— Oczywiście, że z winy tego drugiego kierowcy, jeżdżę najlepiej od was obydwóch — rzuciła w końcu, z lekkim, zadziornym uśmiechem siostry, która wie najlepiej.
Kiedy Bradley przeszedł do pytania o „sprawy sercowe”, poczuła nieprzyjemny ucisk w sercu. To był temat, którego wolała nie poruszać w żaden sposób. Dlatego przemilczała ten moment, pozwalając odpowiedzieć Cemowi. Rozmowa o Marwanie, czy o najświeższym romansie nie wchodziła w grę. I bez tego wiedziała, że Bradley chętnie obiłby nie jedno męskie lico, które odważyło się złamać jej serce i była za to wdzięczna, żałując, że nie może faktycznie tego zrobić. Wpatrywała się chwilę w ogród, w którym mieli zaraz rozłożyć koc i może zrobić ognisko. Wspomnienia same wracały — letnie noce w dzieciństwie, zapach dymu, światło świec i ten gwar rozmów, który wtedy wydawał się czymś oczywistym.
— Skoro już mówimy o kempingu i czasie jak „na rodzeństwo przystało” — odezwała się po chwili — To później możemy odgrzebać starą zabawę. Pamiętacie „dokuz taş”? — Spojrzała na nich z błyskiem w oku — Dziewięć kamieni, plansza na kartce albo patykiem w ziemi, i zobaczymy, komu teraz najlepiej idzie kombinowanie.
W jej głosie brzmiała nuta wyzwania, ale i pewnego ciepła. Chciała, żeby ten wieczór stał się czymś więcej niż tylko kolejnym spotkaniem „żeby się zobaczyć”. Żeby przypomnieli sobie czasy kiedy byli zgraną drużyną i mogli na siebie zawsze liczyć.
Bradley Ayers