ODPOWIEDZ
27 y/o, 193 cm
Projektant wnętrz Forward Interiors
Awatar użytkownika
"Projektuję przestrzenie, w których inni mogą czuć się bezpiecznie, bo sam od lat nie potrafię znaleźć takiego miejsca w sobie."
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOn, jego
postać
autor

002. Love at first tooth?
Nie lubiłem poniedziałków, a najbardziej tych, które zaczynały się wcześniej niż powinny. Budzik wyrwał mnie ze snu o szóstej piętnaście, chociaż wcale nie spałem zbyt głęboko. Odnosiłem wrażenie, że ostatnio noce były, jakby to określić płytkie. Czułem jak mój umysł z każdym kolejnym tygodniem tracił umiejętność odcięcia się od wszystkiego. Może wynikało to ze stresu związanego z nowym projektem, a może było to coś zupełnie innego, czego jeszcze nie potrafiłem nazwać. Przetarłem twarz dłońmi, a następnie sięgnąłem po telefon, na którym było już kila powiadomień. Dwa maile z Forward oraz wiadomość głosowa od Ariel. Nie odsłuchałem jej od razu. Leżałem jeszcze chwilę w bezruchu, gapiąc się bez celu w sufit.
Gdy wreszcie wstałem, to pierwsze co, zaparzyłem sobie latte, jak zawsze z odrobiną syropu klonowego. Nie potrafiłem funkcjonować bez tej porannej rutyny. Filiżanka była trochę wyszczerbiona przy uchu, ale wciąż jej używałem, bo za każdym razem zapominałem wejść do sklepu i kupić nową. Usiadłem sobie na parapecie, z nogą podciągniętą pod brodę i przez kilka minut po prostu piłem kawę w ciszy, spoglądając przez okno.
Niestety dzień zapowiadał się nieprzyjemnie. Nie ze względu na pogodę, bo świeciło słońce, ale z powodu wizyty u stomatologa. Nie należałem do ludzi, którzy panicznie boją się borowania czy zastrzyków, ale było coś w tym, co mimo wszystko mnie niepokoiło. Pewnie chodziło o ten moment, gdy ktoś obcy zagląda mi do ust i jest zbyt blisko mnie, a także, że muszę leżeć nieruchomo i ufać komuś, kogo nie znam, że nie zrobi mi krzywdy.
W łazience spędziłem zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj. Umyłem twarz zimną wodą, a później bardzo dokładnie wyszczotkowałem zęby. Ubierając się, postawiłem na białą bluzkę z jakimś nadrukiem oraz czarne jeansy. Wsunąłem także zegarek na nadgarstek, a do kieszeni wrzuciłem portfel, telefon i klucze. Zbiegając po schodach, niemal zapomniałem, że zapomniałem zjeść śniadanie. Żołądek domagał się czegoś więcej niż kawy, ale już było za późno. W drodze do garażu odpaliłem wiadomość głosową od Ariel, ale wyłączyłem ją po kilku sekundach. Brzmiała zbyt pogodnie, a dziś nie miałem ochoty na takie rzeczy.
W samochodzie panowała cisza, która była przerywana jedynie przez szum klimatyzacji i odległe dźwięki ulicy. Jechałem powoli, celowo odwlekając moment dotarcia na miejsce. W pewnym momencie złapałem się na tym, że zbyt mocno zaciskam dłonie na kierownicy, co wynikało ze stresu. Rozluźniłem więc nieco palce. Pod kliniką było wyjątkowo pusto, dlatego też zaparkowałem auto jak najbliżej wejścia.
Wysiadłem z auta, zamknąłem drzwi, wsunąłem ręce do kieszeni płaszcza i ruszyłem do przodu. Usiadłem w kolejce i cierpliwie czekałem na swoją kolej. W środku czułem jak wszystko mi dygocze. Niby zwykła wizyta, ale na prawdę czułem ten dziwny niepokój. Kiedy padło moje nazwisko, niechętnie wstałem z krzesła i wszedłem do środka. - Dzień dobry - przywitałem dentystę, nie widząc jeszcze jego twarzy.

Logan Lapointe
Patrik Flair
Nie przepadam za zaborczymi osobami oraz takimi, które cztery razy dziennie poganiają o pisanie postów ;)
30 y/o, 180 cm
Stomatolog Bayview Family Dental
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Lapointe podniósł wzrok znad karty pacjenta, gdy drzwi gabinetu cicho zamknęły się za nowym przybyszem. Zawsze lubił ten moment kiedy człowiek, który przed chwilą tkwił w poczekalni w niepewnym milczeniu, wreszcie stawał w progu.

– Dzień dobry – odpowiedział spokojnie, tym tonem, który ćwiczył przez lata praktyki. Nie przesadnie pogodnym, by nie brzmieć sztucznie, ale wystarczająco ciepłym, żeby ten, kto go usłyszy, nie poczuł się jak na przesłuchaniu.

Odłożył kartę na biurko, wstał i poprawił fartuch, który wciąż miał drobne ślady białego proszku ze wczorajszego szlifowania. Wystawił rękę na powitanie, choć doskonale wiedział, że nie każdy pacjent ją uścisnął – niektórzy byli zbyt zestresowani, a inni unikali kontaktu fizycznego. Logan nigdy nie oceniał. Każdy miał swoje sposoby radzenia sobie z napięciem.

– Proszę usiąść – wskazał na fotel dentystyczny, gestem zapraszając do środka gabinetu. – Pan Caspian, tak? – Czekał, aż mężczyzna zajmie miejsce, a sam sięgnął po tablet, aby upewnić się, że ma przed sobą odpowiednie dane. Odruchowo przejechał palcem po ekranie, ale kątem oka obserwował pacjenta. Lata praktyki nauczyły go, że to właśnie w tych pierwszych minutach można było wyłapać najwięcej szczegółów.

– Proszę się nie martwić – powiedział po chwili, zauważając subtelne napięcie, które zdawało się emanować z całej sylwetki siedzącego mężczyzny. – To będzie rutynowa kontrola. Niczego nie robimy w pośpiechu, a jeśli będzie potrzeba, zatrzymamy się w każdej chwili.

Wysunął stojak z jednorazowymi rękawiczkami i maseczką. – Od kiedy pojawiły się u pana ostatnie dolegliwości? – zapytał, gdy wsuwał rękawice.

Nie był z tych lekarzy, którzy wypełniają ciszę mechanicznym monologiem. Logan wiedział, że w gabinecie stomatologicznym milczenie potrafi być bardziej niekomfortowe niż dźwięk borującej wiertarki, dlatego utrzymywał delikatny kontakt wzrokowy.

Przygotował fotel, odchylając oparcie w tył. – Jeżeli będzie panu wygodniej, możemy zacząć na tej wysokości – zaznaczył. Gdy wszystko było gotowe, podszedł do blatu i sięgnął po lusterko dentystyczne oraz sondę. Odruchowo sprawdził ich czystość, choć wiedział, że asystentka przygotowała je zgodnie z procedurami.

– Wie pan... – odezwał się cicho. – Sam nie znoszę chodzić do dentysty. – Uniósł lekko kącik ust, żeby rozluźnić atmosferę. To była prawda – Logan, choć pracował w zawodzie od kilkunastu lat, sam czuł irracjonalny lęk, gdy tylko siadał po drugiej stronie fotela. Może właśnie dlatego tak uważnie traktował swoich pacjentów. – Dlatego proszę mi powiedzieć, jeśli cokolwiek będzie nie tak. Zatrzymam się natychmiast.

Oparł się lekko o fotel, ustawiając światło lampy nad głową pacjenta tak, by nie raziło go w oczy. – Proszę szeroko otworzyć buzię – powiedział półgłosem, zanim wprowadził narzędzia do jamy ustnej. Nie zadawał zbędnych pytań w trakcie badania. Co jakiś czas wycofywał się, pozwalając pacjentowi przełknąć ślinę i odetchnąć.

W pewnym momencie odłożył lusterko i powiedział. – Wygląda to całkiem dobrze, ale jest jeden ząb, który wymaga drobnej interwencji. Nic wielkiego, ale nie chciałbym, żeby się rozwinęło coś poważniejszego.

Sięgnął po tablet i pokazał zdjęcie z poprzedniej wizyty rentgenowskiej. – Tu, na dolnej lewej szóstce. Zrobimy wypełnienie. Będzie to wymagało znieczulenia miejscowego, ale... proszę się nie martwić, to naprawdę chwila. Czy woli pan, żebym tłumaczył każdy krok na bieżąco, czy woli pan po prostu mieć to za sobą jak najszybciej? – zapytał, gdy przygotowywał zestaw do znieczulenia.

Caspian Deveraux
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Wolverine
Przemoc wobec dzieci
27 y/o, 193 cm
Projektant wnętrz Forward Interiors
Awatar użytkownika
"Projektuję przestrzenie, w których inni mogą czuć się bezpiecznie, bo sam od lat nie potrafię znaleźć takiego miejsca w sobie."
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOn, jego
postać
autor

Zatrzasnąłem za sobą drzwi i od razu poczułem ten specyficzny zapach gabinetu. Sterylność, z wyczuwalną nutą lateksu i czegoś, co od razu przywołało mi w pamięci obrazy z wizyt u dentysty, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Nie odwzajemniłem uścisku dłoni. Nie z braku szacunku, ale raczej z potrzeby zachowania wolnej przestrzeni.
Wskazany fotel wyglądał jak coś pomiędzy nowoczesnym leżakiem a narzędziem tortur. Usiadłem powoli, wciąż czując w palcach chłód metalowej klamki, której dotknąłem przed chwilą. Splotłem dłonie na kolanach, próbując w ten sposób sprawiać pozory stabilności. - Tak, Caspian - potwierdziłem jego pytanie, obserwując ruch jego palców przesuwających się po ekranie tabletu.
Jego słowa o tym, że to tylko rutynowa kontrola, miały chyba mnie uspokoić, ale odbijały się ode mnie bez większego efektu. Czułem ogromne napięcie, którego nie dało się tak łatwo rozbroić. Moje mięśnie były spięte i miałem problem z tym, aby się rozluźnić. - Właściwie - zacząłem, czując że muszę odpowiedzieć na jego pytanie o dolegliwości - to od kilku tygodni. Czasami trochę boli, ale ignorowałem to. - Zabrzmiało to trochę jak przyznanie się do winy, choć nie rozumiałem, czemu czułem się winny. Kiedy mówił o tym, że sam nie znosi chodzić do dentysty, uniosłem na moment wzrok. Uśmiechnąłem się lekko, choć bardziej z grzeczności niż z rozbawienia. - To przynajmniej mamy coś wspólnego - mruknąłem.
Odchylenie fotela w tył sprawiło, że serce mi na moment przyspieszyło. Bycie w pozycji półleżącej, z kimś pochylającym się nade mną, było czymś, czego nie potrafiłem do końca oswoić. Światło lampy uderzyło mnie w oczy, więc odruchowo przymknąłem powieki, dopóki nie ustawił go inaczej. - Jasne - odpowiedziałem półgłosem, otwierając usta, gdy mnie poprosił.
Czułem zimny metal lusterka przesuwający się po dziąsłach, a każde jego zatrzymanie wydawało się dłuższe, niż powinno. Skupiałem się na oddechu, starając się utrzymać go w miarę równym tempie. Gdy co jakiś czas wycofywał narzędzia, korzystałem z okazji, by przełknąć ślinę i zamknąć na moment usta.
Jego diagnoza zabrzmiała trochę jak wydanie wyroku. Z jednej strony ulga, że nie będzie gorzej. Z drugiej strony świadomość, że jeszcze nie wychodzę z gabinetu. Przechyliłem się lekko, żeby spojrzeć na ekran tabletu. - Mhm - mruknąłem, patrząc na ciemniejszy punkt na zdjęciu. - Lepiej zrobić to teraz, zanim się pogorszy - dodałem po chwili, jakby to była decyzja czysto logiczna, a nie próba przekonania samego siebie, że dam radę.
Kiedy zapytał, czy wolę, żeby tłumaczył każdy krok, czy po prostu mieć to za sobą, zawahałem się. - Proszę mówić - odparłem w końcu. - Ale raczej zwięźle. - Nie chciałem znać szczegółów, które mógłbym sobie za bardzo wyobrazić, ale też nie chciałem być w całkowitej niewiedzy.
Przyglądałem się jego dłoniom, gdy przygotowywał zestaw do znieczulenia. Ruchy były pewne i spokojne, ale w mojej głowie i tak odzywało się to znajome napięcie. Poza tym zimne powietrze z klimatyzacji wcale nie sprawiało, żebym był bardziej rozluźniony. Przez moment zastanawiałem się, ile jeszcze razy w życiu będę musiał siadać w takich fotelach. Nie tylko tych dentystycznych, ale w ogóle, w miejscach, gdzie ktoś inny przejmuje nade mną kontrolę.
Spojrzałem na lampę, a potem z powrotem na dentystę. - Zróbmy to - powiedziałem wreszcie, choć bardziej do siebie niż do niego. Czułem jeszcze zanim sięgnął po strzykawkę, że moje ciało już przygotowywało się na to, co miało nadejść. To było dla mnie dość dziwne. Niby siedziałem w eleganckim gabinecie i w wygodnym fotelu, a jednak w środku miałem ten sam rodzaj gotowości, jak ktoś, kto ma zaraz zostać uderzony.

Logan Lapointe
Patrik Flair
Nie przepadam za zaborczymi osobami oraz takimi, które cztery razy dziennie poganiają o pisanie postów ;)
30 y/o, 180 cm
Stomatolog Bayview Family Dental
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Przez moment Logan pozwolił sobie na krótsze, uważniejsze spojrzenie, niż zazwyczaj dawał pacjentom. Coś w sposobie, w jaki mężczyzna uniósł wzrok, sprawiło, że Logan poczuł lekkie ukłucie ciekawości, takie, które wcale nie miało związku z medycyną. Sięgnął po strzykawkę. Obracając ją w dłoni, badał ciężar narzędzia, ale kątem oka obserwował twarz pacjenta. Linia szczęki, która była rozluźniona tylko pozornie, i spojrzenie, które na moment uciekło w bok. Niby drobiazgi, a jednak odnotował je bez wysiłku. – Okej, Caspian – odezwał się głosem, w którym wybrzmiało nieco więcej miękkości niż zwykle. – Obiecuję, że będzie bezboleśnie. No, prawie – dodał, pozwalając sobie na cień uśmiechu.

Przesunął się bliżej fotela. Zanim wbił igłę, opuścił głos, tak by brzmiał bardziej intymnie. — Trzy… dwa… jeden — policzył, utrzymując przy tym kontakt wzrokowy. Wsunął igłę płynnie, wciąż czując, jak spojrzenie pacjenta zatrzymuje się na jego twarzy. Nacisk tłoka był powolny, prawie delikatny — mógłby przysiąc, że wyczuwa napięcie mięśni szczęki bardziej niż zwykle.

– Dobra, za chwilę zacznie działać – powiedział, ale tym razem ton miał cieplejszy, jakby mówił to znajomemu, a nie przypadkowemu pacjentowi. Podczas przygotowywania mikrosilnika pozwolił sobie na krótki komentarz, patrząc Caspianowi prosto w oczy. – Jeśli będziesz chciał przerwę, to mrugnij. Ale tylko raz, bo jeśli zrobisz to dwa razy, pomyślę, że to zaproszenie – rzucił z półuśmiechem, szybko wracając do pracy, jakby nic się nie stało.

Zakładając rozwieracz, musnął wargę pacjenta kciukiem w rękawiczce. Czysty przypadek z punktu widzenia procedury, ale w jego głowie pozostała świadomość tego dotyku. – Zaczynamy od oczyszczenia – poinformował. – I nie martw się, staram się być wyjątkowo delikatny, kiedy mam przystojnego pacjenta – dodał tonem zgryźliwie lekkim, choć w oczach błysnęło coś bardziej szczerego.

Silnik zabrzmiał, a Logan wprowadził wiertło, skupiając się na pracy, ale jednocześnie czując, że jest świadomy obecności drugiego człowieka w sposób, który rzadko zdarzał mu się w gabinecie. Zauważył, jak dłonie na kolanach Caspiana lekko się poruszyły. Niby drobny gest, ale zinterpretował go na swoją korzyść.

Po kilku minutach wyłączył urządzenie. – Dobrze nam idzie – powiedział, świadomie używając liczby mnogiej, jakby byli w tym razem. Nakładając kompozyt, pozwolił sobie na przeciągłe spojrzenie, które trwało o sekundę za długo. Niebieskie światło polimeryzatora rozświetliło twarz pacjenta i Logan złapał się na tym, że zastanawia się, jak wyglądałby ten człowiek w zupełnie innym oświetleniu.

– Sprawdzimy zgryz – oznajmił, podając papierek. – I pamiętaj, nie gryziesz lekarza... chyba że o to poprosi – mruknął z takim tonem, że nie dało się stwierdzić, czy żartuje.

Po ostatnich poprawkach odłożył narzędzia, zdjął rozwieracz i spojrzał na Caspiana z wyraźną satysfakcją. – Gotowe. I muszę przyznać, że... fajnie się z tobą pracowało – powiedział, nie kryjąc lekkiego uśmiechu.

Zdjął rękawiczki, a wyrzucając je do pojemnika, zerknął jeszcze raz, tak, żeby pacjent to zauważył. – Drętwienie zejdzie w ciągu godziny. Ale jeśli poczujesz, że chciałbyś do mnie wrócić wcześniej… nie musisz czekać, aż znów zaboli – dodał, opierając się wygodnie o blat.

Caspian Deveraux
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Wolverine
Przemoc wobec dzieci
27 y/o, 193 cm
Projektant wnętrz Forward Interiors
Awatar użytkownika
"Projektuję przestrzenie, w których inni mogą czuć się bezpiecznie, bo sam od lat nie potrafię znaleźć takiego miejsca w sobie."
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiOn, jego
postać
autor

No cóż, nie przepadałem za igłami. Zawsze było w nich coś, co wywoływało we mnie ten dziwny rodzaj spięcia, którego nie potrafiłem racjonalnie wyjaśnić. Siedziałem w fotelu, wpatrzony w sufit, szukając w nim punktu zaczepienia, który odwróciłby moją uwagę od tego, co miało za chwilę nastąpić. Gdy usłyszałem jego miękki głos, który był spokojniejszy niż wcześniej, poczułem, że oddech bardziej mi się wyrównał. Mówiąc, że będzie prawie bezboleśnie, wywołał na mojej twarzy lekki uśmiech, który bardziej przypominał grymas niż faktyczne rozluźnienie. - Tylko proszę nie mówić, że nic nie poczuję - odpowiedziałem cicho. - Bo zawsze się coś czuje.
Kiedy zaczął odliczać, utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy. W momencie, gdy igła dotknęła dziąsła, to odruchowo zacisnąłem palce na podłokietnikach. Nie był to ból, tylko raczej krótkie ukłucie, które przeniosło mnie o lata wstecz, do wspomnień, których wcale nie chciałem przywoływać. Zacisnąłem szczękę, choć szybko zdałem sobie sprawę, że to kompletnie bez sensu. - Okej - wydusiłem, bardziej do siebie niż do niego, dając do wiadomości, że daję jeszcze radę.
Kiwnąłem lekko głową, gdy dentysta powiedział, że znieczulenie za chwilę zacznie działać. Wrażenie drętwienia pojawiło się stopniowo. Najpierw od dziąsła, przez połowę języka, aż później po policzek, który nagle przestał być w pełni mój. Nienawidziłem tego uczucia. Było to jak obca warstwa nałożona na ciało, jakby ktoś chwilowo odebrał mi kontrolę.
Mrugnięcie jako sygnał do przerwy? To brzmiało prawie jak żart, ale poczułem, że w tej propozycji kryje się coś, co paradoksalnie mnie uspokoiło. Może dlatego, że wreszcie miałem jakąś formę kontroli nad sytuacją. - Jedno mrugnięcie - powtórzyłem z lekkim, nerwowym śmiechem. - Postaram się nie przesadzić.
Zaskoczył mnie moment, w którym kciuk Logana musnął moją wargę. Niby był to zwykły techniczny gest, a jednak poczułem, jak mięśnie w brzuchu napięły się odruchowo. Chciałem odsunąć tę reakcję, wmówić sobie, że to tylko element procedury, ale nie udało mi się. W uszach znów miałem przyspieszony rytm własnego serca. - Byle delikatnie - szepnąłem, nie wiem nawet, czy bardziej prosząc, czy żartując.
Dźwięk mikrosilnika przypominał trochę brzęczenie owada. Znajomy i nieprzyjemny dźwięk, ale też oznaczający jakiś postęp i krok bliżej do końca. Starałem się nie myśleć o tym, co dokładnie dzieje się w mojej jamie ustnej. Zamiast tego liczyłem w głowie. Moje dłonie spoczywały na udach, ale co chwila muskałem palcami materiał spodni, jakby ten dotyk miał mnie uziemić.
Kiedy Logan nakładał kompozyt, spojrzałem w bok, próbując nie skupiać się na tym, że jego wzrok zatrzymał się na mnie o sekundę za długo. Oświetlenie lampy i błysk niebieskiego światła sprawiały, że cały świat zwęził się do tej jednej chwili, w której byłem świadomy nie tylko własnego ciała, ale też obecności drugiego człowieka tuż obok. - Jeśli mam nie gryźć lekarza... - odezwałem się przez lekko zdrętwiałe usta, co sprawiło, że brzmiało to trochę niezgrabnie - ...to proszę mnie nie prowokować.
Nie wiedziałem, skąd wzięła się we mnie ta odwaga, by rzucić taki tekst. Może to z nerwów, a może ze zmęczenia byciem wiecznie wycofanym lub po prostu z potrzeby pokazania, że potrafię jeszcze żartować, nawet z watą w ustach i szczęką półżywą od znieczulenia. Gdy wreszcie miałem zdjęty rozwieracz, to poczułem coś na kształt ulgi. Językiem dotknąłem miejsce wypełnienia, badając je odruchowo, czy wszystko jest na swoim miejscu. - Dziękuję - powiedziałem, wyciągając dłonie z podłokietników i zdając sobie sprawę, że były lekko spocone. - I faktycznie nie było aż tak źle, jak się spodziewałem.
Jego uwaga, że fajnie się ze mną pracowało, sprawiła, że poczułem nieprzyjemne ciepło pod skórą. Nie lubiłem komplementów, bo zawsze wytrącały mnie z równowagi. - To dobrze - odpowiedziałem z wymuszonym półuśmiechem. - Zawsze staram się być... współpracujący.
Gdy wyrzucał rękawiczki, uchwyciłem jego spojrzenie. Nie uciekałem od niego, choć czułem się, jakbyśmy zawiesili się w jakiejś przestrzeni, w której normalne reguły przestały już dawno obowiązywać. Jego słowa o tym, że mogę wrócić, nawet jeśli nie boli, utkwiły we mnie mocniej, niż chciałem. - Zwykle wracam dopiero, kiedy muszę - przyznałem szczerze. - Ale... może tym razem zrobię wyjątek. - Podniosłem się z fotela, jeszcze przez chwilę czując lekkie zawroty głowy od napięcia, które towarzyszyło mi przez cały zabieg.

Logan Lapointe
Patrik Flair
Nie przepadam za zaborczymi osobami oraz takimi, które cztery razy dziennie poganiają o pisanie postów ;)
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”