-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Laurentin Fontaine
Życie wśród elit wydawało się dla niej spełnieniem wszystkich marzeń, które posiadała. Została aktorką. Mogła to powiedzieć dumnie. Co prawda głównie dzięki netflixowi zyskała mnóstwo współprac oraz kolejnych propozycji, ale finalnie znalazła swoje miejsce na ziemi. Trudno było jej w to uwierzyć. Każdy był ubrany drożej od niej. Przy każdej transakcji na karcie miała delikatne wyrzuty sumienia. Przecież nie tak dawno zdawała sobie sprawę, ile kosztuje życie normalnego śmiertelnika. Miała przecież kredyt studencki, a życie wcale nie wydawało się takie proste jak teraz. Nawet kupno pięknej, kwiecistej białej kreacji okupowane było przede wszystkim wyrzutami sumienia. Takimi, które wręcz zgniatały człowieka od środka. Normalny człowiek byłby w stanie zapłacić za to czynsz na mieszkanie, a ona w tym chodziła. Wśród tłumu wydawała się czuć jeszcze bardziej fałszywie.
Każdy z osobna pasował do obrazka, który widziała przed sobą. Przepych, elegancja i jeszcze więcej pieniędzy. Na planie filmowym życie wydawało się prostsze, nie było aż tak dużego small talk'u, a każdy miał ubrania przygotowane przez ekipę. Teraz było gorzej. Musiała zmierzyć się z wielkim światem celebrytów. Próbowała kilkukrotnie z szybko bijącym sercem podejść do kilku osób, ale za każdym razem cofała się w ostateczności. W jaki sposób prosta dziewczyna z przedmieścia miałaby z nimi konkurować? Albo co gorsza, być na równi.
W końcu postanowiła sięgnąć po to, co każdy zdrowo rozsądkowy człowiek, kiedy się zatnie. Alkohol. Podeszła do baru, blisko jakiegoś wysokiego typa. Czemu nawet na tych piekielnych szpilkach musiała być niska? Westchnęła cicho, czekając na swoje mojito. Oby to bogate, i to tanie, smakowało identyczne, bo nie zdzierży więcej sztuczności.
Życie wśród elit wydawało się dla niej spełnieniem wszystkich marzeń, które posiadała. Została aktorką. Mogła to powiedzieć dumnie. Co prawda głównie dzięki netflixowi zyskała mnóstwo współprac oraz kolejnych propozycji, ale finalnie znalazła swoje miejsce na ziemi. Trudno było jej w to uwierzyć. Każdy był ubrany drożej od niej. Przy każdej transakcji na karcie miała delikatne wyrzuty sumienia. Przecież nie tak dawno zdawała sobie sprawę, ile kosztuje życie normalnego śmiertelnika. Miała przecież kredyt studencki, a życie wcale nie wydawało się takie proste jak teraz. Nawet kupno pięknej, kwiecistej białej kreacji okupowane było przede wszystkim wyrzutami sumienia. Takimi, które wręcz zgniatały człowieka od środka. Normalny człowiek byłby w stanie zapłacić za to czynsz na mieszkanie, a ona w tym chodziła. Wśród tłumu wydawała się czuć jeszcze bardziej fałszywie.
Każdy z osobna pasował do obrazka, który widziała przed sobą. Przepych, elegancja i jeszcze więcej pieniędzy. Na planie filmowym życie wydawało się prostsze, nie było aż tak dużego small talk'u, a każdy miał ubrania przygotowane przez ekipę. Teraz było gorzej. Musiała zmierzyć się z wielkim światem celebrytów. Próbowała kilkukrotnie z szybko bijącym sercem podejść do kilku osób, ale za każdym razem cofała się w ostateczności. W jaki sposób prosta dziewczyna z przedmieścia miałaby z nimi konkurować? Albo co gorsza, być na równi.
W końcu postanowiła sięgnąć po to, co każdy zdrowo rozsądkowy człowiek, kiedy się zatnie. Alkohol. Podeszła do baru, blisko jakiegoś wysokiego typa. Czemu nawet na tych piekielnych szpilkach musiała być niska? Westchnęła cicho, czekając na swoje mojito. Oby to bogate, i to tanie, smakowało identyczne, bo nie zdzierży więcej sztuczności.
-
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be lovednieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
#1
Laurentin był celebrytą już dobre kilka lat, jednak pomimo wielu szans na zdobycie doświadczenia nadal słabo radził sobie na bardziej oficjalnych przyjęciach. Stresowała go nie tylko obecność mediów, ale też otoczenie składające się głównie z osób które mogłyby mieć wpływ na jego karierę. Czuł jak jego ciało napina się bez jego intencji. Żałował, że odpuścił sobie ruszanie tabletek. Myślał, że łatwo będzie mu się po prostu wtopić w tłum. Rzeczywistość go niestety zawiodła. Nieważne gdzie by się nie pojawił, ktoś musiał go zaczepić. Od pytań o jego nowy album, po bezsensowne wspominki dawnych wspólnych projektów - Fontaine słyszał już chyba dzisiaj wszystko co tylko mógł na tego typu wydarzeniu. Po wymienieniu kilku zdań z jednym z głównych aktorów, mężczyzna skinął delikatnie głową na pożegnanie i skierował się w stronę baru. Skoro już zrezygnował z pomocy w postaci leków, potrzebował jak najszybciej rozluźnić się przy pomocy innej używki. Z delikatnym uśmiechem zamówił whisky z lodem. Zupełnie nie widać było po nim tego, że wewnętrznie przeżywał swoje własne małe piekło. Wydawał się być po prostu niezainteresowany, tak jakby uważał się za zbyt dobrego na socjalizację z pozostałymi aktorami i ekipą produkcyjną. Kiedy sięgnął po szklankę, Laurent wpatrywał się przed siebie. Z lekkim błyskiem w oku podziwiał neony zdobiące ścianę znajdującą się za barmanem. Były dobrze wykonane, nawet bardzo. Przyciągały uwagę, ale jednocześnie zachowywały pewną subtelność i wartość artystyczną. Bez większego namysłu poruszył ręką w której trzymał napój, za cel mając przyłożenie szklanki do ust. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy jego nadgarstek natrafił na coś twardego. Odwrócił się leniwie, spodziewając się tego, że po prostu trafił w ścianę. W rzeczywistości jednak, właśnie bezceremonialnie walnął szklanką w twarz jakiejś kobiety i wylał na jej sukienkę swój napój. Fontaine przechylił delikatnie głowę, trochę tak jakby całe te zdarzenie było dla niego ciekawe. W rzeczywistości jednak czekał na reakcję, do której to chciał dostosować swoją własną odpowiedź. Kim tak właściwie była ta dziewczyna? Była ładna, zgrabna, ale absolutnie jej nie kojarzył. Urodziwa kelnerka? Nie. Pomimo wszystko jej strój wydawał się być delikatnie poza zasięgiem zwykłego pracownika. Ekipa produkcyjna? Czyjaś córka lub partnerka? Oby tylko nie dziennikarka. Laurentin nikogo nie znosił tak bardzo jak dziennikarzy. Milczał, uważnie przyglądając się jej twarzy. W jego intencji było dopasowanie swojej reakcji tak, aby sprawić jej jak najmniej przykrości i dyskomfortu. W rzeczywistości wyglądało to jednak tak, jakby absolutnie nie obchodziło go to, że właśnie strzelił jej szklanką.
Claire Price
Laurentin był celebrytą już dobre kilka lat, jednak pomimo wielu szans na zdobycie doświadczenia nadal słabo radził sobie na bardziej oficjalnych przyjęciach. Stresowała go nie tylko obecność mediów, ale też otoczenie składające się głównie z osób które mogłyby mieć wpływ na jego karierę. Czuł jak jego ciało napina się bez jego intencji. Żałował, że odpuścił sobie ruszanie tabletek. Myślał, że łatwo będzie mu się po prostu wtopić w tłum. Rzeczywistość go niestety zawiodła. Nieważne gdzie by się nie pojawił, ktoś musiał go zaczepić. Od pytań o jego nowy album, po bezsensowne wspominki dawnych wspólnych projektów - Fontaine słyszał już chyba dzisiaj wszystko co tylko mógł na tego typu wydarzeniu. Po wymienieniu kilku zdań z jednym z głównych aktorów, mężczyzna skinął delikatnie głową na pożegnanie i skierował się w stronę baru. Skoro już zrezygnował z pomocy w postaci leków, potrzebował jak najszybciej rozluźnić się przy pomocy innej używki. Z delikatnym uśmiechem zamówił whisky z lodem. Zupełnie nie widać było po nim tego, że wewnętrznie przeżywał swoje własne małe piekło. Wydawał się być po prostu niezainteresowany, tak jakby uważał się za zbyt dobrego na socjalizację z pozostałymi aktorami i ekipą produkcyjną. Kiedy sięgnął po szklankę, Laurent wpatrywał się przed siebie. Z lekkim błyskiem w oku podziwiał neony zdobiące ścianę znajdującą się za barmanem. Były dobrze wykonane, nawet bardzo. Przyciągały uwagę, ale jednocześnie zachowywały pewną subtelność i wartość artystyczną. Bez większego namysłu poruszył ręką w której trzymał napój, za cel mając przyłożenie szklanki do ust. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy jego nadgarstek natrafił na coś twardego. Odwrócił się leniwie, spodziewając się tego, że po prostu trafił w ścianę. W rzeczywistości jednak, właśnie bezceremonialnie walnął szklanką w twarz jakiejś kobiety i wylał na jej sukienkę swój napój. Fontaine przechylił delikatnie głowę, trochę tak jakby całe te zdarzenie było dla niego ciekawe. W rzeczywistości jednak czekał na reakcję, do której to chciał dostosować swoją własną odpowiedź. Kim tak właściwie była ta dziewczyna? Była ładna, zgrabna, ale absolutnie jej nie kojarzył. Urodziwa kelnerka? Nie. Pomimo wszystko jej strój wydawał się być delikatnie poza zasięgiem zwykłego pracownika. Ekipa produkcyjna? Czyjaś córka lub partnerka? Oby tylko nie dziennikarka. Laurentin nikogo nie znosił tak bardzo jak dziennikarzy. Milczał, uważnie przyglądając się jej twarzy. W jego intencji było dopasowanie swojej reakcji tak, aby sprawić jej jak najmniej przykrości i dyskomfortu. W rzeczywistości wyglądało to jednak tak, jakby absolutnie nie obchodziło go to, że właśnie strzelił jej szklanką.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Laurentin Fontaine
Czekała grzecznie w kolejce do baru. Potrzebowała zanurzyć usta w chłodnym napoju, żeby chociaż na moment odpocząć i wyłączyć się od gwaru, który panował w samym środku imprezy celebryckiej. Wszyscy ze sobą rozmawiali, każdy się ze sobą znał, a co gorsza od tego całego gwaru zaczęła ją poważnie boleć głowa. Już sama nie wiedziała, co dokładnie powinna ze sobą począć. Na czole pulsowała jej żyłka, którą dostała od samego patrzenia na rumor dookoła niej. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego znajdują się tutaj sami idealni ludzie. Nie pasowała tutaj. Czuła się jak oszust, który wszedł w paszczę lwa.
I tak stała ze spuszczoną głową, byle nikt do niej nie zagadał. Pewnie nie wiedziałaby, co powiedzieć. Wolała przeczekać tę chwilę w błogiej ciszy. Los jej na to nie pozwolił. Poczuła szklankę na swoim czole,, a później jej biała kreacja nabrała nowych kolorów.
– Nie jestem aż tak niska, żeby zostać twoim stołem – prychnęła w pierwszej minucie, czując na sobie szklankę. Ustalmy to, niżsi ludzie nie istnieją po to, by robić za stoły dla wyższych osób. W tamtym momencie czuła już potężne zirytowanie. Nawet nie wiedziała, co powinna dokładnie powiedzieć. Wzięła głęboki oddech i westchnęła ciężko, a ten typek jeszcze jej nie przepraszał. Zirytowana żyłka z boku czoła już zaczęła pulsować – no nie, wyglądam teraz jak bóbr pod wodospadem – miauknęła, wpatrując się w sukienkę. Nie tak miał wyglądać ten wieczór. Miał to być wielki początek elitarnej podróży w świat elit, a skończyło się kurczaki jak zawsze. Epitetem męskiego przyrodzenia – masz mi coś do powiedzenia, typie? – burknęła koniec końców. Nie miała zamiaru pokazywać łez. W głowie już znajdowała się już we własnym pokoju, wypłakując łzy. Na ten krótki moment musiała się zatrzymać i pokazać prawdziwą złość prostej dziewczyny. Może sytuację można było określić epitetem męskiego przyrodzenia, ale nikt nie będzie na nią patrzył idiotycznym spojrzeniem po tym, jak zniszczył jej kreację.
Czekała grzecznie w kolejce do baru. Potrzebowała zanurzyć usta w chłodnym napoju, żeby chociaż na moment odpocząć i wyłączyć się od gwaru, który panował w samym środku imprezy celebryckiej. Wszyscy ze sobą rozmawiali, każdy się ze sobą znał, a co gorsza od tego całego gwaru zaczęła ją poważnie boleć głowa. Już sama nie wiedziała, co dokładnie powinna ze sobą począć. Na czole pulsowała jej żyłka, którą dostała od samego patrzenia na rumor dookoła niej. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego znajdują się tutaj sami idealni ludzie. Nie pasowała tutaj. Czuła się jak oszust, który wszedł w paszczę lwa.
I tak stała ze spuszczoną głową, byle nikt do niej nie zagadał. Pewnie nie wiedziałaby, co powiedzieć. Wolała przeczekać tę chwilę w błogiej ciszy. Los jej na to nie pozwolił. Poczuła szklankę na swoim czole,, a później jej biała kreacja nabrała nowych kolorów.
– Nie jestem aż tak niska, żeby zostać twoim stołem – prychnęła w pierwszej minucie, czując na sobie szklankę. Ustalmy to, niżsi ludzie nie istnieją po to, by robić za stoły dla wyższych osób. W tamtym momencie czuła już potężne zirytowanie. Nawet nie wiedziała, co powinna dokładnie powiedzieć. Wzięła głęboki oddech i westchnęła ciężko, a ten typek jeszcze jej nie przepraszał. Zirytowana żyłka z boku czoła już zaczęła pulsować – no nie, wyglądam teraz jak bóbr pod wodospadem – miauknęła, wpatrując się w sukienkę. Nie tak miał wyglądać ten wieczór. Miał to być wielki początek elitarnej podróży w świat elit, a skończyło się kurczaki jak zawsze. Epitetem męskiego przyrodzenia – masz mi coś do powiedzenia, typie? – burknęła koniec końców. Nie miała zamiaru pokazywać łez. W głowie już znajdowała się już we własnym pokoju, wypłakując łzy. Na ten krótki moment musiała się zatrzymać i pokazać prawdziwą złość prostej dziewczyny. Może sytuację można było określić epitetem męskiego przyrodzenia, ale nikt nie będzie na nią patrzył idiotycznym spojrzeniem po tym, jak zniszczył jej kreację.
-
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be lovednieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Pomimo tego, że jego ekspresja nie uległa żadnej zmianie, Laurent mimowolnie odsunął się do tyłu. Rozumiał, że sytuacja była niezbyt przyjemna, ale nie przesadzajmy. Przecież nie uderzył jej specjalnie i nie wyrządził jakichś szczególnych szkód. Chyba, że się pomylił i faktycznie ma przed sobą jedną z pracownic. Może jej kreacja miała dla niej szczególną wartość? Dobrze znał większość osób która pracowała nad aktualnie celebrowaną produkcją. Doskonale wiedział, że raczej nie zmartwiłaby ich plama na sukience którą można łatwo wymienić. Spodziewał się raczej, że kobieta machnie ręką i pośmieje się z jego wpadki. No cóż, najwyraźniej źle ocenił sytuację. Fontaine odłożył szklankę na blat i sięgnął do kieszeni. Po chwili wyciągnął z kieszeni portfel, który oprócz dokumentów i karty, wypełniony był także banknotami. Bez większego zastanowienia wyciągnął gruby stosik, nie myśląc nawet o przeliczeniu kwoty.
-Przepraszam, myślałem, że jesteś kimś z obsady i nie wiedziałem co powiedzieć. Nie chciałem zniszczyć twojej sukienki, nie zauważyłem cię.- speszył się lekko, teraz widać było, że jest nieco nazbyt zestresowany. Szczególnie, że spotkał się z reakcją która nie pasowała mu do środowiska w którym się teraz znajdował. Jego kamienna twarz powoli zaczęła nabierać wyrazu. Ale wyglądał raczej na przestraszonego niż zawstydzonego. Bezceremonialne podał jej banknoty, których suma raczej znacznie przekraczała faktyczną wartość jej ubioru. Kiedy tylko miała już w dłoni pieniądze, sięgnął po chusteczki stojące na blacie i przysunął je bliżej.
-Mam nadzieję, że wystarczy na zakup nowej. Jeśli chcesz mogę poprosić moją stylistkę o coś nowego na czas przyjęcia.- pomimo swojego aktualnego stanu emocjonalnego, mówił spokojnie. Powoli, ale bez zawahania, tak jak był uczony przez sztab PRowców. Poczuł na sobie wzrok przynajmniej kilkunastu osób. Przyciągali uwagę, niedobrze. W takiej sytuacji bardzo łatwo jest wplątać się w nieprzyjemną potyczkę medialną. Naprawdę nie potrzebne były mu nowe nagłówki o tym jak to grubiańsko potraktował pracownika na przyjęciu. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że zainteresowanie otoczenia skupiło to, że prestiżowy wokalista rozmawiał właśnie z aktorką wspinającą się po szczeblach kariery w niesamowitym tempie. Powinien ją poprosić o zakończenie interakcji, a może zaproponować odejście na bok? Bardzo przydałby mu się teraz asystent szepczący do jego ucha.
-Bardzo ładnie wyglądasz, pomimo plam.- no tak, to zdecydowanie załagodzi sytuację, brawo. Uśmiechnął się subtelnie, ale na pierwszy rzut oka było widać, że był to sztuczny uśmiech. Może i potrafił dobrze udawać przed kamerą, ale w interakcjach z nieznajomymi był boleśnie nieogarnięty. Odchrząknął nerwowo.
Claire Price
-Przepraszam, myślałem, że jesteś kimś z obsady i nie wiedziałem co powiedzieć. Nie chciałem zniszczyć twojej sukienki, nie zauważyłem cię.- speszył się lekko, teraz widać było, że jest nieco nazbyt zestresowany. Szczególnie, że spotkał się z reakcją która nie pasowała mu do środowiska w którym się teraz znajdował. Jego kamienna twarz powoli zaczęła nabierać wyrazu. Ale wyglądał raczej na przestraszonego niż zawstydzonego. Bezceremonialne podał jej banknoty, których suma raczej znacznie przekraczała faktyczną wartość jej ubioru. Kiedy tylko miała już w dłoni pieniądze, sięgnął po chusteczki stojące na blacie i przysunął je bliżej.
-Mam nadzieję, że wystarczy na zakup nowej. Jeśli chcesz mogę poprosić moją stylistkę o coś nowego na czas przyjęcia.- pomimo swojego aktualnego stanu emocjonalnego, mówił spokojnie. Powoli, ale bez zawahania, tak jak był uczony przez sztab PRowców. Poczuł na sobie wzrok przynajmniej kilkunastu osób. Przyciągali uwagę, niedobrze. W takiej sytuacji bardzo łatwo jest wplątać się w nieprzyjemną potyczkę medialną. Naprawdę nie potrzebne były mu nowe nagłówki o tym jak to grubiańsko potraktował pracownika na przyjęciu. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że zainteresowanie otoczenia skupiło to, że prestiżowy wokalista rozmawiał właśnie z aktorką wspinającą się po szczeblach kariery w niesamowitym tempie. Powinien ją poprosić o zakończenie interakcji, a może zaproponować odejście na bok? Bardzo przydałby mu się teraz asystent szepczący do jego ucha.
-Bardzo ładnie wyglądasz, pomimo plam.- no tak, to zdecydowanie załagodzi sytuację, brawo. Uśmiechnął się subtelnie, ale na pierwszy rzut oka było widać, że był to sztuczny uśmiech. Może i potrafił dobrze udawać przed kamerą, ale w interakcjach z nieznajomymi był boleśnie nieogarnięty. Odchrząknął nerwowo.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Laurentin Fontaine
Patrzyła się na niego jak na kosmitę. Rozumiała, jest tu nowa. Praktycznie nikogo nie znała, poza ludźmi z obsady, którzy postanowili grać przede wszystkim PR'owo. Była tu nowa, to zrozumiałe, że ludzie jej nie kojarzą. Tylko widząc zachowanie Laurentina coś się w niej zagotowało. Ile trzeba mieć w sobie braku honoru, by zachować się w ten sposób? Już wyjmować portfel? Nawet nic od niego nie chciała. Totalny dureń.
– Jestem z obsady – odparła finalnie, patrząc na niego zirytowanym głosem. Nawet jeśli by nie była, to nie jest osobą do przekupienia. Zachowanie w ten sposób traktowała, niczym najgorsze możliwe upokorzenie – to może wielki panicz powinien zwrócić uwagę na coś więcej niż samego siebie – każde słowo obijało się o nią niczym prawdziwy obuch. Co miała powiedzieć? W jaki sposób się zachować? Przepraszam, myślałem, że jak jesteś z obsady, to nie ma problemu? Normalni ludzie w ten sposób nie działają. Nieważne komu należały się przeprosiny.
– Chyba sobie żartujesz – nie mogła powstrzymać prychnięcia. Samo jej nachodziło na usta – tu nie chodzi o pieniądze, a o podstawowe zasady kultury. Zjebiesz coś, to przepraszasz i tyle, a nie patrzysz w przestrzeń, jak kot sikający na pustyni – pieniędzmi się tego nie naprawi. Słowem, gestem, jakąkolwiek możliwą akcją. Żyłka coraz bardziej jej pulsowała, a chciała zaledwie napić się mojito. Wychowanie w rodzinie latynosów faktycznie odcisnęło piętno na jej temperamencie. Takie dziewczyny jak Claire, nic nie powstrzyma.
– Skoro tak mówisz o wielki paniczu z nadętym ego – kłamstwo. Nawet niezbyt szczere. W tym momencie nie mogła się już powstrzymać. Wzięła szklankę z drinkiem, która leżała na blacie. Jakiś napój z brokatem w sobie i wylała go prosto na twarz Fontaine – też wyglądasz ładnie, jako mokra, słodka kwoka – jej uśmiech faktycznie był szczery – zacznij patrzeć na innych, bo normalni ludzie nienawidzą takich jak ty – burknęła finalnie, kończąc całą akcję. Odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku dworu. Musiała w końcu zapalić, bo się udusi wśród tylu bufonów. Niby należała do tego miejsca, ale z eventu na event coraz bardziej go nienawdziła.
Patrzyła się na niego jak na kosmitę. Rozumiała, jest tu nowa. Praktycznie nikogo nie znała, poza ludźmi z obsady, którzy postanowili grać przede wszystkim PR'owo. Była tu nowa, to zrozumiałe, że ludzie jej nie kojarzą. Tylko widząc zachowanie Laurentina coś się w niej zagotowało. Ile trzeba mieć w sobie braku honoru, by zachować się w ten sposób? Już wyjmować portfel? Nawet nic od niego nie chciała. Totalny dureń.
– Jestem z obsady – odparła finalnie, patrząc na niego zirytowanym głosem. Nawet jeśli by nie była, to nie jest osobą do przekupienia. Zachowanie w ten sposób traktowała, niczym najgorsze możliwe upokorzenie – to może wielki panicz powinien zwrócić uwagę na coś więcej niż samego siebie – każde słowo obijało się o nią niczym prawdziwy obuch. Co miała powiedzieć? W jaki sposób się zachować? Przepraszam, myślałem, że jak jesteś z obsady, to nie ma problemu? Normalni ludzie w ten sposób nie działają. Nieważne komu należały się przeprosiny.
– Chyba sobie żartujesz – nie mogła powstrzymać prychnięcia. Samo jej nachodziło na usta – tu nie chodzi o pieniądze, a o podstawowe zasady kultury. Zjebiesz coś, to przepraszasz i tyle, a nie patrzysz w przestrzeń, jak kot sikający na pustyni – pieniędzmi się tego nie naprawi. Słowem, gestem, jakąkolwiek możliwą akcją. Żyłka coraz bardziej jej pulsowała, a chciała zaledwie napić się mojito. Wychowanie w rodzinie latynosów faktycznie odcisnęło piętno na jej temperamencie. Takie dziewczyny jak Claire, nic nie powstrzyma.
– Skoro tak mówisz o wielki paniczu z nadętym ego – kłamstwo. Nawet niezbyt szczere. W tym momencie nie mogła się już powstrzymać. Wzięła szklankę z drinkiem, która leżała na blacie. Jakiś napój z brokatem w sobie i wylała go prosto na twarz Fontaine – też wyglądasz ładnie, jako mokra, słodka kwoka – jej uśmiech faktycznie był szczery – zacznij patrzeć na innych, bo normalni ludzie nienawidzą takich jak ty – burknęła finalnie, kończąc całą akcję. Odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku dworu. Musiała w końcu zapalić, bo się udusi wśród tylu bufonów. Niby należała do tego miejsca, ale z eventu na event coraz bardziej go nienawdziła.
-
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be lovednieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Jest z obsady? Jakim cudem jej w takim razie nie kojarzył? Wydawało mu się, że poznał się już z całą ekipą. No cóż, może nie należała do grona osób które wchodzą w większą interakcję ze współpracownikami. Nadal nie rozumiał jednak, po co w takim razie tak nieproporcjonalna reakcja. Przecież nie zrobił tego specjalnie, a jej kreacja nie należała do znanych mu limitowanych edycji. Mogła przecież kupić nową. Może miała jakąś wartość sentymentalną? No ale skąd on miał o tym wiedzieć. Laurent skrzywił się delikatnie, zdecydowanie nie spodziewając się takiej intensywności ze strony rozmówczyni.
-To ty robisz scenę w środku przyjęcia i psujesz zabawę innym, nie ja.- odrzucił, boleśnie świadomy faktu, że uwaga dużej ilości gości skierowała się właśnie na nich. Naprawdę nie było mu to potrzebne, zaczynał się stresować, nie miał ze sobą leków i nawet nie zdążył się napić. Cały wieczór z uprzejmości zabawiał innych gości, a teraz kiedy chciał chwilę odsapnąć los postawił mu na drodze bardzo konfrontacyjną kobietę. Bardzo zdziwiło go to, że nie chciała wziąć od niego pieniędzy. Dla niego normą było to, że jeśli coś się zepsuje to po prostu się za to płaci i wychodzi. Szczególnie, jeśli zniszczenie nie było dokonane z premedytacją. Po co to robiła, ciągnęła coraz to bardziej nieprzyjemną dyskusję? Była niezrównoważona, czy szukała uwagi medialnej poprzez publiczny konflikt z bardziej znanym celebrytą? Laurentin poczuł jak jego ciało coraz bardziej się napina.
-Przypadkowo zniszczyłem twoją sukienkę więc chciałem za nią zapłacić, bardzo proste rozwiązanie bardzo niepotrzebnego problemu.- starał się być uprzejmy, jeszcze. Naprawdę nie chciał żeby to dalej się ciągnęło. Wizja tego, że jutro znajdzie się na okładkach magazynów obok tej dziwnej kobiety wcale nie była przyjemna. Bardzo starał się trzymać swoje emocje pod kontrolą, tak jak to zawsze uczył go sztab specjalistów. Resztki spokoju spłynęły po nim jednak wraz z zawartością szklanki która znalazła się na jego nowej marynarce. Zacisnął zęby i przetarł twarz.
-Z tak niewyparzoną gębą daleko nie zajdziesz. Taka porada od kogoś, kto nie bywa mylony z obsługą.- wycedził przez zęby. Zazwyczaj nie obnosił się jakoś szczególnie ze swoją pozycją społeczną, ale bezczelność kobiety obudziła w nim głęboko skrytą złośliwość. Mówił jednak na tyle cicho, aby nie przebić się przez gwar panujący w otoczeniu. I tak nie posiadał krystalicznie czystej reputacji, nie potrzebował kolejnych plotek. Kiedy nieznajoma się od niego oddaliła, Laurent bezceremonialnie przetarł twarz i marynarkę chusteczkami, zapłacił za swój drink i powoli wypuszczając powietrze z płuc ruszył przed siebie. W drodze na miejsce wyznaczone jako odpowiednie do palenia, uśmiechał się uprzejmie do mijanych ludzi. Sprawiał wrażenie, jakby absolutnie się nic nie stało. Kiedy wyszedł na zewnątrz, wyciągnął telefon i sprawdził w internecie obsadę filmu. Faktycznie znalazł na liście już znajomą mu twarz. Skrzywił się delikatnie i zapalił papierosa, po jednym buchu wybrał numer i przyłożył telefon do ucha.
-Wyślij rachunek za moją marynarkę do firmy która ma pod opieką Claire Price. I ściągnij tę wariatkę z każdej następnej produkcji w której będę.- powiedział, pokiwał kilka razy głową, pożegnał się z rozmówcą i się rozłączył. Doskonale wiedział, że to co powiedział swojemu asystentowi będzie miało o wiele większą wagę niż cokolwiek co zrobi młoda aktorka. Nie był na tyle mściwy, aby zablokować jej karierę, ale w swojej niechęci do zobaczenia jej ponownie obciął jej możliwość pojawienia się w wielu kolejnych produkcjach w których sam miał brać udział. Jej firma też na pewno nie będzie zadowolona z absurdalnie dużego rachunku. No cóż. Byłoby idealnie, gdyby tylko wiedział, że ta wariatka stoi zaraz za nim.
Claire Price
-To ty robisz scenę w środku przyjęcia i psujesz zabawę innym, nie ja.- odrzucił, boleśnie świadomy faktu, że uwaga dużej ilości gości skierowała się właśnie na nich. Naprawdę nie było mu to potrzebne, zaczynał się stresować, nie miał ze sobą leków i nawet nie zdążył się napić. Cały wieczór z uprzejmości zabawiał innych gości, a teraz kiedy chciał chwilę odsapnąć los postawił mu na drodze bardzo konfrontacyjną kobietę. Bardzo zdziwiło go to, że nie chciała wziąć od niego pieniędzy. Dla niego normą było to, że jeśli coś się zepsuje to po prostu się za to płaci i wychodzi. Szczególnie, jeśli zniszczenie nie było dokonane z premedytacją. Po co to robiła, ciągnęła coraz to bardziej nieprzyjemną dyskusję? Była niezrównoważona, czy szukała uwagi medialnej poprzez publiczny konflikt z bardziej znanym celebrytą? Laurentin poczuł jak jego ciało coraz bardziej się napina.
-Przypadkowo zniszczyłem twoją sukienkę więc chciałem za nią zapłacić, bardzo proste rozwiązanie bardzo niepotrzebnego problemu.- starał się być uprzejmy, jeszcze. Naprawdę nie chciał żeby to dalej się ciągnęło. Wizja tego, że jutro znajdzie się na okładkach magazynów obok tej dziwnej kobiety wcale nie była przyjemna. Bardzo starał się trzymać swoje emocje pod kontrolą, tak jak to zawsze uczył go sztab specjalistów. Resztki spokoju spłynęły po nim jednak wraz z zawartością szklanki która znalazła się na jego nowej marynarce. Zacisnął zęby i przetarł twarz.
-Z tak niewyparzoną gębą daleko nie zajdziesz. Taka porada od kogoś, kto nie bywa mylony z obsługą.- wycedził przez zęby. Zazwyczaj nie obnosił się jakoś szczególnie ze swoją pozycją społeczną, ale bezczelność kobiety obudziła w nim głęboko skrytą złośliwość. Mówił jednak na tyle cicho, aby nie przebić się przez gwar panujący w otoczeniu. I tak nie posiadał krystalicznie czystej reputacji, nie potrzebował kolejnych plotek. Kiedy nieznajoma się od niego oddaliła, Laurent bezceremonialnie przetarł twarz i marynarkę chusteczkami, zapłacił za swój drink i powoli wypuszczając powietrze z płuc ruszył przed siebie. W drodze na miejsce wyznaczone jako odpowiednie do palenia, uśmiechał się uprzejmie do mijanych ludzi. Sprawiał wrażenie, jakby absolutnie się nic nie stało. Kiedy wyszedł na zewnątrz, wyciągnął telefon i sprawdził w internecie obsadę filmu. Faktycznie znalazł na liście już znajomą mu twarz. Skrzywił się delikatnie i zapalił papierosa, po jednym buchu wybrał numer i przyłożył telefon do ucha.
-Wyślij rachunek za moją marynarkę do firmy która ma pod opieką Claire Price. I ściągnij tę wariatkę z każdej następnej produkcji w której będę.- powiedział, pokiwał kilka razy głową, pożegnał się z rozmówcą i się rozłączył. Doskonale wiedział, że to co powiedział swojemu asystentowi będzie miało o wiele większą wagę niż cokolwiek co zrobi młoda aktorka. Nie był na tyle mściwy, aby zablokować jej karierę, ale w swojej niechęci do zobaczenia jej ponownie obciął jej możliwość pojawienia się w wielu kolejnych produkcjach w których sam miał brać udział. Jej firma też na pewno nie będzie zadowolona z absurdalnie dużego rachunku. No cóż. Byłoby idealnie, gdyby tylko wiedział, że ta wariatka stoi zaraz za nim.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Laurentin Fontaine
– To ty masz w pompie, że popsułeś mi kreację – prychnęła niemalże od razu, jak go usłyszała. Serio? Nienawidziła sławnych ludzi właśnie przez tego typu zachowania. Coś wewnątrz jej się zagotowało. Jak miała normalnie funkcjonować, skoro cała impreza była pełna ludzi jak on? Nie znających ciężkiej pracy, by móc wejść na sam szczyt. Cała się skręcała wewnętrznie. Nie potrzebowała takiego rodzaju zachowania. Co gorsze, wielu ludzi na tej imprezie zachowywało się jak on – z tego co wiem, to nie grałeś w obsadzie, więc raczej ty psujesz imprezę – mruknęła, patrząc mu prosto w oczy. Ona grała. Zawsze była chwalona za wzorowe zachowanie na planie i za profesjonalność. Nie spóźniała się, dbała o atmosferę na planie, a co najważniejsze dbała o dobre samopoczucie ekipy. W branży brakowało osób jak ona.
– Ale ja i nikt inny nie potrzebuje litości, trzeba było normalnie przeprosić, a nie patrzeć się jak idiota – burknęła, wpatrując się w jego twarz. Nie rozumiał, czym było spowodowane jej zachowanie. Nie byłby w stanie. Facet, który dostał wszystko na tacy z dodatkiem brokatu, nigdy nie będzie w stanie zrozumieć ciężko pracujących ludzi. Sama przed rolą pracowała w gastro, ogarniała życie normalnego człowieka. Oczywiście, że tego typu człowiek nie był w stanie objąć takiego poświęcenia głową. Ciekawe, czy kiedykolwiek zrobił swój obiad, czy umył okno.
– Jednak masz niewyparzoną gębę i wyglądasz jak mop, lub jakieś shit tzu – mruknęła po zlaniu faceta drinkiem. Finalnie mogła się uwolnić od jego gęby. Nie spodziewała się takiej afery. Trudno, nie miała zamiaru ukrywać myśli. Poza tym w show biznesie zawsze są ważne kontrowersje. Może tym razem nie wyjdą jej na dobre, ale jebać to.
Przynajmniej mogła na moment uwolnić głowę. Wyjęła paczkę papierosów. Jednego z nich wyjęła i zapaliła. Pierwszy buch był najgłębszy. Zaczęła analizować, co powinna zrobić w sytuacji, w której została postawiona. Były dwa wyjścia, ucieczka, albo powrót chwały. Już chciała zacząć decydować, a usłyszała to kwiczenie chihuahua, dzięki któremu jej równowaga została zachwiana. Odwróciła się wzrokiem, obok niej stał ten idiota, niszczący karierę.
– Twoje ego nie mieści się w pomieszczeniu, więc musiałeś wyjść? – spytała, unosząc jedną ze swoich brwi. Wszystko słyszała, a złość jeszcze bardziej w niej rosła – brawo, niszcz karierę osobie, która sobie zapracowała, a nie ściąga chwałę od rodziców – zaśmiała się gorzko, a po chwili dodała – pierdolone nepo baby – ups, powiedziała to głośno? Aż sama była w szoku, że dała radę głośno to ogłosić. Zaciągnęła się papierosem i odeszła kilka kroków dalej, byle by już nie patrzeć na tę parszywą gębę.
– To ty masz w pompie, że popsułeś mi kreację – prychnęła niemalże od razu, jak go usłyszała. Serio? Nienawidziła sławnych ludzi właśnie przez tego typu zachowania. Coś wewnątrz jej się zagotowało. Jak miała normalnie funkcjonować, skoro cała impreza była pełna ludzi jak on? Nie znających ciężkiej pracy, by móc wejść na sam szczyt. Cała się skręcała wewnętrznie. Nie potrzebowała takiego rodzaju zachowania. Co gorsze, wielu ludzi na tej imprezie zachowywało się jak on – z tego co wiem, to nie grałeś w obsadzie, więc raczej ty psujesz imprezę – mruknęła, patrząc mu prosto w oczy. Ona grała. Zawsze była chwalona za wzorowe zachowanie na planie i za profesjonalność. Nie spóźniała się, dbała o atmosferę na planie, a co najważniejsze dbała o dobre samopoczucie ekipy. W branży brakowało osób jak ona.
– Ale ja i nikt inny nie potrzebuje litości, trzeba było normalnie przeprosić, a nie patrzeć się jak idiota – burknęła, wpatrując się w jego twarz. Nie rozumiał, czym było spowodowane jej zachowanie. Nie byłby w stanie. Facet, który dostał wszystko na tacy z dodatkiem brokatu, nigdy nie będzie w stanie zrozumieć ciężko pracujących ludzi. Sama przed rolą pracowała w gastro, ogarniała życie normalnego człowieka. Oczywiście, że tego typu człowiek nie był w stanie objąć takiego poświęcenia głową. Ciekawe, czy kiedykolwiek zrobił swój obiad, czy umył okno.
– Jednak masz niewyparzoną gębę i wyglądasz jak mop, lub jakieś shit tzu – mruknęła po zlaniu faceta drinkiem. Finalnie mogła się uwolnić od jego gęby. Nie spodziewała się takiej afery. Trudno, nie miała zamiaru ukrywać myśli. Poza tym w show biznesie zawsze są ważne kontrowersje. Może tym razem nie wyjdą jej na dobre, ale jebać to.
Przynajmniej mogła na moment uwolnić głowę. Wyjęła paczkę papierosów. Jednego z nich wyjęła i zapaliła. Pierwszy buch był najgłębszy. Zaczęła analizować, co powinna zrobić w sytuacji, w której została postawiona. Były dwa wyjścia, ucieczka, albo powrót chwały. Już chciała zacząć decydować, a usłyszała to kwiczenie chihuahua, dzięki któremu jej równowaga została zachwiana. Odwróciła się wzrokiem, obok niej stał ten idiota, niszczący karierę.
– Twoje ego nie mieści się w pomieszczeniu, więc musiałeś wyjść? – spytała, unosząc jedną ze swoich brwi. Wszystko słyszała, a złość jeszcze bardziej w niej rosła – brawo, niszcz karierę osobie, która sobie zapracowała, a nie ściąga chwałę od rodziców – zaśmiała się gorzko, a po chwili dodała – pierdolone nepo baby – ups, powiedziała to głośno? Aż sama była w szoku, że dała radę głośno to ogłosić. Zaciągnęła się papierosem i odeszła kilka kroków dalej, byle by już nie patrzeć na tę parszywą gębę.
-
You want me to fix you, but it's never enough
That's why you always call me 'cause you're scared to be lovednieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Naprawdę nie miał dzisiaj szczęścia. Wychodząc na papierosa myślał, że będzie miał już święty spokój. Miał wymówkę do opuszczenia imprezy, w końcu jego ubranie pokryte było alkoholem i jadalnym brokatem. Oprócz tego, finalnie udało mu się zakończyć konfrontację z dziwną kobietą ze środka. Naprawdę nie spodziewał się, że na tego typu wydarzeniu spotka kogoś, kto zaprezentuje mu taki poziom. Był przyzwyczajony do obcowania z doświadczonymi celebrytami. Myśleli stosunkowo podobnie do niego i jego rodziców. Ważniejsze byłoby dla nich zachowanie spokoju i wyjście z całej sytuacji bez uszczerbku na wizerunku. Nie mogła być na tyle ignorancka, aby nie wiedzieć, że cały budynek wypełniony był przez media. Kiedy schował telefon, Laurentin pozwolił sobie na ciche westchnięcie i ponownie zaciągnął się papierosem. I wtedy właśnie, zanim nawet zdążył wypuścić dym z płuc, do jego uszu dotarł głos którego wolałby jednak nie poznawać.
-Ktoś prosił o komentarz?- zapytał z wyraźną już irytacją w głosie. Był zmęczony i zdecydowanie zbyt trzeźwy na dalszą rozmowę z Claire. Skrzywił się delikatnie słysząc jej kolejne słowa, ponownie zaciągnął się papierosem i wręcz z niedowierzaniem pokręcił głową. Był na tyle zdenerwowany, że na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech który to zazwyczaj towarzyszył mu w stresujących momentach.
-Nic nie wiem ani o tobie, ani o twojej karierze i mało mnie to interesuje. Tak samo jak ty nic nie wiesz o mnie i o moim życiu.- odpowiedział z przekąsem, tak jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego. Łatwo było obrzucić kogoś obelgami na podstawie wyimaginowanych założeń. Nie wiedziała jak dorastał i ile sam przeszedł, i wcale nie musiała. Dla niego przerzucanie się na ataki personalne niezwiązane z konfliktem to po prostu oznaka słabości i braku opanowania. Nie wróżył jej świetlanej przyszłości w showbiznesie. Może i była ładna, ale to by było na tyle z jej dobrych stron.
-Mogę jedynie wywnioskować, że skoro tak łatwo zniszczyć twoją karierę to nie jest zbyt imponująca. Bez różnicy, i tak daleko byś nie zaszła bez odrobiny pokory.- wzruszył ramionami i bezceremonialnie rzucił niedopałkiem o chodnik. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, przydeptał go i odgarnął włosy z czoła.
-Dużo kłapiesz, mało potrafisz zrobić żeby nadać swoim słowom znaczenie. Tym się właśnie różnimy.- rzucił na odchodne, jednocześnie wyciągając z kieszeni kluczyk do auta. Średnio interesowała ją jego odpowiedź. Nawet nie obejrzał się za siebie idąc wolnym krokiem w stronę auta.
//ztx2
Claire Price
-Ktoś prosił o komentarz?- zapytał z wyraźną już irytacją w głosie. Był zmęczony i zdecydowanie zbyt trzeźwy na dalszą rozmowę z Claire. Skrzywił się delikatnie słysząc jej kolejne słowa, ponownie zaciągnął się papierosem i wręcz z niedowierzaniem pokręcił głową. Był na tyle zdenerwowany, że na jego twarz mimowolnie wpłynął uśmiech który to zazwyczaj towarzyszył mu w stresujących momentach.
-Nic nie wiem ani o tobie, ani o twojej karierze i mało mnie to interesuje. Tak samo jak ty nic nie wiesz o mnie i o moim życiu.- odpowiedział z przekąsem, tak jakby tłumaczył dziecku coś oczywistego. Łatwo było obrzucić kogoś obelgami na podstawie wyimaginowanych założeń. Nie wiedziała jak dorastał i ile sam przeszedł, i wcale nie musiała. Dla niego przerzucanie się na ataki personalne niezwiązane z konfliktem to po prostu oznaka słabości i braku opanowania. Nie wróżył jej świetlanej przyszłości w showbiznesie. Może i była ładna, ale to by było na tyle z jej dobrych stron.
-Mogę jedynie wywnioskować, że skoro tak łatwo zniszczyć twoją karierę to nie jest zbyt imponująca. Bez różnicy, i tak daleko byś nie zaszła bez odrobiny pokory.- wzruszył ramionami i bezceremonialnie rzucił niedopałkiem o chodnik. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, przydeptał go i odgarnął włosy z czoła.
-Dużo kłapiesz, mało potrafisz zrobić żeby nadać swoim słowom znaczenie. Tym się właśnie różnimy.- rzucił na odchodne, jednocześnie wyciągając z kieszeni kluczyk do auta. Średnio interesowała ją jego odpowiedź. Nawet nie obejrzał się za siebie idąc wolnym krokiem w stronę auta.
//ztx2
Claire Price