23 y/o
Welkom in Canada
170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
I have the social energy of a raccoon on Xanax, the commitment instincts of a housecat, and the emotional range of a teaspoon.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjigłównie przeszły
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description



Dylan Gauthier
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
24 y/o
Welkom in Canada
179 cm
student | kuchcik w Archeo
Awatar użytkownika
'Til now, I always got by on my own
I never really cared until I met you
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Milo Rivera
23 y/o
Welkom in Canada
170 cm
Student/Złota Rączka w PATH
Awatar użytkownika
I have the social energy of a raccoon on Xanax, the commitment instincts of a housecat, and the emotional range of a teaspoon.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjigłównie przeszły
postać
autor

Spojrzenie jakie posłał Dylanowi w reakcji na komentarz należało do tych, które z definicji ucinały dyskusję. W cierpkim uśmiechu wciąż opuchniętych lekko ust wciąż łatwo było zauważyć łagodną dezaprobatę, choć nieregularna plama rumieńca zdawała się jej zaprzeczać.
Zastanowię się.
Zabrzmiało bardziej jak zastanowię się być może i było w tym więcej prawdy, bo Rivera nie wyobrażał sobie, aby coś takiego dało się z góry zaplanować. Zazwyczaj nie myślał takimi kategoriami, jego precyzja w planowaniu nie wybiegała poza aspekty techniczne czy te funkcjonujące stricte cyfrowo, więc wyczuwał w tym pewne wyzwanie. Spodziewał się, że Dylanowi nie wystarczy trzymanie się za ręce i patrzenie w oczy, że będzie chciał robić rzeczy fizyczne i właściwie nie było to problemem. Kłopotliwe było wyłącznie przełamanie się aby wyjść poza swoją strefę komfortu i przez moment pozwolić, by z badającego stać się obiektem badanym.
Przerażał go brak kontroli, być może iluzoryczny zważywszy na to, że Gauthier sprawiał jednak wrażenie kogoś, kto poproszony usłuchałby i się wycofał. Przerażało go bycie widocznym w każdym aspekcie tego słowa, wrażliwym, nagim, wystawionym na ocenę nawet jeżeli Dylan z jakiegoś niezrozumiałego dla Milo powodu patrzył na niego tak, jak patrzy się na świętą ikonę (albo tak, jak Rivera nie raz patrzył na przyzwoicie wytrawioną płytkę własnej roboty). Nawet z Ross nie został przecież rozebrany do rosołu; strach sięgał głębiej niż alkohol.
Musiał jednak mieć w sobie jakiś automatyzm i dość zaufania, by jego ciało samodzielnie bez udziału woli pochyliło się pchając pod dłoń łagodnie rozdzielającą mu palcami posklejane loki, drapiące skórę głowy i wrażliwy, choć nie tak bardzo jak kark, dołeczek za uchem. Wychodziło na to, że był żenująco wręcz słaby i łasy na pieszczoty, a przy tym niezdolny do odmówienia ich sobie od tak po prostu.
Komplement wpleciony przez Dylana w krótką recenzję nie odbiegającą znacząco od jego własnej wywołał po raz kolejny mieszane uczucia i speszył go wystarczająco, by odwrócić wzrok. Od faktycznego rejteru powstrzymała go wyłącznie dłoń wciąż przeplatająca między palcami poszczególne pasma włosów i jakieś elementarne poczucie przyzwoitości.

No to... to fajnie. Że było fajnie. Że... och joder, powiedziałem to dwa razy, yh.
Przewrócił oczami zniecierpliwiony nowo odkrytym mechanizmem: seks rozleniwiał w przyjemny sposób, ale jednocześnie wywoływał kompletny chaos i odbierał mu zdolność formułowania klarownych, logicznych przekazów.
Z ledwie kilkunastosekundowego zawieszenia wyrwał go nagły ruch ze strony Gauthiera. Rivera wrócił do niego pytającym spojrzeniem, ale jedyne co zdążył zauważyć to ciemna plama zbliżająca się w jego kierunku, dłonie, które odgarnęły mu z czoła pozlepiane loki i...

Och 一 wyrwało mu się spomiędzy uchylonych w głupawym zaskoczeniu ust. Pocałunek był inny od tych jakie znał, a chociaż nie miał ich zbyt wiele w osobistym portfolio, od razu odczuł, że znacząco różnił się od pozostałych. Znieruchomiał w niewygodnej pozycji od której mrowiły go już kolana, przygryzł dolną wargę czując, że jeżeli tego nie zrobi, powie coś zupełnie zbędnego, albo co gorsza, parsknie nerwowym, niemal bezgłośnym śmiechem. Głębokie poruszenie jakie wywołał w nim gest skłoniło go do spuszczenia wzroku, który utkwił w swoich dłoniach, przygięcia karku i mało brakowało, a pociągnąłby dramatycznie nosem. 一 Jasne. Postaram się.


Po długim prysznicu pod jakim utknął na niemal półgodziny Rivera nie zajrzał jednak do pokoju Dylana. Przechodząc na palcach przez korytarz, w zbyt dużej koszulce z logo płatków Kapitana Cruncha i relatywnie nowych, przydługich spodniach dresowych widział smugę bladego światła sączącą się spod zapraszająco uchylonych drzwi i nawet zatrzymał się na krótko przed progiem. Ostatecznie pospiesznie oddalił się od nich jakby zmienił zdanie w połowie, za chwilę dało się również słyszeć ciche szczęknięcie innych drzwi, domykanych po drugiej stronie ciemnego przedpokoju.
Dopiero kiedy około czwartej rano za oknami zaczynało powoli szarzeć, a Toronto opieszale budziło się przy akompaniamencie municypalnego szumu aut, pokrzykiwań wron, gderania srok i pojękiwania śmieciarek podjeżdżających pod wiaty na osiedlach, drzwi do pokoju Dylana skrzypnęły cicho, prawie niesłyszalnie na tle innych dźwięków.
Odgłos bosych, przyspieszających kroku stóp na drewnianej jodełce wypłowiałych paneli urwał się blisko materaca, który skrzypnął i nieznacznie ugiął się przy zewnętrznej stronie łóżka i przez moment w sypialni znów komfortowo rozlała się senna cisza.
Przez parę minut jego obecność dało się kwestionować przez kompletny bezruch, spłycony, ginący wśród szumów zza okna oddech, ale kiedy uczepiony swojej krawędzi obrócił się wreszcie na bok dał znać, że jednak przyszedł.
Założył, że Dylan śpi, choć między bogiem a prawdą nie robiło mu to różnicy. Zrobił to dla własnego spokoju ducha, czując, że nawet jeżeli jest inaczej, Gauthier nie będzie próbował wyprowadzać go z błędu i zachowa konwencję.
Pod kołdrę wsunął jedynie stopy, by po paru minutach zdobyć się na coś więcej; palcami, mimo, że ciałem pozostawał poza obszarem jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, zaplątał się w rękawie bluzy ułożonej między nimi ręki tak, jakby wciąż nie do końca dopuszczał do siebie pełnię możliwości jakie dawał mu nowy status relacji. Trochę tak, jakby nie do końca wierzył, że mu wolno, a jednocześnie bardzo chciał zakotwiczyć się w czymś realnym, nawet jeżeli był to tylko skrawek materiału, bo nie zdecydował się na żaden inny ruch.
Zmęczony zasnął po paru minutach całkowicie kontent z pozycji, z ciepła i kompletnie nowego doświadczenia czyjejś obecności w sytuacji, która przez pryzmat jego dotychczasowych doświadczeń urastała do rangi czegoś wyjątkowego. Był kompletnie bezbronny i wrażliwy, wciąż drzemał płytko granicząc w tym z trybem ciągłego czuwania, ale po raz pierwszy od bardzo dawna - a być może i w życiu - Milo nie czuł się tak, jakby musiał tłumaczyć się ze swojego istnienia.


[z/t x 2]

Dylan Gauthier
default (dc: default_1010)
Please be kind ❤
ODPOWIEDZ

Wróć do „#12”