ODPOWIEDZ
35 y/o, 157 cm
pisarka kryminałów Pemmican Publications Inc.
Awatar użytkownika
zawodowo zabija postacie w swoich książkach, ale tym razem to ona jest na celowniku jakiegoś wariata
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#1
Charytatywna gala zbliżała się wielkimi krokami, zostało do niej zaledwie kilka dni, a Debbie jak to Debbie była na tyle walnięta, że niemalże sama zajęła się przygotowywaniem imprezy. Starała się dopilnować każdego nawet najmniejszego szczegółu, cel był przecież szczytny - wsparcie lokalnego domu dziecka.
Z resztą o wiele lepiej radziła sobie w interesach niż w życiu prywatnym, jej małżeństwo było ruiną, a ona nie miała pomysłu jak to naprawić, ba prawda była taka, że nawet nie szczególnie się starała. Zawsze pojawiało się coś ważniejszego, kolejne spotkanie biznesowe czy właśnie charytatywny bal.
Korzystając z tego, że w domu nie było jej męża Debbie wraz z Poppy - swoją asystentką, młodą i ambitną dziewczyną - zajęły przydomowe biuro, które było ich centrum dowodzenia. Niemalże przez cały dzień siedziały i dopinały ostatnie guziki tuż przed balem, a w między czasie odbierały telefony od dziennikarzy i przedstawicieli różnych firm, które chciały wbić się na imprezę roku.
— Jak stoimy z listą gości? Wszyscy potwierdzili? — w końcu po długie minutach odezwała się ciemnowłosa unosząc głowę znad planu stołów. Spojrzała na Poppy, a potem chwyciła za kubek z kawą, która od rana leżała na blacie biurka i wystygła całkowicie.
— Mam wrażenie, że siedzę nad tą listą już trzy dni, jak już wszystkich usadzę to się okazuje, że tamta baba miała romans z tamtej mężem i wszystko się sypie. — westchnęła odkładając ciemny kubek na drewniany blat i podniosła się z krzesła, trochę się pokręciła chcąc wyprostować plecy, które niemalże błagały o jakiś ruch.
— Jesteś głodna? Może coś zamówimy? — o tak nagle jej się przypomniało, że przez cały dzień nie miała nic w ustach, tak samo jak dziewczyna, która dzielnie od kilku godzin towarzyszyła jej w celu uprzątnięcia tego bałaganu. Wiadomo, najłatwiej byłoby wynajęcie firmy, która zajmie się tym wszystkim, ale Debbie była człowiekiem, który uważał, że jeśli ma być coś zrobione dobrze najlepiej zrobić to samemu. Tak samo jak z pisaniem książek, sama badała różne źródła chcąc sprawić, że powieść będzie jak najbardziej autentyczna dla czytelnika. To i tak cud, że poprosiła o pomoc swoją asystentkę, bo co jak co, ale Harlow rzadko prosi o pomoc.
— Na co masz ochotę? Jakiś makaron? Pizza? — dopytała znów przenosząc swoje spojrzenie na dziewczynę.
— Bo jeszcze trochę pracy przed nami, jak skończymy zbyt późno możesz zostać w pokoju gościnnym albo zamówię Ci taksówkę. Jeśli potrzebujesz przerwy to też mów. — oznajmiła, Debbs od zawsze działała na wysokich obrotach, miała trochę ADHD i nie umiała usiedzieć w miejscu. Nie lubiła też łatwo odpuszczać.
Penelope F. Rossevelt
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
izzy
28 y/o, 172 cm
asystentka pisarki w Pemmican Publications Inc.
Awatar użytkownika
Aspirująca pisarka, po wielu przejściach. Przyleciała tutaj z Londynu, po tym jak uciekła od swojego agresywnego byłego partnera. Pracuje jako asystentka znanej pisarki, marząc o tym by kiedyś wydawać własne powieści. Obecnie próbuje swoich sił pisząc pod pseudonimem.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

002.
[outfit]
Czasem odłożenie pracy na później nie przynosi szkody.

Mogła narzekać, że zamiast prawdziwym pisaniem z krwi i kości zajmuje się przygotowywaniem do gali charytatywnej, której nawet sama nie jest organizatotką. W tym wszystkim jednak potrafiła odnaleźć sens, może nawet dobry powód by poznać odpowiednie osoby a przynajmniej zaznajomić się z nazwiskami, które mogą mieć bardzo istotne znaczenie w jej dalszej karierze. Rzecz jasne nie chodziło też o wykorzystywanie tego, nie w sposób który mógłby wydawać się samolubny. W głębi wiedziała przecież, że cała włożona praca jest potrzebna. Wydawało jej się, że miała dość dobrą relację ze swoją szefową, która poza typowymi obowiązkami dawała jej możliwość by zrobić coś dla siebie, dla własnej kariery. Zdecydowanie chciała być pisarką z krwi i kości, gdzie będzie mogła tworzyć to co od dawna już nie jest tylko jej pasją ale tym co miałoby być możliwością do przelewania swoich pomysłów na kartki papieru. Chyba od zawsze wiedziała, że chce pisać. Tworzyć i dzielić się tym wszystkim z innymi. Może brzmiało to dla kogoś jak jedna wielka bajka, która zaburzała jej zdrowe spojrzenie na otaczający ją świat. Może komuś wydaje się, że czasami żyje jakby w swoim świecie ale to chyba domena pisarzy. Osób które muszą przenieść się do świata który może różnić się od tego co było oboka jednak tak często opisywała życie codzienne.
Mając chwile na to by zwyczajnie zebrać myśli zerknęła w kierunku Debbie. Przez krótką chwilę wpatrując się w nią mimo tego, że mogło się wydawać, że jej nie słucha to było wręcz przeciwnie. W gruncie rzeczy każde słowo kobiety było przez nią analizowane.
- Jedyne nazwiska, które nie potwierdziły to osoby których się spodziewałyśmy - odpowiedziała wraz z chwilą, kiedy przeglądała listę, którą miała zapisaną na swoim telefonie, a raczej miała do niej dostęp tak samo jak Harlow - Też mi się wydaje, że ciągle odnajdujemy kogoś, kto nie może siedzieć z połową zaproszonych gości. Czy w Toronto wszyscy dzielą się partnerami? - zaśmiała się pod nosem, choć wcale nie myliła się jakoś mocno. Elity od zawsze trzymały się blisko, dosłownie wręcz. Rozumiała doskonale to dlsczego cała ta sprawa z organizacją gali. Lista osób, których trzeba zaprosić była naprawdę spora. Każda z tych osób liczyła również na to, że staną się częścią tego bardzo ważnego wydarzenia. Po raz pierwszy chyba była tak blisko kiedy chodziło o przygotowywanie nie tylko tego kto ma sięvpojawić ale też rzesztą tego jak gala bèdzie wyglądała zgodnie z tym czego chciała Debbie. Jej wizja tego wszystkiego miała być najważniejsza.
Jeszcze przed momentem nie myślała o jedzeniu, całkowicie pochłonięta dopinaniem wszystkiego do końca. Dotarło do niej, że jeszcze nic nke jadła a mogła przecież o tym pomyśleć - Chętnie coś zjem, tak naprawdę teraz jest mi to obojętne ale pizza brzmi smakowicie - odwróciła się by wygodniej usadowić się przed swoją szefową. Schowała twarz w dłoniach I westchnęła. Odrobinę zmęczona tym wszystkim - Na razie daję radę. Nie potrzebuję przerwy a jeśli mamy doprowadzić to do końca to przecież nie widzę żadnego problemu by zostać do późna - uśmiechnęła się delikatnie w jakimś sensie chcąc pokazać Debbie, że jest tutaj by ją wspierać. Nawet jeśli naprawdę spędzą tutaj długie godziny.


Debbie Harlow
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozgrywki”