ODPOWIEDZ
28 y/o, 170 cm
rządzi się w firmie tatusia
Awatar użytkownika
give me what I want and don't keep protecting me from the things we can′t control
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

2
Nie planowała tego. Jeszcze kilka dni wcześniej była pewna, że sama poradzi sobie z tym, co zaczęła odkrywać w kanadyjskim oddziale. Przez cały tydzień jednak nie mogła pozbyć się z głowy jednej myśli - że nie jest w stanie ufać nikomu z własnych ludzi. Każdy raport mógł być sfałszowany, każdy podpis podrobiony. Powoli odkrywała, że tak naprawdę jest. Na dodatek zaczęła dostawać coraz bardziej niepokojące wiadomości. Pogróżki. Na początku nie brała tego zupełnie na poważnie, zlekceważyła to, co wyraźnie nie spodobało się nadawcy.
Przestań węszyć, bo pożałujesz.
Wracaj do tatusia póki możesz.
To musiał być żart, prawda? Jednak ostrzeżenia z dnia na dzień stawały się coraz bardziej dosadne. Oprócz maili, które otrzymywała regularnie, nawet kilka razy dziennie, zaczęły też dziać się wokół niej dziwne, coraz bardziej przerażające ją rzeczy. Tego dnia był to akurat porysowany samochód i tajemnicza karteczka wciśnięta za wycieraczkę. Nie przeczytała. Nawet jej nie dotknęła.
Zdała sobie sprawę, że ojciec miał rację przysyłając do niej Franka. Nie chciała tego przyznać, ale w tamtym momencie był jedyną osobą, która mogła jej pomóc i równocześnie był jedyną osobą, której zarówno Blair jak i jej ojciec mogli zaufać. Wyobrażała sobie, że będzie triumfował, gdy kobieta przyjdzie do niego z podkulonym ogonem, ale musiała to jakoś znieść. Nie czas na to, by unosić się dumą. Czas dać sobie pomóc.
Po zdobyciu jego adresu nie wahała się długo. Wracając z biura, wzięła taksówkę, mimo że samochód czekał na nią w garażu podziemnym - bała się jednak do niego zbliżać. Była roztrzęsiona i nawet nie próbowała udawać, że jest inaczej.
Zatrzymała się pod drzwiami domu detektywa i rozejrzała się, ale nie zobaczyła nikogo ani nic niepokojącego. W końcu uniosła dłoń i zapukała, a drzwi otworzyły się szybciej niż się spodziewała. Przez kilka sekund patrzyli na siebie bez słowa, choć ta chwila wydawała się dla Blair wiecznością. Wyglądała jak nieszczęście - choć nadal elegancka, jak zwykle w swoim typowym biurowym mundurku - tak jednak twarz ukazywała dokładnie to jak się czuła. Cera bez blasku, zmęczone oczy, lekko zaczerwienione i opuchnięte wokół. Tak jakby kilka minionych nocy przepłakała zamiast przespać. Mimo że nadal patrzyła na niego twardo, gdzieś w spojrzeniu widać było ślad paniki.
Frank, ja… — zaczęła cicho, a głos natychmiast się jej załamał — Potrzebuję twojej pomocy.


frank clay
Ostatnio zmieniony ndz sie 31, 2025 8:04 pm przez Blair Donovan, łącznie zmieniany 1 raz.
blair
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
38 y/o, 184 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

2.
outfit


Od czasu niepokojącego telefonu minęło kilka dni i wszystko wskazywało na to, że wszelki stres związany z tą akurat sprawą był zbędny. Mimo wyraźnej niechęci Blair do jego osoby, jak i pomocy, którą oferował nie poprzestał na obserwacji miejsca pracy i najbliższego otoczenia. Robił to wyłącznie po godzinach pracy i w sposób na tyle wprawny, że nikt nie miał o tym pojęcia trudno zaprzeczyć, że nić relacji, jaka wiązała go z Donovanem, mogła wygasnąć po jednej rozmowie z jego nieokrzesaną córeczką, dlatego działał na swoich warunkach niewiele sobie robiąc z tego teatrzyku, jaki mu urządziła w swoim biurze.
Sam zainteresowany zadzwonił zresztą do niego, ale Frank nie dopuścił starego kumpla do głosu streszczając mu przebieg wydarzeń, jakiego nie zapomniał wzbogacić prywatnymi komentarzami i przytykami, wobec córeczki, która zdecydowanie zapomniała manier. Wątpił w skuteczności wychowawcze, ba! Odnosił wrażenie, że teraz już nic nie pomoże i niestety są skazani na te zachowania, ale dopóki, mógł jej unikać robił to z najszczerszą chęcią. Nie przepadał krótko mówiąc za czarnowłosą, być może się to zmieni, lecz na ten moment traktował ją jak rozkapryszoną nastolatkę, której musiał udowadniać swoją wartość, a tego nie zwykł robić.
Był wieczór, kiedy postanowił włączyć telewizor i by obejrzeć skrót meczu. Przez te ponadprogramowe godziny obserwacji firmowego biurowca Donovan Imports tracił sporo z czasu wolnego. Świadomy jednak ryzyka wolał trzymać rękę na pulsie, aby później nie świecić oczami w razie, gdyby faktycznie coś się złego wydarzyło. Mógł odesłać do tej pracy jakiegoś krawężnika, ale to było ryzykowne i na ten moment wydawało się mało sensowne.
Otworzył kobiecie z drinkiem w ręku i opanowaniem na twarzy. Zupełnie pozbawiony emocji, a może wręcz wyprany z nich na widok, który w niejednym mógłby wzbudzić wyrzuty sumienia, zalew empatii, czy mimowolne przebaczenie sytuacji sprzed kilku dni. Ale nie w nim.
Skinął głową by weszła i zamknął za nią drzwi. Bez słowa wskazał na salon mieszczący się na parterze, lecz samemu cofnął się do kuchni, aby przygotować drugiego drinka. Po kilku minutach dołączył do kobiety, wręczając jej drinka i puścił skrót meczu, lecz wyłączył głos, chcąc, chociaż połowicznie czerpać przyjemność z tego, wieczoru.
Mów — jego profil skierowany był w stronę płaskiego ekranu, a on sam zdawał się całkowicie pochłonięty oglądaniem. W małych odstępach czasowych zwilżając, jedynie usta mocnym drinkiem na bazie whisky. Nie miał w zwyczaju niańczyć dorosłych kobiet, nawet jeśli te były córkami jego dobrych kumpli dlatego oczekiwał od Blair rozsądku, a ponadto określenia powodów, dla jakich odnalazła jego adres i postanowiła bez uprzedzenia go odwiedzić. Szukając jak się trafnie określiła: „pomocy”.


Blair Donovan
Frank Clay
28 y/o, 170 cm
rządzi się w firmie tatusia
Awatar użytkownika
give me what I want and don't keep protecting me from the things we can′t control
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Spodziewała się, że Clay nie będzie zachwycony jej widokiem, bo w końcu ostatnie spotkanie nie potoczyło się po jego myśli, a zachowanie Blair mogło pozostawić po sobie niesmak. Wiedziała jednak, że nie ma innego wyboru. Musiała do niego przyjść. Nie chciała zgłaszać tego wszystkiego na komisariacie ani rozmawiać z przypadkowymi policjantami. Pewnie i tak nie potraktowaliby tego poważnie. Potrzebowała kogoś zaufanego, bliskiego. Frank był właśnie kimś takim - może nie bezpośrednio dla niej, ale na pewno dla jej ojca, który nadal nalegał, by Blair trzymała się blisko detektywa i słuchała jego poleceń. Nie chciała, by ojciec martwił się na zapas, nie miał pojęcia o pogróżkach, a mimo to zachowywał się tak, jakby potrafił wszystko przewidzieć. Typowy Donovan, zawsze dziesięć kroków naprzód.
Czy żałowała tego jak potraktowała Franka? Może trochę. Nie zasłużył sobie na to. Poza tym bardzo nie na rękę było jej to płaszczenie się przed nim i błaganie go o pomoc. Czuła jednak, że tylko on jest w stanie ją ochronić przed tym co na nią czyha.
Wpuścił ją do środka bez słowa, bez emocji. Nie mrugnął, nie pozwolił by jakikolwiek mięsień na jego twarzy się poruszył. Skinęła głową w odpowiedzi na jego nieme zaproszenie i od razu przeszła do salonu wedle życzenia mężczyzny. Zasłużyła na chłód po tym jak początkowo go odtrąciła, dobrze to wiedziała. Była w stanie przeżyć jego fochy i obojętny ton - najważniejsze w tamtym momencie było dla niej to, że nie zamknął jej drzwi przed nosem. To już duży sukces.
Wzięła kilka małych łyków drinka i krzywiąc się nieco, wypuściła głośno powietrze z płuc. Przez chwilę milczała, zbierając myśli i delektując się tym jak alkohol przyjemnie rozgrzewał jej wnętrze.
Przepraszam. Wiem, że powinnam była cię uprzedzić. Przepraszam też za to w biurze… — powiedziała w końcu i zaraz zacisnęła usta. Odstawiła szklankę na stolik, by drżącymi dłońmi sięgnąć do torebki po swój telefon. Szybko go odblokowała i znalazła zapisane maile, po czym podała telefon detektywowi.
Zaczęło się zaraz po naszym spotkaniu. Myślałam, że to jakiś głupi żart, ale dzisiaj… — przerwała nagle i znów sięgnęła po szklankę, czując, że potrzebuje w jakiś sposób ukoić nerwy — Może niepotrzebnie panikuję, nie wiem — ściągnęła brwi, biorąc kolejny łyk alkoholu. Na moment wlepiła wzrok w podłogę. Starała się opanować, ale wyglądała tak jakby miała problem, by oddychać równym rytmem. Potrzebowała dobrych kilku minut, nim znów się odezwała.
Dziś na parkingu podziemnym zastałam porysowane auto. Ochrona w ogóle nie okazała się pomocna, nie mają pojęcia kto to zrobił. Oczywiście nikt nic nie widział, nie sprawdzili jeszcze nagrań z monitoringu — tym razem mówiła znacznie ciszej, nawet na niego nie patrząc. Dokończyła drinka duszkiem, nie robiąc sobie nic z tego jak bardzo palił ją w gardło — Kilka maili nie zrobiło na mnie większego wrażenia, ale to… to sprawiło, że naprawdę spanikowałam. Czuję, że ktoś mnie obserwuje — wyznała i zamilkła w końcu, przecierając dłonią zmęczone oczy.
Bała się. Bała się wrócić do hotelu, wsiąść do własnego samochodu, a nawet spoglądać na ludzi w biurze, bo każdy przecież mógł być tym, który jej zagrażał. Obok strachu pojawiał się też gniew. Złość, że ktoś ośmiela się grozić jej w mieście, w którym miała pilnować spraw rodzinnej firmy. Złość, że nie potrafi nad tym zapanować. I najbardziej - złość na siebie samą, że nie umiała być tak twarda, jak nauczył ją ojciec.
Co ja mam robić? Frank… proszę. Powiedz, że wszystko będzie dobrze.


frank clay
blair
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
38 y/o, 184 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
postać
autor

Przyjął podany telefon i przeglądał wiadomości z nieodgadnioną miną, bez słowa po zaledwie kilku chwilach oddał kobiecie telefon wzrokiem przeskakując między nią, a ekranem telewizora, jakby tam właśnie mogło kryć się rozwiązanie tych dziwnych wiadomości. Siedział w milczeniu, delektując się smakiem alkoholu, chociaż trudno określić go mianem konesera, był raczej entuzjastą kilku marek ze średniej półki cenowej i to wszystko, tak jednak swobodne wieczory przy szklance czegoś mocniejszego budziły w nim pewną swobodę, były można powiedzieć odzwierciedleniem nagrody za dobrze wykonane obowiązki i jednym z niewielu niewłaściwych nawyków, jakie posiadał. Bo nawet palone od czasu, do czasu papierosy, mimo swej toksyczności, mógł odrzucić w dowolnym momencie i nie cierpiał na głód nikotyny, natomiast te wieczory przy meczach ulubionej drużyny z umysłem wolnym od trosk budowały klimat pewnego rodzaju domowej sielanki, by nie powiedzieć zwyczaju, który lubił i kultywował od wielu lat.
Odetchnął zbierając myśli pochylił się do przodu w wygodnym głębokim skórzanym fotelu i pozwolił, aby końcówki włosów zakryły nieznacznie jego twarz. W pozornym zamyśleniu gładził skroń i gapił się przez kilka uderzeń serca w dywan.
Dziwne, kuriozalne, ale dziwne… takie nie w waszym stylu, aż nasuwa się pytanie: po co ktoś, miałby to wszystko robić? — podniósł wzrok na czarnowłosą, a jego uwadze nie umknął fakt, że ta wypiła całego drinka. Zrozumiał, że przerasta ją ta sytuacja, to dla niej coś nowego i nie powiedziała o tym ojcu… bo ten by ją momentalnie uspokoił lub kazałby się wycofać? Dryfował z pytaniami, kiedy miał ją przy sobie, więc mógł błyskawicznie wykreślać wstępne hipotezy z listy.
Twój ojciec wie o tym wszystkim? — postanowił grać w odkryte karty i wstał, aby zrobić im po kolejnym drinku, tym razem nieco słabszym, niż pierwszy. Nie przepadał za nadmiernym piciem, ale czuł, że Blair tego potrzebuje, a słowami nie potrafił jej zapewnić wszystkiego, tego czego od niego oczekiwała.
Tak jednak wydaje mi się to dość oblatany schemat i wbrew pozorom nieszkodliwy — zaczął mówić, będąc jeszcze w kuchni: — Popatrz na to w ten sposób, jakby ktoś faktycznie chciał zrobić ci krzywdę, to raczej nie uprzedziłby cię o tym, prawda? — myślał logicznie, starając się zarazić tym optymizmem, dość mrocznym mimo wszystko, ale jednak swoją towarzyszkę. — Dlatego sądzę, że to ktoś z twojego środowiska, czy miałaś w ostatnim czasie, jakieś zatargi z pracownikami? Czy istnieje ktoś, kto życzy ci źle i chciałby twojego potknięcia? — siada w fotelu wcześniej podając czarnowłosej drinka w ciężkiej kryształowej szklance udekorowanego listkami mięty. Patrzy jej w oczy i studiuje przez chwilę jej profil, tak jakby potrafił czytać w myślach.


Blair Donovan
Frank Clay
28 y/o, 170 cm
rządzi się w firmie tatusia
Awatar użytkownika
give me what I want and don't keep protecting me from the things we can′t control
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie potrafiła niczego odczytać z jego zachowania. Z pewnością on widział więcej niż sama chciała pokazać, doskonale wiedział jakie targają nią emocje. Detektyw natomiast wyglądał na spokojnego i można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że na niewzruszonego całą sytuacją. Zastanawiała się czy jego reakcja, a raczej kompletny jej brak, jest spowodowany tym, że rzeczywiście nie było powodu do paniki, czy może Frank wyrobił w sobie ten chłód po wielu latach służby. Domyślała się, że niejedno już w życiu widział - rzeczy, których ona nawet nie chciała sobie wyobrażać. Kilka krótkich wiadomości wysłanych do Blair to nic w porównaniu z horrorem, z którym on zapewne musiał się mierzyć na co dzień.
Sama chciałabym to wiedzieć — mruknęła, odstawiając pustą już szklankę na stolik przed sobą. Spojrzała na niego przelotnie, wzruszając ramionami, po czym wlepiła wzrok w ten sam punkt na dywanie, w który wpatrywał się mężczyzna — Chcą mnie stąd wykurzyć, to chyba jasne.
Tylko kto to mógł być? Pracownik firmy, czy ktoś zupełnie z zewnątrz. Nie ważne, czy to głupi żart, na który dała się nabrać, czy jednak ostrzegano ją przed czymś, co rzeczywiście jej zagrażało, jeśli się nie dostosuje. Tak czy inaczej, próbowali się jej pozbyć, bo zwęszyła coś podejrzanego.
Nie wie… i chciałabym, żeby póki co tak zostało — powiedziała zdecydowanie, podnosząc znów wzrok na rozmówcę. Nie mogła mieć pewności czy jej prośbę uszanuje, czy może zaraz po jej wyjściu zadzwoni do jej ojca z dokładnym raportem, ale warto było spróbować.
Od razu prychnęła, słysząc jak określił to wszystko jako “nieszkodliwe”. Tak być może było, ale wcale jej tym nie uspokoił. Uspokajał ją jednak kolejny drink, który od razu ochoczo zaczęła pić, gdy tylko trafił w jej ręce.
Czyli twoim zdaniem powinnam to zlekceważyć, a przejmować zaczniemy się dopiero, gdy stanie się coś naprawdę złego? O ile dożyję… — zaśmiała się cicho, choć ta wizja oczywiście zupełnie jej nie bawiła.
Ściągnęła brwi, myśląc nad pytaniami detektywa i co jakiś czas biorąc małe łyki trunku. Nie przypominała sobie, by z jakimkolwiek pracownikiem miała kiedykolwiek na pieńku. Owszem, wielu starszych stażem osób mogło mieć za złe Donovanowi, że przekazuje powoli całą władzę córce, która siedzi w tej branży znacznie krócej niż oni, ale naprawdę nie chciała rzucać podejrzeniami w ludzi, którzy od lat pomagali jej ojcu pracować na sukces firmy.
Mój były w ostatniej rozmowie ze mną życzył mi żebym zdechła, to się liczy? — uniosła brew z lekkim uśmiechem, rozbawiona wizją jej eks faceta bawiącego się w takie podchody — To niedorozwinięty palant. Raczej nie podejrzewałabym go o to. Gdyby rzeczywiście chciał coś zrobić, atakował by bezpośrednio mnie, a nie firmę — zauważyła.
Odwróciła wzrok, widząc jak Clay jej się przygląda. Blair w miarę upojenia alkoholem, rozluźniała się coraz bardziej. Stres powoli opadał, ale na jego miejscu pojawiała się coraz większa złość. Nie chciała się poddać, dać się zastraszyć i wyjechać. Zamierzała stawić temu czoła, ale nie miała pojęcia z czym tak naprawdę przyszło się jej mierzyć.
Za wycieraczką w samochodzie była też wciśnięta jakaś kartka. Pewnie kolejna wiadomość, ale bałam się tego nawet dotknąć — wyznała i westchnęła ciężko, opadając na oparcie kanapy — Naprawdę sądzisz, że powinnam to zignorować?


frank clay
blair
jakoś się dogadamy, tylko nie uciekaj
ODPOWIEDZ

Wróć do „#8”