27 y/o
For good luck!
168 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Grinch
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Ruan Vayne

Uniosła do góry jeden z kącików ust. Drgnął jej nieznacznie. Mężczyzna stojący przed nią był interesujący. Na tyle że dalej przed nim stała i nie uciekała. Patrzyła mu prosto w oczy, próbując odgadnąć, co dokładnie stało za jego motywacją.
Szczęśliwy strzał. Cyra nazwałaby siebie raczej pechą. Kiedy coś się jej udawało, zawsze zwiastowało to nieszczęście, które nadchodziło wielkimi krokami. Ruan mógł się nim dla niej stać. Nigdy nie bez powodu interesowała się drugim człowiekim. To zawsze ciągnęło za sobą kłopoty, ale ona cholernie je uwielbiała. Życie nie mogło być zbyt słodkie.
Dobrze, że nie złoty — parsknęła krótko, kręcąc delikatnie głową. Próbowała wprowadzać bardziej żartobliwy klimat. Nie potrzebowała przeprowadzać komukolwiek psychoanaliz. Raczej brała to za coś chwiejnego, wręcz niestabilnego. Emocje się miało czuć, a nie przepracowywać. Własny dialog rozbawił ją tym bardziej, że jej matka miała własny, złoty strzał. Nigdy do końca tego nie przepracowała, ale dlatego wolała wcisnąć emocje na pełne obroty. Nie zastanawiać się, co będzie jutro. Ono mogło nie przyjść, a chwilowy dopływ dopaminy w rozmowie z nieznajomym był bardziej intensywnym dla niej tematem.
Nie — odparła bez namysłu, przechylając głowę. Wpatrywała się w niego z dociekliwością, a później dodała — nazwać Cię podnóżkiem? — mogły też paść inne określenia. Skośnooki przyjaciel. Zbieracz ryżu. Chińczyk. Człowiek wyjęty z mongolskiej kolorowanki. W stosunku do niej samej wielokrotnie były one przywoływane. Uniosła szklankę, by napić się odrobiny alkoholu, ale słysząc jego pseudonim, aż prychnęła. Słyszała o członkach BTS, ale też Blackpink. Zbyt wiele osób każdego Azjatę z nimi myliło, by nie przywołało to wykrzywionego uśmiechu — niech będzie V — przegryzła wewnętrzną część policzka, próbując powstrzymać salwę śmiechu. Zdołała się opanować kolejnym łykiem alkoholu. Wbrew pozorom potrafił ją otrzeźwić.
Choć na pet name już parsknęła krótko.
Jestem ciekawa — przyznała, odwracając wzrok na loże. Tam zawsze działo się najwięcej i aż zatęskniła za obecnością tam. Po chwili dodała — co wymyślisz — chwyciła za szkło, wypijając jego zawartość na raz. Po jej gardle spłynął przyjemny smak alkoholu, a w kieliszku zostały same kostki lodu. Nie przepadała za nim, jedynie rozcieńczał alkohol.
Ale możesz też nazwać mnie C. — stwierdziła, wzruszając ramionami. Postanowiła postawić między nimi delikatną tajemnicę. Nie o wszystkim musiała mówić, nie o wszystkim musiała go informować. Przymknęła na moment oczy i znów parsknęła pod nosem, kręcąc głową — ja pierdole, brzmimy jak kółko anonimowych liter — zamiast AA oni biorą udział w AL. Nie brzmi to tak wzniośle, ale przynajmniej lekko żartobliwie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Emptiness”