- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Pożyjesz tyle, co my, a też zobaczysz różne rzeczy - odpowiedziała, samej będąc pod wrażeniem ciekawości, która wstąpiła w Samuela.
Na kolejne pytanie pozwoliła sobie nie odpowiedzieć. Głównie dlatego, że młody wdał się w krótką sprzeczkę z Zaylee odnośnie bujania się na krześle. Liczyła, że właśnie dzięki temu na chwilę rozproszy się i zapomni o tym, że w zasadzie przed chwilą o coś pytał i jeszcze nie otrzymał odpowiedzi.
- A jak myślisz, która byłaby najlepsza? - zapytała, odbijając piłeczkę w jego stronę.
Chciała, żeby sam się naprodukował, a sama najwyżej po prostu przytaknie na jego przemyślenia. Była to jak najbardziej jakaś taktyka, która chroniła ją przed dziecięcą ciekawością oraz przymusem myślenia w takich samych kategoriach, co dziewięciolatek.
- Musiałbyś się przyjrzeć z bliska. Zobaczyć czy nie widać śladów świadczących o tym, że górna część laski może być odłączona od reszty. Czasami faktycznie chodzi o ozdobę umieszczoną na górze gałkę lub inny element, który tak naprawdę jest fragmentem rękojeści - zaczęła teoretyzować, a pytania nie przestawały napływać. - Zależy, co rozumiesz przez broń, bo zabić można naprawdę wieloma rzeczami.
Zerknęła jeszcze na chwilę ku narzeczonej, prosząc ją niemo o pomoc w tym ogniu pytań. Może ona wiedziała jak rozproszyć chłopca i przerwać to całe przesłuchanie.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Chłopiec znów zrobił minę, tym razem jakby właśnie odkrył nową planetę. Ołówek przestał mu być potrzebny i trzymał go teraz pionowo, jak wskaźnik do zadawania pytań. Chrupał ciastko szybko, żeby mieć siłę do mówienia.
— No dobra, ale jak się otwiera taką laskę? — wyrzucił z siebie natychmiast. — Trzeba odkręcić, czy jest jakiś guzik?
Zaylee uśmiechnęła się pobłażliwie i skłoniła głowę.
— Czasem odkręca się rączka, a czasem jest zatrzask — wtrąciła, żeby zlitować się nad Eviną, która tańczyła w ogniu pytań. — Wszystko zależy od tego, jak ją wykonano.
— Aha — zamyślił się Sam. — No to gdybym miał kilka lasek, to schowałbym miecz w swojej ulubionej — oznajmił, a Miller posłała Swanson rozbawione spojrzenie. Proste? Cholernie proste. — A czy słychać, jak się nim potrząśnie? Jak dzwoni? Czy jakby ktoś tym uderzył, to by było głośno? — pytał dalej, bo w filmach zawsze było jakieś dramatyczne brzęczenie. — Bo jakby ktoś schował miecz i ktoś by go potrząsnął, to może słychać i wtedy wiadomo, że tam coś jest! A czy da się to rozpoznać po wadze? Ile waży taka laska z mieczem? — zagaił po chwili. — Ja mogę podnieść jedną i sprawdzić, ale nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że ją zepsuję.
Zaylee zaśmiała się, podpierając brodę o dłoń.
— Sam, nie nie będziesz podnosił laski — zastrzegła natychmiast. — Przede wszystkim dlatego, że żadnej nie mamy. A poza tym nie jesteśmy aż takie stare, żebyśmy już jakichś potrzebowały.
— No wiem, wiem — Samuel pospiesznie uniósł obie ręce w obronnym geście, ale zaraz przypomniał sobie, że przecież pytał jeszcze o coś niezmiernie istotnego. Rodzaje broni! — Chodziło mi o taką broń, że nawet ty nie spodziewałaś się, że można tym zabić — wyjaśnił Evinie najskrupulatniej, jak tylko potrafił. — No wiesz, że miałaś takie wow, on serio od tego umarł? Niby jak?
Miller oparła się wygodnie na krześle i wgryzając się w ciastko, obserwowała reakcję Swanson. O ile narzeczona doskonale działała pod presją, w tym momencie zdawała prawdziwy sprawdzian cierpliwości. Nagle Zaylee złapała się na tym, że energia, jaką przyniósł ze sobą Sam, sprawiła, że ani razu nie pomyślała o wydarzeniach sprzed tygodnia. To była niespodziewana, ale miła odmiana.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Czuję, że automatycznie ta z mieczem stałaby się twoją ulubioną - zażartowała, ale zaraz musiała skupić się na poważniejszych kwestiach. - Nie słychać nic. Takie ostrze jest dobrze osadzone w drewnie, więc nie ma przestrzeni, aby wydawać z siebie dźwięki. No, ale dobrze kombinujesz. Przy porównaniu byłbyś w stanie wyłapać różnicę w wadze, ale nie jest ona szczególnie zauważalna.
Musiała się zdecydowanie zastanowić nad kwestią związaną z bronią. Miała za sobą naprawdę sporo lat służby, a w nich spotkała się z naprawdę różnorodnymi sposobami, na które ktoś potrafił odebrać życie lub doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu. Teraz jednak naprawdę trudno jej było przypomnieć sobie coś, co zrobiłoby na niej aż takie wrażenie i sprawiło, że nie była w stanie wyjść z podziwu.
- Naprawdę nie wiem. Było tego sporo... Raz na przykład mieliśmy przypadek eksplodującego tenisisty. Zdradzał żonę, więc ta domowymi sposobami przygotowała czarny proch i wypełniła nim jedną z piłek tenisowych, których używał. Przy uderzeniu doszło do eksplozji - opowiedziała, wracając myślami do tej konkretnej sprawy.
Mieli przecież grać w grę planszową, a z jakiegoś powodu to wszystko zmieniło się w niespodziewane przesłuchanie, na którym była głównym podejrzanym. Nie miała pojęcia jak długo jeszcze może to potrwać, ale nie ulegało wątpliwości, że Sam należał do tych wyjątkowych dzieci, które niezwykle mocno interesowały się wykonywanym przez Swanson zawodem oraz nie miały większych oporów przed tym, aby zadawać tysiące pytań.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Serio tak się stało? Naprawdę eksplodował?— wyszeptał, oblizując palce po ciasteczku, które jeszcze chwilę temu trzymał w drugiej ręce. — Ale… Jak?
Miller odchrząknęła, bo pomimo że Swanson dzielnie odpowiadała na pytania niesfornego dziewięciolatka, to zabrnęło trochę za daleko. Sam nie powinien słuchać o takich rzeczach. Był na to zbyt młody. Miały gościć u siebie przez całe dwa dni i jeszcze tego brakowało, żeby chłopiec budził się w środku nocy z powodu dręczących koszmarów.
— Ej, Sam — powiedziała spokojnie, kładąc mu rękę na ramieniu. — Może wrócimy do gry? — jej głos był łagodny, ale stanowczy.
Samuel skrzywił się, nie chcąc odpuścić.
— Ale ja chcę wiedzieć! — wypalił, łapiąc ołówek i machając nim w powietrzu, jakby to był jakiś dowód w sprawie. — To jest super ciekawie! — obruszył się i znów bujnął się na krześle, ale tym razem przez przypadek, o czym świadczył jego przerażony wyraz twarzy.
Zaylee automatycznie wyciągnęła obie ręce, żeby go przytrzymać, a Samuel, który zacisnął mocno powieki w przekonaniu, że zaraz wyląduje na drewnianym parkiecie, spojrzał na nią wielce zdziwiony. Miller ściągnęła nieznacznie brwi, bo w tym gwałtownym, asekuracyjnym odruchu połamane żebra dały o sobie znać. Próbowała jednak nadrobić miną, choć wiedziała, że chwilowy grymas nie umknął Evinie, dlatego dała jej znać oczami, że wszystko w porządku.
— Bo jak przestanę teraz pytać, to potem wszystko zapomnę — tłumaczył Sam, wciąż oszołomiony zaistniałą sytuacją.
W odpowiedzi Zaylee uśmiechnęła się pobłażliwie, widząc jego upór.
— Obiecuję, że później wrócimy do wszystkich pytań i historii — zapewniła, ale chyba musiały wcześniej ustalić ze Swanson, żeby jednak oszczędzić mu większych szczegółów. — Teraz rzuć kostką i rusz pionkiem, dobrze?
— Dobra… — mruknął, choć widać było, że wciąż miał tysiąc pytań odnośnie zawodu Eviny. Mimo to posłusznie sięgnął po kostkę i przestawił swój pionek. — Teraz tutaj — stuknął palcem w planszę — I zgaduję… pan Green w oranżadzie. Laską! — dodał triumfalnie, unosząc brwi, jakby wreszcie przyparł winnego do muru.
— W oranżerii — poprawiła go Zaylee. Musiała.
— No. A co to jest?
— To taki rodzaj dużej szklarni — wyjaśniła krótko.
— Szklarni? No to tam — kiwnął głową i spojrzał podejrzliwie na obie kobiety. Miller zerknęła w swoje karty. Nic nie miała. Czyżby to faktycznie była laska? Evina też nie mogła mieć tego narzędzia zbrodni, skoro wcześniej o nie dopytywała. Chyba że grała nie fair.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Eksplodowała piłeczka. Na tyle blisko jego głowy, że niestety tego nie przeżył - odpowiedziała spokojnie i dopiero wtedy usłyszała chrząknięcie narzeczonej, które oznaczało mniej więcej tyle, że nieco przesadziła ze swoimi opowieściami, które jednak chyba nie były do końca przeznaczone dla dziewięciolatków. Nawet tak podekscytowanych.
Zauważyła mimo wszystko ten drobny grymas, gdy Zaylee musiała ruszyć chłopcu na ratunek, bo ten inaczej wylądowałby na plecach. Evina podchodziła do tego bardziej... twardo. Za Samem nie znajdowały się żadne obiekty, o które mógłby uderzyć głową przy upadku. Dlatego też uważała, że jeśli przez przypadek zaliczyłby orła przez bujanie się na krześle to przynajmniej będzie mógł się dzięki temu czegoś nauczyć.
- Dobra, Zaylee ma rację. Mieliśmy grać, a potem możemy pogadać. Może jak będę robiła obiad - zaproponowała, bo jednak mieli teraz przed sobą zagadkę, która od dłuższego czasu czekała na to, aby zostać rozwiązaną.
Po raz kolejny kostka poszła w ruch, a postaci porozstawiane na planszy zaczęły się przesuwać według uzyskanych wyników. Swanson jeszcze przez chwilę przyglądała się kartom nim w końcu nadeszła jej kolej i musiała coś powiedzieć? Czy blefowała? Być może. O tym jednak pozostała dwójka będzie musiała się przekonać.
- Duchowny Green w gabinecie. Laską.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— A co będzie na obiad? — dopytał chłopiec i chociaż wciągnął już kilka ciastek, to nadal był głodny. Jednak tutaj Miller pozostawiała narzeczonej pełne pole do popisu, bo to ona rządziła w kuchni. Poza tym jej osobista relacja z jedzeniem wciąż była dość skomplikowana. Wprawdzie Zaylee jadła więcej niż w pierwszych dniach po zdarzeniu, ale dla to nie był szczyt jej możliwości. Kiedy pewnego wieczoru zamówiły do serialu pizzę, której połowę zwykle pochłaniała w niespełna piętnaście minut, ślęczała nad jednym kawałkiem prawie pół godziny.
— To na pewno jest laska! — wykrzyczał Sam, bo skoro ani Swanson, ani Miller nie miały tej karty w swoich rękach, to wszystko wskazywało na to, że ta była odłożona w kopercie z napisem tajne.
Zaylee zmrużyła oczy i przyjrzała się Evinie. Wiedziała, kiedy próbowała ściemniać. Znała ją na tyle dobrze, żeby zauważyć choćby drganie powieki. Tym razem jej twarz pozostawała niewzruszona. Za to Samuel mruknął coś pod nosem i nachylił się do Swanson, żeby pokazać jej swoje karty. Najwyraźniej znalazł się w posiadaniu gabinetu. Albo pastora Greena.
Miller cmoknęła i zajrzała w swoje notatki, żeby coś odhaczyć. W zamyśle pstryknęła długopisem i sięgnęła po kostkę. Gdy wypadły dwa oczka, cmoknęła i przesunęła pionek w róg planszy.
— A ja mówię, że duchowny Green, ale w jadalni. Kluczem francuskim — dodała, po czym Młody pokazał jej kartę z pomieszczeniem. Zaylee odwróciła się gwałtownie do narzeczonej, ściągnęła brwi i posłała jej obruszone spojrzenie. Teraz już wiedziała, że Swanson leci w chuja. Nie mogła nie mieć ani laski, ani klucza. Jedno narzędzie leżało w kopercie przed nimi. Pytanie tylko, które. Pokręciła głową w taki sposób, żeby dać Evinie do zrozumienia, że zna jej sekret i że to bardzo nieładnie tak bujać przy dziewięciolatku.
— Kurczę — jęknął Sam, spoglądając w swoje notatki. Nabazgrał tam tak, że nic nie dało się odczytać. Wypuścił kość z dłoni i sięgnął po swój pionek. — Mmm... — w zamyśle wystawił koniuszek języka. — Pastor Green w pokoju muzycznym? Laską? — zapytał niepewnie, spoglądając najpierw na Zaylee, a potem na Evinę. Miller zerknęła w swoje notatki i wykreśliła jadalnię.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- A to już będzie niespodzianka - zapowiedziała tajemniczo.
Ostatnio zaczęła częściej gotować. Miała najzwyczajniej na to nieco więcej czasu, a dodatkowo chciała w ten sposób zachęcić bardziej Miller do jedzenia. Chińszczyznę czy pizzę z ulubionego lokalu mogły zamówić zawsze, ale skosztowanie kuchni Swanson było wyjątkowym przeżyciem.
Na nowo skupili się na grze. Samuel zdawał się dokonywać kolejnych odkryć na wagę złota, a Evina czuła na sobie badawcze spojrzenie narzeczonej. Wiedziała, że z blefem nie ucieknie zbyt daleko, ale musiała przynajmniej spróbować. Jaka to była zabawa jeśli wszyscy grali czysto?
Gra coraz bardziej nabierała tempa i zdawało się, że powoli wszyscy dochodzą do rozwiązania tej zagadki, ale coś musiało nie do końca się zgadzać. Nie pokazywała swoich kart, trzymała je blisko siebie i wiedziała, że może i Sama mogła w jakiś sposób oszukać, ale Zaylee odnalazła w jej spokoju jakąś oznakę tego, że tak naprawdę zaczyna coś kręcić.
- Duchowny Green w konserwatorium. Liną. - obwieściła w końcu, patrząc narzeczonej prosto w oczy i czekając na to, co takiego właściwie miała na to do powiedzenia.
Nie mogła zaprzeczyć temu, że to właśnie Miller była jej główną przeciwniczką. Głównie dlatego, że siedzący obok niej dziewięciolatek nie bardzo radził sobie z takimi rzeczami jak orientowanie się w tym, kiedy siedzący obok niego dorośli kłamali, chcąc osiągnąć swój cel. W tym przypadku wygraną w planszówce.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Ale nie będzie tam papryki? — upewnił się Młody, bo już pokazał, że nie lubi papryki, jak wyciągał jej kawałki z pizzy.
— Nawet jak będzie, to nie musisz jej zjadać — zapewniła Zaylee z uśmiechem i choć zwykle kuchnia Swanson robiła na niej niesamowite wrażenie, to teraz nie mogła myśleć o jedzeniu. Zjadła jedno ciastko i mogłaby tak dotrwać aż do wieczora. Wiedziała jednak, że nie powinna. I że narzeczona nigdy na to nie pozwoli.
Podczas dalszej rozgrywki, Zaylee nie spuszczała z Eviny wzroku. Nie dlatego, że nie mogła się na nią napatrzeć. Dobra, może to też. Ale przede wszystkim chodziło o to, że jej nie ufała. I kiedy przyszła kolej Swanson, która rzuciła kością i przesunęła pionek, Miller zagryzła dolną wargę.
— Pieprzysz — skwitowała, a przekleństwo sprawiło, że chłopiec zachichotał. — Jesteś pieprzonym kłamcą, Swanson — wymierzyła w nią wachlarzem swoich kart. — Nie powtarzaj tego, Sam.
Ale Sammy zaśmiał się tylko i pokazał Evinie swoją kartę. I drogą dedukcji musiała to być karta narzędzia zbrodni.
Wszystko stało się jasne. Pastor Green zabił w oranżerii. Pozostawało jeszcze pytanie, czym tego dokonał. Ta rozgrywka toczyła się tylko pomiędzy nimi i obie zdawały sobie sprawę z tego, że Samuel był tutaj bez szans, bo żadna nie zamierzała dać mu wygrać.
Miller sięgnęła po kostkę, wyrzuciła ją na planszę i wykonała ruch pionkiem. Musiała zaryzykować. Inaczej narzeczona ją uprzedzi.
— Duchowny Green w oranżerii... Kluczem francuskim — wiedziała, że to będzie albo klucz, albo laska. Tylko w tym wypadku laska wydała jej się zbyt oczywista. Bez przerwy o niej rozmawiali. Jedna z tych kart była wewnątrz koperty, a drugą Evina ściskała w dłoni. — I sprawdzam — wskazała podbródkiem na tajną kopertę, żeby Swanson otworzyła ją i pokazała, co znajdowało się w środku.
zaylee miller
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Zobaczysz to się przekonasz. Ale tak... będziesz mógł w razie czego ją zostawić - przytaknęła na słowa koronerki.
Co prawda może warto byłoby go przekonać do tego warzywa, ale z drugiej strony nic na siłę. Dorośli również mieli swoje własne preferencje żywieniowe i pewne rzeczy po prostu im nie smakowały niezależnie od tego jak były przyrządzone.
Wiedziała, że Zaylee zdążyła już ją wyczuć. To było ewidentne, biorąc pod uwagę sposób w jaki na nią patrzyła, starając się odgadnąć co właściwie detektywka dzierży w dłoni oraz co chodziło jej po głowie. Całe szczęście Miller nie potrafiła czytać w myślach, więc nie mogła wiedzieć dokładnie z czym właściwie Evina kłamała.
Wydawała się niewzruszona. Uniosła jedynie brew, gdy tylko usłyszała te jakże poważne oskarżenia. Uśmiechnęła się leniwie, gdy tylko Sam zaśmiał się na zasłyszane wulgaryzmy i była już pewna tego, że ten pojedynek właśnie dobiegał końca. Miller wygłosiła swoją teorię i zażądała sprawdzenia tego, co właściwie znajdowało się w kopercie.
Swanson powoli sięgnęła po zamknięte ściśle tajne karty. Nim rzuciła je na stół, przyjrzała im się uważnie po czym wyraźnie zrelaksowana odchyliła się na krześle.
- Przykro mi kochanie, ale tym razem wygrywam - oświadczyła z niezaprzeczalną dumą w głosie.
Koronerka się pomyliła. Mimo usilnych prób nie dała rady odgadnąć tego, co kryło się w kopercie oraz odpowiednio obstawić swojego wyboru, gdy tylko zorientowała się w tym, że ktoś przy stole zaczął kantować i zwodzić ją za nos. Może faktycznie jako detektywka miała nieco lepsze predyspozycje do tej gry?
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Evina wyciągnęła z koperty karty, a Samuel aż wstał z krzesła i pochylił się nad stołem, żeby móc się im lepiej przyjrzeć.
— Laska! — krzyknął i podskoczył w przypływie ekscytacji. — Wiedziałem, że to będzie laska!
— Co? — wypaliła Zaylee, ciskając swoim kartami o blat. — Niemożliwe! — prychnęła, bo przecież wiedziała, że Evina mydliła jej oczy. Przejrzała ją już w dwóch poprzednich kolejkach. Nic się tutaj nie zgadzało, kiedy okazało się, że pośród wszystkich kart brakowało dwóch narzędzi zbrodni. To się ze sobą po prostu nie spinało. — Wiedziałam, że łżesz jak pies. Jesteś pie... — urwała, bo Sam odwrócił głowę w jej stronę w oczekiwaniu na kolejne przekleństwo. — Piękna. Jesteś piękna. Bardzo nieładnie tak kłamać, Swanson.
— To Evina przez cały czas oszukiwała? — Młody wybałuszył na detektywkę oczy. — Ale przecież mówiłaś, że mam szansę i że wcale nie jest powiedziane, że jak pracujesz w policji, to wygrasz. I co? I tak wygrałaś! I to niesprawiedliwie! — z naburmuszoną miną wymierzył w nią palcem.
Zaylee też była oburzona, ale bardziej na siebie, że jednak nie postawiła na tę przeklętą laskę. Przecież od początku wszystko na nią wskazywało. A jednak wydawało jej się to zbyt oczywiste i zbyt proste. Że był w tym jakiś haczyk.
— Mówiłyśmy ci też, że w tej grze trzeba umieć blefować, Sam — przypomniała mu Miller, ale on już nie słuchał. Rzucił ołówkiem na stół, skrzyżował ręce na piersiach i obrócił się na pięcie, a potem odszedł na bok i usiadł na schodkach.
Miller uniosła wysoko brwi i spojrzała na narzeczoną. No świetnie, teraz miały na głowie śmiertelnie obrażonego dziewięciolatka. Pokręciła głową, dając jej do zrozumienia, że ona umywa ręce i nie zamierza ruszyć się z miejsca. Swanson sobie nagrabiła i musiała to teraz odkręcić. Skoro potrafiła tak świetnie ściemniać, to będzie też umiała wyjaśnić to chłopcu. Jedyne, na co jeszcze się pokusiła, to na ponaglające szturchnięcie jej stopą i wymowny wzrok.
Evina J. Swanson

 
				