Zablokowany
31 y/o, 184 cm
Rezydent kardiochirurgii Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Rohan Kim
Mingi Song
homeprofilebiopermits
Obrazek
data i miejsce urodzenia
8.08.1993 | Seul, Korea Południowa
zaimki
he/him
zawód
Rezydent torakochirurgii i kardiochirurgii
miejsce pracy
Mount Sinai Hospital
orientacja
Bi
dzielnica mieszkalna
Dowtown - Distillery District
pobyt w toronto
pół roku
umiejętności
► prawo jazdy typu G
► doskonała znajomość ludzkiej biologii
► dobra orientacja w terenie
► niezła pamięć fotograficzna
► zawsze nienaganna prezentacja i punktualność
► cięty język
► duża spostrzegawczość
słabości
► nie jest w stanie zmrużyć oka bez leków nasennych
► niezwykle niecierpliwy, łatwo wpada w złość
► słaby kucharz
► potrafi zaniedbać własne zdrowie gdy chodzi o pracę
► nie umie prosić o pomoc, nawet gdy sam nie daje rady
► nie potrafi też przepraszać
► absolutnie nie radzi sobie z dziećmi
► okazjonalna mizofonia
- Będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę?
- Będzie, ale wiem że i tak to zrobisz, prawda?
- Słuszna uwaga.
>rozlega się ciche, metaliczne pstryknięcie zapalniczki, a następnie trzask draski. Płomień płonie tylko przez krótki moment. W następnej chwili w powietrzu można wyczuć gryzący zapach tytoniu<
- No dobrze, od czego zaczniemy?
- Najlepiej będzie od samego początku. Od dzieciństwa, kontaktów z rodzicami, z rodzeństwem.
- Naprawdę musimy się cofać aż tak daleko?
- Po tu tutaj jesteśmy, prawda?
>rozlega cię ciężkie, przeciągłe westchnięcie<

- Dobrze. Zaczniemy od samego początku. Urodziłem się w Korei, a dokładniej w Seulu. Byłem tym starszym z rodzeństwa, po mnie na świecie pojawiła się jeszcze młodsza siostra. Urocze to było stworzenie, jako maluch chodziła za mną jak cień. Chyba można było określić naszą rodzinę jako szczęśliwą... a przynajmniej tak to wyglądało oczami dzieciaka. Matka głównie zajmowała się domem, porzuciła karierę aktorki, aby w pełni poświęcić się rodzinie. Zagrała w kilku znanych filmach, nominowali ją raz nawet do jakiejś nagrody, ale nic nie wygrała. Dopiero znaczne później zorientowałem się, że mocno ją gryzło, że jej kariera została zakończona tak szybko. Absolutnie nie dawała jednak po sobie tego poznać. Zdawała się zawsze taka radosna, wszyscy ją kochali. Piekła najlepsze ciasteczka. Czekoladowe. Gdy wyciągała z szafki blaszkę, ja i siostra wiedzieliśmy że będzie robić ciasto. Przybiegaliśmy wtedy i jej pomagaliśmy... albo przynajmniej próbowaliśmy, bo zwykle kończyło się na tym, że więcej mąki lądowało na blatach kuchennych i podłodze niż w misce. Ale ona zawsze dobrotliwie się z tego śmiała. Kiedy ja i siostra trochę podrośliśmy, matka próbowała co prawda wrócić do grania, ale nie udało jej się złapać już żadnej znaczącej roli. Chyba trochę złamało jej to serce.
Mój ojciec jest natomiast lekarzem. Jego osoba kojarzyła mi się zawsze z ostrym zapachem środka odkażającego, którym przesiąkało jego ubranie. Przez okres dzieciństwa widywałem go bardzo rzadko. Był głównym żywicielem rodziny, spędzał w szpitalu dosłownie całe dnie i noce. Wiem że harował jak wół i robił to wszystko dla nas, ale kilkulatkowi ciężko to było wytłumaczyć. Strasznie zazdrościłem rówieśnikom, kiedy widziałem jak są odprowadzani do przedszkola przez swoich ojców. Krzywiłem się i milczałem zaciskając piąstki, kiedy opiekunki pytały mnie gdzie tata pracuje. Wtedy nasze relacje nie były dobre.

- Rozumiem. Nienawidziłeś go?
- Co? Nie! Naprawdę aż tak źle to zabrzmiało?
- Odrobinę. Z twojej opowieści mogę wywnioskować, że odczuwałeś do ojca żal.
- Owszem, żal. Tak. Czułem gorycz z powodu jego nieobecności, szczególnie że nie rozumiałem czym była spowodowana. Ale nienawiść to zdecydowanie za mocne słowo. Nie, kochałem moich rodziców, oboje. Siostrę także, nawet jeśli czasem kradła mi kredki i upierała się, że mój misiek należy do niej.
>słychać skrobanie pióra po pergaminie<
- Rozumiem. Przejdźmy zatem dalej. Jak to było ze szkołą?

- Uwielbiałem szkołę. Już wtedy nieźle się nam powodziło finansowo, dlatego naszą rodzinę stać było, aby przez cały okres edukacji posyłać mnie i siostrę do prywatnych placówek z wykwalifikowaną kadrą pedagogiczną. Myślę, że nie było lepszego miejsca, do którego mógłbym trafić. Czułem się tam jak ryba w wodzie. Nieznane mnie przyciągało. Zawsze siadałem w pierwszych ławkach, żeby mieć lepszy widok na to co nauczyciel pisał na tablicy. Kiedy tylko nauczyłem się płynnie czytać, niemal wszystkie książki studiowałem od deski do deski - byłem niczym gąbka, która chłonęła całą wiedzę z świata. Taki głód wiedzy zdecydowanie ucieszył moich rodziców, chociaż oboje okazywali to na dwojaki sposób. Podczas gdy matka przygotowywała mi ciastka i nagrody, ojciec wziął na siebie rolę tego surowego rodzica. Dotkliwie karał mnie za błędy. Jeśli coś źle obliczyłem lub napisałem, kazał mi to powtarzać aż do znudzenia. Podejrzewam że niejeden dzieciak poddałby się i opuścił w nauce po takich sesjach przepisywania jednego zdania godzinami. Ale ja czułem tylko jeszcze większą motywację. Chciałem sprostać jego oczekiwaniom. Być najlepszy w klasie. Chciałem iść w jego ślady, mieć dobrą pracę i dużo pieniędzy. Bo bardzo szybko dostrzegłem z resztą jak duża przepaść ekonomiczna istniała między mną, a dzieciakami spotykanymi na ulicy. Ja dostawałem drogie prezenty, one bawiły się porwaną, brudną piłką. Ja mieszkałem w dużym, wygodnym i pięknym domu z ogrodem, one wieczorami wracały do swoich niewielkich, szarych mieszkanek. Więc tak, to wcale nie potrzeba serca i chęć niesienia pomocy kierowały mną, kiedy wybierałem się do USA na studia medyczne. Podejrzewam, że gdyby ojciec zajmował się jakimkolwiek innym biznesem, poszedłbym po prostu w jego ślady.

- A więc Ameryka.
- Tak, to był pomysł matki. Ojciec wolał żebym uczęszczał na uniwersytet w Seulu, chciał mnie chyba mieć na oku. Ona wolała bym zaznał nieco wolności.
- I gdzie dokładnie studiowałeś?
- Johns Hopkins University w Baltimore. Jeśli wierzyć rankingom to drugi najlepszy medyczny uniwersytet w Stanach. Na Harvard się nie dostałem, co uważam za osobistą porażkę.
>znów słychać końcówkę pióra drapiącego delikatnie powierzchnię strony notatnika<
- Ale w Ameryce spędziłeś tylko cztery lata?
- Tak, wróciłem potem żeby specjalizację dokończyć w Korei. Torakochirurgia i kardiochirurgia.
- No dobrze, ale nie wszystko potoczyło się po twojej myśli, prawda? Zechcesz opowiedzieć o tym coś więcej?

- Masz na myśli ciemne interesy ojca. Widzę się się nie patyczkujesz i wyciągasz wszystkie brudy. I tak wiesz o wszystkim, nie wiem po co mnie tak wypytujesz. Ale dobrze. Tak, jeśli chodzi o ojca, to zawsze było w jego zachowaniu coś nie tak. Był bardzo skrytym człowiekiem, ilekroć ja lub siostra chcieliśmy wejść do jego gabinetu, zawsze kategorycznie nam tego zabraniał. Gdy byliśmy młodsi matka kilkukrotnie wręcz w panice zabierała nas z domu, a do niego przychodzili jacyś nieznani mi ludzie. Trochę bałem się domyślać, o co mogło chodzić. Dowiedziałem się wszystkiego po powrocie ze Stanów, czy tego chciałem czy nie. Okazało się że ojciec odpłatnie leczył bandziorów, którzy z wiadomych przyczyn nie mogli pokazywać się w publicznym szpitalu. Najpierw były to pojedyncze przypadki, później nawiązał już pełną współpracę z jedną z grup przestępczych. Nie tylko opatrywał ich po jakichś nieudanych akcjach, ale także dopuszczał się szwindli związanych z lekami. To po to otworzył swoją własną klinikę, żeby móc tam bez przeszkód przeprowadzać te wszystkie podejrzane operacje. Mnie też do tego zmusił. Powiedział, że to dzięki tej współpracy zarabiamy krocie. Początkowo nie chciałem. To byli źli ludzie. Raz pomagałem wydłubywać kulę z płuc faceta, który podczas rozboju zastrzelił jakąś postronną, bezbronną kobietę. Innym razem musiałem ratować gangusa, który oberwał nożem w brzuch od swojego kumpla. W zamian mieliśmy zapewnioną ochronę i gotówkę. A pieniądze faktycznie były z tego konkretne, choć początkowo ciężko mi było spać w nocy. Żarłem leki uspokajające garściami. Właściwie nadal je łykam. Ale w końcu życie to życie, każde trzeba próbować ratować. I tak to trwało parę lat. Te dodatkowe godziny spędzone przy stole operacyjnym naprawdę pomogły podszlifować moje umiejętności. Siostra nie miała o niczym pojęcia. Matce nikt nic oficjalnie powiedział, ale nie jest głupia. Wiedziała co się dzieje.

- Ale jednak nie zostałeś w Korei.
- Nie. Uznałem, że potrzebuję zmiany.
- A czemu właśnie Kanada, a nie Ameryka? Ten kraj zdążyłeś już trochę poznać.
- Owszem i właśnie dlatego nie chciałem już tam nigdy mieszkać. Mógłbym oczywiście wymienić wszystkie problemy związane z tym krajem, ale myślę, że nie mamy na to tyle czasu.
- Dobrze, ale chciałbym byś opowiedział więcej o tej potrzebie zmiany i co się działo po przeprowadzce.

- Po prostu uznałem że za bardzo stoję w cieniu ojca. Chociaż jego surowe wychowanie sprawiło, że jestem dziś tym, kim jestem, jego dalsza obecność była raczej przytłaczająca. Zdaję sobie sprawę, że mogłem po prostu zmienić szpitale, ale dla mojego własnego komfortu psychicznego ta odległość musiała być większa. Co prawda proces przenosin do Kanady był dość mozolny - najpierw papierologia, czekanie aż wszystko zostanie sprawdzone i zaakceptowane. Potem egzaminy, bo przecież potrzebowałem tu swoich uprawnień lekarskich. Ale ze zdaniem nie było problemu. A z moimi referencjami znalezienie pracy było już proste. Kupiłem też mieszkanie. Byłem jednak zaskoczony, że wieść o mojej przeprowadzce rozniosła się w poszczególnych kręgach. Tych bardziej szemranych. Już miałem okazję szyć jednego takiego niezbyt sympatycznego kolegę, choć warunki były raczej polowe. Nie planowałem otwierania swojej kliniki, na wzór tej z Seulu, ale kto wie. Najpierw muszę zobaczyć jak duże byłoby zainteresowanie.

- Myślę, że to wystarczy.
>Zamknięciu notatnika towarzyszy szelest kartek. Rozlega się ciche stuknięcie, kiedy zeszyt ląduje na blacie biurka<
- Nie masz już więcej pytań?
- Z pewnością w przyszłości zadam ci ich jeszcze więcej, ale myślę, że na dziś wystarczy. Chyba, że chciałbyś coś dodać?
- Raczej nie.
- Dobrze więc. Do zobaczenia za tydzień. I proszę cię, nie pal więcej w czasie sesji.
>W pomieszczeniu rozlega sie cichy śmiech<
- Zastanowię się.

Ciekawostki
Lubi:
Whisky, koty, rzeczowość, dobrą książkę, ciszę i spokój, deszcz, medyczne wyzwania, podróże, starsze, kultowe filmy, muzykę klasyczną, rock'n'roll, świeżo otwartą paczkę papierosów, kawę z mlekiem, cynamon, wanilię, czekoladę z całymi orzechami, ocean i plażę, kolor niebieski, siatkówkę, yogę, dobry horror, spacery nocą, jazdę konną, eksperymentować z włosami, sarkazm

Nie lubi:
Wrzasku i hałasu, chaosu, wysokości, panikarzy, płaczków, głupoty, bezsensownego kłapania ozorem, piłki nożnej, kiczu, nudy, hip hopu, lukrecji, owoców morza, przesadnie słodkich deserów, bardzo ostrego jedzenia, zgagi, migreny, łykania leków, robactwa, kina superbohaterskiego i o tematyce zombie, gorącej i parnej pogody, sztucznych roślinek, zapachu cytrusów, reklam.
zgoda na powielanie imienia
nie
zgoda na powielanie pseudonimu
tak
Zgody MG
poziom ingerencji
średni
zgoda na śmierć postaci
nie
zgoda na trwałe okaleczenie
nie
zgoda na nieuleczalną chorobę postaci
Zależy (proszę o konsultację przed ewentualnym obciążeniem postaci chorobą)
zgoda na uleczalne urazy postaci
tak
zgoda na utratę majątku postaci
nie
zgoda na utratę posady postaci
nie
Ostatnio zmieniony śr lip 09, 2025 9:18 am przez Rohan Kim, łącznie zmieniany 2 razy.
Solhy
Pisz z sensem
0 y/o, 0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Witamy na forum Rohan Kim
Dobra wiadomość – Twoja karta postaci została zaakceptowana i możemy powitać Cię po tej stronie kanadyjskiej granicy! Przypominamy, że na rozpoczęcie rozgrywki masz 5 dni! W temacie kto zagra? możesz znaleźć użytkowników, którzy chętnie Ci w tym pomogą. Jednocześnie zachęcamy do założenia relacji, kalendarza i informatora. Powodzenia w Toronto!
Zablokowany

Wróć do „gentlemen”