- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Królicą — poprawiła ją, tak, jak zazwyczaj robiła to w przypadku niesfornego dziewięciolatka. Samuel Ellis notorycznie przekręcał wyrazy słowa, co doprowadzało Miller nie tyle do szału, ile do nieukrywanego wzburzenia. — Suką jestem tylko dla ciebie, bo jestem wierna jak pies — zaznaczyła z rozbawieniem, ale o była akurat szczera prawda.
Mimo że w życiu Zaylee przewijało się wiele osób, a w pobliżu kręciły się jej byłe, nie widziała świata poza Swanson. W końcu wkrótce miała zostać jej żoną i niby była to zwykła formalność, to nikt nie wywoływał u Zaylee tak szerokiej gamy emocji. Od radości, przez wzruszenie aż po autentyczne wkurwienie. To musiała być miłość.
— Bawi cię to, Swanson? — zapytała poważnie, choć oczy zdradzały zupełnie coś innego. Wzajemne droczenie się było nieustanny elementem ich relacji i rozpoczęło się wraz z pojawieniem się Miller na komisariacie w Toronto. Trwało to od lat, pomimo że ich pierwsze spotkanie, gdzie każda próbowała udowodnić swoją rację, nie należało do najprzyjemniejszych. — Ja przynajmniej nie wyglądam, jakbym biła się z gównem — wskazała głową na brudne spodnie narzeczonej, bo niejeden stwierdziłby, że Evinie puściły zwieracze i nie zdążyła do łazienki.
Zaylee uśmiechnęła się zawadiacko, podeszła do narzeczonej i objęła ją mocno w pasie, żeby przyciągnąć ją do siebie i złożyć na jej ustach pocałunek. Krótki, ale z pewnością nie brakowało w nim pasji. A potem złapała ją za rękę i pociągnęła do zagrody z kozami, gdzie koźlątka podskakiwały i zderzały się głowami w ramach zabawy.
— Podobno kozy, w zależności od stada, beczą trochę inaczej — zarzuciła ciekawostką, jak to miała w zwyczaju. — To trochę tak, jakby miały własny akcent. I czasem się szturchają, żeby pokazać, która z nich jest ważniejsza — po tych słowach z premedytacją dźgnęła narzeczoną palcem w bok.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Tak często to powtarzasz, że kiedyś chyba będę musiała ci kupić obróżkę z imieniem - zażartowała, odnosząc się jeszcze do jej słów i pokręciła głową z rozbawieniem.
Zdołała już dotychczas poznać kilka osób z przeszłości Zaylee. Dotychczas jedynie Helenie udało się wzbudzić jej zazdrość. Głównie ze względu na to, że utrzymywały dosyć bliską relację, a dodatkowo były jeszcze skazane na swoje towarzystwo przez jedno i to samo miejsce pracy. Utrapienie.
- Owszem bawi. Co do tego, że jestem ubłocona... Cóż. Mogę mówić, że byłam na Woodstocku - zażartowała, zdając sobie sprawę z tego, że na pewno nie wygląda szczególnie schludnie.
Błoto powoli zasychało na jej jeansach, które pokrywało na całkiem sporej długości. Trochę żałowała tego, że nie miała nic na przebranie, bo została skazana na paradowanie w brudnych ciuchach do końca dnia.
Dawno już przywykła do tych złośliwostek, które w jej stronę kierowała Zaylee. Uwielbiały sobie dogadywać od naprawdę dawna. Jedyne do czego jeszcze nie zdążyła się przyzwyczaić to te drobne pocałunki, które wciąż potrafiły wywoływać szybsze bicie serca i drobne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Z trudem powstrzymała się od tego, by przytrzymać kobietę jeszcze na chwilę przy sobie i przedłużyć tę chwilę choćby jeszcze o kilka krótkich sekund. Wciąż jednak czekały na nie cudowne kózki, które przecież miały obejrzeć przed powrotem do domu.
- Przyznam szczerze, że dużo bardziej mnie ciekawiły legendy o bezoarze jeśli chodzi o kozy - przyznała, nawiązując do pogłosek, że rzekomo w żołądkach kóz znajdują się kamienie będące antidotum na wiele prostych trucizn. - Co do tego ostatniego... Myślę, że masz sporo wspólnego z kozami. W tym to, że masz żołądek bez dna.
Oczywiście, że nie mogła pozostać jej dłużna. Dlatego sama postanowiła szturchnąć ją z łokcia między żebra i w ten sposób zemścić się za to dźgnięcie palcem, które sprawiło, że niemal podskoczyła w drodze do zagrody pełnej kóz.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Tylko koniecznie niech na tej obroży znajdzie się zawieszka z wygrawerowanym moim imieniem, żeby ludzie wiedzieli, jak się do mnie zwracać, kiedy gdzieś się zgubię — podłapała żart i znów zerknęła wymownie na ubłocone spodnie narzeczonej.
No dobra, Miller musiała przyznać, że Swanson wyglądała seksownie nawet taka upierdolona, nieważne czy urwałaby się prosto z Woodstocku, czy raczej z przenośnej chemicznej toalety, którą ktoś wywrócił do góry nogami na festiwalu rockowym.
— Legendy to takie bajki tylko dla starszych — skwitowała, bo jak wiadomo, Zaylee była racjonalistką i chociaż niektóre historie brzmiały interesująco, to nijak miały się do prawdziwych wydarzeń. A dla niej liczyło się tylko to, co namacalne i co można było udowodnić za pośrednictwem badań. To tłumaczyłoby u niej braki w wyobraźni i kreatywności.
Parsknęła pod nosem śmiechem, ale szybko złapała Evinę za nadgarstek, gdy ta sprzedała jej kuksańca w bok.
— Zawsze ci powtarzałam, że jestem droga w utrzymaniu, kochanie — przypomniała i wcale nie chodziło tutaj o żadne błyskotki, a właśnie o jedzenie. Mama zawsze mówiła, że Zaylee łatwiej było ubrać niż wykarmić. Była jak śmietnik, ale taki z doskonałą przemianą materii i wzorowym cholesterolem. I chociaż często nie miała czasu, żeby porządnie zjeść, to jak już do czegoś się dorwała, to pochłaniała to w zastraszającym tempie.
Kozy były urocze. Tak, jak małe pisklaki w zagrodzie z kurczakami. W ogóle cały festiwal pozwolił im oderwać się na moment od pracy i zapomnieć o sprawie seryjnego mordercy. Wracając do samochodu, wstąpiły jeszcze na to stoisko z wypiekami, bo wiadomo, Miller była głodna, a po dojechaniu do domu obejrzały dokument o seryjnych zabójcach, tak dla odmiany.

 
				