40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion nie znał całej historii Darcy. W zasadzie znał tylko te elementy, którymi ona sama się z nim podzieliła, bądź które były ogólnodostępne. Nie wiedział, co tak naprawdę trzymało ją w tym mieście i dlaczego cały czas usilnie próbuje poprowadzić The Fifth, skoro sama czasami zachowuje się tak, jakby było to dla niej kłopot - zobowiązanie po martwym mężu, które wdowa musi podjąć. Było jednak zbyt wcześnie na to, żeby aż tak bratali się ze sobą, więc ten temat Mercer poruszy później, o ile ich relacja się rozwinie w taki sposób.
- Nie odbieram tego tak, więc się nie martw - skinął głową, chcąc na samym początku wyprowadzić ją z mylnego wrażenia, jakoby kobieta traktowała go jak swego rodzaju plaster na rany. Może i nie znał się na ludziach tak dobrze, jak by chciał, ale w Bowman nie dostrzegał fałszu. Gdy chciała się z nim zobaczyć, to robiła to z chęcią, dla swojej przyjemności, nie po to, by poszukiwać u niego ramienia do wypłakania się. - Z drugiej strony... miło od czasu do czasu łagodzić ból, zamiast go zadawać - w mało zręczny sposób nawiązał tym żartem do swojej profesji, bo dotąd przecież jego życie polegało na zadawaniu bólu innym - dosłownie.
Skinął głową w podzięce za ten komplement, choć tak na dobrą sprawę do końca nie umiał go przyjąć. Nie dlatego, że był nieszczery, a dlatego, że był personalny i nie dotyczył jego umiejętności czy nawet aparycji. Choć teoretycznie uważał się za kogoś, kto potrafi przyjąć rozmaite komplementy, tak tutaj poczuł pewną niepewność. Być może wynikała ona z tego, kto konkretnie wyraził o nim takie zdanie...
Zmiana tematu zbiła go z tropu na chwilę, która posłużyła mu do tego, by się namyślić oraz przełknąć tego smażonego kurczaka, którego wsunął do dzioba kilka sekund wcześniej.
- Między innymi - zaczął. - Czułem po sobie, że nie jestem już tak szybki i twardy jak kiedyś. Udało mi się co prawda uniknąć poważnych kontuzji, ale trenując codziennie niemal przez całe życie, widzisz, kiedy mija twój prime. Inna sprawa, czy potrafisz to zaakceptować - nie mówił o sobie, a o innych bokserach, którzy nie dopuszczali do siebie wiadomości o przemijaniu. - Ja potrafiłem i uznałem, że szkoda mojego zdrowia dla tych kilku tysięcy dolarów więcej. Sporo pomogły w tym też inwestycje, które poczyniłem przez lata. Dzięki nim nie muszę się martwić o pieniądze, więc nie musiałem dalej ryzykować zdrowia jak moi koledzy - przerwał na moment, by upić kilka łyków ze szklanki. - Nie chciałem też zostać zapamiętany jako bokser, który rozmienił na drobne swoją karierę, byleby tylko ją przeciągnąć, ile tylko się da. Ryzyko różnych urazów, udarów, parkinsona czy alzheimera i tak jest zbyt duże już teraz, więc po co sobie dokładać? - pytanie retoryczne. - Stwierdziłem, że kończę z tym, trochę odpocznę i wracam do domu. Klub bokserski nie był czymś, co rozważałem jeszcze rok czy dwa lata temu. To był trochę spontaniczny pomysł, ale ostatecznie cieszę się, że się na to zdecydowałem - przyznał, streszczając tym samym swoje ostatnie lata życia. Wrócił do jedzenia, tym razem podkradając kilka kawałków wołowiny.
- A dlaczego ty dalej jesteś tutaj? Z takimi zasobami mogłabyś spokojnie zacząć nowe życie gdzieś indziej. Po twoich słowach wnioskuję, że nie do końca pasuje ci The Fifth - a jednak temat pojawił się wcześniej niż zakładał.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zmiana tematu była oczywista i pożądana. Bo tak jak on nie był specjalistą w przyjmowaniu komplementów, które nie dotyczyły warstwy zewnętrznej, czy zawodowej – tak ona nie była specjalistką w ich rozdawaniu. Bo tak… to było szczere. Prawdopodobnie bardziej niż by chciała, ale jednak zaskakująco łatwo szło się przy nim otworzyć i wiedziała, że to niebezpieczne. Bo im bardziej się otwierasz, tym łatwiej cię skrzywdzić… i chociaż nie spodziewała się ataku z jego strony – jednocześnie nigdy nie mogła być wszystkiego pewna.
No i była ciekawa, naprawdę była ciekawa. Chciała go lepiej poznać, chciała go lepiej rozszyfrować. Dlatego, gdy mówił o swojej karierze również uparcie się w niego wpatrywała. Sunęła intensywnym spojrzeniem po męskiej sylwetce, skupiając się jednak na twarzy, na jego wyrazie, na mimice, każdym drżeniu, każdej zmarszczce… jakby czytając między wierszami.
- Przynajmniej nadal możesz robić to, co lubisz. – bo nie zakładała, że nie lubił czegoś, co robił całe życie, tak nie dałoby się funkcjonować – I rozumiem, szanuję. Zejść ze sceny na własnych warunkach w dokładnie tym momencie, w którym zejść się chce. Chyba nie ma lepszego sposobu na zakończenie kariery. – upiła kolejny łyk alkoholu i odstawiła szklankę na blat. Sięgnęła ponownie po kartonik z makaronem, ale właściwie tylko grzebała w nim pałeczkami. Mogła się spodziewać, że piłeczka zostanie odbita i Karrion zapyta o jej życie, jej karierę… gdzie kariera to zdecydowanie zbyt duże słowo na historię zawodową Bowman. Nie spodziewała się jednak, że od razu sięgnie po grubą artylerię i zada pytanie, które było chyba najcięższe do zadania. A na pewno do odpowiedzi.
Znała ją. Ale nie mówiła o tym głośno. Po pierwsze nie ufała nikomu na tyle, żeby mówić o tym głośno, a po drugie… to nic, czym warto było się chwalić? Podniosła wzrok na Mercera, sprawdzając, czy jeszcze czekał na jej odpowiedź, a że nic się zmieniało… westchnęła cicho, odstawiła kartonik na blat biurka i wzruszyła ramionami.
- Bo tak naprawdę nic więcej nie mam. – przyznała, zagryzając lekko wargę – Zostawiając za sobą to wszystko… klub, znajomości, moje życie. Byłabym nikim. Bogatą pańcią bez historii, bez pracy, bez doświadczenia i wykształcenia. Bez możliwości mówienia o tym wszystkim, bo długi język pewnie szybko by się na mnie odbił. Co dzieje się w Toronto, zostaje w Toronto. – zażartowała, żeby nie zabrzmieć aż tak przygnębiająco – No i sam powiedziałeś… nie skończyłam jeszcze kursu. – dodała przekornie szczerząc kły w szerokim uśmiechu.


Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Mercer mógł się wydawać ciekawym człowiekiem, ale tak naprawdę jego życie było bardzo proste. Miał pewne zasady, których trzymał się od samego początku i przy okazji miał też łeb na karku, dzięki czemu nigdy nie wpadł w poważne kłopoty. Jasne, zdarzyły mu się jakieś wpadki typu romanse z kobietami, które miewały różne opinie w środowisku, ale ostatecznie nic mu to nie zaszkodziło, ponieważ w porę wszystko ogarniał. Także zakończenie kariery, bo różni ludzie, w tym wielu promotorów namawiało go na to, by powalczył jeszcze trochę.
- Prawda, to sporo ułatwia - skinął głową, zgadzając się, że robi to co lubi. Co prawda jeszcze kilka lat wstecz nie sądził, że zostanie trenerem, ponieważ skupiony był wyłącznie na swojej karierze oraz finansowym zabezpieczeniu się, ale kiedy pojawiła się opcja przejęcia klubu i poprowadzenia go, w tym w roli trenera, długo się nie zastanawiał. Nie wykluczał, że kilkuletnia rozłąka z boksem pozwoliła mu na nowo zakochać się w tym sporcie, tym razem pchając go do innej roli.
- Też tak uważam - potwierdził. - Na początku było ciężko i to nie tylko dlatego, że zmienił się tryb życia. Bardziej przeszkadzały mi te telefony i wiadomości. Od różnych promotorów, producentów filmowych czy influencerów, którzy składali mi naprawdę różne propozycje. Zdradzę ci, że dostałem ofertę walki z... Jasonem Momoą, tym aktorem - zachichotał lekko. - I podobno wstępnie Momoa wyraził zainteresowanie. Padły nawet kwoty, dość konkretne. Ale nie lubię takiej pajacerki, więc odrzuciłem propozycję - takie szczegóły mógł zdradzić prywatnie, choć spojrzenie Karriona sugerowało, by Darcy nie dzieliła się tą informacją dalej.
Odłożył puste pudełko z makaronem i wziął się za kolejne, włączając w to również kawałki pozostałych smakołyków przyniesionych przez Bowman. Karrion był potężnym chłopem i jego zapotrzebowanie kaloryczne było większe niż u przeciętnych sportowców, więc nic dziwnego, że dalej nie czuł się najedzony pomimo skonsumowania większej części kolacji.
Słuchał jej z uwagą oraz zrozumieniem. Chciał poznać jej perspektywę, wątpliwości i powody, dla których dalej w tym Toronto jest. I musiał przyznać, że został przez nią przekonany, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie każdy potrafi zdobyć się na tak odważny ruch i wyjechać, zostawiając przeszłość za sobą.
- Zapuściłaś tu korzenie, co? - rzucił bardziej w eter, niż faktycznie oczekując potwierdzenia. - Ale nie ma tego złego... gdybyś nie została, nie siedzielibyśmy tutaj dzisiaj razem - uśmiechnął się przyjaźnie, a jednocześnie z pełną akceptacją tego, kim tak naprawdę jest Darcy. Mercer od samego początku widział w niej kogoś równego sobie, ponieważ nigdy nie miał z nią do czynienia w złym kontekście i tym samym nie miał też powodów, by traktować ją z góry czy z niechęcią. Nie był naiwny i wiedział, że pewne decyzje miały drugie dno oraz nie do końca należały do niej.
- Jeśli kurs cię tu tak trzyma, to chyba musimy go przeciągnąć - zażartował, choć nie zaśmiał się, a jedynie uśmiechnął kącikiem ust. - Ewentualnie po boksie przejdziemy na inną dyscyplinę - zasugerował, wspominając tym samym, że ma uprawnienia do prowadzenia zajęć również innych sztuk walki.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaśmiała się pod nosem, bo potrafiła sobie wyobrazić jak to wygląda… chociaż nie. Wróć. Nie miała pojęcia jak to jest, gdy jesteś na szczycie, a twój telefon się urywa od wszelkiego rodzaju propozycji, co zrobić z twoim wolnym czasem. Nigdy nie była na szczycie. Trzymała się cienia i właściwie tak ogólnie to nieszczególnie jej to przeszkadzało. Nie potrafiła też sobie wyobrazić Karriona w formie influencera wdającego się w pyskówki na jakichś podejrzanych galach fighterskich, czy promującego kluby w Las Vegas. Wydawał jej się być na to wszystko zbyć normalny i akurat w tym przypadku był to ogromny komplement, ale tym razem nie powiedziała go już na głos.
A czy sama zapuściła korzenie w Toronto? Skrzywiła się lekko, gdy tak to nazwał, bo sama nie byłaby tak odważna. Korzenie świadczyły o przywiązaniu, a ona… ona była po prostu tchórzliwa i nie chciała wracać do życia, w którym była nikim. Nikim istotnym. Ładną dziewczyną, która nie miała do zaoferowania nic więcej poza figurą i umiejętnością kręcenia tyłkiem. Teraz też raczej nie oferowała nic więcej, ale cóż… wszyscy, którzy ją znali już to wiedzieli i brali na to poprawkę. Akceptowali ją taką, jaka była – nie musiała nikogo więcej do siebie przekonywać. Swoją drogą było zaskakujące, że tak łatwo poszło jej z Mercerem.
- Oh, coś wymyślimy… na przykład jeśli dzisiaj nie zaliczysz mnie na tym biurku, będziemy musieli to spotkanie powtórzyć i nadrobić. – dodała przekornie, uśmiechając się pod nosem i tylko mocniej zapadając w jego ogromnym jak na nią fotelu – Swoją drogą po tym wszystkim, co mówisz… jestem trochę zaskoczona, że siedzimy tu dzisiaj razem. – zaczęła i spauzowała, zagryzając lekko wargę. Jasne… to ona tutaj przyszła, ona zmniejszyła ten dystans i na dobrą sprawę ostatnim razem też ona zaprosiła go do klubu, ale mimo wszystko nie sprawiał wrażenia jakby był do tego przymuszany. Nie wydawało się, żeby źle czuł się w jej towarzystwie – Porządni faceci zazwyczaj nie są mną zainteresowani. – dokończyła rozbawiona i wzruszyła ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz. A on ciągle wydawał jej się porządnym facetem i nie znalazła w jego słowach jeszcze nic, co mogłoby sugerować, że jest inaczej – A to oznacza, że teraz musisz mi opowiedzieć jakie były do tej pory kobiety w twoim życiu, Mercer? – i to też ją naprawdę interesowało. Nie sprawdzała tego wcześniej, nie wpisywała w wyszukiwarkę internetową jego historii randkowania... prawdę powiedziawszy w ogóle go nie sprawdzała w sieci.


Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion nie nazwałby tego byciem na szczycie, ponieważ tak na dobrą sprawę nigdy nie otarł się o najważniejsze tytuły w swojej kategorii wagowej. Jasne, że był wielokrotnie brany pod uwagę jako ktoś, kto nie tylko uzupełnia kartę na największych galach, ale walczy w porach przeznaczonych dla bardzo przyzwoitych zawodników, aczkolwiek ostatecznie pretendentem nigdy nie został. Przynajmniej jeśli chodzi o te najważniejsze w branży pasy, bo w mniejszych federacjach regularnie bił się o tytuły.
Nie widział się też we freakfightach czy innych patocelebryckich przedsięwzięciach, które często jechały na nostalgii, przywiązaniu do konkretnych osób i prymitywnych instynktach. Zdecydowanie wolał trzymać się z dala od takich akcji, ponieważ wiedział, że krótkoterminowy zastrzyk gotówki może przynieść długoterminowe szkody wizerunkowe. A on od lat planował wszystko w przód, więc w niesmak mu były starcia z jakimiś Jake czy Loganami Paulami tylko po to, by dostać potężną gażę od Netflixa.
- Zawsze mogę cię na nim zaliczyć i za jakiś czas spróbować ponownie. Po co się ograniczać? - zachichotał lekko, powtarzając się, bo przecież już kilka razy zgrywali się w taki sposób i niemal za każdym razem wyglądało to tak samo: Darcy sugerowała, że jeśli coś im się nie uda, to trzeba to powtórzyć, Karrion z kolei sugerował, że się uda i jest za tym, by stało się to drugi raz. Oraz każdy następny.
Mimo całej tej zabawnej atmosfery, dostrzegł w jej spojrzeniu niepewność i dlatego też nie ciągnął tematu jej przywiązania do Toronto, ponieważ najwidoczniej Darcy jeszcze nie dopuszczała do siebie takich myśli. On jednak wiedział swoje i widział, że skoro tak długo tu siedziała, wdrażała się coraz mocniej w biznes, próbowała ustatkować... to właśnie było świadectwo zapuszczania korzeni.
- Dlaczego? - spytał, nim kontynuowała swoją wypowiedź.
Przechylił lekko głowę i spoglądał na nią z uwagą, a przy tym pewnym grymasem na twarzy. Głównie dlatego, że Bowman strasznie nisko się ceniła i próbowała przedstawić zupełnie inną swoją wersję, niż on miał wykreowaną w swojej głowie. Domyślał się, że mogło to wynikać z lat przebywania w toksycznym środowisku i kiedy los w końcu się do niej jakkolwiek uśmiechnął, może tego nie dźwigać czasami, bo jest przyzwyczajona do wszechobecnej chujni.
- Więc albo nie jestem porządny, albo jest ich więcej, niż myślisz - odparł, nie zgadzając się zupełnie z jej samooceną. Jasne, mogła przyciągać przychlastów i innych degeneratów, ale brak obecności porządnych facetów wokół niej nie musiał być jej winą. Na to składało się wiele czynników, ot chociażby środowisko, w którym się obracasz, a ona miała tego pecha, że jej nie należało do tych najbardziej "porządnych".
Jego to wcale nie bawiło, dlatego nie uśmiechnął się w tym momencie. Nie miał jednak zamiaru jej pouczać czy też próbować wyjaśnić rzeczywistość po swojemu, ponieważ nie znał jej historii, nie znał jej relacji, związków i sposobu pracy. Mógł się tylko pewnych rzeczy domyślać.
- Jesteś ciekawa moich ex? - dopytał, choć wiedział, że nie musi. - Udane związki mogę zliczyć na palcach jednej ręki. A dlaczego nie trwają dalej? Cóż... z różnych powodów. Czasami brakuje mi otwartości, czasem coś się wypala, czasem tryb pracy przeszkadza we wspólnym życiu. Jest jak jest - wzruszył ramionami, nie chcąc zagłębiać się w swoje relacje. Miał ich kilka, czy nawet kilkanaście, które w różnych okolicznościach się zaczynały i kończyły. Raczej starał się unikać rozgłosu i taniej sensacji, ale to też nie było tak, że nie zdarzyło mu się przespać z kimś znanym. Koniec końców korzystał ze swojej sławy. Rzadko, ale jednak.
- Nie wiem, czy nadaję się na faceta - rzucił spokojnie, jak gdyby pogodził się z tym faktem. - Przez długi czas żyłem boksem i przez to mogłem nie zauważyć, że coś innego przeszło mi koło nosa - dodał i zamierzał już zakończyć temat, co zasugerował wzięciem szklanki w dłoń oraz wychyleniem whisky do końca. Jego życie sercowe było słabe i nie było zanadto, o czym opowiadać.

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaśmiała się, bo cóż… to też był jakiś plan! Po co się ograniczać? Tym bardziej, że… - Fakt, a biurko wygląda na całkiem stabilne. – więc nie powinno jakoś szczególnie mocno ucierpieć. Wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu i sięgnęła po drinka, którego chwilę wcześniej odstawiła. Zdecydowanie lepiej jej wchodził niż jedzenie, ale nie oszukujmy się – to było tylko dodatkiem, wcale nie przyjechała się objadać w jego towarzystwie. Raczej wykorzystała kolację jako pretekst, że niby nie chciała jeść jej sama. A skoro zaserwował jej swojego popisowego drinka? Tego odmówić nie mogła!
Czy natomiast w jej życiu faktycznie było więcej porządnych facetów niż przypuszczała? Nie. Naprawdę szczerze w to wątpiła. Pomijając oczywiście fakt, że sporą część swojego życia spędziła w towarzystwie jednego mężczyzny, który na pewno nie był porządny to cała reszta… ci przed nim, a także te pojedyncze egzemplarze po nim? Nie. Nie była dziewczyną, którą podrywali prawnicy w przerwie na lunch. Albo lekarze. Albo po prostu mili goście, których mogła spotkać na ulicy, knajpie albo gdziekolwiek indziej – W takim razie wychodzi na to, że jednak nie jesteś porządny. – na to wychodziło! – Ale to w takim razie ciekawe… i chciałabym się dowiedzieć w czym nie jesteś porządny. Nie płacisz mandatów za złe parkowanie? – zażartowała, bo nadal nie podejrzewała go o żadne nielegalne interesy, podejrzane sprawunki i znajomości z półświatkiem. A przynajmniej nie o pełne zaangażowanie w ten świat! Po tej krótkiej znajomości mogła też zakładać, że nie był babskim bokserem, ani nie wydawał się być gościem rzucającym się z pięściami do ludzi… za bardzo szanował sam sport, z którym był związany przez całe życie.
Uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła lekko głową, bo nie… zupełnie nie pytała o jego związki jako związki. Pytała o jego eks, ale tylko i wyłącznie w kontekście kobiet.
- Nie pytam o twoje związki i jak sobie w nich radziłeś. – bo wina za rozpad związku zazwyczaj leży gdzieś w połowie. Może nie zawsze, ale zazwyczaj – Pytam o kobiety w twoim życiu… jakie były? Kim były? Brunetki? Blondynki? Dziewczyny z sąsiedztwa, czy raczej modelki, z którymi dobrze pokazać się na mieście? Kim była ta… która gdyby teraz stanęła na progu twojego domu i chciała z powrotem to wszystko, co razem mieliście to przestałbyś odbierać ode mnie telefon, zakończył nasze treningi i na pewno nie zaliczył mnie na swoim biurku? – była miłą porządną dziewczyną, czy wręcz przeciwnie? W ogóle taka istniała? Wiedziała, że może i była wścibska, ale koniec końców to on wiedział więcej o niej, więc dała dojść do głosu swojej ciekawości.



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion pokiwał głową z aprobatą, bo jeśli chodziło o meble do biura, to musiał zamówić dobre, trwałe i konkretne. Wiedział, że będzie spędzać tu sporo czasu i mieć mnóstwo obowiązków do wykonania, więc należało mieć wokół siebie rzeczy, które sprostają takim wymaganiom. A, że przy okazji dzięki temu biurko jest też w stanie bez problemu poradzić sobie z ciężarem leżącej na nim Darcy... to po prostu dobry zbieg okoliczności, bo przecież nie kupował mebli z myślą o takiej pracy.
Nawet rozbawiła go jej odpowiedź, ponieważ miał słabość do osób, którzy tak lekko rozmawiali o sprawach niekiedy gorszących. Uważał to za pewien objaw szczerości i nie przeszkadzało mu, że tak otwarcie rozmawiają o seksie.
- Przekonamy się - poruszył wymownie brwiami, by zaraz zaśmiać się lekko i wrócić do podjadania makaronu.
Pokiwał lekko głową, zastanawiając się chwilę i po czasie nawet przytaknął na sugestie dotyczące mandatów.
- Zdarzyło się - odparł. - Ale najgorsze co robię, to jem płatki śniadaniowe na kolacje czasami - zażartował, bo choć był porządnym obywatelem, to zdarzyło mu się kilka razy złamać prawo. Brał przecież udział w bijatyce, mandatów za przekroczenie prędkości czy złe parkowanie też kilka dostał, ale ostatecznie nie różniło się to niczym na tle innych obywateli Kanady. A przynajmniej tych, którzy są uważani za normalnych, bo przecież byli też jacyś mega sterylni, którzy nigdy nie popełnili żadnego wykroczenia.
- Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to kiedyś ktoś pod klubem powiedział o kilka słów za dużo do moich znajomych i wylądowałem przez to na komisariacie. Musiałem opłacić dentystę tamtemu gościowi - wzruszył ramionami, bo choć nie korzystał ze swoich umiejętności poza ringiem, tak zdarzyły się pojedyncze przypadki, że musiał to zrobić.
Kobiety... ten temat nie był jakoś szczególnie konkretny w życiu Mercera, ponieważ mężczyzna nie miał ściśle wykreowanego typu kobiet, z którymi się spotykał. Jasne, że starał się unikać kontrowersji i tym samym raczej nie pakował się w relacje ze skandalistkami, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nigdy to nie miało miejsca.
- Były różne - zaczął najprościej jak się dało. - Jeśli pytasz o mój typ, to nie mam nic konkretnego. Ale jeśli chodzi o konkretne cechy, to z pewnością twarz. Na nią w pierwszej kolejności zwracam uwagę. Wokół mnie głównie kręciły się modelki, celebrytki i inne laski, które chciały zasmakować trochę życia w blasku fleszy, więc nie uniknąłem takich relacji. Na szczęście były to raczej przygody i to bez większych konsekwencji - dolał sobie w przerwie whisky i kontynuował opowieść. - Były brunetki, były blondynki, rude... także kolor włosów nie miał dużego znaczenia. Były też takie, jak to określiłaś... dziewczyny z sąsiedztwa, tak? - dopytał. - One z kolei często chciały stabilizacji, co przy moim trybie życia nie było osiągalne - wzruszył ramionami i chwilę się zastanowił.
- A czy jest jakaś, której powrót odebrałby mi rozum i godność? Nie. Z reguły nie pakuję się dwa razy w to samo, więc jeśli się rozstaliśmy, to widocznie tak musiało być - znów wzruszył ramionami. - Poza tym, żadna nie zmusi mnie do tego, żebym zerwał z tobą kontakt. Oczywiście, jeśli miałbym kogoś, to na moim biurku mogłaby leżeć tylko ona, ale jeśli naciskałaby, żeby całkowicie się odciąć od ciebie, to dla mnie to już czerwona flaga. Bardzo mocna czerwona flaga - wyjaśnił, upijając kilka łyków ze szklanki/ - Lubię cię, Darcy i cenię naszą znajomość, więc o to nie musisz się martwić - kiwnął twierdząco głową. - Ale jeśli chcesz wypróbować biurko, to lepiej wcześniej niż później, bo nigdy nie wiadomo, czy w kolejce po kawę nie poznam swojej przyszłej żony - zaśmiał się lekko, bo oczywiście nie wierzył w miłość rodem z filmów romantycznych. To był pewien proces, który zazwyczaj zaczynał się od znajomości, rozmów, przyjaźni czy fizycznej fascynacji sobą.
Swoją drogą, jakby się nad tym zastanowić, to pojebanym konceptem jest spędzanie reszty życia i przedłużanie gatunku z kimś, kto podoba ci się z wyglądu, a przecież większość relacji od tego się zaczyna...

Darcy Bowman
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Całkiem spora część jej życia – czy tego chciała, czy nie – w sposób mniej lub bardziej bezpośredni kręciła się wokół seksu, bo ten się sprzedawał i dziewczyny jej pokroju wychodziły na scenę, właśnie żeby go sprzedać. Przez to nie mogła być przesadnie wstydliwa. Nie mogła być pruderyjna. Zwyczajnie dostałaby na głowę. Więc nie… rozmowa o seksie nie gorszyła jej, nie powodowała, że się rumieniła jak nastolatka, a wręcz przeciwnie – błysk w jej oku stawał się widoczny, a uśmiech był bardziej niż wymowny. Przekonamy się brzmiało jak obietnica i tej myśli zamierzała się trzymać.
- Opłata za dentystę… no dobrze, to już brzmi przestępczo. – zaśmiała się, bo oczywiście, że wcale nie brzmiało jakby o Mercerze mieli mówić w wieczornym wydaniu wiadomości, a jego twarz miałaby być pokazywana w czarnym paskiem na oczach. Szczególnie, że miał dobrą wymówkę i obrona dobrego imienia przyjaciół brzmiała nawet całkiem szlachetnie. A Karrion dalej wychodził na porządnego faceta i nadal nie było w tym nic złego.
Za to była szalenie ciekawa tego jak mówił o kobietach w swoim życiu. Bo tak… poniekąd bardziej interesowało ją jak o nich mówił niż to, co o nich mówił. Chociaż z tego drugiego wyglądało akurat, że nie był szczególnie wybredny – blondynki, brunetki, dziewczyny z pierwszych stron gazet i te, które marzyły o normalnym życiu. Kącik jej ust drgnął w rozbawieniu, przekrzywiła lekko głowę i przyglądała mu się uważnie.
- Nie martwię się. – sprostowała od razu, bo nie taki był powód jej ciekawości. No właśnie… - Jestem po prostu ciekawska. – stwierdziła bezproblemowo i równie bezproblemowo wzruszyła ramionami, upijając kolejny łyk alkoholu, który wchodził jej zdecydowanie zbył dobrze, zbyt prosto i zbyt mocno – Lubię wiedzieć z kim mam do czynienia. Już ostatnio ustaliśmy, że nie czeka na ciebie w domu żadna żona albo dziewczyna, teraz weryfikuję, czy po wyjściu stąd nie będę musiała się mierzyć z byłą-wariatką w szale zazdrości. – zażartowała – To mogłoby być bardziej skomplikowane niż ta potencjalna przyszła żona, bo taką mogłeś nauczyć się bić, a ja lubię mój nos. – dodała, ale skoro były to przygody i nie niosły za sobą konsekwencji to… chyba mogła założyć, że życie Mercera było wolne od zazdrosnych wariatek. Poza tym nie walczyła o mężczyzn. Z zasady, bo nawet najlepszy na świecie seks nie był tego wart, po prostu nie. Na głos tego jednak nie powiedziała – z doświadczenia wiedziała, że faceci zbyt często lubią sobie wyobrażać, że kobiety o nich konkurują i dmucha im to ego – A co do biurka… na co czekasz, Mercer? – no chyba, że czekał aż mu się kolacja ułoży?



Karrion Mercer
40 y/o, 191 cm
Właściciel klubu i trener boksu Kingsway Boxing Club
Awatar użytkownika
Nic tak nie rozwiązuje problemu jak prawy na wątrobę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiSierra/Leone
postać
autor

Karrion starał się dbać o swoją reputację, stąd też mało rzeczy wychodziło na jaw. Przede wszystkim ograniczał użycie siły do niezbędnego minimum i jeśli już coś robił, to najczęściej w jakimś zaciszu, byleby nie zostać dostrzeżonym przez paparazzi. W czasach internetu, wszechobecnych kamer i szukania tanich sensacji ciężko było się uchronić od kryzysów wizerunkowych, ale ostatecznie Mercer przechodził przez wszystko suchą stopą. Sytuacja, o której mówił, skończyła się jedynie na dentyście i odszkodowaniu, jednorazowe przygody z modelkami i innymi skandalistkami pozostały jednorazowe. Nie musiał się zatem martwić, że coś wyjdzie na jaw, bo tak naprawdę nie miało co wychodzić.
Spodziewał się, że prędzej czy później mogą paść pytania o jego poprzednie związki czy w ogóle o kobiety, bo to bardzo często interesowało płeć piękną. Nie zdziwiła go zatem ciekawskość Bowman, która na szczęście nie dociskała go też zbyt mocno w tej kwestii, dzięki czemu nie wychodziła na wścibską. Inną sprawą było natomiast to, że Karrion nie miał tak naprawdę o czym opowiadać, bo w jego życiu było więcej jednorazowych przygód niż związków, a i tak tych pierwszych było stosunkowo mało jak na jego status, aparycje i sławę.
Wzruszył ramionami.
- Czy na zewnątrz nie czeka na ciebie jakaś zazdrosna fanka, to nie wiem - zażartował, obstawiał w 99%, że nie czeka. - Natomiast jeśli chodzi o jakiekolwiek moje relacje, to w tym momencie ta z tobą jest... najbardziej intensywna. Tak to określę - przyznał spokojnie. - Także prędzej to ty połamiesz którejś nos, w końcu coś tam już potrafisz - zachichotał lekko. - O ile respektujesz rozwiązania siłowe, no i należysz do tych bardziej terytorialnych - zakończył i znów upił łyka ze szklanki, tym razem znacznie mniejszego niż poprzednie.
Czuł, że najadł się już dostatecznie i patrząc wiele pustych pudełek leżących na biurku, tylko się w tym utwierdził. Było to dobre, choć najlepszym chińczykiem w życiu na pewno by tego nie nazwał. Z drugiej strony, był raz w Pekinie, toteż miał porównanie, jak najlepsze chińskie dania powinny smakować.
Przechylił lekko głowę zaintrygowany tym, co Bowman zasugerowała.
- Najpierw nakarmić, potem przelecieć? Sprytne - zasugerował jej strategię, której najpewniej nie miała w planach, a która jednak miała szansę wejść w życie w trakcie tego spotkania.
Wytarł chusteczką okolice ust, pozbywając się potencjalnych resztek sosu i wstał z krzesła. Obszedł biurko i stanął przy Darcy, która w dalszym ciągu siedziała rozwalona na jego fotelu jak jakaś żaba na liściu.
- Na to, aż się podniesiesz? - pytanie retoryczne, które poprzedziło kolejne jego ruchy. Pomógł jej się podnieść i gdy tylko złapała już równowagę, od razu wpił się w jej usta, robiąc to, na co ochotę miał niemal od samego początku ich spotkania. Tym razem jednak minęło na tyle dużo czasu, że nie bawił się w konwenanse i już po chwili Darcy znajdowała się plecami do niego.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description
Ash Ketchup z Alabamy
Nie lubię niekonsekwencji
33 y/o, 171 cm
właścicielka The Fifth Social Club
Awatar użytkownika
Say it once again with feeling
How the death rattle breathing
Silenced as the soul was leaving
The deflation of our dreaming
Leaving me bereft and reeling
My beloved ghost and me
Sitting in a tree
D-Y-I-N-G
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description



Karrion Mercer
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kingsway Boxing Club”