ODPOWIEDZ
30 y/o, 190 cm
łyżwiarz figurowy, wieczny uciekinier
Awatar użytkownika
most days I am a museum of things I want to forget
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

nadir al khansa
Itamino-amir moharam fouad
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
12/08/1995, Aleksandria, Egipt
zaimki
on/jego
zawód
łyżwiarz figurowy, artysta
miejsce pracy
kadra narodowa Kanady
orientacja
panseksualny
dzielnica mieszkalna
parkdale
pobyt w toronto
od trzeciego roku życia z przerwami
umiejętności
WYPISZ CO POTRAFI TWOJA POSTAĆ (np. umie tańczyć, posiada prawo jazdy typu G (kanadyjskie B), umie gotować)
słabości
WYPISZ TU SŁABOŚCI POSTACI (np. czego się boi, co sprawia jej szczególną trudność)
madness in great ones must not unwatched go

hebanowe spojrzenie

Aromat prażonego sezamu rozchodził się po zakamarkach niewielkiego mieszkania znajdującego się nad rodzinnym sklepikiem z przyprawami. Wraz z innymi tworzył swoistą mieszankę odległych wspomnień oraz dziedzictwa płynącego wraz z krwią w Waszych żyłach. Wyrwani z korzeniami przez marzenia rodziców, wzrastaliście ku niebu na obcej ziemi. Odgłos ciężkich ojcowskich kroków przebijał się przez cichą melodię wygrywaną przez wiekowy gramofon znaleziony na pchlim targu. Co pewien czas utwór milknął w następstwie krótkiego zacięcia igły; wręcz z systematyczną precyzją, jakby odmierzając nieznane. Niedługo po drugiej przerwie w utworze, rosły mężczyzna porwał Cię do góry, ze śmiechem powoli kręcąc się do melancholijnego głosu śpiewaczki. Ta chwila z kolejnymi latami blednie wśród innych obrazów dzieciństwa. Niepielęgnowana umiera wraz z niezrozumiałą tęsknotą za intensywnym spojrzeniem smolistych ojcowskich oczu. Nadir, gdzie mama? Rozbrzmiewające pytanie wstrząsa fundamentami misternej fasady, na której wzniesiony został ten niewielki świat mogący pomieścić wyłącznie waszą dwójkę. Podświadomie dociera do Ciebie prawda, ściskająca dziecięce serce po raz ostatni zwodzone idyllicznym marzeniem. Wtem z korytarza prowadzącego do kuchni — królestwa zapachów otwierających wyobraźnią wrota do rodzinnych stron — wygląda filigranowa kobieta, dzierżąca niczym berło drewnianą łyżkę przybrudzoną surowym ciastem. Mierzy trzymającego Cię mężczyznę gromowładnym spojrzeniem z piorunami wybijanymi przez samego Hefajstosa w jej popękanym sercu. Z brzękiem pozłacanych bransoletek na muśniętej słońcem skórze nadgarstków, wymijała porozrzucane przez Ciebie po drewnianym parkiecie kredki. Matczyne słowa w rodzimym języku kierowane ku niemu zawierały w sobie cały ból świata; ostry głos burzący senną iluzję. Zrozumiałeś.
On nigdy nie zamierzał zostać.

kminkowe kochanie

Powoli rozchodzący się po języku gorzki korzenny posmak; niespodziewanie zalewa zmysły ukrytą słodkością. Również nastoletnie serce tonęło w falach pierwszego zauroczenia, gdy wyrwało się ku lądom nieznanych dotąd uczuć. Twoje oczy ujrzały go po raz pierwszy, gdy wędrując samotnie bez celu po obrzeżach miasta, natknąłeś się na rozkładający się cyrk — ku uciesze Twojej babki — samozwańczej patronki wszelkich zwierząt — oferujący wyłącznie występy akrobatyczne oraz magiczne. Pamiętasz, jak płomień przebiegł po Twojej skórze, kiedy wreszcie stanąłeś naprzeciw tego niewiele starszego młodzieńca? Pamiętasz? Letnie dni składane mu do stóp; z Waszymi imionami zapisanymi przez wargi wędrujące po rozgrzanych od słońca skórach. Pamiętasz? Wasz ostatni wieczór pod cyrkowym nieboskłonem ze skradzionymi pocałunkami za szkarłatnymi kotarami. Wędrując delikatnie palcami po alabastrowym policzku pokrytym konstelacjami mieniącego się w półciemnościach brokatu, spoglądałeś z zapartym tchem w jego zielono-niebieskie oczy; mieszczące w sobie najpiękniejsze morza i lasy tego świata. Nim skierowałeś się w stronę zbierającej się widowni, szeptem złożyłeś jeszcze obietnicę na jego ustach — ucieknę z Tobą! Z młodzieńczą naiwnością zawędrowałbyś za tym chłopakiem na kres świata. Upity pocałunkiem odnalazłeś mamę oraz siostrę na trybunach; nieświadoma unoszących Cię uczuć objęła Twoje plecy matczynym ramieniem i z przejęciem opowiadała o czekającym Was widowisku. Pochłonięty w tym transie świateł i kolorów dostrzegłeś go wreszcie wysoko w górze z reflektorami skierowanymi w kierunku jego smukłej sylwetki wręcz płynącej po niebie. Z niebywałą zwinnością wykonywał akrobacje na trapezie, a Twoje serce biło mocniej z każdym kolejnym ruchem. Ułamek sekundy zakończył to wszystko, choć jakby w zwolnionym tempie do teraz ta scena odtwarza się w Twoich myślach. Raz za razem jego dłonie zsuwają się z drążka, a on frunie ku ziemi w ikarowym locie. Och, mija zabezpieczającą siatkę! Zrywasz się z miejsca, w symfonii okrzyków przerażenia obserwujesz, jak coś w Tobie umiera. Cały świat pociemniał, pochłonięty przez ciemności egipskie, gdy bezwładnie osuwasz się matczyne ramiona. Słyszałeś najdroższy Nadirze, iż starożytni Egipcjanie chowali umarłych wraz z kminkiem? Czy tak właśnie pogrzebałeś go we własnym sercu tego strasznego upalnego dnia?

lodowe serce

Ciężki oddech nierówno unosi Twoją klatkę piersiową, gdy gwałtownie zatrzymujesz się na środku tafli lodowiska. Od Twoich ruchów bił wręcz żar, przekraczający ramy wyuczonego programu. Oddawałeś siebie całego w każdym dźwięku, jakby pragnąc zakląć swą duszę w przyjmowanych figurach. Mogłeś już tylko spłonąć; spopielić się do cna na oczach setek — czy w objęciach Tych jednych oczu, drogi Nadirze?
I naiwnie spojrzeniem błądziłeś po labiryncie pustej widowni, gdyż iskrzące się uczucie wzniecało w Tobie chaos. Istny zamęt natrętnych myśli wraz z tym imieniem palącym się pod Twoją skórą. Błagalne modlitwy o zapomnienie, głucho obijają się po Twoim sercu; zbyt mocno zachłysnąłeś się wspólnymi chwilami, by teraz tańczyć w ogniach samego pandemonium. Przeklinasz siebie — oraz cały ten padół — by złożyć swe podrygi niesfornego serca w ofierze. Sięgnąć po coś więcej; dla własnego odkupienia. W marzeniach zanurzyć się w wodach rzeki Lete, zmywając z siebie wszytskie wspomnienia.

szafranowe usta

Życie, och życie! Szumiało Ci w głowie od jaskrawych barw własnego jestestwa; smak wina i recytowanych wierszy przez tłumnie zebrane osoby w studenckim mieszkaniu. Wręcz drżałeś z ekscytacji, jakby na chwilę przed wybuchem przepełniających Cię emocji. Wskakujesz na chwiejący się stół, balansując w tym szaleńczym tańcu do gromkiego śmiechu pozostałych. Żyjesz — tak żarliwie, tak cudownie! Łapczywie zachłystasz się każdym oddechem, jak gdyby miał się stać twym ostatnim. W tej studenckiej bohemie oddajesz siebie światu, przepadając wraz z tymi artystycznymi wygnańcami. Czujesz się niezwyciężony, gdy przez pryzmat gonitwy myśli spoglądasz na otaczający Cię świat — och, jak wspaniale, Nadirze, tańcz, tańcz, tańcz... Podajesz dłoń roztańczonej kobiecie z ustami zabarwionymi szkarłatną szminką, by poprowadziła Cię wariackimi pragnieniami. Dusisz się z euforii, przepadając w tym wirze po utraceniu resztek kontroli oraz mocy sprawczej na własną egzystencją. Byłeś, byłeś, byłeś... I to miało przeminąć wraz z wiatrem, lecz nie niczym prawdziwa efemeryda. Życie wmykające się między Twoimi smukłymi palcami zawsze pozostawiało na sobie trwały ślad. Kolejny rok wyrwany z kalendarza egzystencji, odłożony na lepszy czas.
Uciekaj, uciekaj, u c i e k a j!

figowe wspomnienie

Płakało niebo i Ty razem z nim — połączeni w tym niepojętym lamencie. Twoje łzy płynęły wodospadami zduszone w duszy, gdy tylko krople spadające z deszczowych obłoków przyozdabiały niczym diamenty ciemne i gęste rzęsy. Zaczęło budzić się w Tobie to obezwładniające uczucie; pętać ciasnymi więzami melancholii duszy. Nagle tonąłeś samotnie w zalewających Cię falach marazmu. Sam w tłumie wędrujących po placu ludzi, przystających na moment nieopodal Ciebie — na mrugnięcie oka w obliczu całej wieczności. Krople coraz częściej spływają po Twoich muśniętych słońcem policzkach, gdy odszukujesz w sobie drogę do domu. Wślizgujesz się na przednie siedzenie samochodu, uprzednio przerzucając do tyłu stos wygniecionych ubrań.
Gęste loki falowały na wietrze, przy podmuchach wpadających przez otworzone okno Twojego Chevroleta. Wagabunda; niestrudzony wędrowiec bez własnego miejsca na Ziemi. Szukałeś w pamięci tych okruchów szczęścia, by podążyć ich tropem. Jednakże ta pogoń za niekształtną w Twoim umyśle idyllą krętymi drogami prowadziła Cię do smaku dziecięcych lat. Echo przeszłości przybiera kształt letniego popołudnia, kiedy z siostrą pochyleni nad masywnym mahoniowym stołem delektowaliście się maminym wypiekiem. Dokładnie tym przyrządzonym według ściśle tajnego przepisu przekazywanego z pokolenia na pokolenie. Figowy smak rozpływający się po podniebieniach sprowadzał na wasze usta szerokie uśmiechy; błogie utracone życie! Pamiętałeś też o palącym ogniu, gdy bez tchu kłaniałeś się publiczności. O duszących uczuciach, które ciasno oplatały Twoją duszę. W następstwie tej tęsknoty pędziłeś prawie pustą autostradą w akompaniamencie muzyki płynącej z wiekowego już radia i grzechoczącej zawieszki przy przednim lusterku.

I am free and that is why I am lost


Ciekawostki
— Na świat przyszedł jako pierworodny syn libańsko-egipskich imigrantów, którzy sprowadzili się do Kandady, gdy miał on trzy lata.
— Od wczesnego dzieciństwa wychowywany głównie przez matkę, a później również i przez babkę. Z każdym rokiem ojciec znikał jeszcze bardziej z życia ich rodziny, a Nadir zaakceptował to na swój własny sposób.
— W wieku późno nastoletnim została zdiagnozowana u niego choroba afektywna dwubiegunowa. Niekiedy nieszczęśliwie przerywał leczenie, zamieniając własne życie w istny chaos, lecz aktualnie stara się do tego ponownie nie dopuścić.
— Od najmłodszych lat ciągnęło go do sztuki; wręcz w każdej postaci, choć w niektórych aspektach wyłącznie opierając się na niesłabnącej pasji. Próbował naprawdę wielu dziedzin na przestrzeni lat; od fotografii przez malarstwo po samą muzykę i śpiewanie za dolara na kanadyjskich ulicach. Jego przeznaczenie mocniej związało się jednakże z łyżwiarstwem figurowym.
— Jazda na łyżwach Nadira zaczęła się dość późno jak na profesjonalnego zawodnika, a przez aspekty finansowe początkowo praktykowana na lodowiskach w galeriach handlowych. Tylko wyłącznie przez pierwszego sponsora, który opłacał mu pierwszego trenera, zdołał dotrzeć do poziomu kadry narodowej. Do teraz może pochwalić się różnymi osiągnięciami, choć sam nie czuje się jeszcze w tym w pełni spełniony.
— Uczucia Nadira zawsze są szalenie żarliwe, jakby istniała w tych chwilach kochania tylko miłość do ostatniego tchu. Trzeba również przyznać, iż jest w tych emocjach naprawdę prawdziwy i oddany; nawet jeśli płonąc żywym ogniem, prędko gasną przy podmuchach losu.
— Cały swój ważny dla niego dobytek zdołałby zmieścić starego Chevroleta Impali z 1967, w którym niekiedy zdarza mu się pomieszkiwać, gdy porwie go wiatr wolności (bądź okresy manii). W bagażniku znajdą się między innymi kartony wypełnione winylami, tomiki poezji i klasyki literatury oraz inne perełki wyszukane na pchlich targach.
— Czerpie niemałą przyjemność z malowania portretów węglem; ostre pociągnięcia dłoni kształtują się na papierze notesów w rysy mniej lub bardziej nieznajomych mu osób.
— Ze względu na rodziców poza angielskim mówi płynnie po arabsku (również w egipskim dialekcie), w którym zazwyczaj porozumiewali się w domu. Czasami zdarza mu się wrzucać pojedyncze słowa w tym języku, lecz zbytnio się tym nie przejmuje i często robi to nawet w pełni świadomie. Ze szkoły wyniósł dość dobre podstawy francuskiego, a z własnej pasji próbował nauki łaciny; to dość prędko jednak porzucił.
— W związku z dorastaniem w rodzinie imigrantów był tym dzieckiem, którego drugie śniadania do szkoły znacznie różniły się od tych rówieśników. Nigdy jednak zbytnio z tego powodu nie rozpaczał, będąc ogromnym fanem matczynej kuchni. Smak mężczyźnie do teraz się nie zmienił, choć od kilku lat egzystuje na diecie roślinnej.
— Nie potrafi się powstrzymać przed dokarmianiem bezdomnych kotów oraz zabieraniem niektórych do pobliskich weterynarzy. Czuje jakąś więź z tymi bezpańskimi stworzeniami, gdyż sam niekiedy włóczył się po kraju.
— Jednym z dziecięcych pragnień Nadira było dołączenie do cyrkowych kuglarzy, gdyż przez wiele lat był pod niesłabnącym wrażeniem tworzonej przez nich magii. Z wiadomych przyczyn plan się nie powiódł, porzucony wśród symfonii krzyków przerażenia oraz łkania najmłodszych. Od razu po tym pojawiła się u niego miłość do łyżwiarstwa, która pomimo trudności zawładnęła jego sercem.
zgoda na powielanie imienia
tak/nie
zgoda na powielanie pseudonimu
tak/nie
Zgody MG
poziom ingerencji
wysoki/średni/niski
zgoda na śmierć postaci
tak/nie
zgoda na trwałe okaleczenie
tak/nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
tak/nie
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak/nie
zgoda na utratę majątku postaci
tak/nie
zgoda na utratę posady postaci
tak/nie
ODPOWIEDZ

Wróć do „w budowie”