
Jego ojciec ułożył mu całe życie, zanim ten jeszcze się urodził. Miał być spadkobiercą rodzinnego imperium, przyszłym biznesmenem, kochającym ojcem kilku dzieci i przykładnym mężem. A przynajmniej oficjalnie. Thomas Patterson nigdy nie kochał swojej żony, a kochanki, które przewijały się przez rodzinny dom, Dante pamięta jak przez mgłę. Było ich zbyt wiele, by kiedykolwiek mógł zapamiętać ich imiona. Od zawsze jednak był wierny matce, która prowadziła własne atelier, projektując ubrania dla najbogatszych Kanadyjczyków. Z dwojga złego, w przypadku rozwodu, wziąłby stronę matki. Ta przynajmniej nie próbowała mu układać życia.
Mały Dante natomiast uwielbiał przesiadywać w kuchni, w której krzątała się zatrudniona przez ojca kucharka. Starsza kobieta nie tylko wpajała mu podstawowe wartości moralne, ale również - co było ich małą, słodką tajemnicą - uczyła go gotować. Ta mała cząstka tej kobiety, której grób Dante odwiedza za każdym razem, jak pojawia się w rodzinnej Kelownie, pozostała z nim aż do dziś. Gdyby nie ona, nigdy pewnie nie nauczyłby się gotować, a już na pewno, nie odważyłby się realizować własnych pasji.
Uczył się dobrze, musiał, bo przecież nie miał innych obowiązków. Ojciec trzymał go z dala od biznesu, jako dzieciak wiedział tylko tyle, że jest to winiarnia, jedna z największych w całej Kanadzie. Nie dopytywał, kto przychodził do ich rodzinnego domu po zmroku, ani z kim rozmawia jego ojciec w swoim gabinecie. Liczne zajęcia dodatkowe, dobrane skrupulatnie przez jego rodziców, miały sprawić, że chłopak będzie zbyt zajęty, aby przyglądać się niekoniecznie legalnym transakcjom. Dopiero kiedy nadszedł czas wyboru studiów, zaczęto powoli wtajemniczać Dantego w to, co właściwie działo się za zamkniętymi drzwiami.
Prawo, na które udał się z nieukrywaną niechęcią, było konieczne, aby rodzinny biznes mógł przetrwać. Znając sekrety ojca, liczne przekręty i informacje na temat samej winiarni, potrzebny był ktoś, kto jakoś unormuje niestabilną sytuację. Tym kimś miał być Dante, który... zaraz po skończeniu prawa powiedział rodzicom, że chce przez krótki czas zakosztować życia w większym mieście. Ci zgodzili się niechętnie, zupełnie tak, jakby bali się, że młody Patterson wyjawi coś, co mogłoby ich pogrążyć na dobre. Warunek był jeden, w wieku 27 lat (tyle miał bowiem jego ojciec, który przejął winiarnie po swoich rodzicach) zostanie współudziałowcem całego biznesu.
Ukończył kilka kursów kulinarnych, wziął udział w Master Chefie (bez większego powodzenia, chociaż nadal traktuje to, jako swój największy sukces), a także dostał pracę w jednej z najlepszych restauracji w Toronto. Jest w szczęśliwym związku, który przetrwał chyba najpotężniejszą burzę, jaka mogła go nawiedzić i... czas zaczyna mu uciekać przez palce. Zauważa coraz częściej, że tak naprawdę żyje w iluzji, życiu, które kiedyś się skończy. I chociaż bardzo by chciał, jest zbyt wielkim tchórzem, by przeciwstawić się rodzicom.
Jest spadkobiercą jednej z największych winiarni w Kanadzie, która odpowiada za 40% krajowego rynku win. Miał przejąć rodzinny biznes zaraz po skończeniu studiów prawniczych, ale wywalczył z ojcem, że zajmie się winnicą, kiedy skończy 27 lat. Ostatnie lata są dla niego nie tylko szansą na życie w wielkim mieście, ale również na rozwijanie własnych pasji.
Często, kiedy się denerwuje - gotuje. To właśnie ta czynność jest najbardziej pewna w jego życiu. Ucieka do kuchni, gdy wie, że musi spędzić czas samemu. Nauczył się jednak, by to właśnie podczas tak prostej czynności, jak przygotowywanie posiłków, rozmawiać z bliskimi o swoich problemach. Jest to jedyna możliwość, aby dowiedzieć się, co takiego krąży po głowie Dantego.
Jedyne pieniądze, jakie przyjmuje od rodziców, idą na opłacenie wynajmu mieszkania. Wszystkie własne zachcianki, czy prezenty, które daje ukochanym osobom, pochodzą tylko z jego wypłaty. Często zdarza mu się zostawać po godzinach, zwłaszcza gdy wie, że potrzebuje zarobić na coś, czym mógłby zaskoczyć.
Na studiach krążyły o nim niekoniecznie dobre opinie. Uznawano go za bananowego dzieciaka, wypominano jego niestałość w związkach, a także to, że pewnie kupuje dyplom. Nigdy nie przepadał za prawem, ale poszedł na nie tylko ze względu na to, że w rodzinie "potrzebny byłby ktoś, kto zna się na kruczkach prawnych".
Marzył o archeologii, odkrywaniu starożytnych grobowców, strzelaniu z bicza... aż nie odkrył, że cierpi na klaustrofobię i nawet wejście do jaskini może skończyć się hiperwentylacją. Odrzucił ten pomysł, kiedy na szkolnej wycieczce szli starym tunelem pod ziemią i czuł, jak ściany na niego napierają.
Jest osobą poliamoryczną, o czym uświadomił sam siebie dopiero kilka miesięcy temu. Dość długo nosił się z tą myślą i dopiero w najnowszym związku odważył się na to, aby wyznać prawdę. Chciał być fair wobec kogoś, kto obdarzył go zaufaniem.
Zdarza mu się zapalić jointa, czasem dwa. Traktuje to jako odskocznie od codziennych problemów, nic, co mogłoby go uzależnić, ani tym bardziej pogrążyć. Ma swoje zaufane źródełko, od którego kupuje towar. Kiedyś miał w planach również dealowanie, ale porzucił ten pomysł w momencie, w którym na studiach poznał, jakie mogą być tego konsekwencje prawne.
Ukończył dwa kursy w Le Cordon Bleu: Wine & Beverages oraz Grand Diplôme. Wyjechał do Paryża od razu po skończeniu studiów, gdzie za sporą opłatą (pieniądze odłożył jeszcze kończąc prawo), przez rok uczył się pod okiem najlepszych kucharzy. Była to mała nagroda za wytrzymanie tylu lat na studiach, które nigdy go nie ciekawiły. Kurs na temat wina postanowiła mu sfinansować matka, wierząc że "przyda mu się to w przyszłości".