

→ zdarzało mu się brać udział w kilku (no może kilkunastu) bójkach, więc zdarza mu się celnie wyprowadzać ciosy, a nawet unikać tych nadchodzących. Przez jakiś czas chodził na treningi
→ jest całkiem wysportowany, rozciągnięty i gibki – stara się utrzymywać ciało w dobrej formie,
→ lewą ręką włada prawie tak dobrze jak prawą,
→ doskonale pływa,
→ ma wysoki próg bólu i wytrzymałe ciało. Wyczerpanie? Upał? Mróz? Męczy się znacznie później niż większość ludzi.
→ widok dużej ilości krwi sprawia, że miękną mu nogi, a serce podchodzi do gardła,
→ słabo dogaduje się ze zwierzętami mimo naprawdę ogromnych chęci. Może futrzaki wyczuwają jego obawę/niepokój,
→ ma zaburzenia snu – ktoś pewnie powiedziałby, że nocny marek z niego, ale on serio nie może spać. W większości przypadków przez nękające go koszmary,
→ luki w edukacji – tępy nie jest, ale wiedzę szkolną ma szczątkową.
✖ Jako zaledwie trzynastolatek przeżył najgorszą noc w swoim życiu – został zmuszony do zrobienia czegoś strasznego, co odcisnęło na nim tak silne piętno, że z demonami tamtego dnia boryka się od zawsze.
To był zwyczajny wieczór – wszyscy zebrani byli w kuchni, bo z piekarnika trzeba było wyjąć ziemniaczaną zapiekankę. Niemal każdego dnia cała rodzina zbierała się w kuchni na wspólną kolację. Spożywanie ostatniego posiłku dnia razem stało się niemal rodzinną tradycją Hicksów. Zasiadali do przyozdobionego stołu, każdy po kolei opowiadał jak mu minął dzień, wymieniając zawsze choć jedną małą dzień, którą można by się pochwalić przed innymi. Na koniec sprzątali niemal wyrywając sobie robotę z rąk. I to miał być jeden z tych nudnych, schematycznych dni.
Ale nie był.
Najpierw coś uderzyło we frontowe drzwi. Później szyby kuchennych okien roztrzaskały się na tysiące maleńkich odłamków. Ciszę przeciął krzyk matki Rydera. Ostre odłamki utkwiły w jej twarzy, ręce i ramieniu. Od razu pojawił się szkarłat. Ojciec zerwał się z miejsca, ale napastnik, któremu udało się w międzyczasie wedrzeć do domu wystrzelił do niego kilkukrotnie z broni. Naboje utkwiły w klatce piersiowej i szyi. Mężczyzna niemal od razu osunął się na ziemię – jego ciało z hukiem uderzyło o kuchenne kafelki.
Kolejny krzyk, znowu kobiecy.
Młody Ryder wciąż był w ciężkim szoku – patrzył na całą sytuację z boku, jakby tylko był jej świadkiem, a nie uczestnikiem. Jakby oglądał film. Ale to nie była fikcja, wszystko odgrywało się tuż przed nim. Paraliżował go strach. Sam padł na kolana, pochylając sylwetkę. Słyszał tylko odgłosy walki swojej rodzicielki. Wywiązała się szarpanina – napastnik najpierw złapał ją za włosy. Próbowała się wyrwać, ale pchnął ją na ścianę, w którą uderzyła głową zbyt silnie, możliwe, że straciła przytomność. Pastwił się nad nią, przykładał jej lufę do skroni. Nie była w stanie się obronić.
Przez ciało młodzieńca przeszedł impuls. Sięgnął wszelkich pokładów siły, które w sobie posiadał. Udało mu się na czworaka dojść do jednej z kuchennych szuflad. Nie myślał nad tym co robi, po prostu chwycił jeden z większych noży zakończonych ostrym szpikulcem i ruszył z nim na zamaskowanego mężczyznę. Ostrze wbił w jego plecy, wykorzystując chwilę jego nieuwagi. Chciał docisnąć z całej siły, ale nieznajomy się odwrócił wyprowadzając jeden silny cios w twarz chłopaka, który od razu padł na ziemię. Wtedy zaatakowała matka – rzuciła się na zbója ostatkami sił, całą sobą. Odepchnął ją, ale to dało Ryderowi kilkanaście sekund. Zdołał się podnieść i zaatakować jeszcze raz, wyjmując narzędzie i tnąc im ponownie. Powtarzał tę czynność, aż w końcu padł na ziemię razem z mordercą, cały ubrudzony w jego krwi.
Tę masakrę przeżył tylko trzynastolatek.
✖ Trafił do domu dziecka, a także pod opiekę specjalistów, którzy mieli orzec czy nadaje się do życia w społeczeństwie. Jako kilkunastolatek stracił rodziców i własnoręcznie zadźgał napastnika. Rany były liczne, prawdopodobnie atakował mężczyznę ostrzem zdając sobie sprawę, że już dawno nie żyje. Ze złości i żalu. Może chciał sobie ulżyć.
✖ Żadna rodzina zastępcza go nie chciała, więc dorastał wśród innych sierot. Z boku, bo nie potrafił się odnaleźć w nowej rzeczywistości, nawet jeśli z biegiem czasu udawało mu się do niej przywyknąć. Kiedy osiągnął pełnoletniość i mógł wreszcie zacząć żyć swoim życiem poczuł ogromną pustkę. Nie miał nikogo, nie potrafił odnaleźć się w społeczeństwie, znalezienie pracy też okazało się wyzwaniem. Ale małymi krokami wychodzi na prostą.
Albo ma przynajmniej nadzieję, że zmierza w dobrym kierunku.