24 y/o, 182 cm
Do this till you're numb Do this till you're gone
Awatar użytkownika
Melancholy girl, tell me where you're from
Why should I smile? I'm barely on
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Fontaine wpadł w taką panikę, że nawet nie zwrócił większej uwagi na ból wywołany przez nagłą kolizję z zimną podłogą. Podwinął kolana pod klatkę piersiową i schował twarz w dłoniach. Starał się uspokoić. Łapczywie łapał powietrze w płuca. W jego głowie tworzyły się setki scenariuszy. Od konsekwencji ze strony rodziców, po porażkę jego nowego albumu. Wszystko to było teoretycznie abstrakcją wytworzoną przez umysł spanikowanego Laurenta, ale dla niego wydawało się jak najbardziej realistyczne. Czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować. Chciał zostać sam. Dobijanie się do drzwi Price jeszcze bardziej go stresowało. Nie ufał jej na tyle, żeby pokazać się jej w takim stanie. Złapał za krawędź blatu, i bardzo powoli zaczął zbierać się z podłoża. Ciężko było utrzymać mu na stale trzęsących się kończynach. Zaczął chaotycznie przeglądać pudełka stojące na półkach, zrzucając przy okazji sporą część znajdujących się w nich przedmiotów. Finalnie jego chłodne palce natrafiły na znajomy kształt. Pudełko z lekami. Nie pamiętał ile już wziął, ale tej sytuacji już chyba nie dało się pogorszyć. Ledwo co poradził sobie z wieczkiem, ale w końcu udało mu się je otworzyć i połknął kolejne dwie pigułki. Ostrożnie zamknął opakowanie w którym się znajdowały i wrzucił je spowrotem do koszyka. Dalej podpierając się o meble znajdujące się w łazience, Laurentin przysunął się do zlewu i ochlapał twarz chłodną wodą. Jego oddech powoli się spowalniał. Spędził na podłodze dobre kilkanaście minut, kolejne kilka musiał poświęcić na dostanie się do leków. Westchnął głęboko. Jakoś będzie musiał się wytłumaczyć. Chwiejnym krokiem ruszył w kierunku drzwi, przymknął jeszcze na chwilę oczy i finalnie wyszedł z łazienki. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał, była pochylona postać Claire ze wsuwką w dłoniach. Raczej nie byłby zadowolony gdyby udało jej się wejść do środka, ale w tej chwili wydawało mu się to bardzo miłe. Mogła przecież wyjść, zostawić go samego. A jednak próbowała mu jakoś pomóc. Fontaine uśmiechnął się słabo i odgarnął włosy które przykleiły się do jego mokrego czoła. Był okrutnie zmęczony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Pozwolił sobie na to, aby powoli paść w ramiona Price. Oparł głowę o jej ramię i przymknął oczy. Nie wiedział za bardzo co powiedzieć. Powinien ją przeprosić? A może zacząć od próby wytłumaczenia całej tej sytuacji? Sam nie wiedział.
-Wybacz, czasami tak mam.- wydukał finalnie, po czym odchrząknął i odsunął się od kobiety. Może nie powinien był wkraczać w jej przestrzeń osobistą? Jego umysł nadal wydawał się mu być zamglony. Miał problem z zebraniem myśli.
-Chciałabyś pójść ze mną na balkon i zapalić?- zapytał w końcu. Bardzo potrzebował chwili odetchnienia.

Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine

Próbowała się dostać do łazienki. Może Laurentim nie był jej ulubionym człowiekiem na całej kuli ziemskiej, ale miała do niego swego rodzaj sympatii. Wszystko przez jego rodziców. Zdołała znienawidzić ich po pierwszym spotkaniu. Widocznie wszystkich z jego rodziny musiała darzyć taką samą zerową sympatię. Zaczęła rozumieć to, w jaki sposób się zachowywał, skąd ta wyższość. Aż zaczęła mieć wyrzuty sumienia, jej rodzina wydawała się być tak normalna, tak kochająca. Musiała stać się normalna. Nawet Xavier był.
Przestraszyła się, kiedy otworzył drzwi. Niemalże odskoczyła od niego, gdy to zrobił. Spojrzała na niego zdenerwowanym wzrokiem. Co miała zrobić? Co powiedzieć? Zniknął na dobre kilkanaście minut, nic nie mówiąc. Widziała wcześniejszego jego zdenerwowanie, ale... zaczynała je rozumieć. Cokolwiek działo się w jego rodzinie nie było zdrowe, nie powinno mieć miejsca.
Stanęła, jak sparaliżowana, kiedy się do niej przytulił. Nie była na to przygotowana. Zaraz sama będzie potrzebowała okropnie dużej ilości alkoholu. Musiała przetrawić wszystko, co miało miejsce. Fontaine nie wydawał się być w najlepszej formie na przepychanki słowne i... będzie musiała zostać jego wsparciem. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Mogła go nie trawić, nawet jeśli ostatnio zdobył u niej sympatię, to musiała stanąć na wysokości zadania.
— Czasami tak masz? Tak czyli jak? — spytała troskliwym głosem, marszcząc przy tym brwi. Dalej czuła się delikatnie sparaliżowana po uścisku. Nie widziała chyba nikogo przy tak skrajnych reakcjach. Chciała w jakiś sposób pomóc, ale może wystarczyło tylko być? — tak... Nalałbyś mi wina od razu? Potrzebuję go w dużych ilościach, bo nie rozumiem, co się właśnie odwaliło — kiwnęła głową i ruszyła w stronę balkonu. Po drodze sięgnęła z torebki paczkę papierosów i zapalniczkę. Przynajmniej tego małego urywka życia nie musiała przed nim ukrywać. W ciszy wyjęła peta, zapaliła go, by po chwili wyrzucić z siebie chmurę dymu.
24 y/o, 182 cm
Do this till you're numb Do this till you're gone
Awatar użytkownika
Melancholy girl, tell me where you're from
Why should I smile? I'm barely on
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Laurent speszył się nieco, gdy poczuł jak Price sztywnieje w jego objęciach. Odsunął się od niej szybciej, niż początkowo miał zamiar. Najwyraźniej poczuł się zbyt komfortowo. Jej ciche wsparcie w trakcie nieudanego spotkania z jego rodzicami, obudziło w Fontaine wcześniej nieobecne pragnienie bliskości. Zwykłej, platonicznej bliskości której tak dawno nie zaznał. Przez chwilę wydawało mu się, że Claire poszukuje w nim tego samego co on w niej. Wychodzi jednak na to, że się pomylił. Laurent odchrząknął nerwowo i na chwilę odwrócił wzrok od swojej rozmówczyni. Czuł się bardzo pogubiony. Z jednej strony, kobieta nie była mu jakoś szczególnie bliska. Miała być ulotnym fragmentem jego życia, niewiele znaczącą znajomością z odgórnie ustalonym terminem jej zakończenia. Z drugiej zaś, podświadomie zaczął szukać w ich relacji jakiegoś drugiego dna. Pokazał jej już znacznie więcej niż przypadkowej znajomej. Gdzieś w środku chciał wyrzucić z siebie wszystko, poczuć lekkość płynącą z absolutnej szczerości. Wiedział jednak lepiej. Nie przyniosłoby to nic dobrego. Niestety, jego rozsądek przyćmiony został zbyt wysoką dawką leków i stresem który gwałtownie przejął kontrolę nad jego ciałem. Fontaine nie potrafił się teraz na niczym skupić. Rozglądał się po pomieszczeniu zupełnie tak, jakby stale czegoś szukał.
-Nie wiem. Po prostu.. tracę kontrolę? Czuję się jakbym tonął.- odpowiedział, finalnie pozwalając sobie na chwilę kontaktu wzrokowego z Price. Nie utrzymał go jednak zbyt długo, albowiem ruszył w kierunku kuchni. Wstydził się. Nieporadnie otworzył jedną z szafek, czując jak benzodiazepiny stopniowo przyćmiewają jego instynkty. Wyciągnął z niej kieliszek i jedno z wcześniej już otwartych win. Chwilę męczył się z wydostaniem krzywo wetkniętego, po czym ruszył w stronę balkonu z pożądanym przez Price podarunkiem w jednej dłoni. Wolną ręką otworzył jego drzwi i wyszedł na zewnątrz. Chłodne powietrze uderzyło w jego rozgrzane policzki, jednocześnie wydobywając z ust Fontaine ciche westchnięcie. Postawił kieliszek i wino na stoliku, pozwalając na to, aby kobieta sama zdecydowała ile płynu chce nalać do naczynia. Laurent leniwie zsunął się na jedno z krzeseł stojących na balkonie i przymknął oczy. Czuł, jak jego mięśnie zaczynają się powoli rozluźniać. Leki. Zaraz wszystko będzie dobrze. Nawet nie zauważył, że schodzące z jego ciała napięcie spowodowało, że zaczęły mu się trząść dłonie. Powoli wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalniczkę, po czym odpalił go i zaciągnął się dymem z delikatnym uśmiechem.
-Nie przejmuj się tym co się stało. Dam sobie radę.- powiedział w końcu, chociaż wydawało się, że mówienie stawało się dla niego coraz cięższe. Brzmiał trochę tak, jakby był pijany. Nie przejmował się jakoś szczególnie tym, że Price może teraz łatwo zauważyć, że jest przyćpany. Tak właściwie to niczym się już nie martwił.

Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine

— Mogę Ci pomóc — powiedziała szczerym głosem, zawieszając wzrok na chłopaku. Dalej go uwielbiała. Miał w sobie iskrę, której nie potrafiła w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć. Albo inaczej dopiero zyskiwał jej sympatię. Nie rozumiała jego zachowania. Dla niej było to coś obcego. W rodzinie była otoczona miłością i czułością, nawet ze strony starszego brata. Nie wyobrażała sobie, by jej rodzice funkcjonowali w ten sposób co jego. Przełknęła ślinę, zastanawiając się, co powinna z tym wszystkim zrobić, w jaki sposób się zachować — tylko musisz powiedzieć, co mam zrobić — dodała po chwili, chwytając go za rękę. Był to inny dotyk niż wtedy, gdy trzymali się, próbując wyłapać swoje emocje obrzydzenia. Czuć w niej było nieukrywaną szczerość. Uniosła delikatnie kąciki swoich ust, próbując w stu procentach wybadać mężczyznę. Próbowała wyłapać z nim kontakt wzrokowy. Coś co by pozwoliło zrozumieć, co czuł w tym momencie. Sama byłaby upodlona po takim zachowaniu rodziców. Próbowała znaleźć rozwiązanie tego, w jaki sposób powinna się zachować.
Wyszła na balkon, nalała sobie cały kieliszek wina, a połowę z niego wypiła na raz. Musiała zamroczyć swój umysł. Zbyt dużo analizowała. Musiała przestać. Z torebki wygrzebała paczkę papierosów i podpaliła jednego z nich. Zaciągnęła się dymem, przymykając przez moment oczy.
— Fontaine, brałeś coś? — spytała po trzecim buchu, licząc na odpowiedź — dziwnie się zachowujesz... — powiedziała to na głos. Nie czuła, że powinna się wtrącać, ale zaczęła się zastanawiać... czy powinna go zostawić samego, co powinna z tym zrobić. Wzięła głęboki oddech i zaczęła powoli liczyć w głowie. Ją samą trzęsło po tym spotkaniu — będę się przejmować, bo nikt nie powinien być tak traktowany — stwierdziła finalnie, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Wtedy do głowy przyszedł jej szalony plan — może... przyjdziesz do mojej rodziny na obiad? — spytała finalnie, czekając na reakcję mężczyzny. Pewnie zostałby tam potraktowany lepiej od niej. Typowy klasyczek.
24 y/o, 182 cm
Do this till you're numb Do this till you're gone
Awatar użytkownika
Melancholy girl, tell me where you're from
Why should I smile? I'm barely on
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Pomóc? Laurentowi ciężko było uwierzyć w słowa Claire. Sam nie wiedział czego potrzebował, co powinien zrobić żeby było mu lepiej. Skąd Price miałaby mieć pojęcie na temat tego, jaka ścieżka będzie dla niego najlepsza? Poza tym, sama myśl o tym, że stałby się dla niej obciążeniem była dla Fontaine przytłaczająca. Od dzieciaka radził sobie sam i jakoś do tej pory wytrzymał. Nie potrafił prosić o pomoc, ani nawet po prostu jej zaakceptować. Od zawsze miał z tym problem. Uczono go, że nie należy okazywać słabości, że wszystko można załatwić posiadając wystarczający poziom upartości i zasoby finansowe. Nie wyobrażał sobie sytuacji, w której zaufałby komuś na tyle żeby powierzyć mu w pełni swoje problemy i zmartwienia. Nie mówiąc nic o poczuciu winy, które płynęło by ze świadomości, że stał się ciężarem. Pomimo wewnętrznej niechęci do tego pomysłu, Laurent poczuł jak jego ciało nieco się rozluźnia przez dotyk Price. Był okrutnie słaby. Brakowało mu bliskości i wsparcia, chociaż tak bardzo się przed nimi bronił. Nie pozwolił sobie jednak tym razem na zatracenie się w cieple płynącym z kontaktu fizycznego. W jego głowie nadal odgrywał się moment, w którym Claire zesztywniała w jego objęciach. Nie potrafił jej rozgryźć. Raz była słodka niczym miód, a chwilę później chłodna jak wieczorny powiew wiatru. Utrudniało mu to zatracenie się w dobrych stronach ich relacji, które to były dla niego tak kuszące. Delikatnie wysunął dłoń z jej ciepłych palców i odchrząknął nerwowo. Nie chciał żeby poczuła się odrzucona, ale nie potrafił też zdobyć się na zaakceptowanie jej gestu. Tliło się w nim mnóstwo sprzeczności. Kobieta zdecydowanie nie ułatwiała mu ścieżki ku ustabilizowaniu bałaganu w jego głowie.
-Nie mogę przyjąć twojej pomocy. Nie zrobiłem nic, żeby sobie na nią zasłużyć.- uśmiechnął się słabo, pozwalając sobie na odkrycie przed Claire kawałka swoich myśli. Jednocześnie miał nadzieję, że jego słowa postawią pomiędzy nimi jasną granicę. Fontaine sam nie wiedział co się pomiędzy nimi działo i czego tak właściwie chciał od ich relacji. Nie chciał wciągać młodej aktorki w swoje problemy. Tak właściwie to zaczął odczuwać wewnętrzną potrzebę, aby dopilnować żeby układało się jej w życiu jak najlepiej. Teraz żałował telefonu który wykonał na ich pierwszym spotkaniu.
-Leki. Biorę leki kiedy nie radzę sobie z lękiem.- rozluźnienie przyniesione przez używki nieco rozplątały mu język, nie wchodził jednak w szczegóły. Liczył na to, że taka odpowiedź usatysfakcjonuje Claire i nie będzie zadawać mu więcej pytań na ten temat. Tak jak zażywanie narkotyków rekreacyjnie nie było dla niego wstydliwe, tak też jego uzależnienie od benzo było dla Laurenta drażliwym tematem. Nie brał leków po to, żeby sobie przyćpać i dobrze się bawić. Zwracał się do nich bo sobie nie radził.
-Przywykłem. Coś za coś, nigdy nie może być idealnie.- odpowiedział, pozwalając sobie na nawiązanie kontaktu wzrokowego. Jego spojrzenie było intensywne, a jednocześnie bardzo ciężkie. Idealnie odwzorowywało konflikt który toczył się w jego głowie.
-Chcesz żebym poznał twoją rodzinę, czy próbujesz mi poprawić humor? Nie musisz robić nic czego nie chcesz bo ci mnie szkoda.- był szczery. Jej propozycja była przyjemna, ale Laurentin nie chciał być obciążeniem. Biednym, skrzywdzonym dzieckiem które trzeba prowadzić za rączkę. Gdzieś w środku pragnął, aby Claire sama chciała z nim spędzać czas, nie z przymusu agencji lub współczucia.

Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine

Popatrzyła na niego z nieukrywanym zdziwieniem. Nie wiedziała, w jaki sposób powinna na niego zareagować. Z jednej strony sam się przed chwilą to niej przytulał, a teraz odrzucał jej dotyk? Taki, na który sama przystała? Spojrzała na niego swoimi wielkimi zdziwionymi oczyma, nie tego oczekiwała, nie tego się spodziewała.
— Nie musisz na nią zasługiwać — stwierdziła lekko zmieszana Claire i ponownie chwyciła go za rękę. Mocniej, by nie mógł jej tak łatwo puścić. Co prawda nie byli dla siebie najbardziej przyjemnymi ludźmi, ale po prostu byli. Teraz jedyne co mu mogła pokazać to wsparcie — po prostu daj mi być przy Tobie — dodała po chwili. To nie tak, że cały niesmak ich pierwszego spotkania zniknął. To miało być trzecie i powoli zmieniała zdanie na jego temat. Może powinna zainwestować w coś, co pozwoliłoby jej lepiej zrozumieć mężczyznę? Najlepszą inwestycją wydawał się wspólny czas. Gdyby tylko Claire dowiedziała się, że dzięki niej nauczył się przepraszać.
— Czego się boisz? — spytała troskliwym głosem, marszcząc brwi — przecież ja Cię nie zranię, a Ci którzy tutaj przyszli nie powinni nazywać się rodzicami — powiedziała spokojnym tonem. Tak dopytywała, drążyła temat. Na tym polegała troska, której nigdy nie doświadczył. Rodzice bardzo często urządzali jej podobne jazdy. Najpierw niezbyt chętnie słyszeli cokolwiek związanego z Laurentinem, a po drugim spotkaniu wydawali się być lekko uspokojeni. Dopiła resztę kieliszka, który sobie nalała.
— To jest coś więcej niż nieidealnie. Nieidealna jest moja cera, a to rażąco, patologicznie więź z rodzicami. Nikt nie powinien takiej mieć — wycedziła Price, kręcąc nerwowo głową. Co miała mu powiedzieć? Nie zgadzała się, by traktować w ten sposób zwierzęta, a co dopiero ludzi. Za człowieka w końcu go uważała. Musiał mieć kogoś, z kim mógł porozmawiać o tym, co mówią jego rodzice i w jaki sposób go krzywdzą.
— Daj mi spędzić z Tobą czas na moich zasadach. Obiad u moich rodziców, a potem camping — powiedziała dosyć swobodnym głosem, unosząc delikatnie kąciki ust. Chciała się nim zaopiekować, bo było szkoda Laurentina. Tylko chciała to zrobić na jej zasadach, bez drogich ubrań, na łonie natury, by mogli poznac siebie nawzajem.
24 y/o, 182 cm
Do this till you're numb Do this till you're gone
Awatar użytkownika
Melancholy girl, tell me where you're from
Why should I smile? I'm barely on
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Laurentin tym razem nie wysunął dłoni z uścisku Claire, chociaż był zaskoczony tym, że ponownie nawiązała kontakt fizyczny. Sam nie wiedział już na co może sobie pozwolić, a na co nie. W ich relacji pewnie granice wydawały się być bardzo niejasne, albo wręcz niestałe. Jednocześnie przysparzało mu to frustracji, ale i ciekawiło. Poznawał coś, co dawniej było mu kompletnie obce. Nigdy nie bawił się w relacje typu push and pull. Albo ktoś go chciał, albo nie - nie odczuwał potrzeby starania się o czyjąś uwagę. A jednak, aktualnie kombinował co mógł zrobić, żeby zatrzymać przy sobie Price na dłużej niż początkowo zakładali. Sam nie był w stanie określić czego tak właściwie od niej oczekiwał i co ich aktualnie łączy ale wiedział, że chciał to kontynuować. Przynajmniej tak długo jak nie wyrządzali sobie nawzajem krzywdy. W trakcie ich krótkiej znajomości, Laurent przyłapał się już na tym, że życzył kobiecie jak najlepiej. Nie chciał żeby była smutna lub pogubiona, miała osiągnąć sukces i cieszyć się z życia.
-Okej. Jeśli tego chcesz, to nie będę się sprzeciwiał.- nie chciał powiedzieć wprost, że on sam też chce mieć ją teraz blisko, że gdyby teraz wyszła jego ciało wypełniłoby nieprzyjemne poczucie porzucenia. Kurczowo złapał się ciepła które mu zaoferowała i nie chciał go tracić pomimo własnych obaw i wcześniejszych doświadczeń. Był samotny, ale nie tylko to sprawiało, że chciał przebywać w towarzystwie Price. Byle kto nie wypełniłby luki powstałej przez lata chłodnego chowu i przelotnych relacji.
-Szczerze? To chyba prawie wszystkiego. Boję się, że za bardzo ci zaufam i to wykorzystasz, ale jednocześnie boję się dnia w którym nie będę mógł z tobą porozmawiać.- tym razem sięgnął nieco głębiej, podzielił się z kobietą swoim lękiem przed porzuceniem, krzywdą. Nie tylko jego rodzice traktowali go jak przedmiot, ozdobę do prezentowania przed mediami. Tak właściwie to spora część jego relacji tak wyglądała. Miał się sprzedawać, a nie czuć dobrze.
-Nieprawda. Masz bardzo ładną cerę.- oburzył się teatralnie, jakby obraza w kierunku Price dotyczyła jego samego. Nie chciał żeby krytykowała samą siebie żeby poprawić mu nastrój, lub przedstawić jakiś argument. Fontaine westchnął głęboko i zaciągnął się papierosem. Czy jego relacja z rodzicami naprawdę była taka tragiczna? Zawsze wydawała mu się być w miarę normalna.
-Nie wiem. Nie potrafię się od nich całkowicie odwrócić, to w końcu moi rodzice.- delikatnie zacisnął palce na dłoni Price. Było mu najzwyczajniej w świecie przykro. Dla nikogo słuchanie o tym, że ma dysfunkcyjną rodzinę nie byłoby przyjemne. Szczególnie chwilę po doświadczeniu nieprzyjemności ze strony osób które powinny być najbliższe.
-Dobrze, ale będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość. Nigdy nie byłem na campingu.- wydawał się być mało zainteresowany, ale wspomnienie o wycieczce na łono natury niemalże natychmiast pobudziło jego wewnętrzny entuzjazm. Widząc, że szklanka Price ponownie stała się pusta, Fontaine wykorzystał swoją wolną dłoń aby dolać jej wina. Druga nadal trwała w bliskim uścisku z drobniejszą rączką Claire.
-Jaka jest twoja rodzina?

Claire Price
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Wschodząca gwiazda
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Laurentin Fontaine

— Jak nie chcesz to powiedz, wyjdę — powiedziała cicho Claire, spuszczając wzrok na swoje stopy. Nie chciała być tu na siłę. Nie miała kompleksu zbawiciela. Kiedy ktoś nie chciał jej pomocy, zwyczajnie odchodziła. W przypadku Laurentina czuła wręcz coś przeciwnego. Jakby domagał się od niej wsparcia. Trudno było jej to wytłumaczyć. Nigdy nie zostawiłaby osoby w kryzysie. Zawsze musiała stać przy danej osobie, cokolwiek by się nie zadziało.
Czuła współczucie względem Laurentina. Tylko nie było w tym nic negatywnego. Cała sytuacja wzbudziła w niej dziwną chęć współpracy. Cokolwiek miałoby się wydarzyć, stałaby po jego stronie, trzymając go za ramię. Tak jej zdaniem zachowałby się dobry człowiek. Kompan.
— Myślałam, że mnie nie lubisz — cały czas jej głos był delikatnie przygaszony. Zdziwiły ją słowa Laurentina. Sama czuła do niego pewien rodzaj sympatii. Inaczej nie staliby teraz, trzymając się za ręce i paląc papierosy. Paparazzi mieli teraz idealne zdjęcie do wykorzystania na pudelku. — jak miałabym Ciebie wykorzystać? Przecież już jesteśmy w związku — zaśmiała się pod nosem. Próbowała rozluźnić atmosferę. Nie zdawała sobie sprawy jak wątłą i słabą osobą jest Laurentin. Jak dotąd jasne było dla niej, że niezbyt się ze sobą dogadują. Mieli momenty lepsze, gorsze, ale jak dotąd było to ich trzecie spotkanie. Dużo mogłaby powiedzieć, ale zaczęła się do niego przywiązywać. Były chwile takie jak te, w których chciała się do niego bardziej przywiązać. Tylko bała się. Chociaż alkohol powoli zaczynał pokrywać jej świadomość. Sama nawet nie wiedziała, kiedy jej głowa opadła na jego ramię.
— Mówisz tak, bo jak mnie widzisz, to jestem umalowana — odparła już z odrobiną uśmiechu. Nigdy nie przejmowała się własną skórą. Miała bardzo minimalną pielęgnację. Bardziej polegała ona na wychodzeniu na słońce, wiecznym uśmiechaniu się niż używaniu jakichkolwiek kosmetyków. W przypadku Fontaine pewnie było inaczej.
— A byłeś na terapii? — wcale nie brzmiało to jak atak, więcej w tym było troski. Price zdążyła już zauważyć, że osoby cierpiące na jakiekolwiek zaburzenia natury psychiczne, powinny mieć wsparcie. Profesjonalne. Sama nie była go w stanie mu zapewnić. Mogła przy nim być, ale niektóre sprawy były ponad jej możliwości.
— Dziękuję — rzuciła, gdy dolał jej wina. Zaraz nabrała kolejnego większa łyka, potrzebowała znieczulenia — czas nabyć odrobinę męskich umiejętności Laurentin — zaśmiała się pod nosem. Coraz bardziej przekonywała się do tego, że ludzie bogaci byli po prostu biedni życiowo. Żal jej było Fontaine. Sama przeżywała wszystko jako dziecko. Głośna radość, zapach naleśników, czy nieznośnego brata, który irytował ją po dziś dzień.
— Moja? Głośna — uniosła jeden z kącików ust do góry — może skwitujmy to tym. Kłócimy się równie tak bardzo, jak się kochamy. Powinieneś też uważać na mieście, mój brat może cię pobić. Opowiedziałam mu o naszym pierwszym spotkaniu — znowu się zaśmiała. Źle wspominała tamten opierdol, który dostała od brata. Tylko wszystko wynikało z miłości, próbował chronić ją przed złem świata, ale nie uchroni ją przed jej własną złością.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozgrywki”