38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Cece Marquis
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Miles W. Waits
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Że jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało — powiedziała bez głębszego zastanowienia. Był jej obrońcą, windą i darmowym kurierem, a poza tym w łóżku doprowadzał ją do ekstazy. Więcej do szczęścia nie potrzebowała — naprawdę Miles — rzuciła, wpatrując się w niego wielkimi oczami. Nie potrzebowała zapewnienia z jego strony. Wszystko kiedyś przyjdzie do nich samo. Za to jej brzuch już tak, bo aż zaburczał — i odrobinę jestem głodna — i ugryzła go pokazowo w ramię. Delikatnie, przygryzając jego ramię.
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Zanim Miles oficjalnie zostali z Paige parą to robili podchody prawie rok, a tutaj z Cece to wszystko potoczyło się tak szybko. Chociaż... przecież, ona do niego z tą serową zapiekanką przyszła kilka dni po tym, jak się wprowadził. Też znali się prawie rok, na trochę innej płaszczyźnie, ale zdążyli się w tym czasie nieco poznać. Może to nawet lepiej, bo poznali się od takiej fajnej strony. Wiedzieli co lubią, co nie, co ich bawi, a co mierzi. Nie musieli teraz tego odkrywać, docierać się, bo w zasadzie tworzyli już całkiem zgrany duet, taki do pośpiewania, do śmiechu do rozpuku, ale i do wysłuchania i pocieszenia, gdy było źle.
Mogli na siebie liczyć i to teraz przerodziło się w coś więcej, a kiedy do tego doszedł ten pociąg fizyczny, ta cała namiętność, tak naturalna jak ich rozmowy, to Miles czuł, że mogą z tego stworzyć coś naprawdę fajnego. Może na kolejne dwadzieścia lat? A najlepiej na zawsze. Bo Cece była zupełnie inna od Paige, Cece nie chowała w sobie emocji, ona je okazywała całą sobą, uśmiechem, słowami, gestem. A teraz tym jak się do niego przytulała i patrzyła mu w oczy.
Uśmiechnął się na jej słowa, tak szczerze i tak szeroko, jak naprawdę potrafił tylko przy niej. Pogłaskał jej włosy, odgarnął je z jej policzka, ale nie zabrał z niego ręki, tylko delikatnie głaskał go kciukiem
- Ty też Cece, tego potrzebowałem, Ciebie - złożył krótki, ale czuły pocałunek na jej czole. Bo on też to czuł, naprawdę, czuł, że Cece zmieniła jego życie, wyciągnęła go z tego dołka, w który wpadł po rozwodzie. Podała mu pomocna rękę, najpierw jako sąsiadka, przyjaciółka, a teraz zdecydowanie coś więcej. Kiedy to jeszcze potwierdziła, to aż serce mu się ścisnęła, chociaż... może to też był żołądek? Oni nawet jak byli głodni, to razem. No ale w sumie to była kwestia przyzwyczajenia, często im się zdarzało, że posiłki jedli razem. A dzisiaj to Miles nie zjadł prawie nic, nie licząc tej kanapki, którą dostał od Cece do pracy, bo taki był zaaferowany tą kolacją. Szkoda tylko, że ją spalił.
- No to zaraz coś wykombinujemy, żebyś nie musiała mnie zjeść... Chociaż nie wiem czy miałbym coś przeciwko temu - powiedział i trącił palcem jej nosek. Cece urzekała go na wskroś, była idealna pod każdym względem, nie chciał jej puszczać, ale po chwili, zaraz po tym jak dał jej jeszcze jednego buziaka, to jednak się zwlókł z łóżka. Wciągnął na tyłek spodnie i ruszył do kuchni. W zasadzie mieszkanie się już wywietrzyło, było przyjemnie chłodno, jak po rześkim spacerze. Miles zajrzał do lodówki i postawił na blacie słoik z pulpetami w sosie pomidorowym.
- Myślę, że najbezpieczniej będzie jak go podgrzejesz Cece, a ja wstawię wodę na makaron - powiedział kiedy przyszła za nim do kuchni. Nawet postawił na kuchence dwa garnki, do jednego zaczął nalewać wodę.


Cece Marquis
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Miles W. Waits

Cece nie była typem, który gmatwał emocje. Kiedy czuła, że zaczyna się robić poważnie, zwłaszcza w jej sercu, chciała w to inwestować całą sobą. Może dlatego od tej rozmowy spróbujmy, doszli do momentu, w którym liczba randek przestała się liczyć? Przecież byli dorośli, oboje po trzydziestce, a Milesowi było bliżej do zmiany liczby z przodu. Nie było nad czym się zastanawiać, skoro oboje doskonale wiedzieli, czego chcą od siebie nawzajem. Miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Tej codziennej wdzięczności, kiedy budzą się obok siebie. Albo tej gdy Cece otwiera oczy, bo Miles właśnie zapukał do niej ze świeżymi bułeczkami.
Życie z nim wydawało się proste.
Ja potrzebowałam Ciebie — odpowiedziała miękkim tonem, wpatrując się w niego tym rozmarzonym wzrokiem — mogę się teraz przyznać, że czasami czekałam, aż zapukasz do moich drzwi? — spytała dość niewinnie, unosząc jedną ze swoich brwi. To nie tak, że była desperatką, ale odkąd pamiętała ich znajomość, najłatwiej było wtedy, gdy znajdował się obok. Zastanawiała się, czy wrócił do domu, zwłaszcza po trudnym dniu. Chciała móc zaśpiewać z nim Britney, by finalnie na jej twarzy zagościł śmiech. Nawet kiedy zwierzała mu się z problemów, szefa-dupka, klientów-jeszcze-gorszych-dupków. a zwłaszcza jednego nazywającego się dupek-Galen-Wyatt-pierwszy (tak zwany król), to uspokajała się, widząc jego uśmiech. Jakby przyjacielska natura ich relacji potrafiła naprawdę sporo zmienić.
Zmarszczyła swój nosek.
Patrzyła wielce niezadowolona, jak Miles wstaje z tego materacu i ubiera spodnie. Aż westchnęła ciężko. Sama też powinna coś ubrać. Zanim oboje trafią do kuchni. Znalazła gdzieś na ich trasie swoje majtki, ale na sukienkę wbiła dłuższe spojrzenie. Powinna jeszcze raz ją ubierać?
Miles mogę założyć twoją koszulkę? — spytała, wychylając się na moment do kuchni. Wolała ubrać coś... co łatwiej się zdejmie. Nawet nie czekała na jego potwierdzenie i wyjęła z szafki jakąś koszulkę z logo jego ulubionego zespołu. Tak wróciła do kuchni, składając mu przed odgrzewaniem pulpecików krótkiego buziaka w usta.
Tak jest, niedźwiadku — odpowiedziała, stając na palcach, by złożyć na jego policzku krótkiego buziaka. Sama wzięła słoik i wrzuciła jego zawartość do garnka. Czas się najeść, a potem może obejrzą jakiś film?
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

No i to chyba było w Cece najlepsze, nie komplikowała nic, nie milczała, nie karała go tymi smutnymi spojrzeniami cichymi dniami, jak Paige. Zdecydowanie Miles wolałby od niej słyszeć nawet te najgorsze rzeczy, niż nic. Cece była szczera, zaangażowana, dużo pracowała, ale i tak zawsze znalazła dla niego czasu. A Miles potrzebował właśnie tego, czasu, wspólnego, który mogliby spędzić śpiewając Britney, albo nawet skarżąc się na tych dupków, ale razem.
Kiedy powiedziała mu, że też go potrzebowała to pogłaskał jej włosy, to znaczyło chyba, że Krysia to była jakaś wyrocznia, że w tym dzikim świecie znalazła dwoje ludzi, którzy tak bardzo siebie potrzebowali i pchnęła ich ku sobie.
- Ja też czekałem - wyrwało mu się z głośnym wydechem, bo taka była prawda, wracał do domu i zastanawiał się co robi Cece, czy przyjdzie, a czy może on do niej mógłby iść? Czy wypada? Na początku się zastanawiał, czy wypada, a później to już wstawał i po prostu szedł. Bo w ich relacji nie było jakiś niedomówień, była naturalna, oparta na prawdziwych gestach i słowach, tak jak to co dzisiaj między nimi zaszło, na wskroś prawdziwe. A teraz to, że burczało im wspólnie w brzuchu, no też nie dało się tego ukryć.

Kiedy zapytała o tę koszulkę, to od razu odpowiedział.
- Tak, weź coś sobie - a gdy weszła do kuchni, to uśmiechnął się szeroko, bo wybrała jego ulubiony zespół - Cece wyglądasz w niej lepiej niż ja - rzucił z uśmiechem. A kiedy dawała mu buziaka, to Miles złapał ją za tyłek, zaczepnie, ale krótko. Bo później zajął się wstawianiem makaronu. Na tego niedźwiadka zmarszczył groźnie brwi.
- Grizli Cece, niedźwiadku grizli - poprawił ją, ale parsknął śmiechem i już wcale nie wyglądał na groźnego niedźwiedzia, tylko bardziej na właśnie tego niedźwiadka. Wstawił wodę na makaron i oparł się o blat obok Cece wpatrując w nią maślanymi oczami, kiedy mieszała te pulpety, i tu nie chodziło chyba o pulpety, tylko o to, że mogli tu być razem w jego kuchni, ona w jego koszulce, wspólnie gotować, chociaż Miles miał w tym zdecydowanie mniejszy wkład, ale jednak zawsze coś.
- A, mam wino - wpadło mu do głowy więc schylił się po butelkę - chyba lepsze będzie czerwone - stwierdził chwytając je, czytał, że do kurczaka białe, ale do pulpetów pomyślał o czerwonym. Postawił na blacie dwa kieliszki, każdy inny, bo nie miał niestety jednakowych, a później złapał za korkociąg. Otworzył i nalał im wina, a w tym czasie to też zagotowała się woda na makaron, więc wsypał całą paczkę, bo Miles to się kompletnie znał, że to za dużo, czy coś.


Cece Marquis
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Miles W. Waits

Cece nigdy nie zaangażowała się w stu procentach w związek. Tak, tak właśnie było. Nikomu nie powiedziała tego przysłowiowego "tak" na ołtarzu, obiecując mu życie w zdrowiu, szczęściu oraz miłości. Gdy coś działo się nie tak, zaczynała widzieć wyraźniej czerwone flagi w związku. Na jakkolwiek miłą nie wyglądała, to ona dawała innym kosza. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. U Milesa ich nie widziała, był dla nie idealny. No może poza byłą żoną, z którą widział się dwie nocy temu. Mogła zostać zraniona, ale na to się pisała. Z pełną wiedzą postanowiła się zaangażować. Z Milesem wszystko przychodziło łatwo, naturalnie. Mogłaby schować się w jego ramionach przed całym bożym światem i nie wychylać się z nich.
Naprawdę? — spytała, robiąc przy tym wielkie rozmarzone oczy. Nie spodziewała się, że to co rozegrało się przed nimi poprzedniej nocy, miało swoje początki od dawna. Gdy miała doła, spoglądała przez judasza, licząc, że zobaczy Waitsa na klatce schodowej. Bała się, że zobaczy w niej jakąś dziwną desperatkę. Taką osobę, która nachodzi drugą osobę. Za to ona zawsze czekała. Przygotowywała zupy, czy inne posiłki z nadzieją, że będą mogli dłużej porozmawiać. Nie przyszło to od razu. Jej serce musiało zabić w jego stronę już wcześniej.
Miles! — krzyknęła lekko rozbawiona — ty zboczuchu, już masz ochotę na trzecia rundę? — zaśmiała się, uśmiechając się szeroko. To chyba właśnie była miłość? Ona wpatrzona w niego jak w obrazek, w koszulce jego ulubionego zespołu. Marquis nie chciała zaburzać ich idealnego obrazu. Wszystko tego wieczoru wydawało się być idealne, wręcz w punkt.
To wolisz niedźwiadka, czy kubusia puchatka? — zapytała rozbawiona. Miles nie wyglądał na groźnego. Jasne, był od niej wyższy o dobre trzydzieści centymetrów. Musiała zadzierać głowę, by przyjrzeć się jego niebieskim tęczówką, ale nigdy nie zobaczyłaby w nim nic groźnego. Prędzej wtuliłaby się w jego ramiona, po czym zaczęła go ciągnąć za poliki. Niegroźny olbrzym. Szkoda, że nie widziała go w akcji.
Wino? — spytała rozbawiona, unosząc jedną ze swoich brwi do góry — a nie piwo? — zaśmiała się, ale przystała na jego propozycję. Gdy już skończyła podgrzewać, a makaron był gotowy. Nałożyli sobie porcję i zasiedli przy stole. Teraz wybrzmiewała w mieszkaniu, która nie mówiła nic więcej oprócz tego, że byli paskudnie głodni.
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Za to Miles potrafił angażować się w stu procentach, z Paige tak było, dawał z siebie wszystko, do momentu, w którym to wszystko nawet, zaczęło być i tak za mało. Starał się do samego końca, a kiedy już nie widział nadziei, to wtedy zaproponował rozwód. A ona tak chętnie go przyklepała, że serce pękło mu na pół. Nie spodziewał się, że ktoś jeszcze kiedyś je sklei. Ale teraz to czuł. Jakby Cece nakleiła jakiś metaforyczny plasterek na jego złamane serce i dała jeszcze mu buziaka, żeby się lepiej zagoiło. To był dobry plasterek, pełen jej ciepła, pełen jakiejś takiej czułości, którą przecież okazywała mu już wcześniej w tych zupach, w tych kanapkach i w tych zmartwionych spojrzeniach, gdy opowiadał o ciężkiej zmianie w pracy.
- Tak, ale nie wiedziałem jeszcze, że to... jest to - powiedział spokojnie, ale zmarszczył zaraz brwi. To jest to. Teraz to czuł, że to właśnie było to. Trochę nagle to na niego spadło, gdy oglądali sobie Harry'ego Pottera, gdy Miles starał się zaprosić Cece na randkę. Na początku trochę się wahał, ale teraz kiedy patrzył w jej wielkie, rozmarzone oczy, nie miał już żadnych wątpliwości, że to to. Tylko chyba jeszcze nie potrafił do końca powiedzieć co, nazwać to.
Uśmiechnął się szeroko na jej słowa. Kiszki grały mu marsza, ale czy miał ochotę na trzecią rundę? Trzecią, czwartą i piątą. A to, że Miles wolał Cece od kolacji, to naprawdę sporo znaczy, bo on był łasuchem, trochę jak ten Kubuś Puchatek.
- Z Tobą Cece, to nawet na dwie następne - puścił jej oczko i pewnie gdyby tylko zrobił krok w jej kierunku, to mógłby zdjąć z niej tę koszulkę i znowu zapomnieć o kolacji. Ale nie zrobił, bo ona wtedy wyskoczyła z tym niedźwiadkiem. Znowu zmarszczył brwi i to tak groźnie.
- Kubuś Puchatek? - jęknął - taki głupiutki miś, czy taki łasuch? - zapytał i tym razem to zrobił krok w jej kierunku, ale wtedy zaczął mu kipieć makaron, bo Miles jak zwykle rozkręcił kuchenkę na maksa. W sumie to całe szczęście, bo potem to by mogli znowu spalić się we własnych pocałunkach, a przy okazji ten sos i makaron i jeszcze Mielsową kuchnię.
- Wino, na wyjątkową okazję - powiedział wesoło, a kiedy już sobie usiedli, podał Cece jeden kieliszek, a drugi wziął dla siebie - to za tę kolację i żeby było takich więcej - wzniósł toast, trochę zjedli. Wypili po kieliszku i Miles nalał im po następnym i wtedy stwierdził, że musi jej to powiedzieć. O tym przeniesieniu. Chociaż wcale tego nie chciał, ale Cece zasługiwała na szczerość.
- Cece… muszę Ci coś powiedzieć - zaczął i utkwił w niej jakieś takie zmartwione spojrzenie - to nie jest nic złego, ale też nie dobrego... bo to może trochę skomplikować - dodał znowu i odłożył widelec, chociaż i tak talerz Milesa był praktycznie pusty. Podrapał się po karku, no ale teraz to już musiał to z siebie wydusić.
- Przenoszą mnie, na trochę, no i to właściwie moja decyzja... Bo chciałem, odciąć się od pewnych rzeczy - powiedział spokojnie nawet na chwilę nie spuszczając z niej spojrzenia. Trochę to komplikowało, bo jednak będzie go w domu zdecydowanie mniej. Mniej czasu dla niej, a kiedy on teraz chciał mieć go właśnie więcej, dużo więcej. Utkwił w niej spojrzenie czekając na reakcję.

Cece Marquis
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Miles W. Waits

Nie będę pytała, czym to właściwie jest — powiedziała spokojnym tonem. Wolała im dać do wszystkiego dojść. Posiadać czas. Tego właśnie liczyła dla ich dwójki. Nie musieli się śpieszyć. Zresztą ich relacja stosunkowo szybko zmieniła swój wymiar. Nie musieli przyśpieszać jej jeszcze bardziej, mocniej. Ten powolnie płynący czas był na ich korzyść. Gdy będą gotowi, będą mogli narzucić na siebie etykietkę. Do tego czasu musieli się odrobinę wstrzymać. Nazywanie uczuć nigdy nie będzie łatwo sprawą. Potrzeba przestrzeni i odpowiedniej osoby, by móc się nimi dzielić.
Policzki się jej zaróżowiły. Znowu. Kolejna runda. Na twarzy Cece wymalował się nieśmiały rumieniec, który zwiastował nieczyste myśli. Zastanawiała się, ile będą tak mieć, czy uda się im przetrwać. Przecież życie nie będzie tak kolorowe, jak tego jednego idealnego wieczoru, ale dla niego naprawdę bardzo chciała się starać.
Kubuś Puchatek — odparła, kiwając ze dwa, lub trzy razy głową — bo jesteś słodki, kochany łasuch — zdążyła mu przejechać palcem po nosie, kiedy makaron zaczął kipieć. Trochę ten garnek przypominał ich. Na początku czekało się na wszystko tak długo, a teraz? Kipieli z uczuć. Mówili sobie czułe słówka, wpatrywali się w siebie maślanymi oczami. Czy to właśnie nie była miłość? Bez żadnego udawania, zbędnych, sztucznych reakcji. Zapukała do ich drzwi, gdy najmniej się tego spodziewali. Sąsiedzka miłość rodem z jakiegoś dobrego, przyjemnego serialu.
Na całe szczęście finalnie mogli zacząć jeść.
No to faktycznie ta kolacja jest wyjątkowa — zaśmiała się cicho pod nosem, uśmiechając się szeroko — za kolację — powtórzyła za nim, choć na końcu języka chciała już odpowiedzieć za nas. Tylko bała się tak wielkich słów. Wcześniej byli sąsiadami, ewentualnie przyjaciółmi. Teraz nie była w stanie jasno, klarownie określić całej ich relacji. Na to przyjdzie odpowiedni moment. Nie dziś, nie jutro. Kiedyś.
Dopiero przy kolejnych jego słowach ciało wewnętrznie się spięło. Co on właściwie jej chciał przekazać? Upiła spory łyk wina. Czy to już koniec? Więcej się nie spotkają? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Przymknęła oczy, próbując doszukać się racjonalnego rozwiązania. Może jednak tempo było zbyt szybkie. Za dużo informacji, za dużo analiz.
Odetchnęła z ulgą, słysząc, co chciał jej przekazać.
Ale gdzie Cię przenoszą i z czym to będzie związane? — spytała finalnie, marszcząc przy tym swoje brwi. Dla niej sprawa nie była taka jasna jak dla niego. Coś jeszcze musiało się pod nią kryć. Dopiero na odcięcie się, brew jej delikatnie drgnęła. Jakby cała troska ją opuściła. Nie wykorzystywał jej, by móc zapomnieć o byłej żonie?
To od niej chcesz się odciąć... prawda? — dopytała cicho, biorąc kieliszek wina w rękę i upijając stanowczo za dużo wina w zbyt krótkim czasie.
Bała się.
Mógłby dalej coś do niej czuć.
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Miles tylko skinął głową na jej słowa. Bo on jeszcze TEGO nie umiał nazwać, nie chciał. Nie chciał jej nagle wyskakiwać z jakimiś górnolotnymi wyznaniami, bo nie chciał jej spłoszyć, bo chciał, żeby to wszystko się rozwijało w ich tempie, w takim naturalnym, że któregoś dnia po prostu stanie przed nią i jej to powie. Nazwie TO.
Jeśli chodzi o Waitsa, to dwadzieścia lat był z jedną kobietą, a ona wciąż go kręciła, jak wtedy gdy poznał ją za małolata, więc... może Cece będzie dla niego pociągająca nawet, gdy będzie już drugą Krysią? Ale może już do tej pory, to się stąd wyprowadzą.
Zastanowił się nad tym Kubusiem Puchatkiem, ściągnął brwi, ale w końcu się uśmiechnął.
- Yh… Dobra, dla Ciebie Cece mogę być nawet słodkim, kochanym łasuchem, tylko nie mów tego nikomu - no bo jakby to usłyszał ktoś z komendy, ktokolwiek, to by mu nie dali żyć. Jednak taka robota zobowiązuje i trzeba tam grać bardziej groźnego grizzly, niż słodkiego misiaczka. Może Miles nie był najgroźniejszy z całego posterunku, ale też nie był słodki, gdzieś po środku, na akcji potrafił ryknąć i walnąć pięścią w stół, ale też często na przesłuchaniach robił za dobrego glinę.
- No... To jest tak jakby nasza pierwsza randka - wyszczerzył się do niej, więc wiadomo, że wyjątkowa, chociaż pierwsza randka miała być jeszcze bardziej zjawiskowa, ale to może kolejna taka będzie? Chociaż ta też miała swój urok, Milesowi się podobała, zwłaszcza ten widok Cece w jego koszulce. Też upił wina, sporo, zanim jej powiedział o przenosinach. W tym tempie, to oni jeszcze dzisiaj zrobią drugą butelkę.
- Do TPS, to znaczy... na główny komisariat, ale to tylko na trochę - wyjaśnił jej od razu - potem wrócę do konnych - dodał, a później chwilę się zastanowił nad kolejnymi słowami. Sam do końca jeszcze nie wiedział z czym to się będzie wiązać, na pewno z tym, że dostanie poważniejsze sprawy i nie będzie jeździł na koniu.
- Nie wiem, ale pewnie więcej czasu będę poza domem, tam to trochę inaczej wygląda, wiesz mniej patroli, więcej śledztw - mniej czasu. To przede wszystkim. Chociaż Miles obiecał sobie, że i tak będzie się starał go jakoś dla Cece wygospodarować, ona też długo pracowała... Gorzej jak tego razem nie dopną i nie będą się widywać w ogóle.
Na to pytanie uniósł brew, ale nie chciał jej kłamać.
- Tak - powiedział od razu - dobrze nam to zrobi. Ja będę miał więcej pracy, mniej czasu na... roztrząsanie. Bo teraz to każdą wolną chwilę będę chciał poświęcić Tobie Cece, a Paige może w końcu... Ona ma kogoś, tylko kiedy ja do niej dzwoniłem, to go zostawiała i przyjeżdżała. Bez sensu - pokręcił głową, ale Miles wiedział, czuł, że to wszystko jego wina, że po prostu mimo rozwodu, to on nigdy nie pozwolił tak naprawdę Paige o sobie zapomnieć. Ale teraz chciał to zrobić. Pozwolić jej i sobie samemu, zapomnieć.
- Nie możemy budować jakiejś relacji, kiedy... to z Paige nie będzie załatwione, wiec to załatwiłem, na amen - dodał drapiąc się po karku. Już jeden krok zrobił, usunął jej numer, drugi to była ta zmiana pracy, zmiana nawyków i... odcięcie się od niej.

Cece Marquis
31 y/o, 163 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiShe/her
postać
autor

Miles W. Waits

Dlaczego? — spytała, wysuwając dolną wargę do przodu i marszcząc przy tym brwi — nie mogę mówić, że jesteś moim Kubusiem Puchatkiem? — i już chciała coś powiedzieć, jeszcze chwilę się podrażnić, ale zamiast tego ugryzła się w język. Moim. Nie powinna używać tego typu sformułowań. Zdecydowanie nie było dla nich zbyt odpowiednie. Dopiero zaczynali się spotykać, a ona nie chciała go przestraszyć. Na pewno darzyli siebie jakimiś uczuciami, ale dalej dochodzili do momentu, w którym odkrywali, co konkretnie za nimi się czaiło.
Ah... — zaczęła lekko zakłopotana całą sytuacją — kurczaki — mruknęła pod nosem, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki. Teraz to dopiero wyszło szydło z worka — czyli jednak jestem łatwa, nawet początku pierwszej randki nie wytrwałam — powiedziała pół serio, pół żartem. Czekała na jego reakcję, próbując zrozumieć, co dokładnie siedziało mu w głowie. Randka. Ich pierwsza. Zakończona deserem, zanim jeszcze zdążyli zjeść kolację.
Chociaż ta rozmowa nie wydawała się najgorsza.
Najgorsza okazała się dopiero później.
Ale ja dalej nie wiem, co to znaczy — stwierdziła finalnie, wbijając w niego wzrok pełen niezrozumienia — mam Ci gratulować? — dopytała, obserwując go z pewnym błyskiem w oku. Może powinna? Czy przeniesienie się na komendę główną nie było swego rodzaju awansem społecznym? Nie do końca rozumiała. Dopiero w jej głowie zaczęły pojawiać się powiązania. Wolała jednak wierzyć, że... to awans w pracy.
No, a to nie będzie w takim razie jakiś awans Miles? — już nie chodziło o ten czas. Przecież jej całymi dniami nie było w domu. Najpierw praca na uniwersytecie, potem w barze dla dupków. W zasadzie nigdy nie było dobrego momentu. Tylko te wieczory oraz poranki, które mogli wspólnie dzielić. Zasypiać razem przytuleni. Już chciała powiedzieć, że mogliby razem przesypiać noce, ale wtedy dostała czymś w rodzaju obuchu.
Oh, rozumiem... — mruknęła Cece, spuszczając wzrok. Te klopsiki i wino przestały ją interesować. Poczuła się lekko wykorzystana? Trudno było dla niej znaleźć odpowiednie słowa. Chciała móc inwestować w tę relację, tylko... chyba nie miała powodu, skoro Miles dalej darzył byłą żonę uczuciami — jesteś pewien, że jest to załatwione na amen? — spytała dość słabym tonem. Drżał jej głos — bo to brzmi, jakbyś darzył ją jakimiś uczuciami... — za to ona została jakąś marną nagrodą pocieszenia.
Jak te cukierki, które wyjmujesz z loterii, kiedy chcesz wygrać rower.
ODPOWIEDZ

Wróć do „#21”