
 
W bladym świetle księżyca jest prawie przezroczysta. Zlewa się w bezkształtną masę z grubymi pieleszami, rozpadając w sposób niedostrzegalny dla oka. Na twarzy pozbawionej wyrazu, jedno uczucie bije z nabiegłych krwią źrenic — poczucie winy. Pod osłoną nocy nie widać ronionych przez nią łez — jak płyną swobodnie przez palce, marzą pobladłą twarz, moczą krawędź poduszki, dopóki gniewy gwar w kuchni nie ucichnie. Tylko w nocy może skupić się na swych myślach, oddzielona od porywczego męża zamkiem oraz kluczem.
Odwraca głowę w stronę zamazanego deszczem świata. Obserwuje szerokie smugi, w głębokiej zadumie pozwalając wspomnieniom zaznaczyć swą obecność. Wraca do przeszłości, którą określa mianem dawnego życia. Znowu ma osiemnaście lat i kocha bez opamiętania. Mości się wygodnie na kanapie, w dłoniach dzierżąc pokaźne tomiszcze. Patrzy na poprzedniego małżonka ukradkiem znad stronic, uśmiecha się rozmarzenie — buduje wspaniałą przyszłość, o której namiętnie rozprawiali, snując plany i realizując wielkie marzenia. Widzi ich razem, w miejscu nienaznaczonym fatalną przeszłością; w miejscu, w które od podstaw stworzyli sami.
Dekadę później ubolewa nad dorosłością, która przedwcześnie w nich uderzyła. Opłakuje młodość oraz szczeniacką naiwność, której nie dane im było doświadczyć. Po raz pierwszy widzi ich naprawdę, naznaczonych mrowiem wad. Zgorzkniałych razem, nieszczęśliwych osobno. Na granicy obojętności i uczucia. Umęczonych życiem, którego gorycz wykręca trzewia nawet po rozwodzie.
Świta. Na ulicę wychodzą pierwsi przechodnie; słychać warkot samochodowych silników. Sypialnia jaśnieje na żółto, by zaraz pogrążyć się w szarości. Chwyta palcami za krawędzie poduszki, zakładając ją na uszy, z całej siły zaciskając powieki, aż przed oczami zobaczy świetliste kręgi. Jej nerwy nie wytrzymują, hamuje rwące sercem westchnięcia i sięga po domagający się pobudki alarm wskazujący godzinę piątą.
→ Młoda rozwódka. Dwukrotnie stawała na ślubnym kobiercu, pierwsze małżeństwo zawierając z miłości, drugie z rozsądku. Do drugiego męża nigdy nie poczuła równie żarliwego uczucia, odegrał za to mistrzowsko rolę słuchacza oraz powiernika największych bolączek. Kiedy nie mogła porozumieć się z poprzednim partnerem, nie ukrywał swego zainteresowania, nęcił poprawą życia i zapewniał o poważnych zamiarach. Pognała do niego po sfinalizowaniu rozwodu.
→ Jej drugie małżeństwo pozbawione jest miłości. Mąż szuka zwady; odstręcza go ambicja żony oraz charakterystyczne nieposłuszeństwo. Nie pozwala jej zyskać niezależności finansowej. Z premedytacją przyćmiewa ją w pracy, nie chcąc, by wyróżniła się na tle pozostałych lekarzy. Sprzeciw karze dotkliwie, pozostawiając na kobiecej skórze purpurowe sińce.
→ Nie rozmawia z rodzicami od czterech lat. Próg rodzinnego domu przekraczała sporadycznie jako młoda mężatka, pozostając z nimi w skomplikowanej relacji (sprzeciwiali się małżeństwu córki po osiągnięciu pełnoletności); nie wierzy w pojednanie z nimi, zmuszona przez obecnego partnera do milczenia.
→ Jej rodzice nauczeni służby drugiemu człowiekowi, związali życie z międzynarodowymi organizacjami charytatywnymi, zagrzewając dłużej miejsca w MSF, gdzie pełnili rolę tłumacza medycznego (matka) oraz lekarza — internisty (ojciec). Historie ze świata zainspirowały Celine do rozpoczęcia studiów lekarskich. W ślad za nimi chciała nieść pomoc tam, gdzie to możliwe.
→ Porzuciła komfortowe życie w domu rodzinnym niedługo po osiemnastych urodzinach, przeprowadzając się do ówczesnego narzeczonego. Rosnące koszty utrzymania oraz dług studencki zmusiły ją do szukania pracy. Jako względnie ładna dziewczyna z głową na karku, prędko znalazła zatrudnienie w jednym barów. Na stanowisku kelnerki dostawała przyzwoite napiwki, a to okazało się ważniejsze niż ugodzona duma.

 
				
 
									 
				
 
									