

Jej nieoczywista uroda – ostre rysy twarzy, chłodny wyraz spojrzenia i charakterystyczna chudość – sprawiły, że zainteresowały się nią agencje z Nowego Jorku. Elodie nigdy nie była typową komercyjną modelką: zamiast bikini i uśmiechu, wybierała skórzane płaszcze, ciężkie buty i surowy makijaż. Szybko stała się ulubienicą projektantów awangardowych i undergroundowych fotografów. W 2018 roku pojawiła się w edytorialu dla „Dazed”, a chwilę później trafiła na okładkę „i-D”, gdzie została nazwana „najbardziej intrygującą Kanadyjką młodego pokolenia”.
Największy rozgłos przyniósł jej jednak romans z frontmanem amerykańskiego zespołu rockowego, laureatem nagrody Grammy. Para poznała się na festiwalu muzycznym w Kalifornii i niemal natychmiast stała się obsesją mediów. Ich burzliwa relacja pełna była dramatycznych zerwań, powrotów i publicznych kłótni. Skandal wybuchł w 2019 roku, gdy paparazzi przyłapali Elodie na zamkniętym afterparty w Los Angeles, w towarzystwie muzyków, artystów i kontrowersyjnych performerów. Zdjęcia wywołały lawinę komentarzy – jedni uznali ją za „skandalistkę bez granic”, inni za ikonę wolności i autentyczności.
Paradoksalnie, zamiast zaszkodzić, skandal umocnił jej pozycję. Domy mody zaczęły widzieć w niej ucieleśnienie nowej rebelii – dziewczynę, która wygląda jakby wyszła prosto z klubu w Berlinie, a nie z agencji modelingowej. W 2020 roku wystąpiła w kampanii dla Saint Laurent, a rok później dla Muglera. Zdobiła też okładki „Vogue Italia” i „Numéro”. Jej styl stał się rozpoznawalny: miks gotyckiej dekadencji z luksusowym minimalizmem – skórzane gorsety, przezroczyste sukienki, ciężkie buty, srebrna biżuteria i mocny eyeliner.
Dziś Elodie Bergeron balansuje między światem mody a życiem nocnym. Na Instagramie ma setki tysięcy obserwujących, ale zamiast perfekcyjnych ujęć publikuje surowe zdjęcia zza kulis, z klubów, podróży i sesji. W wywiadach mówi wprost: „Nie interesuje mnie bycie wzorem do naśladowania. Interesuje mnie bycie prawdziwą”. Dla jednych jest kontrowersyjna, dla innych – magnetyczna. Sama powtarza, że reputacja to konstrukt, który nie ma znaczenia. „Wolę być plotką w gazecie niż zdjęciem na billboardzie” – mówi z ironicznym uśmiechem.