

» świetnie gotuje, zwłaszcza dania kuchni śródziemnomorskiej
» potrafi nie tylko chodzić w szpilkach, ale też biegać
» oprócz angielskiego i francuskiego, świetnie posługuje się też językiem włoskim i portugalskim
» ma świetną orientację w terenie
» świetnie działa pod presją i rzadko ulega panice
» potrafi dochować tajemnice, zarówno swoje jak i innych
» świetnie żongluje chociaż niewiele osób o tym wie
» ciężko jej utrzymać stały związek, bo niechętnie przechodzi na kompromisy i jest bardzo powściągliwa w okazywaniu uczuć, a gdy zaczyna jej zależeć bardziej zazwyczaj ucieka
» ma tendencję do oceniania ludzi po pozorach
» zwraca przesadną uwagę na szczegóły – wszystko w jej otoczeniu musi być równo ustawione, pod odpowiednim kątem, poukładane według kolorów lub alfabetycznie
» ma okropny charakter pisma, przez co ciężko ją rozczytać (nawet ona miewa problemy)
Nie była mean girl, ale nie była też taka co spieszyła z pomocą każdemu, kto tego potrzebował. Czasami kupowała prace domową od nerda, który śmierdział serowymi chipsami, a czasami zrobiła makeover tej dziewczynie co zawsze siedziała przy śmietniku lub w kiblu podczas przerwy na lunch. Głupia nie była, egzaminy zaliczała z wysokimi ocenami, ale miała ważniejsze rzeczy na głowie niż szkoła. Musiała jeździć na zakupy, chodzić na tenis, jazdę konna, zajęcia z marketingu, staż w firmie rodziców i jeszcze na kurs z Photoshopa. Szukała sobie zajęć odkąd skończyła dwanaście lat i zaobserwowała, że jej rodzice wiecznie coś robią, a odpoczywają tylko od święta — w Boże Narodzenie i corocznym, rodzinnym wyjazdem za granicę. Ciężko pracowała na swój fundusz powierniczy, ale teraz uważa, że się opłacało.
Studia bachelor skończyła w Nowym Jorku i to wtedy po raz pierwszy pomyślała, że mogłaby wyjechać z Vancouver na stałe. Oczywiście nie widziała Stanów Zjednoczonych jako swoje miejsce na ziemi, bo ten system nie był dla niej, poza tym Amerykanie muszą być naprawdę głupi, że dwukrotnie wybrali na prezydenta pomarańczowego pana, który jest dobrym źródłem na memy, ale nie na rządzenie państwem. W każdym razie po studiach wróciła do Kanady, skończyła master na UBC, doświadczenie PR zdobywała znowu w rodzinnej firmie, ale czasami marzyła o wyjeździe i usamodzielnieniu się — tak jak część jej rodzeństwa (rodzice wiecznie w robocie, ale spłodzili piątkę dzieci).
Całkiem na serio zaplanowała wyjazd try lata temu. Właściwie zaplanowała to za dużo do powiedzenia, Asteria pakowała się w pośpiechu, wybierając miasto położone po drugiej stronie Kanady jakby przed czymś uciekała (i uciekała, ale przed czym to nikomu nie powie). Znajomym i bliskim wkręcała, że już dawno o tym myślała, ale tylko ona wiedziała jaka była prawda. Po przyjeździe do Toronto zapisała się na zajęcia z samoobrony, złożyła CV w kilka miejsc i czekała na odzew. Nie musiała martwić się o pieniądze, bo przecież tatuś z mamusią byli na wyciągnięcie ręki (wystarczyło, że zadzwoniła). Długo na bezrobociu jednak nie była, przeszła kilkuetapowa rekrutację w urzędzie miasta, gdzie zajmuje się organizacją eventów kulturowych i całkiem to lubi. Różni się nieco od tego co robiła do tej pory, ale Asteria wyzwania lubi, do tego jest ambitna — mierzy wysoko, ale nie zadziera nosa. Całkowicie się tu zadomowiła, chociaż od trzech lat kiepsko sypia, więc podczas bezsennych nocy w Toronto, rysuje sobie i próbuje zaprzyjaźnić się z demonami, które niestety nie zostały w Vancouver.