- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
— Pingwiny to w ogóle są super — dychneła, podczas gdy nogami pedałowała juz pod górkę, która z każdym metrem robiła się coraz bardziej stroma. Z początku Mio myślała, że tyko się jej staje, ale kiedy Ernie jadący przed nabierał na wysokości, nie było już co do tego żadnych wątpliwości. — Tworzą pary na całe życie. To dopiero poświęcenie. Nikt nie zdradza, nie zostawia i nie zmienia przy pierwszej lepszej okazji — w przeciwieństwie do ludzi, którzy czasami ciężko radzili sobie z monogamią a co dopiero wybieraniem partnera na resztę życia. — Podobno jak się samiec chce zaręczyć, to daje swojej samiczce KAMIEŃ. Top romantyzmu — machnęła ręką i to był błąd, bo na moment straciła równowagę i zaczęła niekontrolowanie kręcić kierownicą w obawie, że lada chwila spierdoli się na sam dół góry, pod którą cały czas usiłowała wyjechać.
— Nie no kurwa, nie dam rady — dychnęła jakoś w połowie drogi, ledwie łapiąc oddech. Kurwa mać, przecież to miała być średniej trudności trasa, a tu nagle praktycznie trzeba było się WSPINAĆ zamiast w ogóle jechać na rowerze. — Pierdole to — mruknęła, zatrzymując pojazd i zeszła z niego. Pod kaskiem czuła jak gromadzą się hektolitry potu, wplątanego w liczne loki i zapewne kołtuny, które również się tam porobiły.
Oczywiście nie miała zamiaru w pełni odpuszczać. Jedynie jazdę. Złapała za kierownice i zaczęła pchać rower własnymi siłami. Cóż, miała w nogach o wiele lepszy napęd niż ten cholerny rower i już wolała czuć jutro łydki niż zjechać teraz na dół z braku siły. Poza tym, nie było chuja, że dałaby Erniemu tą satysfakcję wyjechania na górę samemu.
— Zaraz umrę — jęknęła zrezygnowana, kiedy była już prawie na górze. Jeszcze trochę, motywowała samą siebie, będąc cholernie blisko kapitulacji. Ku jej zdziwieniu Andrews okazał się całkiem dobrym motywatorem i to właśnie dzięki niemu udało jej się w końcu wyjść na sam szczyt.
Rzuciła rower na trawę i bezwiednie rzuciła się na ziemię, jęcząc głośno. Rozłożyła się plackiem, trochę jak wtedy w mieszkaniu, kiedy dała Erniemu pudełko. Wszystko ją bolało. Co w ogóle strzeliło jej do głowy, żeby na to pójść? Trzeba było zostać kurwa w domu i uszyć jakiegoś nowego łaszka.
Dopiero kiedy w końcu otworzyła oczy i spojrzała przed siebie, jęczenie z jej gardła ustało.
— O kurwa, jak pięknie — westchnęła spoglądając na przepiękną panoramę Toronto i ciągnącego się bez końca jeziora. Mio była już w wielu miejscach i swoje widziała, jednak widoki jak ten wciąż potrafiły zaprzeć dech w piersiach. — To jak, dostanę kanapeczkę za bycie dzielną dziewczynką? — zwróciła się do Erniego, czując jak powoli jej ciało opadało kompletnie z sił.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Podjazd na górę okazał się katorgą. Ernie miał silne nogi, ale to wzniesienie okazało się jakimś nieporozumieniem. Dyszał i sapał, jednocześnie spoglądając przez ramię, jak radziła sobie Richardson. A radziła sobie tak, że musiała zejść z roweru i go prowadzić.
— Dawaj, jeszcze tylko kawałek! — krzyczał, łapiąc głęboki oddech. — Już ostatnia prosta! Jak wejdziesz, to dostaniesz kanapkę! — motywował ją nawet wtedy, kiedy sam znalazł się już na górze.
Nie wiedział, czy to przy jego pomocy rudowłosa w końcu doczłapała się na szczyt punktu widokowego, ale udało jej się. Ernie patrzył, jak opada bezsilnie na trawę, a potem sam ściągnął swój kask i usiadł, sięgając do plecaka po kanapki.
— Zasłużyłabyś i bez tego — powiedział, bo przecież nie byłby na tyle bezczelny, żeby jeść i jej nie poczęstować. Kanapka miała być tylko motywatorem. I jak widać, najwyraźniej zadziałało. — Trzymaj — wręczył jej ładnie zapakowane zawiniątko i butelkę wody, po czym rozejrzał się dookoła.
Widok zapierał dech w piersiach. A może to wciąż trzymała go zadyszka po jeździe rowerem. Nieistotne. Najważniejsze, że panorama była piękna. Stąd wszystkie wieżowce i mosty wydawały się naprawdę maleńkie. Trochę jak makieta miasta.
— Wszystko gra? — zapytał, odwijając swoją kanapkę, w którą wgryzł się porządnie. — No wiesz, nie chcę być niemiły, ale w twoim wieku to coraz łatwiej o zawały i inne udary. Jakbym miał wezwać pomoc, to nie wiem, czy zdołaliby tutaj podjechać. Musiałbym cię sturlać. Nawet helikopter nie dałby rady wylądować. Ratownicy musieliby schodzić po ciebie po linie, a potem przetransportować cię na niej. I zaczęłabyś się kręcić, jak ta baba z Arizony. Widziałaś ten filmik? — wyciągnął telefon z kieszeni szortów i przysunął się bliżej, żeby podsunąć Mio ekran pod nos i włączył. — Pa na to — powiedział i włączył wspomniane wideo.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Kiedy Ernie spytał czy wszystko gra, ruda zamrugała jedynie kilkakratonie, przyglądając mu się pytająco. A bo co? Bo czemu niby miałoby nie być?
— No oczywiście, że gra — prychnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Ty myślisz, że ja mam kurwa siedemdziesiąt lat czy jak? — spojrzała na niego z lekkim wyrzutem. Zachowywał się jakby była jego matką. I dobra, może faktycznie mogłaby nią być, gdyby się bardzo mocno postarała jeszcze w szkole, ale bez przesady. Nawet połowy życia nie miała jeszcze za sobą! — Uwierz mi, że nie jedna laska w twoim wieku jest w gorszym stanie ode mnie — bąknęła dumna, spoglądając przed siebie. Mio może i w peselu miała swoje lata ale duchem była wiąż nastolatką i ciało od tego wcale tak bardzo nie odbiegało. Praktycznie nigdzie na ciele nie miałą zmarszczek, a skóra była giętka i połyskiwała na słońcu. Do tego przez to, że przez połowę życia wcale się nie malowała, buzie również miała niczego sobie. Miała więc prawo nieco oburzyć się na te komentarze ze strony Andrewsa. Nie wspominając nawet o tym, że teraz to częściej młodzi dostawali zawałów, więc niech lepiej martwi się o siebie.
— Baba z Arizony? Nie widziałam — ugryzła kolejnego gryzą kanapki i przysunęła się do Erniego, by spojrzeć w jego telefon. I to był kurwa błąd. Bo baba na lince przyczepionej do helikoptera kręciła się gorzej niż bęben w prace, a Mio dosłownie zaczęła się DŁAWIĆ kawałkiem chleba, który jeszcze chwile temu w spokoju przeżuwała. Niezdarnie machnęła Erniemu, by ten poklepał ją po polecach. — Mo-cniej — rychnęła jak gupia, czując jak kawałek żarcia odrywa się od przełyku i podchodzi do gardła. Żyła. — Ja pierdole, chcesz mnie zabić?! — spytała przez łzy, które były efektem kaszlu i śmiechu jednocześnie. — Pokaż mi to — wzięła od niego telefon i cofnęła sobie nagranie, by obejrzeć jej jeszcze raz. — No kurwa, jazda jej życia. I jeszcze ten komentarz, że teraz to zdecydowanie straciła przytomność — ponownie ryknęła śmiechem i oddała Erniemu telefon, próbując się uspokoić. Jezu, serio, dawno nic jej tak nie rozbawiło.
— Chcemy może zjechać do jeziora? — zaproponowała, ponownie tego dnia wyciągając ze stanika ulotkę i spoglądając na trasę. — Powinno już być całkiem gładko — przesunęła ją w stronie Andrewsa, pokazując szczegóły.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Człowiek się przejmuje, a ty od razu z gębą — mruknął, kiedy Richardson tak na niego naskoczyła. Chciał dobrze i musiało mu się oberwać. I za co? Za to, że martwił się, żeby rudowłosa nie fiknęła mu tutaj z popsutą pikawą.
A potem Richardson zakrztusiła się pieczywem i Ernie musiał ją poklepywać po plecach, żeby się nie udusiła. Jak widać, może zawał jej nie zabije, ale chleb w tchawicy już tak.
— Przestań! — wydarł się, widząc, że ta nie może złapać tchu. A gdy przestała w końcu kaszleć, popatrzył na nią, robiąc wielkie oczy. — Jezu, przestraszyłaś mnie! — dodał z wyrzutem i już nawet baba z Arizony przestała go nagle bawić, chociaż dalej kręciła się jak pojebana.
Okej, mógł przypuszczać, że ten filmik rozbawi rudowłosą, ale nie sądził, że do tego stopnia, że prawie się udusi. Koniec końców była cała, więc mogli dojeść swoje kanapki i przejrzeć dalszą trasę.
— Pewnie, czemu nie — skinął głową, nałożył na głowę kask i dźwignął się z trawy, żeby podnieść swój rower. — Ale proponuję, żebyśmy stąd zeszli, bo jest strasznie stromo. No sama spójrz. Teraz nie nazwiesz mnie nudziarzem — wskazał ręką na usłaną kamieniami ścieżkę, która prowadziła na sam dół, gdzieś między drzewa.
No i tutaj Mio musiała przyznać mu rację, bo jak się okazało, oboje z trudem stawiali kroki, przesuwając rowery na stromym zboczu. Co chwila trzeba było przystanąć, aby złapać równowagę, a ziemia pod nogami sypała się w drobne okruchy. Jednak widok, który rozpościerał się przed nimi, wynagradzał wszelkie trudy. W końcu dotarli prawie na sam dół, kamienie ustąpiły miejsca ubitej ziemi, a nachylenie zbocza złagodniało tak, że mogli wsiąść na rowery i pomknąć przez zacieniony lasek do momentu, aż drzewa się przerzedziły, a przed nimi pojawiło się jezioro. Woda migotała w słońcu, odbijając błękit nieba i lekkie chmury. Oboje puścili rowery i przystanęli na brzegu.
— Ładnie — stwierdził Ernie i w sumie żadne inne słowa nie były potrzebne. — Jak ja i moje siostry byliśmy młodsi, to często biwakowaliśmy rodzicami przy podobnych jeziorach. Mieli kampera, więc łatwiej było się zorganizować i gdzieś pojechać — podzielił się wspomnieniem z dzieciństwa, zapatrując się na dłużej w taflę wody.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Co jakiś czas kupka niewielkich kamieni osuwała się spod jej nóg, a ona musiała naprawdę się nasilić i naprężyć, żeby nie spierdolić się na dół. Do tego stopnia, że bolały ją po chwili całe łydki i kolana. Ale wiecie co? Było warto. Było warto, bo widoki zapierały dech w piersi i to były takie chwile, kiedy ruda żałowała, że tam rzadko jeździła na tego typu wycieczki.
— Faktycznie ładnie — zgodziła się z nim, spoglądając na tafle wody. Drzewa powoli skłaniały się ku kolorom jesieni, chociaż wciąż przeważała między nimi zieleń. Na końcu ścieżki znajdował się drewniany, opustoszały pomostek. Ostawili rowery, opierając je o pobliskie drzewo i ruszyli w jego stronę.
— Brzmi super —zapatrzyła się na widok, próbując odszukać we własnej pamięci wspomnienia z dzieciństwa, jednak te były już na tyle zamazane i wyblakłe, że aż przykro. — A co teraz robi twoja siostra? — Zainteresowała się. Mio nie miała tego szczęścia w postaci rodzeństwa. Ogólnie od kilku dobrych już lat była na tym świecie sama jak palec, włócząc się i szukając swojego miejsca na ziemi. Patrząc po tym, w którym się aktualnie znajdowali, wcale za bardzo nie narzekała.
Przysiadła na brzegu pomostku i zabrała się za zdejmowanie butów. Na zewnątrz było przyjemnie ciepło i ruda była wręcz przekonana, że woda musi być równie wspaniała i grzechem byłoby nie zamoczyć chociaż stópek. Odwiązała więc sznurówki, pozbyła się skarpetek i zanurzyła palce.
— Ej ciepła jest — uśmiechnęła się, majtając nosami. — Może chcesz popływać? — rzuciła cwaniacko, po czym odwinęła się na bok i popchnęła Erniego w stronę wody. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że jej brak siły konta jego masywne mięśnie nic by tutaj nie zdziałały i Andrews nawet nie drgnie, ale zawsze można było się łudzić, że się chłopak trochę nastraszy! HEHE
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Gibnął się lekko pod wpływem szturchnięcia, co wiązało się tylko z krótkim śmiechem, bo nie wiadomo, ile Richardson włożyłaby siły w to pchnięcie, nie zdołałaby go ruszyć.
— Nie no, trochę za zimno na pływanie — stwierdził po namyśle. Mimo że nad nimi świeciło słońce, wiatr był dosyć chłodny. — No przestań, no — jęknął, bo Mio nie dawała za wygraną. Dźgała go i klepała. W końcu Ernie JAK SIĘ NIE ODWINĄŁ w odwecie, uderzając ją otwartą ręką w plecy, to rudowłosą aż zachwiało. Gibnęła się niebezpiecznie w przód i chociaż wszystkie znaki wskazywały na to, że jednak zdoła utrzymać się na pomoście, to nic bardziej mylnego.
PLUSK.
Mio zanurkowała w jeziorze w akompaniamencie donośnego śmiechu Andrewsa, któremu woda ochlapała nogi, szorty, a nawet twarz. Śmiał się tak jeszcze przez chwilę, patrząc, jak ruda czupryna Mio wynurza się na powierzchnię.
— No i co? — zapytał z rozbawieniem. — Trzeba było mnie tak drażnić? Po co tak wymachiwałaś tymi łapskami? Bozia cię pokarała za tą twoją złośliwość — skarcił ją i sięgnął do kieszeni po papierosa w oczekiwaniu, aż Richardson podciągnie się na pomoście. — Dawaj, pomogę ci — wystawił do niej rękę, żeby ją chwycić, ale ona zaczęła się szamotać, jak ryba, która próbuje wydostać się z sieci. Wymachiwała rękami i nogami, próbując dosięgnąć jego dłoni i pierdoliła coś niewyraźnie.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
Może dlatego szybko temat się zmienił, a ruda bez pamięci i jak ostatni dzieciak zaczęła dźgać Erniego po ramieniu. Nie miała kurwa siły w tym swoim marnym, drobnym ciałku, żeby chociażby ruszyć Andrewsa. Za to jemu dla odmiany wystarczyło jedno solidne pierodolnięcie, żeby zachwiać Mio do tego stopnia, że kompletnie straciła równowagę.
Poleciała do przodu.
Spróbowała się przytrzymać pomostu, jednak ciężar ciała przechylił ją w stronę wody.
A potem wszystko działo się w zastraszającym tempie.
Przed oczami zrobiło się mętno.
Woda napłynęła jej do nosa i ust.
Chciał kaszlnąć, jednak spomiędzy jej warg wyszły drobne bąbelki przerażenia.
Zamachała nogami.
Nie czuła gruntu.
Kurwa.
Kiedy miała dziewięć lat, ojciec próbował nauczyć ją pływać. Z początku delikatnie i starannie umieszczał ją w wodzie, pilnując każdego ruchu, jednak w pewnym momencie, jakaś kobieta krzyknęła jego imię, a on oddalił się na moment, gdy Mio majtała nogami i rękami. Nagle poczuła ze nie ma gruntu pod nogami. Krzyczała za ojcem. Nie było go. Zaczęła się topić. Na całe szczęście obca kobieta w ostatniej chwili wyciągnęła ją na brzeg. To był jednak ostatni raz, kiedy Mio próbowała nauczyć się pływać.
I teraz dokładnie jak trzydzieści trzy lat temu Mio Richardson topiła się w jeziorze.
Miałą wrażenie, że woda była wszędzie. Nerwowo rusza się na boki, machając z całej siły każdą kończyną i chociaż udało jej się na krótką chwile wyłonić nad tafle, wciąż czułą jak dławi się wodą.
— Ja nie… — kolejna porcja słonego płynu napłynęła do jej ust, a głowa schowała się pod wodę. Przyda przerażona. Kurwa ostatni raz tak się bała, kiedy znalazła palec Rollanda na stole w kuchni. Wtedy też czuła, że umiera. Tylko teraz wydawało się to jakoś takie bardziej realne.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Nie wydurniaj się! — zawołał, bo przecież wystarczyło podpłynąć kawałek i chwycić go za dłoń. Ale nie, ona dalej swoje. Uparła się, czy co? — Mio, no co ty wyprawiasz? Złap się, do cholery! — wydarł się jeszcze głośniej. I wtedy zrozumiał, że to wcale nie były żarty. Richardson autentycznie szła na dno, jak jakiś jebany Titanic. — Ja jebię — syknął pod nosem, wyciągnął pospiesznie z kieszeni szortów telefon, portfel i fajki, ściągnął buty (bo miał nowe adidasy i było mu szkoda je zamoczyć), po czym wskoczył do jeziora.
Wystarczyły dwa zamaszyste machnięcia ramion, żeby znaleźć się przy Mio. Złapał ją i ułożył tak, żeby twarz miała na powierzchni, ale ona zaczęła go podtapiać, jak to zwykle bywało w przypadku tonących. Łapała się go, naciskała na jego głowę, aż sam kilkakrotnie zanurzył się pod wodą.
— Co ty robisz?! — opierdolił ją jak burą sukę. — Świrusko, utopisz nas! — warknął, między jednym a kolejnym sapnięciem. Jakimś cudem jednak zdołał ją przytrzymać i ściągnąć do brzegu. Kurczowo złapał się trawy i najpierw pomógł jej się wydostać, a potem sam wygrzebał się i opadł na ziemię, dysząc ciężko.
Leżał tak przez chwilę, słysząc, jak Richardson kaszle i sapie jak stary parowiec. Wreszcie podparł się na łokciach i spojrzał na nią wściekle.
— Czemu nie powiedziałaś, że nie umiesz pływać?! — wykrzyczał, zdejmując z nosa mokre okulary. — Ty normalna jesteś?! Po co chciałaś nad jezioro jechać, jak jedyne, co potrafisz, to się topić?! — prawił jej swoje kazania, nie zważając na to, że Mio była w totalnym szoku.
Mio Richardson
- 
				 Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkione/jejpostaćautor
No I teraz, kiedy miała lat czterdzieści dwa ponownie topiła się bez nadziei, że i tym razem ktoś ją wyciągnie.
Powoli opadała na dno, gdy coś szarpnęło ją do góry. Nie myślała za dużo — rzucała się boki ,a ciało mimowolnie walczyło o przetrwanie, gdy Ernie próbował wyciągnąć ją na brzeg. Kompletnie nie panowała nad tym, co robiła i nie miała najmniejszej świadomości, że podtapiała i jego.
Jakimś chorym cudem jednak udało mu się zaciągnąć Mio na trawę.
Kaszlała. Serce piło jej jak oszalałe, a ciało trzęsło się nie tylko z zimna ale i szczerego przerażenia. Nienawidziła wody. Jak ona kurwa nienawidziła wody. Miała ochotę się rozpłakać. Serio. Poryczeć jak jebane dziecko i schować pod łóżko.
Ernie siedział tuż obok ciągle się na nią wydzierając, a do jej uszu dochodziły te wszystkie dźwięki jakby tak naprawdę stał po drugiej stronie czteropasmowej ulicy. Ledwo docierało do niej to, co mówił.
— Prze… — dychnęła, ale jakoś nie mogła znaleźć w tej całej trzęsawie wystarczająco siły, by wypowiedzieć pełne zdanie. — P-rzepraszam — szepnęła, podkulając nogi i otulając się rękami. Było jej zimno, było jej źle, a przede wszystkim wciąż była w szoku. Bo gdyby nie była, od razu odwinęłaby się na te krzyki Erniego, odbijając piłeczkę i dając mu jasno do zrozumienia, że to on ją kurwa do niego wrzucił, podczas gdy ona się tylko wygłupiała. Do tego wszystkie zwyzywałaby go od debili i kompletnie nieodpowiedzialnych przygłupów, dodając jeszcze zapewne kilka epitetów. Zamiast tego schowała twarz w dłoniach i próbowała z całych sił uspokoić rozszarpane nerwy i kołaczące serce.
ernie andrews
- 
				 so i will find my fears and face them so i will find my fears and face them
 or i will cower like a dog nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Hej, Mio... — zaczął ostrożnie i przysunął się bliżej, aby pogładzić ją po ramieniu. — Hej, już dobrze. Nic się nie stało, słyszysz? Przepraszam, że krzyczałem — powiedział z nieukrywaną skruchą, a potem niewiele myśląc, po prostu objął ją mocno. — Jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi — powtarzał, ale ona dalej trzęsła się jak osika i Ernie nie wiedział, czy to ze strachu, czy z zimna.
W końcu poderwał się na równe nogi i podszedł w miejsce, gdzie zostawił rower wraz z plecakiem. Wyjął ze środka swoją bluzę i wrócił do Richardson, zarzucając jej dużo za duży materiał na ramiona. Chciał coś jeszcze powiedzieć. Coś, co miałoby jakiś większy sens, ale nie miał pojęcia, co zrobić, żeby poczuła się lepiej. Był wkurwiony, że tak na nią naskoczył.
— Jak wrócimy, to zrobię ci kolację tematyczną, chcesz? — wypalił nagle, jednocześnie zdradzając jej jeden ze swoich sekretów, który znały tylko kilka osób, w tym jego siostry i była dziewczyna. — Mogę ugotować wszystko, co jest związane z twoim ulubiony serialem albo filmem. Albo książką. Albo nawet piosenką. Tylko nie bądź zła, że prawie cię zabiłem — mruknął cicho, bo chociaż był debilem, to doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to on zjebał. Sam popchnął Mio z taką siłą, że nie zdołała utrzymać równowagi i wpadła do wody. Powinien być ostrożniejszy, biorąc pod uwagę jej drobną posturę. To, co miało być zwykłym, debilnym żartem omal nie doprowadziło do prawdziwej tragedii.
Mio Richardson

 
				