34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Minęła chwila, zanim udało mu się wyłączyć alarm, którego dźwięk jeszcze przez długi czas dudnił mu w uszach. Warknął ze zrezygnowaniem, bo bagażnik nie dał im żadnej odpowiedzi. Właściwie nie wiedział, czego się spodziewał? Że znajdą w środku zwłoki Miller? Może i lepiej, że nie było tam nic poza jej płaszczem i zakrwawionego zestawu noży do patroszenia zwierzyny.
Z zamyślenia wyrwał go donośny krzyk Swanson. Rzucił się pędem w kierunku wskazanego przez nią miejsca, upewniając się przez ramię, czy ona także biegła. Liście kleiły się do nogawek spodni, błoto wciskało do butów. W połowie drogi przystanął w miejscu, gdzie ślady były bardziej widoczne.
Wlekł ją tędy — powiedział, bo chociaż ślad zmywał większość tropów, ziemia przed nimi była skotłowana, a pośród nich dało się dostrzec odciski jednej pary butów, które na pewno nie należały do Miller, bo jej obuwie zostało w garażu. — Tam! — zawołał, próbując przebić się przez nasilający deszcz.
Nie pamiętał już tak intensywnych opadów. Gdyby nie ten cholerny deszcz byliby znacznie szybsi. Na szczęście ulewa również działała na niekorzyść seryjnego mordercy, bo ten dopiero był w połowie drogi na wiadukt.
Stój! — Barney stanął i wycelował w Fostera. — Zatrzymaj się! — rozkazał, ale napastnik nic sobie z tego nie zrobił. Dopiero ostrzegawczy strzał w czarne niebo, że mężczyzna wzdrygnął się i zrobił coś zupełnie nieprzewidywalnego. Faktycznie przystanął w miejsce i uniósł obie ręce wysoko nad sobą, a potem kopnął Miller z taką siłą, że ta przetoczyła się po zboczu i wpadła z prosto do rzeki. — Kurwa mać — warknął, bo Foster wprawił nogi w ruch i pomknął wiaduktem przed siebie. — Trzeba było odstrzelić mu łeb — mruknął i w pierwszej chwili nie wiedział, co robić. Dopiero widok Swanson wskakującej do rzeki sprawił, że jego pierwszy odruch, jakim był pościg za zabójcą, poszedł w niepamięć. Dorwą go. Prędzej czy później, ale w końcu go dorwą. Teraz musieli wyłowić Miller.

Spadała. Gdyby miała wolne ręce, może jeszcze zdołałaby się czegoś przytrzymać, ale jej ciało bezwładnie obijało się o kolejne nierówności. A potem przyszło zderzenie z lodowatą taflą wody, a wraz z nim pierwszy szok. Najpierw ten związany z zimnem, bo chociaż już wcześniej była przemoczona do suchej nitki, nie spodziewała się takiego chłodu. Starała się utrzymać na powierzchni, ale nurt był zbyt silny. Później przyszło kolejne zaskoczenie. Nie czuła gruntu pod nogami. Próbowała zlokalizować cokolwiek, o co mogłaby zahaczyć, ale każde podejście wiązało się z zanurzeniem albo odbiciem o dryfujące na rzece kłody. Utonie tutaj. Ta myśl pojawiała się za każdym razem, kiedy jej głowa znów znalazła się pod wodą.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Alarm samochodowy wciąż zdawał się rozrywać jej głowę nawet po tym jak został wyłączony przez Barneya. Istotne jednak było to, że nie znaleźli nic konkretnego poza tym, że Miller przez jakiś czas faktycznie trzymana była w tym garażu. Nie mieli jednak pojęcia, gdzie została ona zabrana przez swojego porywacza.
Nie była pewna czy faktycznie obrała dobry kierunek, ale wiadukt był jedynym dosyć wyraźnym punktem w zasięgu jej wzroku, więc obrała go za swój cel. Jak się jednak potem okazało, jej wniosek był słuszny.
Biegła w stronę wznoszącej się nad wodą konstrukcji. Wiedziała, że była to dobra decyzja. Potwierdził to jeszcze potem Smith, gdy tylko zauważył ślady świadczące o tym, że Foster wlókł koronerkę tą samą ścieżką, co oni. Starała się jeszcze bardziej przyspieszyć, ale dopadało ją zmęczenie i z każdym krokiem czuła jak błoto próbuje wessać jej buty i nie wypuścić jej ze swoich objęć. Wciąż jednak nie byłaby w stanie się poddać. Nie w momencie, gdy znajdowała się tak blisko.
Powoli doganiali swojego sprawę, ale ten dalej miał nad nimi przewagę. Swanson, ściskała skostniałymi palcami broń w ręce, ale w takich warunkach pogodowych i przy podobnej odległości oddając strzał, ryzykowałaby za bardzo tym, że trafi niechcący swoją narzeczoną. Postanowiła się zatem wstrzymać od podobnych akcji. Zamiast tego dalej parła naprzód, a Barney, którego zostawiła za sobą pociągnął ostrzegawczo za spust.
Wydawało się, że ten ruch wprowadził Caleba w popłoch. Nie był jednak na tyle ogromny aby powstrzymał go przed zrzuceniem Zaylee z wzniesienia do lodowatej i rwącej wody.
Chociaż Evina najchętniej dorwałaby go i rozszarpała gołymi rękami to jednak bezpieczeństwo i życie Miller było dla niej sprawą nadrzędną. Zawahała się jedynie na ułamek sekundy, gdyż to wszystko niewątpliwie nią wstrząsnęło, ale zaraz sama rzuciła się w chłodną toń.
Była już kompletnie przemoczona przez ulewę, ale wciąż wskoczenie do rzeki sprawiło, że nagle została otoczona przez niewątpliwie przenikające zimnem fale, starające się ją porwać w każdym możliwym kierunku.
Parła naprzód do miejsca, w którym jak jej się zdawało widziała koronerkę po raz ostatni. Tam, gdzie według niej poniósłby ją nurt. Mało co jednak widziała we wzburzonej gwałtownymi opadami rzece. Nie miała pojęcia jak długo to trwało i na jak wiele rzeczy natknęła się po drodze, ale w końcu jej ręce natrafiły na znajome kształty w czasie nurkowania.
Owinęła ją ramieniem i chwyciła pewnie nim mogła wypłynąć na powierzchnię, gdzie próbowała ustabilizować głowę Zaylee ponad okalającą je lodowatą wodą.
- Już w porządku... Mam cię - wypowiedziała cicho tuż przy uchu koronerki po czym spojrzała na płynącego w jej kierunku Smitha.
Razem na pewno mieli dużo więcej sił by przeciwstawić się żywiołowi i dopłynąć jakoś do brzegu. Liczyło się wyłącznie to, aby przetransportować Miller w bezpieczne miejsce i upewnić się w tym w jakim stanie się znajdowała.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Musiała pozostać świadoma. Zbyt dobrze wiedziała, co dzieje się z ludzkim organizmem, kiedy woda dostaje się do dróg oddechowych, a nawet niewielka jej ilość potrafiła zaburzyć wymianę tlenu i dwutlenku węgla, co prowadziło do hipoksji. Tylko świadomość była okrutna, bo nie pozwalała odpłynąć i zniknąć. Czuła w ustach smak cieku, metaliczny i brudny, który zalegał gdzieś w gardle. Nie chciała tak umierać. To byłaby naprawdę ironiczna śmierć jak na kogoś, kto w normalnych warunkach pływa doskonale. Nie w rzece, ale gdyby tylko nie miała unieruchomionych rąk i gdyby nie ten deszcz...
Już w porządku. Mam cię.
Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Na początku nie wiedziała, kto dokładnie ją trzyma, ani skąd wzięła się ta niewielka iskra ciepła w postaci ramion, które przed chwilą wyniosły ją z nurtu. Kiedy dotarli z nią do brzegu, rzuceni przez nurt na kamienisty pas rzeki, wyglądała jak wyrzucona przez rzekę ofiara. Jej włosy przywarły do twarzy w mokrych pasmach, a ubranie przylegało do ciała niczym druga skóra, zdradzając każde drżenie. Brzeg nie dawał bezpieczeństwa. Kamienie raniły plecy, a błoto oblepiało dłonie i paznokcie.
Zaylee wzięła łapczywy haust powietrza. Wszystko ją bolało. Odnosiła wrażenie, że to jeden wielki siniec, co z kolei przypominało, że jeszcze nie była martwa. Otworzyła oczy i zobaczyła twarz Eviny. Chyba nigdy nie wiedziała jej tak przerażonej. Może tylko wtedy, w tamtym kościele, gdzie huk wystrzału rozerwał ciszę. Zacisnęła zmarzniętą dłoń na jej materiale kurtki, dając znać, że wciąż tu jest. Próbowała nawet coś powiedzieć, ale z gardła wydobył się niezrozumiały skrzek.
Smith pochylił się nad Miller, jednym ruchem ostrza przeciął węzeł, który ciasno krępował dłoni i pomógł Swanson przekręcić ją na bok. Zaylee zakaszlała kilkakrotnie, wypluwając resztkę zalegającej w gardle wody. Chciała się podeprzeć na rękach, ale osłabione dłonie ślizgały się w błocie. Smith zacisnął lekko palce na jej ramieniu, ale nawet taki dotyk powodował niemiłosierny ból.
Zostaw — wychrypiała. — To Foster — dodała resztkami sił, ale oni już wiedzieli. Chciała dopytać, czy go złapali, ale z jej ust wydobył się jedynie cichy świst powietrza. Cholera, musiała mieć złamane żebra.
Zaylee drżała, zęby uderzały o siebie, a każdy oddech brzmiał jak walka o przetrwanie. Narzeczona klęczała przy niej, osłaniała ją przed deszczem, mówiła coś — słowa uspokajające, stanowcze, jak zawsze — ale Miller nie potrafiła na nią spojrzeć. Zamiast tego wpatrywała się w ziemię, w błoto przyklejające się do paznokci i w strużki wody spływające między kamieniami. Skupiała się na tym, żeby nie podnieść głowy, żeby nie spotkać jej wzroku. Bo jeśli to zrobi, jeśli zobaczy w jej oczach to, czego się obawiała — strach, bezradność, poczucie winy — pęknie. A nie mogła pozwolić sobie na pęknięcie.
Karetka jest w drodze — poinformował Barney, patrząc na Zaylee, która trzęsła się jak osika. Nawet nie mieli jej czym okryć, bo oboje ze Swanson byli mokrzy. — Reszta szuka Fostera. Nie mógł uciekać daleko — dodał, co tylko uświadomiło Miller, że nie udało im się go zatrzymać.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Podjęli się walki z żywiołem. Właściwie tylko tak można było określić to jak ze Smithem próbowali przybić do brzegu i wyciągnąć na niego Miller. Co chwila woda próbowała ściągnąć ich nieco dalej i pociągnąć ze swoim nurtem. Zimno zdawało się w tej chwili przenikać ich aż do kości, zamrażając w nich szpik oraz spowalniając ruchy. Jednak jakimś cudem dotarli do lądu. Lądu, który nie był wcale tak bardzo przyjazny. Wyłożony był ostrymi kamieniami, które w jednej chwili mogły przebić się przez skórę. Te drobniejsze wbiły się w dłonie Swanson, która czując palący ból we wszystkich mięśniach, wydostała się w końcu z koryta rzeki.
Wciąż priorytetem pozostawała dla nich Zaylee. Żyła. Choć zdawało się, że ledwo. Całe szczęście byli na czas, a teraz rozcinali jej więzy i przerzucali na bok. Evina poklepała jeszcze kilka razy koronerkę między łopatkami, gdy ta wykaszliwała wodę na brzeg.
- Dobrze. Wypluj to wszystko - zachęcała ją, czując, że największe zagrożenie już minęło.
Miller była przytomna. Wypluwała wodę, która próbowała dostać się do jej płuc, a Swason robiła dobrą minę do złej gry, starając się zachować obojętność. Wściekłość mieszała się w niej ze strachem, ale w całej tej mieszaninie emocji pojawiła się też ulga. Zaylee była przytomna i w miarę bezpieczna. Niewiele więcej mogli dla niej zrobić, ale całe szczęście medycy byli już w drodze. Oni będą mieli wszystko, aby się o nią doskonale zatroszczyć.
Widziała to jak koronerka unikała jej spojrzenia. Zdawała się nie chcieć niczyjej pomocy, a poza tym doskonale znała swojego oprawcę. Jeszcze przez chwilę Evina dokładnie rozważała swoje opcje. Nie chciała jej zostawiać, ale wiedziała, że już nic więcej jej nie grozi. Zajmą się nią, a człowiek, który jej to zrobił znajdował się wciąż na wolności.
- Dorwę go, słyszysz? - powiedziała, pochylając się na chwilę nad narzeczoną po czym ściszyła głos. - Złapię skurwiela i zabiję.
Nie miała pewności czy Barney dosłyszał jej słowa, ale nie obchodziło jej to. Powoli wyprostowała się i posłała mężczyźnie harde spojrzenie, świadczące o jej determinacji. Nie mogła pozwolić Forestowi na to, aby się tak łatwo wywinął.
- Zostań z nią. Mam zbiega do pojmania - poleciła jeszcze funkcjonariuszowi nim puściła się ponownie w stronę wiaduktu.
Po drodze schyliła się jeszcze po broń, którą upuściła przed wskoczeniem do rzeki. Wiedziała, że może jej się przydać. Miała też świadomość, że proste i szybkie odstrzelenie mu łba to za mało. Wciąż napędzana adrenaliną, dostała się na wiadukt i przebiegła przez całą jego długość. Przynajmniej tutaj błoto nie próbowało jej zatrzymać choć buty ślizgały się okropnie na powierzchni wzniesionej nad wodą konstrukcji. Pokonała ją jednak szczęśliwie i zraz mogła zniknąć między drzewami po drugiej stronie, gdzie zapewne zapuścił się również Forest.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Trudno było sprecyzować, jak właściwie się teraz czuła. Jej wściekłość mieszała się z rozgoryczeniem, bo dalej nie mogła uwierzyć, że faktycznie mogła stać się następną ofiarą seryjnego mordercy. Zdołał ją pojmać, pobić, upokorzyć i zawlec nad rzekę, gdzie jej ciało miało zostać wyłowione dopiero po kilku dniach przez przypadkowych przechodniów. Może przez przejeżdżających ścieżką rowerzystów albo nastolatków pijących w ukryciu piwo.
Ale Evina zdążyła. I znowu miała rację, bo zabójcą okazał się być ktoś ze świata koronerów. Foster nie był bezpośrednio związany z medycyną sądową, bo nigdy nie skończył studiów, ale wiedział wystarczająco dużo, jak do nich dotrzeć i eliminować jednego po drugim. To była zemsta za własne niepowodzenia.
Natomiast Swanson miała w głowie swoją własną zemstę. Dlatego kiedy podzieliła się z Zaylee swoimi zamiarami, ta wstrzymała oddech. Nie chciała żadnego rewanżu. Nie chciała, żeby narzeczona samoistnie wymierzała karę Fosterowi. To było zbyt ryzykowne.
Nie — wyszeptała, ale Evina już nie słuchała. Chwyciła za broń i zaczęła biec w kierunku wiaduktu. W tym samym momencie z przeciwnej strony nadjeżdżała karetka. — Idź za nią — zwróciła się do Smitha. — Przysięgam, zajebię cię, jeśli coś jej się stanie— ostrzegła lojalnie, kiedy medycy wyskoczyli z pojazdu i zaczęli przemierzać błotnistą drogę.
Barney zawahał się na moment. Poczekał jeszcze chwilę, aż Miller faktycznie zostanie zaopiekowana, po czym zacisnął palce na swojej broni, kierując się w stronę wiaduktu, na którym majaczyła sylwetka Swanson. Z każdym kolejny krokiem zapadał się w mokrej ziemi i ślizgał na liściach, a nieustępliwy deszcz wciskał mu się za kołnierz i tak dawno przemoczonej koszuli. Musiał użyć całych sił, żeby dostać się na szczyt wiaduktu, gdzie w końcu po wyczerpującym biegu dogonił detektywkę.
Co ty wyprawiasz? — zwrócił się do niej, dysząc ciężko. — Nie możesz polować na niego sama. To kurwa nierozsądne. Nawet nie wiesz, czy nie jest uzbrojony. Przecież nasi ludzie już go szukają, a ty powinnaś przy niej zostać. Ona cię teraz potrzebuje, Evina — mruknął i wyciągnął z kieszeni latarkę. Nie działała. — Jasny gwint — warknął Smith i rozejrzał się dookoła. Foster mógł być wszędzie, a tutaj, na tym opuszczonym, nieoświetlonym wiadukcie miał wiele kryjówek. — Jaki masz plan? — spojrzał na zdeterminowaną twarz Swanson, która pewnym krokiem przemierzała wysłaną kamieniami ścieżkę. Nie mógł pozwolić, żeby zrobiła jakieś głupstwo.

Evina J. Swanson
Ostatnio zmieniony czw wrz 11, 2025 11:39 am przez zaylee miller, łącznie zmieniany 1 raz.
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

To nie była sytuacja, w której ktokolwiek powinien się znaleźć. Nie sposób było opisać to jak człowiek mógł się czuć w takim położeniu. Dlatego Evina starała się nad tym nie zastanawiać. Po prostu działała, czując jak coś zdawało się rozrywać ją od środka choć starała się usilnie zachować trzeźwość umysłu. Nawet wtedy, gdy zdawała sobie sprawę, że zachowuje się niczym archetyp mściciela ze średniego akcyjniaka.
Nie słuchała lub też może nie słyszała wcale głosu narzeczonej przez dudniący deszcz. Trudno było to określić. Była jednak zaślepiona. Chciała za wszelką cenę osiągnąć swój cel. Musiała dorwać Foresta i nie dbała o nic więcej. Ten człowiek nie tylko był mordercą, na którego polowała od tygodni, ale także śmiałkiem, który starał się zrealizować jej najgorsze obawy. Nie mogła mu odpuścić.
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Smith za nią biegł dopóki nie złapał ją za ramię. W pierwszym odruchu chciała go uderzyć, ale zaraz zorientowała się z kim miała do czynienia. To wcale nie był czekający na nią w zaroślach zabójca.
- Co tu robisz? Miałeś z nią zostać - warknęła, czując jeszcze bardziej rosnącą irytację, ale domyślała się, że Zaylee nie zamierzała pozwolić, aby samotnie polowała na jej oprawcę.
Prawda była taka, że nie miała planu. Działała instynktownie. Improwizowała. Nie miała czasu na to, aby faktycznie się zastanowić nad swoimi działaniami. Nie mogła zaplanować tego jak zrobiłaby to z każdą inną obławą. Tym bardziej, że nie miała kontaktu z innymi funkcjonariuszami. Jej sprzęt zapewne nie działał po tym jak został całkowicie zalany.
- Musi się gdzieś tu kręcić. Albo liczy na to, że wyprzedzi obławę albo chce ją gdzieś przeczekać bliżej niż myślimy - odpowiedziała, odrywając wzrok od mężczyzny i dalej kierowała się jedną ze ścieżek pomiędzy drzewami. - Nikt nie używał miejsca po tej stronie rzeki od lat. Mógł znaleźć tu przyczółek.
To była tylko teoria, ale zamierzała dokładnie sprawdzić całą okolicę. Starała się wypatrzyć jakieś ślady, które Forest mógł po sobie zostawić, ale tropienie w tych warunkach było prawdziwą udręką. To jednak nie powstrzymywało jej przed ruszeniem w kierunku, gdzie znajdowały się podniszczone mury.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Smith westchnął ciężko, zerkając z wiaduktu w kierunku karetki pogotowia, w której ratownicy zajmowali się Miller. W zasadzie żadne z nich nie wiedziało, w jakim koronerka była stanie. Fizycznie pewnie poobijana, a psychicznie? On byłby rozjebany mentalnie.
Kazała mi z tobą iść — wyjaśnił w przekonaniu, że Swanson zaraz mu z rozpędu przywali prosto w twarz. Nie chciał jej przestraszyć, ale przynajmniej miał pewność, że wciąż była czujna. — Powiedziała mi, że mnie zajebie, jeżeli coś ci się stanie. Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne wrażenie, że nie żartowała — wzruszył ramionami. Nie znał prywatnie doktor Miller, ale wydawała się bardzo konkretną babką, która nie rzuca słów na wiatr.
A jeśli już o wietrz mowa, to ten na otwartej przestrzeni wiaduktu był jeszcze bardziej porywczy. W dodatku deszcze nie ustępował nawet na chwilę. Barney myślał, że w pewnym momencie opady nieco zelżały, ale to było tylko złudzenie. Chwyt pistoletu wyślizgiwał mu się z mokrych, skostniałych dłoni.
Ostrożnie — mruknął, kiedy wchodzili między drzewa po spadzistym terenie. Sam w ostatnim momencie zdołał utrzymać równowagę. — Evina, ja wiem, że cię teraz nosi i jesteś wkurwiona, ale powinniśmy poczekać na wsparcie. Wiedzą, gdzie go szukać — poinformował, bo on w przeciwieństwie do Swanson, zanim dał nura do lodowatej rzeki, zostawił swój telefon na brzegu. Tak, jak pistolet. Szkoda, że nie pomyślał o latarce, bo im głębiej w las, tym robiło się coraz ciemniej.
Warknął pod nosem, potykając się o jakiś korzeń i prychnął, gdy wszedł twarzą w rozpostartą między drzewami pajęczynę.
Co zamierzasz zrobić? — spytał, podnosząc wysoko nogi w zaroślach. — Będziesz bawić się w samozwańczy wymiar sprawiedliwości? To idiotyczne. W niczym jej tym nie pomożesz — dodał, nawiązując do opatrywanej w karetce Miller. Pewnie robili jej teraz wkłucia, podawali płyny i szprycowali środkami przeciwbólowymi, żeby móc dokładnie przyjrzeć się obrażeniom. Nie potrzebowała dodatkowego stresu w postaci narwanej narzeczonej.
Coś poruszyło się w pobliskich krzakach. Smith wycelował bronią ponad ramieniem detektywki. Stali w bezruchu aż do momentu, kiedy zza gęstwiny nie wyłoniło się poroże jelenia. Zwierzę wpatrywało się w nich przez chwilę, nastraszając uszy, po czym pognało w dół rzeki.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Domyślała się, że obecność Barneya była spowodowana tym, że Miller mu groziła. Znała narzeczoną wystarczająco dobrze, że nie pozwoliłaby na to, aby sama się błąkała po terenach, na których znajdował się seryjny morderca. Może i brał na celownik wyłącznie koronerów, ale teraz, gdy musiał się bronić mógł odejść od swoich zasad. W końcu chodziło o przetrwanie.
- Wie jak to zrobić by wyglądało na wypadek - mruknęła jedynie, co na pewno nie pomagało mężczyźnie w ukojeniu nerwów.
Na pewno było nerwowo. Ścigali swojego zbiega po zmroku. Ograniczała ich nie tylko pora dnia, ale i teren oraz warunki pogodowe. Mimo wszystko Evina nie zamierzała czekać na to, aż przyjadą posiłki, którym Forest mógł się zawsze wymknąć. Nie miała pojęcia ile czasu minie nim w końcu pojawi się ktoś na horyzoncie.
- Przyjadą, a on zdąży spierdolić zanim się pojawią. Jesteśmy na miejscu i nie zamierzam tu sterczeć bezczynnie - odparowała, nie dając się mu wciąż przekonać do tego, aby zaprzestać pościgu.
Ledwo czuła palce zaciśnięte wokół broni, gdy kroczyła dalej. Gałęzie krzewów smagały jej nogi przez całkowicie przemoczony materiał spodni. W butach miała pełno wody, co sprawiało wrażenie jakby chlupotała z każdym swoim krokiem. Starała się wyostrzyć zmysły w tym półmroku oraz szumie deszczu, ale w takich warunkach nie trudno było o przeoczenie czegokolwiek.
- Samozwańczy? Moim zadaniem jest go złapać, Barney - odparła, nie przejmując się tym, że mężczyźnie chodziło nie o sam fakt ujęcia zbiega, co o jej osobistą vendettę. - Zaylee również sporo poświęciła by wpaść na jego ślad.
Jeleń, który pojawił się w krzakach z pewnością nadszarpnął im obojgu nerwy, ale zaraz oboje mogli odetchnąć i skupić się na dalszej wędrówce. Dochodzili powoli do resztek budynków, które kiedyś pewnie służyły do przechowywania towarów w pobliżu wiaduktu, na którym biegły tory.
Usłyszała coś. Powoli kroczyła dalej, starając się cokolwiek dojrzeć, a potem między zrujnowanymi murami natrafiła na coś butem. Wyglądało na to, że między mchem i kawałkami starego gruzu czaił się właz prowadzący do tego, co kiedyś było piwnicą.
- Schodzę. Trzeba to sprawdzić - oświadczyła wprost nim pochyliła się, aby otworzyć wejście.
Miała świadomość, że podziemia ciągnęły się na o wiele większym terenie niż można by było przypuszczać. Co zatem jeśli Forest planował użyć ich do tego, aby przemieszczać się pod nosem policji i wyjść potem zupełnie innym włazem? Trzeba było zbadać tę możliwość.

Mazarine Winters
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Czyli jednak mądrze postąpił, idąc za Swanson. Miller ukręciłaby mu łeb, gdyby stała jej się jakaś krzywda. Musiał mieć na nią oko. I to nie tak, że jemu nie zależało na to, żeby schwytać seryjnego, jednak Fostera cechował nie tylko brak skrupułów, ale również spryt, którym wykazał się w przypadku czterech poprzednich morderstw. Działał po cichu i wiedział, jak pozostać niezauważonym.
Oboje wiemy, że nie chcesz go tylko złapać — burknął, choć nie wiedziałby, jakby chodziło tutaj o jego żonę. Czy pragnąłby odwetu? Zadośćuczynienia? Pomsty, która i tak byłaby zbyt małym wymiarem kary?
Smith popatrzył na właz, o którym mówiła Evina. Szybko pokręcił głową, a mokre włosy przykleiły mu się do czoła.
Nie ma, kurwa, mowy — odparł stanowczo, stając nad klapą ze skrzyżowanymi na piersiach rękami, chcąc zagrodzić przejście. — Nie zejdziesz tam zejść. Nie mamy odpowiedniego zabezpieczenia ani sprzętu. A co, jeżeli te tunele są zalane? Albo mogą w każdej chwili się zawalić? Nie myślisz racjonalnie — zauważył, bo w tym momencie Swanson targały emocje. Obrała sobie za cel zabicie pojmanie Fostera i nie widziała niczego poza tym.
Chciał coś jeszcze dodać, żeby przemówić jej do rozsądku, ale wtedy Evina odepchnęła go i wsunęła się w otwór, schodząc w jego głąb po stromej drabinie.
Kurwa mać — warknął i chociaż nie miał większych chęci, to sam wszedł do włazu, pokonując ostrożnie kolejne szczeble. Zabłocone podeszwy ślizgały się po metalu, a gdy Smith mógł już dostrzec grunt, zeskoczył i wylądował po kostki w cuchnącej wodzie. Wyciągnął swój telefon z zamiarem włączenia latarki, ale miał tylko ostatnie dziesięć procent baterii. To zbyt ryzykowne, mogli jeszcze potrzebować pomocy.
Zrobił szybkie rozeznanie i od razu zauważył, że mogli iść tylko do przodu, bo za nimi nie było nic poza jakimś zapadliskiem.
Ciemno tu jak w piździe — zauważył, po cichu licząc na to, że przynajmniej Swanson była w posiadaniu sprawnej latarki, ale jeżeli również rzuciła się z nią do rzeki, to było to raczej dość wątpliwe. Zajebiście, pomyślał Barney, bo nie było nic lepszego od łażenia po omacku po ciemnych tunelach.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nic nie odpowiedziała, bo Barney miał całkowitą rację. Nie chciała go tylko złapać. Nie widziała jeszcze dokładnie, co zamierzała z nim zrobić jak tylko go dorwie. To zapewne przyjdzie do niej samo, gdy już w końcu położy swoje łapy na Foreście. O ile faktycznie dopadną go, bo miał nad nimi niezaprzeczalną przewagę. Mógł pognać dosłownie gdziekolwiek.
Nie myślała do końca racjonalnie, a może i tak, ale postanawiała umyślnie ignorować głos rozsądku, który dyktowałby wycofanie się i nie gnanie na złamanie karku za kimś kto już zniknął jakiś czas temu z pola jej widzenia. Wiedziała, że wiele ryzykowała, ale nie obchodziło ją to w żadnym stopniu. Nie po tym wszystkim.
Spojrzała na Smitha z wyrzutem spomiędzy klejących jej się do twarzy pasm włosów, które w całym tym szaleństwie wysunęły jej się z gumki, którą związała je w koński ogon po czym odgarnęła je do tyłu, aby nie zaburzały jej wizji.
- Suń się - warknęła, popychając go. - Jeśli te tunele wytrzymały kilkadziesiąt lat to wytrzymają jeszcze jeden dzień. 
W końcu przestał stać jej na drodze. Mogła w końcu odsunąć klapę i zejść do środka. Właściwie bardziej zsunęła się po drabinie niż po niej zeszła. Stopy co rusz ześlizgiwały się jej z metalowych szczebli, ale nie przeszkadzało jej to zbytnio.
Tak jak obstawiał Smith tunel był częściowo zalany. Stała po kostki w wodzie, która mogła się tam znajdować już od dawna. Nie wyglądało jednak na to, aby przybywało jej w zastraszającym tempie. Wydawało się zatem, że przynajmniej od skutków ulewy byli względnie bezpieczni.
Widziała to jak Barney mocował się z latarką. W roztargnieniu sprawdziła swoje kieszenie i w końcu wyciągnęła z nich własne urządzenie, które mu rzuciła po czym zaczęła brodzić wzdłuż ściany, którą miała po swojej prawej.
- Masz. Może działa - powiedziała krótko.
Telefonu nawet nie sprawdzała, a może powinna. W teorii był wodoodporny, ale nie sądziła, aby faktycznie mógł przeżyć tak drastyczną kąpiel jaką uzyskał, gdy tylko Evina rzuciła się do rzeki, żeby ratować ukochaną koronerkę. Na pewno jednak przydałoby im się jakieś źródło światła.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”