Karrion nie żył w dużym napięciu, ponieważ jego jestestwo było dość łatwe. Miał udaną karierę za sobą, nie miał żadnych powikłań zdrowotnych z tego powodu, swoje zarobił, mógł już całe życie nie pracować i utrzymywać się z inwestycji, znalazł jeszcze trochę sił na krzewienie bokserskiej zajawki u innych i mógł sobie pozwolić na wszystko, na co tylko miał ochotę. Oczywiście w granicach przyzwoitości. To powodowało, że co dzień rano wstawał wypoczęty i spokojny o swój byt, jednak zaczynało mu powoli brakować kogoś, z kim można byłoby dzielić tą równowagę.
Uśmiechnął się lekko, zdając sobie sprawę ze swoich niezłych umiejętności kulinarnych.
- Coś wymyślę - odparł nieco enigmatycznie, chcąc zostawić jej pole do rozmyślań na temat tego, co może jej na owe śniadanie przygotować. A skoro zgodziła się spać dzisiaj u niego, to z pewnością jutro się o to postara, choć też trzeba będzie wziąć poprawkę na to, że śniadanie może nastąpić o dość późnej godzinie. Z wiadomych względów.
Cenił otwartość u kobiet, bo to ułatwiało wiele rzeczy oraz sygnalizowało, że Darcy może skrywać w sobie jeszcze większy, seksualno-partnerski potencjał. Jeśli lubiła być
jego gdziekolwiek i jakkolwiek, to z pewnością kiedyś przetestuje jej słowa. Bądź co bądź było wiele rzeczy, których chciał spróbować w łóżku, a do których nie znalazł odpowiednich partnerek. Może Bowman okaże się jedną z nich?
- Zatem... - zatrzymał się na moment i cmoknął ją w policzek, a następnie przesunął usta w kierunku jej ucha.
- Chcę cię - powiedział to tak kuszącym tonem, że nawet jego samego go to pobudziło w pewnym stopniu.
Na jej uwagę odnośnie postawienia się, gdy coś jej nie pasowało, skinął głową i uśmiechnął się, chwilę wcześniej odsuwając się od niej, by mogli ponownie nawiązać kontakt wzrokowy.
- Z twoim temperamentem nawet nie zakładałem, że nie - przyznał, mając już trochę do czynienia z nią i zdając sobie też sprawę z jej charakteru. Nie brakowało jej empatii, ale potrafiła być też asertywna, potrafiła odmawiać i się stawiać. To była jej kolejna zaleta, których Karrion doliczył się już mnóstwo.
- Do twarzy ci w tym pokrowcu - zaśmiał się cicho, kiedy założyła jego koszulkę i ta okazała się dużo za duża. Nie miał jednak nic przeciwko, by sobie ją przywłaszczyła, jeśli na to miała teraz ochotę. Akurat zwykłych t-shirtów nie brakowało mu ani w domu, ani tutaj w biurze.
- Ale nie licz, że w drugą stronę też to działa - dodał żartobliwie, spoglądając na jej koszulkę i wyobrażając sobie przez moment próby wciśnięcia się w nią. Pół ramienia może by weszło przy dobrych wiatrach.
Przechylił głowę, spoglądając na nią z rozbawieniem, ale i pewnym uznaniem. Nie tylko dla urody Bowman, ale też uroku. Miał zamiar też odpowiedzieć, że "ale i tak wolę cię bez nich", jednak ostatecznie nie było mu to dane, ponieważ brunetka zniknęła za drzwiami, chcąc ogarnąć się w łazience. On sam zebrał z ziemi bokserki oraz spodnie, które ponownie na siebie włożył, a następnie wyciągnął z szafy nieopodal biurka jedną z koszulek, które przywiózł tutaj w razie, gdyby trzeba było się przebrać.
W międzyczasie zamówił dla nich taksówkę, bo skoro popili, to nierozważnym było wsiadać do któregokolwiek z ich samochodów oraz wyrzucił wszystkie pudełka do śmieci. Zebrał też te kilka dokumentów, które spadły z biurka, gdy korzystali z niego w nieco inny sposób niż było przeznaczone.
Zebrał wszystkie swoje i jej rzeczy, zamknął gabinet i kiedy spotkali się na korytarzu, spojrzał w aplikację, dostrzegając, że lada moment podjedzie po nich ich transport.
- Mam duże łóżko - wypalił nagle, jakby chciał się pochwalić oraz coś zasugerować, na co wskazywało jego subtelne poruszenie brwią. Ale tego akurat nie trudno było się domyślić, Karrion był sporym chłopem, więc potrzebował sporo miejsca.
Wsiedli do taksówki i pojechali do niego, kontynuować swoją ekscytującą
kolację.
zt x2
Darcy Bowman