-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Zamiast natki pietruszki może być zielona cebulka - zasugerowała, bo może to było bardziej znośne dla dziewięciolatka.
Wiedziała, że w tym wieku dzieciaki często miały wrażenie, że niektóre warzywa czy też dodatki były niedobre, ale była pewna, że jeśli tylko dobrze udałoby jej się wkomponować tę pietruszkę to młody i tak wszystko by zjadł. Tak samo energicznie jak teraz, co skończyło się tragicznie dla jego kurtki.
- Znam kogoś kto potrafi jeść równie niechlujnie - mruknęła, a znajomy uśmieszek, który pojawił się na ustach detektywki sugerował, że raczej myślała w tym momencie o czymś, co zdecydowanie byłoby nieodpowiednie dla dziewięciolatka.
- Tak, już. Tylko teraz uważaj - przytaknęła, bo wiedziała, że Sam wprost nie może się doczekać tego, kiedy będzie mógł się wyrwać do budki z hot-dogami, a jego kurtka może i nie wyglądała idealnie, ale przynajmniej na tyle, aby mógł się jakoś pokazać ludziom na oczy.
Zdawała sobie sprawę, że na tę chwilę zaskarbiła sobie więcej sympatii niż koronerka. Podzielała z nim przynajmniej część zainteresowań i przynajmniej na tę chwilę była dla niego łagodniejsza niż poprawiająca go, co jakiś czas Zaylee, która sprawiała wrażenie tej surowszej i bardziej szorstkiej w obyciu. Wiedziały jednak, że młody mimo wszystko kochał je obie. Inaczej na pewno ich interakcje wyglądałyby zupełnie inaczej.
- Myślę, że powinnyśmy dać mu samemu do tego dojść - odpowiedziała, dotrzymując kroku narzeczonej i specjalnie trzymając się dalej od malca, który wyrwał już do przodu.
Na razie był jeszcze w takim wieku, gdzie aż tak wiele rzeczy nie wydawało się być całkowitym obciachem. Zapewne jeszcze trochę czasu minie nim uświadomi sobie, że lepiej będzie po prostu iść obok nich bez trzymania ich za rękę. Wtedy dopiero za tym zatęsknią.
Na razie na spokojnie mogły zaspokajać jego deficyty czułości. Mogli chodzić za rękę po mieście, spać wtuleni w siebie na kanapie po seansie filmowym czy robić wiele innych rzeczy, które z czasem nie będą miały dla coraz starszego chłopca aż tyle uroku, ale będą się nieodzownie kojarzyły z tą dobrą częścią dzieciństwa.
- Kiedyś to w końcu nastąpi. Dlatego korzystaj póki możesz - powiedziała, chcąc zabrzmieć żartobliwie, ale w jej głosie skrywała się nuta melancholii, która kiedyś na pewno przeobrazi się w silne uczucie nostalgii.
Czasy może i niespecjalnie zmienią się na gorsze, ale z pewnością w przyszłości będzie im brakowało pewnych rzeczy charakterystycznych dla tego wieku. Na razie jednak miały hot dogi do zjedzenia oraz resztkę frytek, które Swanson podsunęła narzeczonej.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Kiedyś — powtórzyła po Evinie, mając z tyłu głowy świadomość, że faktycznie nadejdzie moment, kiedy Samuel nie będzie już aż tak chętny do okazywania czułości. Będzie siadał na kanapie gdzieś z dala od nich i wychodził z kumplami, bo przecież, ileż można obracać się w towarzystwie matek? Obie ze Swanson wiedziały, że młodość rządziła się własnymi prawami, a wiek nastoletni był dość trudny. Zaylee już wyobrażała sobie te walki na noże ze zbuntowanym nastolatkiem. — Na razie niech będzie taką przylepą jak najdłużej — dodała z łagodnym uśmiechem, obserwując Sama, który stawał na palcach, żeby dosięgnąć do lady przy budce.
— Trzeba zapłacić! — zawołał do nich, przywołując je gestem ręki.
— Ach, tak? — Miller uniosła brwi tuż po tym, jak już znalazły się wystarczająco blisko dziewięciolatka. — Zapraszasz nas na hot-dogi i nie masz kasy? Taki z ciebie dżentelmen? — posłała mu rozbawione spojrzenie.
— Oj, Zaylee, no weź — mruknął, a jego policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. I teraz na pewno to nie była wina hulającego mrozu. Zaraz jednak się rozchmurzył, bo Miller wręczyła mu w dłoń zwinięty banknot. Starszy sprzedawca podał im bułki z kiełbaskami, a Sam wyciągnął rękę, żeby wziąć reszty i oddać je koronerce.
— Możesz zatrzymać — uprzedziła go, a on popatrzył na nią zdziwiony. — Naprawdę. Kupisz sobie coś, jak będziecie szli z grupą na wycieczkę — wyjaśniła, puszczając do niego oko.
— Wow, dzięki! — zawołał i wtulił się w nią mocno, żeby zaraz schować dwudziestodolarowy banknot do kieszeni spodni i wziąć od niej hot-doga, w którego wgryzł się natychmiast. A potem odwrócił się i wlepił niebieskie ślepia w jeżdżące na lodowisku dzieciaki.
Zaylee uśmiechnęła się pod nosem, jednocześnie wyłapując rozbawione spojrzenie Swanson.
— No co? — podała jej fast fooda i wzruszyła ramionami. — Lubi mnie mniej, muszę sobie jakoś kupić jego sympatię — powiedziała poważnym tonem, ale oczywiście nie mówiła serio. Chciała po prostu, żeby Młody miał coś na drobne wydatki. To nie był jakiś wspaniałomyślny gest, a jednak niewątpliwie sprawiły mu przyjemność. — I kto tu nie nie potrafi jeść, hm? — mruknęła przy twarzy narzeczonej i scałowała z kącika jej ust trochę musztardy.
Samuel (oczywiście!) nie dojadł swojego hot-doga. Nie zjadł nawet połowy bułki, więc po chwili wciskał ją Miller, która musiała po nim dojadać, zanim w końcu wejdą na lodowisko.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Z jednej strony cieszyło je to, że ominął je ten etap, gdy musiałyby się bawić w przebieranie pieluch, zarwane jeszcze bardziej niż zazwyczaj noce oraz wszystko to, co towarzyszyło wczesnemu rodzicielstwu, ale miały do czynienia z dziewięciolatkiem... Oznaczało to, że miały też dużo mniej czasu na to, aby nacieszyć się spokojnymi latami dzieciństwa, bo lada chwila Sammy wejdzie w wiek dojrzewania.
Zaśmiała się jedynie na wymianę zdań narzeczonej z dziewięciolatkiem, który stał pod budką z hot dogami, w której przyjazny staruszek czekał na swoją zapłatę. Sam oczywiście nie miał swoich funduszy, a nawet jeśli by jakieś posiadał to nie kazałyby mu płacić za jedzenie na wspólnym wyjściu.
- Wyceniasz jego sympatię na dwadzieścia dolców? - zapytała z pewnym rozbawieniem, które spotęgowało się jeszcze w momencie, gdy narzeczona ucałowała kącik jej ust. - Wcale nie twierdziłam, że jestem lepsza.
Posłała jej jeszcze jeden szelmowski uśmiech nim na dobre skupiła się na postaci podekscytowanego łyżwami dziewięciolatka.
- To jak? Wchodzimy czy za bardzo się napchałeś, żeby pójść na te łyżwy? - zapytała, podchodząc już w kierunku miejsca z wypożyczalnią łyżew, z której musiały wypożyczyć po parze dla każdego.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Dwadzieścia dolców to i tak za dużo — stwierdziła po chwili namysłu. — Ale musimy się przyzwyczajać, zanim zacznie dorastać i oskubie nas ze wszystkich oszczędności — dodała w żartach, choć było w tym ziarnko prawdy.
Kiedy Sammy już z nimi zamieszka, pojawią się różne wydatki, zarówno te związane z życiem codziennym, jak i edukacją oraz zachciankami. Nie obejdą się bez kupna telefonu, komputera do nauki i pewnie dadzą namówić się na konsolę do gier. Chociaż już wcześniej rozważały, czy nie kupić takowej. Mogłyby pograć w jakieś gry kooperacyjne, gdy Młody będzie przyjeżdżał na weekend, a i one zimowymi wieczorami będą mogły czasami spędzić w ten sposób czas. Wprawdzie istniało duże prawdopodobieństwo, że pokłócą się okrutnie w trakcie rozgrywki w Overcooked czy inne gówno, ale przez chwilę może być nawet zabawnie.
— Idziemy! — zawołał entuzjastycznie dziewięciolatek, ruszając przodem do wypożyczalni łyżew, grzecznie czekając aż obie do niego dołączyć. No tak, w końcu ktoś musiał dokonać opłaty za wejściówki.
— Jeździłeś już na łyżwach? — zwróciła się do niego Zaylee, podczas gdy Evina brała odpowiednie numery obuwia z płozami.
— Tylko raz — odparł Młody i ściągnął swoje trapery, które elegancko ustawił w wyznaczonym do tego miejscu. Chyba gonienie go za rzucanie butów gdzie popadnie, zadziałało. Miller nie zliczyłaby nawet, ile razy potykała się o jego trampki w przedpokoju.
— Jak nie będziesz czuł się zbyt pewnie, to pamiętaj, że zawsze możesz trzymać się barierek, wtedy... — zaczęła swoje umoralnianie, ale równie szybko je przerwała.
Sam po prostu wcisnął łyżwy na nogi, wyszedł na lodowisko, odepchnął się od barierki. I pojechał. Przez chwilę wpatrywała się całkowicie oniemiała, bo okazało się, że Młody potrafi zasuwać nie tylko przodem, ale również tyłem. Zupełnie jakby urodził się na tym zasranym lodowisku.
— Aha — wyrwało jej się ze zdumienia. Związała sznurówki i przeniosła wzrok na Swanson. — Czyli mam rozumieć, że tylko ja nie potrafię jeździć na tym ustrojstwie? — zapytała, mając nieodparte wrażenie, że narzeczona również za chwilę wyskoczy na lód niczym zawodowa łyżwiarka figurowa.
Zaylee nigdy nie była typem sportowca. Przez całe życie skupiała się głównie na nauce. Może w szkole średniej nie była tym dzieciakiem, którego wybierano do drużyny w ostatniej kolejności, ale też nie błyszczała w grach zespołowych czy innych akrobacjach. Raz dostała piłką od kosza w głowę i obudziła się na kozetce u szkolnej pielęgniarki. I to tyle byłoby z jej wybitnych, sportowych popisów.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Jak będzie chciał pieniądze to wyślemy go do pracy... Na pewno znajdzie się jakieś zajęcie dla kilkulatka - rzuciła żartobliwie jakby faktycznie planowała zesłać dziewięciolatka do kopalni albo przynajmniej zrobić z niej staromodnego roznosiciela gazet.
W gruncie rzeczy może nie było to takie najgorsze wyjście, aby uczyć młodego życia. Pewnie w sąsiedztwie znalazłoby się parę osób, które chętnie zapłaciłyby kilka dolarów chłopcu za to, aby wykonał za nich drobne obowiązki przydomowe. Przy okazji Sam zawsze mógłby się czegoś nauczyć.
Evina była już gotowa do tego, aby zapłacić za wejście na lodowisko i podała zwyczajowe rozmiary obuwia całej trójki, mając nadzieję, że uda im się za pierwszym razem trafić na te, które będą pasowały idealnie na odziane w grube skarpety stopy.
Zdecydowanie to w chłopcu było dużo więcej energii, która domagała się tego, aby zostać rozładowaną podczas popisów na lodzie. Swanson uśmiechnęła się na widok Samuela, który radził sobie całkiem nieźle z łyżwami, bo zdecydowanie wyglądało to tak jakby korzystał z nich dużo więcej razy.
- Serio? W dzieciństwie się nie nauczyłaś? - zapytała, wiążąc mocno łyżwy, aby mieć pewność, że będą trzymały się odpowiednio nóg. - To jak jazda na rowerze: nie da się zapomnieć.
Detektywka nie mogła powiedzieć, aby sama była ekspertką od łyżwiarstwa. Nie pamiętała nawet kiedy ostatni raz wychodziła na lodowisko, ale jako dziecko najeździła się wystarczająco na zamarzniętych stawach Whitby, aby wiedzieć jak to się robi.
- Chodź - powiedziała jeszcze, wyciągając rękę w kierunku narzeczonej, gdy stanęła tylko przy wejściu na taflę. - Mogę cię asekurować, żebyś się nie wywaliła i nie narobiła wstydu przy dziecku.
Lekki złośliwy uśmieszek jak zwykle przynajmniej na chwilę zamaskował swoistą troskę, którą czuła względem koronerki. W końcu nie mogła pozwolić na to, aby coś jej się stało.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Zatrudnię go do wykonywania obowiązków domowych, może za dolara chętniej będzie wyrzucał śmieci i czyścił kuwetę — zadecydowała, bo wtedy przynajmniej będzie miała go na oku. To akurat był dobry sposób, żeby zaszczepić w nim nie tylko odpowiedzialność, ale też smykałkę do interesów.
Miller wyprostowała się, chwiejąc lekko na łyżwach, chociaż jeszcze nawet nie wyszły na lód.
— Za dzieciaka może ze dwa razy ojciec zabrał nas nad zamarznięte jezioro, nie wspominam tego najlepiej — wyjaśniła pokrótce, bo pękający pod płozami lód wcale nie był niczym przyjemnym i tylko napędził wszystkim stracha. — Po prostu preferowałam inne sposoby na spędzanie wolnego czasu. Czytanie książek, na przykład. Albo rozwiązywanie zadań matematycznych — wzruszyła ramionami. Za dzieciaka uchodziła za kujona, więc częściej można było ją spotkać z nosem w jakichś naukowych czasopismach niż wśród rozbieganych rówieśników. Oczywiście nie ominęło ją łażenie po drzewach, szaber czy podwórkowe zabawy, jednak małą Zaylee zdecydowanie bardziej interesowało rozkrajanie rozjechanych żab niż sportowe aktywności.
Chwyciła dłoń Eviny, łapiąc równowagę.
— Przynajmniej teraz masz niezwykle mądrą kobietę — powiedziała jeszcze na swoje usprawiedliwienie, niepewnie wchodząc na lód. — I nie boję się, że najem się wstydu — zastrzegła natychmiast. — Boję się, że sobie coś połamię — oczami wyobraźni już widziała, jak ręka w gipsie odsuwa ją od stołu sekcyjnego, a ta myśl była nie do zniesienia. Dłonie były w jej pracy niezbędnymi narzędziami, bez pełnej sprawności nie mogłaby przeprowadzać autopsji, a to zdecydowanie wywoływało większy strach niż narażenie się na kpinę wszystkich na lodowisku.
W tym momencie podjechał Sammy, wyhamowując tuż przed Eviną.
— Ale się guzdrzesz — pokręcił głową tak mocno, że aż mu uszy wylazły spod wełnianej czapki.
— Pamiętasz dwadzieścia dolarów, które ci dałam? — Zaylee posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. — Zaraz mogę ci je skonfiskować — zagroziła, ale nawet Młody wiedział, że nie mówiła poważnie, bo zaśmiał się głośno. Chociaż chyba trochę jednak się cofnął, tak na wszelki wypadek, gdyby Miller faktycznie zmieniła zdanie. — No już, zjeżdżaj stąd i daj mi się skupić — pogoniła go, na co Sam znów zarechotał i ruszył przed siebie z zamiarem wykonania kilku okrążeń po lodowisku. — Robi się coraz bardziej bezczelny — stwierdziła, zaciskając mocniej dłoń na ręce narzeczonej, a dzięki pewnemu chwytowi Swanson, udało im się dotrzeć na środek lodowej nawierzchni.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Tylko, żebyś go tak nie wyszkoliła, że będzie oczekiwał nagrody za wszystko, co zrobi. Cwaniak jeszcze nas zacznie naciągać - ostrzegła, bo w zasadzie wszystko, co robiły mogło w jakiś sposób odwrócić się przeciwko nim.
W zasadzie na dzieciaki nigdy nie było dobrej rady. Każdy z nich był osobnym człowiekiem, który mógł różnie zareagować na daną sytuację i postąpić w zupełnie inny sposób niż spodziewany. Po prostu musiały być na tyle uważne, aby wyłapywać odpowiednie sygnały i zachowywać się w sposób, który faktycznie działał na Samuela.
- Tylko dwa razy? Myśmy chodzili na łyżwy co zimę - powiedziała, nie wnikając na razie w to dlaczego Miller miała kiepskie wspomnienia z takich wyjść. - Wiesz, że jedno nigdy nie wyklucza drugiego?
Sama była swoistym nerdem, który pochłaniał kryminały, ale jednocześnie rozwijała się też sportowo. Dla niej naturalnym wydawało się to, że ludzie posiadali różne zainteresowania i spędzali wolny czas w więcej niż jeden konkretny sposób. Chyba, że ktoś należał do jednostek, które faktycznie wydawały się zafiksowane na jednej konkretnej dziedzinie.
- Będzie dobrze - zapewniła ją i zacisnęła mocno dłoń na ręce narzeczonej, chcąc zapewnić jej w miarę stabilne oparcie. - Musisz po prostu wyczuć lód. W razie czego nie pozwolę by coś ci się stało.
Dobrze, że myśli Zaylee skupione były wyłącznie na złamaniach w wyniku upadku. Jeszcze nie daj Boże pomyślałaby o takich przypadkach jak ten nieszczęsny hokeista, któremu rywal przeciął tętnicę łyżwą w czasie meczu. Zamiast tego może lepiej jakby całą swoją uwagę poświęciła odpychaniu się od powierzchni lodu o raz zachowaniu równowagi, aby Swanson nie musiała jej w tym pomagać.
Po raz kolejny miała ochotę roześmiać się na przekomarzanki tej dwójki, ale powstrzymała się od tego. Jeszcze wiele takich scen będzie ją czekało, gdy w końcu wspólnie zamieszkają, a Zaylee i Sam będą mieli o wiele więcej okazji do tego, aby ścierać się o drobiazgi.
- Nie żeby coś, ale na lodzie masz większą szanse, żeby uciec Zaylee więc korzystaj - rzuciła jeszcze do młodego, bo dzięki temu nawet jeśli chciałaby mu odebrać te dwadzieścia dolarów to dziewięciolatek mógł z łatwością jej umknąć.
To mógł być ten moment, gdy w Samie odpali się prawdziwy chochlik, a one mogły jedynie to wszystko obserwować i cieszyć się z tego, że faktycznie dziewięciolatek spędza czas tak jak powinien: na śmiechu oraz zabawie.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
— Mój brat i inne dzieciaki też łazili co zimę — wyjaśniła, sunąc jakoś po lodzie. Zdecydowanie łatwiej było mieć na szpilkach. — Ja wolałam robić inne rzeczy. Byłam dziwnym dzieckiem, okej? — spojrzała z ukosa na narzeczoną.
Tak, Zaylee Miller była dziwnym dzieckiem i za takie właśnie uchodziła. W podstawówce raczej trzymała się z boku. Wtedy z pewnością nie można było nazwać jej duszą towarzystwa. Dopiero w szkole średniej zaczęła zawierać pierwsze przyjaźnie, otaczając się grupką takich samych dziwolągów. A na studiach medycznych, na kierunku medycyny sądowej, to już w ogóle czuła się jak u siebie.
Nie pomyślała o tym nieszczęsnym hokeiście, tylko dlatego, że ktoś wpierw musiałby unieść łyżwę na wysokość jej szyi. Ewentualnie musiałaby się przewrócić, żeby ktoś na nią najechał, ale prawdopodobieństwo takiego wypadku było naprawdę niewielkie. Za to, że przewróci się i złamie rękę, nogę albo wybije sobie zęby, już bardziej do niej przemawiało.
— Wyczułam lód — oznajmiła i zrobiła kolejny krok. — Wyczułam, że jest śliski — rzuciła, nie mogąc powstrzymać się od małej ironii. — Znalazłabym cię, gdybyś pozwoliła, żeby coś mi się stało. Wyobraź sobie, że wiem, gdzie mieszkasz — uniosła wymownie brwi.
Jednak z każdą chwilą coraz bardziej oswajała się z łyżwami i kilka minut później już czuła się nieco pewniej. Może nie na tyle, aby puścić dłoń Eviny, ale już nie zastanawiała się nad tym, czy zaraz się gdzieś nie wypieprzy. Sammy jeździł wokół nich, popisując się to nowymi trikami, jak jazda slalomem, czy na jednej nodze. Za to ostatnie oczywiście otrzymał opieprz od Zaylee, bo przecież wystarczy moment nieuwagi, a to on skończy z wybitymi jedynkami.
— Nie myślałaś o tym, żeby się przebranżowić? — zażartowała do Swanson i odchyliła się nieznacznie, aby móc spojrzeć na jej tyłek. — Widać, że masz wprawę — dodała zaczepnie. Nawet zechciała klepnąć ją w pośladek, ale obawiała się, że mogłaby podczas tego prowokującego gestu z rozmachu wyrżnąć orła.
Godzina jazdy minęła szybciej, niż Miller mogła się spodziewać. Młody jojczył, że chciałby zostać dłużej, ale cały się zgrzał i miał całe czerwone policzki od mrozu, więc nie mogły pozwolić, żeby się rozchorował.
— Pójdziemy jeszcze kiedyś? — trajkotał, kiedy wracały do samochodu.
— Aż tak ci się podobało? — zaśmiała się Zaylee, odszukując na parkingu pod halą zaparkowany samochód.
— Było ekstra!
Chciała jeszcze coś na to odpowiedzieć, ale wtedy dostrzegła kopertę wsadzoną za wycieraczkę. Wymieniła z Eviną porozumiewawcze spojrzenia i sięgnęła do przedniej szyby.
— Co to? — zainteresował się dziewięciolatek. — Mandat?
— Sam, wskakuj do samochodu — ponagliła i chociaż chłopiec otworzył usta, żeby drążyć temat, znaczący wzrok Miller sprawił, że szybko odpuścił.
Ostrożnie otworzyła kopertę, mając na uwadze, jak skończyło się to ostatnim razem, a ze środka wysunęła kilka wywołanych odbitek. Fotografie były praktycznie sprzed kilku chwil, bo przedstawiały całą trójkę jedzącą hot-dogi, a na kolejnych już jeździli na łyżwach. To oznaczała, że Blythe był tutaj i ich obserwował.
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
- Dalej jesteś dziwna - rzuciła z rozbawieniem, bo temu nie dało się zaprzeczyć.
Każda z nich miała swoje dziwactwa, ale chyba właśnie dzięki temu tak dobrze się dogadywały. Potrafiły ignorować pewne cechy, a także mogły zrozumieć się na pewnym poziomie, który nie był chyba możliwy dla kogoś kto prowadził tak odmienny od nich styl życia.
Może i jazda na łyżwach nie była szczególnie potrzebna w życiu policjanta, ale na pewno wybierając ten zawód Evina musiała być w pewnej formie, aby zostać przyjętą do służby. W takim przypadku na pewno przydały jej się te wszystkie lata spędzone na ganianiu za piłką czy innych wyczynach z dzieciństwa, które pomagały jej w zachowaniu sprawności. Dlatego też cieszyła się z tego, że nie była kujonką siedzącą jedynie w książkach. W zasadzie sięgała po nie tylko jeśli naprawdę musiała lub chodziło o coś, co w jakiś sposób ją zainteresowało. Chyba właśnie pod tym względem była całkiem typowym dzieckiem oraz nastolatką.
- Śliski? Powiedz o tym mediom, bo ludzie nie uwierzą - odparła z tym samym poziomem sarkazmu.
Na kolejną uwagę jedynie wywróciła oczami. Nie było potrzeby, aby stosować podobne groźby. W końcu nie zamierzała dopuścić do tego, aby koronerka się przewróciła. Co innego, gdyby znajdowały się na lodowisku tylko we dwie i faktycznie się wygłupiały, ale na obleganym przez rodziny i pary lodowisku Zaylee mogła się czuć bezpiecznie.
- Nie. Nie kręcą mnie stroje łyżwiarek - odpowiedziała na wpół zaczepnie i zerknęła jeszcze na Sammy'ego, który znowu próbował wykonać przeplatankę, ale akurat średnio mu to wychodziło.
Szczęśliwie pomimo swoich popisów dziewięciolatek ani razu nie wylądował na lodzie. Był to prawdziwy cud, biorąc pod uwagę jakich akrobacji nie próbował ku wyraźnemu niezadowoleniu Miller, która nie mogła znieść widoku zbyt ryzykownej jazdy. Evina z kolei jak zawsze wychodziła z założenia, że od jednego upadku chłopiec się od razu nie połamie, a co najwyżej obije sobie tyłek.
- Pójdziemy. Może w inny dzień niż piłka, żeby móc dłużej pojeździć - zasugerowała, bo przez trening zdecydowanie dużo szybciej chłopak się zgrzał, a brakowało im tego, aby przy tym mrozie się rozchorował.
Wszystko było w jak najlepszym porządku dopóki rzecz jasna nie dostrzegły koperty, którą ktoś wsadził za wycieraczkę samochodu. Cholera... A już miały spokój. Swanson najlepiej zasugerowałaby, żeby narzeczona w ogóle jej nie otwierała. Przynajmniej nie do momentu, gdy nie zostaną same, bo i tak już pewnie zainteresowały całym znaleziskiem Samuela. Tylko, że zanim o tym wspomniała, Zaylee już wysunęła kilka fotografii wykonanych polaroidem.
- Odwieź go... Ja tu się jeszcze pokręcę. Daj znać Sloanowi - poleciła, obejmując jeszcze ramieniem narzeczoną.
Możliwe, że Anthony Blythe wciąż jeszcze gdzieś się tu kręcił. Chciała go namierzyć. Może jakoś wywabić... Jeśli w ten sposób mogła wszystko rozwiązać w tym momencie to jak najbardziej chciała spróbować.
zaylee miller
-
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Szkoda tylko, że sielankę dzisiejszego popołudnia musiała zakłócić anonimowa koperta, która znalazła się za wycieraczką samochodu. Oczywiście obie wiedziały, od kogo był ten prezent. Zawsze, kiedy wydawało się, że wszystko było w porządku, nagle do akcji wkraczał Blythe, żeby zasiać w nich kolejne ziarnka niepokoju.
Miller poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nie sądziła, żeby cokolwiek mogło jej popsuć jej dzisiaj humor, a jednak mszczący się kryminalista kolejny raz uśpił ich czujność. Na każdym kroku udowadniał, że potrafi zbliżyć się do nich, a jednocześnie zachować taki dystans, żeby zostać niezauważonym. I to chyba przerażało ją najbardziej.
— Evina... — spojrzała na nią ze ściągniętymi brwiami, dając jasno do zrozumienia, że rozdzielanie się w takiej sytuacji ani trochę nie przypadło jej do gustu. Wiedziała jednak, że nie mogła odwlec ją od pomysłu zbadania okolicy w poszukiwaniu śladów Blythe'a. Nie mogła też zostać, bo miały ze sobą dziewięcioletniego chłopca, któremu mogło zagrażać niebezpieczeństwo.
Dlatego Zaylee doskoczyła do Swanson, złapała ją za kurtkę i przyciągnęła, żeby musnąć ustami jej usta.
— Uważaj na siebie — poprosiła, nie wdając się w większą dyskusję. I tak pozostawiona koperta wystarczająco zaintrygowała Sama, a przecież jeśli zaczną się tutaj sprzeczać, to tylko go wystraszą. — Powiadomię Sloana. Daj znać, jak zjawi się na miejscu — dodała jeszcze, spoglądając jej prosto w oczy.
A potem wcisnęła jej kopertę ze zdjęciami, odwróciła na pięcie i wsiadła do samochodu, gdzie musiała tłumaczyć Młodemu, dlaczego Evina z nimi nie wraca. Na szczęście kupił bajeczkę o tym, że detektywka musiała pilnie stawić się w pracy, bo przecież miały bardzo ważne prace i czasami wyskakiwało im coś znienacka, co Samuel odczuł. Kilkakrotnie zdarzało się, że musiały odwoływać ich spotkanie, bo na komisariacie czekała kolejna niecierpiąca zwłoki sprawa.
Po tym, jak odwoziła chłopca do Wierzbowego Zakątka, dała znać zastępcy komendantowi o zdarzeniu przed halą sportową, a ten nie tylko miał wysłać swoich ludzi, ale osobiście stawił się na miejscu. Miller dalszą część wieczoru spędziła w domu, siedząc jak na szpilkach i oczekując powrotu narzeczonej. Ta wróciła dość późno, cała i zdrowa, jednak — jak można było się spodziewać — po Blythcie nie było ani śladu.