23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lawrence B. Osbourne

— Nie oto chodzi! — zwróciła mu od razu uwagę. Nie bała się niego, ale bardziej co ludzie sobie pomyślą, a co mogłoby trafić do mediów — po prostu zależy mi, żeby nic ze mną nie trafiło do mediów. Chciałabym móc od nich odpocząć — już teraz pewnie ich zdjęcia razem latały po pudelkach. Ciekawe, co pomyślałaby sobie Cynthia, gdyby zobaczyła ich razem, albo Price w kolorowej koszuli? Pewnie nie oglądała takich stron. Nigdy ją to nie interesowało, za to Claire bardzo skrupulatnie wszystko w nich śledziła. Byle być na czasie, byle wiedzieć, co znowu o niej zmalowali.
Co przeczytają jej rodzice? Czy będzie musiała przedłużyć medialny związek przez nieszczęśliwie zrobione zdjęcie? Tyle pytań, a głowa Price niemalże od razu parowała.
— Dobry z Ciebie samarytanin, co? — spytała, unosząc jeden z kącików ust do góry. Widziała w nim tylko dobro. Był przystojny, dobrze wykształcony, dżentelmen, a do tego pomagał innym jak nikt z całej imprezy. Facet idealny. Nic dziwnego, że dalej wykręcała dla niego kostki.
Chociaż obrzuciła go groźnym spojrzeniem, kiedy tylko się roześmiał.
— Jak będę stara, też będę miała problem z wejściem na kanapę... teraz chyba też — bo musiałaby wpierw do niej pokuśtykać, by mieć choć chwilę wolnego. Potrzebowała odpowiedniej chwili na regenerację, by móc do siebie. Jutro pójdzie na prześwietlenie, teraz wolała odpocząć w domowym zaciszu — mówisz, jakbyś się znał na wywracaniu — prychnęła Claire, a to ona walczyła tego wieczoru o nagrodę niedorajdy imprezy. Mogłaby dostać za nią medal z ziemniaka — masz z tym jakieś doświadczenie? — może nie tylko ona była laureatką? Kto wie, nie wszystkie imprezowe upadki się widzi. Chociaż ten związany z mimiką i piskiem Claire po otworzeniu drzwi do sypialni był kolejnym cudownym trofeum.
— Sprawy dla dorosłych, czyli nic dla mnie — rzuciła, jakby miała sama z dziesięć lat. Rozsiadła się na dobre w tej szafie, zaczynając się przebierać. Miała już na sobie koszulę, ale jeszcze z niedopiętymi guzikami i wtedy uniosła głowę — co to za piosenka? — spytała, marszcząc przy tym brwi. Zaczęła podśpiewywać melodię, po czym trzy sekundy i była gotowa — już... Możesz powiedzieć, jak wyglądam w najbardziej kolorowej koszuli, jaką kiedykolwiek ubrałam — bo najczęściej nosiła czarne ubrania. Takie same jak jej dusza. Przynajmniej tak twierdziła, ale podjazdu do Cynthii nie miała.
25 y/o, 191 cm
stażysta od trupów, serio
Awatar użytkownika
najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- Myślisz, że tutaj wszyscy chcą zrobić Ci zdjęcie? - zapytał, nie z jakimś przekąsem, po prostu Lawrence nie myślał o czymś takim, bo nie było popularny, w zasadzie to nigdy też nie pomagał żadnej aktorce. Rozejrzał się dookoła, zwykła impreza, zwykli ludzie.
- W sumie połowy ludzi tutaj nie znam - może nawet jednej trzeciej, bo Lawrence mimo wszystko znał dużo ludzi ze szkoły, pewnie dlatego, że wszędzie go było pełno. Na szkolnym korytarzu, na stołówce, na boisku i w pracowniach artystycznych, a już zwłaszcza na imprezach.
Kiedy Claire powiedziała, że dobry z niego samarytanin, to Lawrence zmarszczył brwi, chyba od razu go rozgryzła, bo w zasadzie to on taki był, pomagał bezinteresownie. Może kiedyś z tego wyrośnie... chociaż przecież jako lekarz musiał mieć do tego dryg.
- A to źle, czy dobrze? - zapytał, bo na ten temat pewnie były różne opinie. Z jednej strony pomaganie innym jest dobre, ale z drugiej istnieje taka niepisana zasada, że jeśli masz miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę.
Osobourne był jednak ciekawy zdania Claire.
- To może Twój chłopak Cię wsadzi? - zapytał zerkając na nią z ukosa, no bo skoro Lawrence mógł podnosić swojego trzydziestokilowego ukochanego psa, to chłopak Claire też mógł jej pomóc, co nie?
Wzruszył ramionami.
- Na wywracaniu może nie szczególnie, ale na urazach trochę - właściwie to też spędził tylko kilka godzin na Oddziale Ratunkowym, ale to zawsze coś! W ciągu tych kilku godzin widział naprawdę wiele upadków, a nawet takie dziwne, jak upadek pod prysznicem na ogórka. O tym często opowiadał w znajomym towarzystwie, żeby się pośmiać.
- Chociaż raz spadłem z motoru, zobacz tu jest ślad - i podwinął rękaw, żeby jej pokazać ślad na łokciu, po prostu zamiast iść na pogotowie, żeby dobrze oczyścili mu ranę, to on się otrzepał i pojechał dalej, a tam dostał się jakiś bród i została blizna. Ale to było zanim wpadł, żeby iść na medycynę, właściwie dopiero co zdał wtedy prawo jazdy na motor i bał się trochę, że mu je zabiorą.
- Mogli chociaż powiesić skarpetkę na drzwiach - uśmiechnął się, a później to się przejął tym zadaniem za-sła-nia-nia jej, a przy okazji sobie nucił -I said, ooh, I'm blinded by the lights, no, I can't sleep until I feel your touch - bo to właśnie leciało gdzieś w tle. Odwrócił się dopiero, gdy Claire mu pozwoliła. Zmierzył ją spojrzeniem.
- Wyglądasz w niej nawet lepiej niż ja - powiedział z szerokim uśmiechem - trochę jak w kolorowej sukience - dodał kiwając głową. Według Lawrenca każdy wyglądał dobrze w kolorowych ciuchach, chociaż... Cynthia wyglądała dobrze w czarnych, a nawet w białym fartuchu.

Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lawrence B. Osbourne

— Myślę, że znalazłby się taki dupek — rzuciła całkiem poważnie. Znała wartość zdjęć, które ludzie mogliby wynieść. Jako dziewczyna Laurentina musiała uważać. Bała się, że jeszcze bardziej zaszkodzi jego wizerunkowi. Tego obawiała się najbardziej. Nie chodziło o ją samą, nie miało to dla niej większego znaczenia. Tylko by powstrzymać karuzelę medialnego związku. Chciała móc wrócić finalnie jako singielka. — ja ponad połowy — wydukała powoli, podnosząc nieznacznie wzrok. Price nigdy nie była idealną osobą. Nawet nie była znaną osobą. Spędzała czas we wąskim gronie osób, z którymi dzieliła największe smutki i radości. Większość szkolna w ogóle jej nie obchodziła. Wręcz niektórymi osobami, takim Eryczkiem, brzydziła się całą sobą.
— Dobrze, mam na kogo liczyć — stwierdziła finalnie Price, unosząc delikatnie kąciki swoich ust. Nie wiedziała, co powinna dokładnie mu powiedzieć. Tak naprawdę nic bardziej się dla niej nie liczyło, jak przyjazna twarz w tym procentowym środowisku, którego wolałaby uniknąć. Jednak Lawrence'owi ufała. Zawsze zachowywał się w porządku i z jakiegoś niesprecyzowanego powodu finalnie był jej crushem.
— Myślę, że prędzej ojciec, bo dalej z nimi mieszkam — mogła być dorosła, a mieszkanie w domu rodzinnym zaliczała do największych luksusów, które były jej dane. Nie byłaby w stanie opuścić matkę, póki sama nie miała stuprocentowej pewności, że może sobie odpuścić. Poza tym matczyne obiady przeważały szalę.
— Czyli trafiłam pod dobre skrzydła — powiedziała finalnie, unosząc delikatnie kąciki obu ust do góry. Cokolwiek by jej teraz mówił, czuła się bezpiecznie. Nie wiedziała tylko, czy to przez te piękne, niebieskie tęczówki, a może blond włosy. Nawet gdyby postanowił nie być lekarzem, miałaby podobne odczucia. Osbourne po prostu był dobry.
— Wow, odważny jesteś — stwierdziła, a w jej oczach od razu zabłysnęły gwiazdeczki. Czuła wewnętrzne szczęście, kiedy pokazywał jej bliznę, prawie że wojenną. Świat poza Osbourne'm mógłby nie istnieć, a ona dalej widziałaby tylko jego.
— Możesz im to przekazać — wymruczała lekko zdenerwowana Claire, unosząc wzrok na Lawrence. Uniosła delikatnie kąciki ust. Dla niej nawet taki sygnał jak skarpetka, nie zostałby odczytany. Price niby była dorosła, ale pewne znaki, póki nie stałaby się ich ofiarą, są nie do odczytania.
— Dziękuję — rzuciła, czując jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce. Pierwszy raz dostała od niego komplement, została zauważona, a miała... medialnego faceta. Czas od zawsze był jej wrogiem — to ogarniesz transport?
25 y/o, 191 cm
stażysta od trupów, serio
Awatar użytkownika
najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkinie
postać
autor

- W zasadzie to Eryk nagrał ten upadek, ale z nim pogadam, jak będę oddawał mu bluzę, to na pewno to wykasuje - powiedział i pokiwał głową. Niestety nie mógł jej zaproponować, że pogada z każdym z imprezy, ale obiecał sobie, że jeśli coś usłyszy, że ktoś zrobił jakieś fotki jemu i Claire, to zareaguje.
- Bo jest sporo ludzi ze starszych roczników, z moich - stwierdził, kiedy Claire powiedziała, że zna jeszcze mniej ludzi od niego. On znał i młodszych i starszych, ale właśnie najbardziej kojarzył ludzi od siebie z roku. Chociaż Lawrence z tym swoim typowym gadulstwem, mógł zagadać praktycznie do każdego. Dziwne, że nie zagadał wcześniej do Claire.
- W takim razie do usług - co, jak co, ale na niego to jednak zawsze można było liczyć. Może i Lawrence był roztrzepany, czasami zapominalski i często po prostu hej do przodu, ale był też takim typem człowieka, na którym można polegać. Nie takim, który jest w punkt na umówionym spotkaniu, ale takim, którego o drugiej w nocy można wyciągnąć z domu, tylko po to żeby mu się zwierzyć i liczyć, że on wysłucha i przytuli. Na pewno by to zrobił.
Uśmiechnął się, kiedy powiedziała, że ojciec będzie ją wsadzał na kanapę, bo było to dość słodkie. Lawrence też miał dobre relacje ze swoimi rodzicami, może nawet wciąż by z nimi mieszkał, gdyby nie to, że po prostu im przeszkadzał, za późno wracał, za głośno słuchał muzyki, był za bardzo, jak zwykle. Do pewnego momentu go tolerowali, a później przyszedł taki czas, że spakował walizki i postanowił się wynieść, trochę mieszkał w akademiku, ale dobrze, że w końcu na pomoc przyszła mu bogata babka, która za to, że jej jedyny, ukochany wnuczek poszedł na medycynę, to kupiła mu mieszkanie. Jednym słowem - miał farta.
- Można tak powiedzieć - znowu się uśmiechnął. Chociaż Lawrence wciąż walczył ze sobą, czy chce pracować w kostnicy, czy jednak w szpitalu. Właściwie to do prosektorium trafił na rotację i może gdyby nie jego profesorka, to teraz rzeczywiście byłby na SORZE?
- Moja matka powiedziałaby, że głupi, ale to tak między nami - podobało mu się to, że Claire uważa go za odważnego, była całkiem słodka, kiedy się tak w niego wpatrywała tymi błyszczącymi oczami. Kiedy powiedziała, że może im to przekazać, to Lawrence się uśmiechnął.
- Zaczekaj - podniósł nogę, żeby najpierw zdjąć trampka, a później skarpetkę, założyć ją na klamkę - jak mieszkałem trochę w akademiku, to to działało - powiedział i znowu założył sobie buta. Trochę śmiesznie wyglądał, tak w jednej skarpecie i tej przymałej bluzie, ale jakoś zbytnio się tym nie przejmował.
- Tak - odpowiedział od razu, w pierwszej chwili pomyślał o Eryku, ale Lawrence nie był głupi, czuł, że nie polubili się z brunetką, więc finalnie zamówił ubera. Oczywiście pojechał z nią, żeby odstawić ją do domu, bo oprócz tego, że był dobrym samarytaninem, to też trochę dżentelmenem... no i tak wychodziło po prostu taniej.
Miejmy tylko nadzieję, że nie trafili na tego kierowcę, który wiózł go ostatnio z Cynthią.

/kończymy

Claire Price
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”