guinevere “neve” alcott


data i miejsce urodzenia
20 czerwca 1989, dover, ukzaimki
żeńskiezawód
aktorkamiejsce pracy
-orientacja
biseksualnadzielnica mieszkalna
the beachespobyt w toronto
od sześciu latumiejętności
zdolności aktorskie, wokalne i taneczne (w tej kolejności); charyzma; ma talent do zapamiętywania kwestii, a w razie w świetnie improwizuje; dogada się po francusku i włoskusłabości
w życiu prywatnym też bardzo często gra; przeżywa niektóre rzeczy bardziej, niż chciałaby to przyznać; ma tendencję do popadania w melancholię; bywa wybuchowaZaprezentowała ten sam monolog Ofelii co półtora tysiąca dziewczyn, które przechodziło rekrutację z nią, a jednak musiało być w niej c o ś, co przekonało komisję, aby jedno z dwudziestu ośmiu miejsc dać właśnie jej. Królewska Akademia Sztuki Dramatycznej była marzeniem, tak, ale gdy w dniu audycji wsiadała do pociągu w rodzinnym Dover nie spodziewała się, że jest ono w pełni osiągalne. Choć nauczycielka aktorstwa wróżyła jej karierę, Guinevere sądziła, że chodzi jej co najwyżej o lokalny teatr – nie o jedną z najbardziej prestiżowych londyńskich uczelni, nie o Królewski Teatr Narodowy, nie o West End. I choć cieszyła się z każdej podarowanej jej szansy, na silnie kompetytywnej scenie przez długi czas była wyłącznie częścią większego ansamble; dopiero drugoplanowa rola Lady Makbet w nowatorskiej inscenizacji, za którą nominowano ją do nagrody Laurence Oliviera, pozwoliła jej złapać wiatru w żagle.
Odnosiła sukcesy na rodzimej scenie, ale miała chrapkę na więcej. Sposób na zaspokojenie tej potrzeby przyszedł wraz z ofertą przeniesienia ich interpretacji „Kto się boi Virginii Woolf?” na nowojorski Broadway. Amerykańscy krytycy wrzeli o jej „elektryzującej obecności scenicznej” i „talencie, który nie zna granic”; entuzjastyczne recenzje z dnia na dzień zrobiły z niej sensację. Rok później odbierała nagrodę Tony dla najlepszej aktorki. Była zakochana w scenie, w Ameryce, i w odtwórcy głównej roli, za którego wyszła zanim sztukę zdjęto z afisza. Przejście na wielki ekran wydawało się naturalną koleją rzeczy. Propozycje zaczęły spływać niemal natychmiast po jej triumfie na Broadwayu, ale nie każdą przyjmowała. Wybierała mniejsze, ambitne projekty, w których widziała potencjał: niezależny dramat rodzinny, produkcję kostiumową, czy intymny romans ze skandalem w tle. Wkrótce zaoferowano jej główną rolę w filmie biograficznym opowiadającym o życiu zapomnianej poetki z epoki wiktoriańskiej. Przejmująca kreacja podbiła festiwale filmowe i przyniosła jej pierwszą nominację do Oscara; złota statuetka stanowiła swoiste światełko w tunelu gdy za kulisami przechodziła przez łamiący serce rozwód i mierzyła się z poronieniem, funkcjonując wyłącznie dzięki przepisanym antydepresantom.
Rozwiedzionej i podłamanej znacznie łatwiej było rzucić się w wir pracy; każda nowa rola była próbą ucieczki – od siebie, od pustki w apartamencie w Malibu, o obecnych wciąż w tabloidach zdjęć byłym mężem i niekończących się spekulacjach na temat ich zakończonego związku. W międzyczasie przyszły kolejne nominacje, kolejne czerwone dywany i kurtuazyjne uśmiechy przy stolikach pełnych ludzi, którzy znali ją wyłącznie z ekranu. Przegrywała z godnością, nawet wtedy, gdy czuła w sobie wyłącznie otępienie – a może właśnie wyłącznie dzięki niemu.
Po latach pracy w rytmie, który wypalał ją od środka, zaczęła coraz poważniej myśleć o odcięciu się od Hollywood. Kiedy podczas pracy nad kanadyjską koprodukcją historyczną poznała scenarzystę z Toronto, nie było w tym filmowego romansu ani wielkiej chemii – raczej pragmatyczna decyzja o związaniu się z kimś, kto oferował jej spokojniejszy tryb życia. Ślub wzięli szybko, w sposób niemal mechaniczny, a zaraz potem przeprowadzili się do Kanady. Zaszyła się w jego rodzinnym domu, w którym z początku się zatrzymywali, odrzucając kolejne role bez wytłumaczenia. Miesiące minęły jej bez planów zdjęciowych, bez scenariuszy rozrzuconych na stole i bez wieczornych gal. Po raz pierwszy od prawie dwóch dekad pozwoliła sobie na bezczynność. Z początku było w tym coś kojącego, ale im dłużej trwało to zawieszenie, tym bardziej doskwierało jej poczucie, że powoli rozpływa się w nicość.
Oferta zagrania w serialu przyszła znikąd. Była to skromna, niezależna z początku produkcja; dramat osadzony w małym miasteczku na północy, skupiony na losach miejscowej społeczności po głośnym skandalu. Spotkanie z reżyserką przesądziło sprawę. Rozmowa trwała piętnaście minut, ale tyle wystarczyło, by Neve po raz pierwszy poczuła się jak współtwórczyni jakiejś historii, nie jedynie towar, który ma ją sprzedać. Zgodziła się zagrać jedną z dwóch głównych ról.
Produkcja, ewentualnie przejęta przez HBO, okazała się hitem, a rola skomplikowanej lekarki wracającej do rodzinnego miasta przyniosła jej dotychczas dwie nagrody Emmy i uznanie w nowym środowisku. Z kolei jej małżeństwo, to, które od początku było bardziej układem niż uczuciem, rozpadło się po trzech latach – rozwód przebiegł cicho, bez skandali, niemal obojętnie. Guinevere została w Toronto sama, z wyboru; decyzję tę zasłania potrzebą bycia blisko produkcji, ale w głębi siebie wie, że nigdzie jeszcze nie czuła się tak dobrze.
– właścicielka kotki ragdolla, która towarzyszy jej absolutnie wszędzie, także na każdym planie filmowym,
– dwukrotna rozwódka. To za sprawą męża numer dwa, Kanadyjczyka, przeprowadziła się do Toronto,
– wciąż mówi z bardzo silnym brytyjskim akcentem, ale lata pracy w produkcjach za oceanem pozwoliły jej doszlifować całkiem autentyczny amerykański akcent,
– ceni sobie prywatność. Stroni od mediów społecznościowych, stara się oddzielać życie prywatne od zawodowego i zachować anonimowość, co przekłada się na fakt, że poza tym, co dobrowolnie podała do informacji publicznej (poprawiając po kimś błędy na Wikipedii) raczej mało jest o niej wiadomo;
Odnosiła sukcesy na rodzimej scenie, ale miała chrapkę na więcej. Sposób na zaspokojenie tej potrzeby przyszedł wraz z ofertą przeniesienia ich interpretacji „Kto się boi Virginii Woolf?” na nowojorski Broadway. Amerykańscy krytycy wrzeli o jej „elektryzującej obecności scenicznej” i „talencie, który nie zna granic”; entuzjastyczne recenzje z dnia na dzień zrobiły z niej sensację. Rok później odbierała nagrodę Tony dla najlepszej aktorki. Była zakochana w scenie, w Ameryce, i w odtwórcy głównej roli, za którego wyszła zanim sztukę zdjęto z afisza. Przejście na wielki ekran wydawało się naturalną koleją rzeczy. Propozycje zaczęły spływać niemal natychmiast po jej triumfie na Broadwayu, ale nie każdą przyjmowała. Wybierała mniejsze, ambitne projekty, w których widziała potencjał: niezależny dramat rodzinny, produkcję kostiumową, czy intymny romans ze skandalem w tle. Wkrótce zaoferowano jej główną rolę w filmie biograficznym opowiadającym o życiu zapomnianej poetki z epoki wiktoriańskiej. Przejmująca kreacja podbiła festiwale filmowe i przyniosła jej pierwszą nominację do Oscara; złota statuetka stanowiła swoiste światełko w tunelu gdy za kulisami przechodziła przez łamiący serce rozwód i mierzyła się z poronieniem, funkcjonując wyłącznie dzięki przepisanym antydepresantom.
Rozwiedzionej i podłamanej znacznie łatwiej było rzucić się w wir pracy; każda nowa rola była próbą ucieczki – od siebie, od pustki w apartamencie w Malibu, o obecnych wciąż w tabloidach zdjęć byłym mężem i niekończących się spekulacjach na temat ich zakończonego związku. W międzyczasie przyszły kolejne nominacje, kolejne czerwone dywany i kurtuazyjne uśmiechy przy stolikach pełnych ludzi, którzy znali ją wyłącznie z ekranu. Przegrywała z godnością, nawet wtedy, gdy czuła w sobie wyłącznie otępienie – a może właśnie wyłącznie dzięki niemu.
Po latach pracy w rytmie, który wypalał ją od środka, zaczęła coraz poważniej myśleć o odcięciu się od Hollywood. Kiedy podczas pracy nad kanadyjską koprodukcją historyczną poznała scenarzystę z Toronto, nie było w tym filmowego romansu ani wielkiej chemii – raczej pragmatyczna decyzja o związaniu się z kimś, kto oferował jej spokojniejszy tryb życia. Ślub wzięli szybko, w sposób niemal mechaniczny, a zaraz potem przeprowadzili się do Kanady. Zaszyła się w jego rodzinnym domu, w którym z początku się zatrzymywali, odrzucając kolejne role bez wytłumaczenia. Miesiące minęły jej bez planów zdjęciowych, bez scenariuszy rozrzuconych na stole i bez wieczornych gal. Po raz pierwszy od prawie dwóch dekad pozwoliła sobie na bezczynność. Z początku było w tym coś kojącego, ale im dłużej trwało to zawieszenie, tym bardziej doskwierało jej poczucie, że powoli rozpływa się w nicość.
Oferta zagrania w serialu przyszła znikąd. Była to skromna, niezależna z początku produkcja; dramat osadzony w małym miasteczku na północy, skupiony na losach miejscowej społeczności po głośnym skandalu. Spotkanie z reżyserką przesądziło sprawę. Rozmowa trwała piętnaście minut, ale tyle wystarczyło, by Neve po raz pierwszy poczuła się jak współtwórczyni jakiejś historii, nie jedynie towar, który ma ją sprzedać. Zgodziła się zagrać jedną z dwóch głównych ról.
Produkcja, ewentualnie przejęta przez HBO, okazała się hitem, a rola skomplikowanej lekarki wracającej do rodzinnego miasta przyniosła jej dotychczas dwie nagrody Emmy i uznanie w nowym środowisku. Z kolei jej małżeństwo, to, które od początku było bardziej układem niż uczuciem, rozpadło się po trzech latach – rozwód przebiegł cicho, bez skandali, niemal obojętnie. Guinevere została w Toronto sama, z wyboru; decyzję tę zasłania potrzebą bycia blisko produkcji, ale w głębi siebie wie, że nigdzie jeszcze nie czuła się tak dobrze.
Ciekawostki
– czterokrotnie nominowana do Oscara, laureatka nagrody Tony, dwukrotna laureatka nagrody Emmy. Marzy jej się status EGOT, ale chciałaby, żeby przyszło jej to naturalnie – nie wybiera celowo najbardziej Oscar baitowych scenariuszy i nie zamierza wydawać albumu z najbardziej niszowego gatunku muzycznego, – właścicielka kotki ragdolla, która towarzyszy jej absolutnie wszędzie, także na każdym planie filmowym,
– dwukrotna rozwódka. To za sprawą męża numer dwa, Kanadyjczyka, przeprowadziła się do Toronto,
– wciąż mówi z bardzo silnym brytyjskim akcentem, ale lata pracy w produkcjach za oceanem pozwoliły jej doszlifować całkiem autentyczny amerykański akcent,
– ceni sobie prywatność. Stroni od mediów społecznościowych, stara się oddzielać życie prywatne od zawodowego i zachować anonimowość, co przekłada się na fakt, że poza tym, co dobrowolnie podała do informacji publicznej (poprawiając po kimś błędy na Wikipedii) raczej mało jest o niej wiadomo;
zgoda na powielanie imienia
niezgoda na powielanie pseudonimu
nieZgody MG
poziom ingerencji
niskizgoda na śmierć postaci
niezgoda na trwałe okaleczenie
niezgoda na nieuleczalną chorobę postaci
niezgoda na uleczalne urazy postaci
takzgoda na utratę majątku postaci
niezgoda na utratę posady postaci
nie