-
Będę grał w grę.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
Czasami wypadało wyjść z domu, a zwłaszcza, gdy nadchodził sobotni wieczór, który miał w stu procentach wolny; Z bliżej niestwierdzonego powodu w tygodniowym rozkładzie streamów drugi, jak i szósty dzień tygodnia był wolny. Jakiekolwiek argumenty, aby odmawiać spotkań ze znajomymi kończyły się w tym momencie. Nie zawsze chciało mu się opuszczać swoją norę, jednak ciągłe odmawianie mogło uchodzić za niegrzeczne. Doprowadził się do stanu używalności, w końcu nigdy nie wiadomo czy nikt nie zrobi mu zdjęcia z ukrycia, a nie chciał wyglądać jak bezdomny. Ba, nawet użył odżywki do włosów, aby loki wyglądały mniej niechlujnie niż zazwyczaj.
Nie miał pewności, dlaczego zdecydował się na tego typu lokal. W końcu to tylko niezobowiązujące spotkanie z przyjaciółką przy kilku drinkach, Co prawda lokal, w którym można zobaczyć burleskę na żywo wydawał się dziwnym wyborem, ale chciał zobaczyć coś innego. Ba, nigdy nie miał okazji oglądać jej na żywo, więc można było to uznać jako nowe doświadczenie. Jak już wychodzić z domu to na całego. Po co bawić się w pół środki?
Przybył na miejsce z bezpiecznym zapasem czasu, bo nie czuł się komfortowo, gdy ktoś musiał na niego czekać albo co gorsza niekulturalnie by się spóźnił. Wprawiało go to w jeszcze większe zakłopotanie niż gdy ktoś rozpoznawał go na ulicy i prosił o wspólne zdjęcie. Do takiej rozpoznawalności nigdy się nie przyzwyczai mimo upływu tak wielu lat.
Najpierw zamówił drinka dla siebie i dla Claire. Dopiero z Tequilą Sunrise i Jägerbombą w dłoniach odnalazł wolny stolik, wysyłając dziewczynie krótkie instrukcje, gdzie może go znaleźć. Nie minęła krótka chwila, a już pojawiła się ona na horyzoncie.
— Claire! — zaczął nieco patetycznie, podnosząc się ze swojego miejsca i ostentacyjnie całując dziewczynę w policzek. — Ile to czasu minęło od naszego ostatniego spotkania? — zagadnął, gdy wygodnie usiedli na swoich miejscach. — Zamówiłem już nam drinki, skorzystałem z okazji, że kolejka do baru nieco się przerzedziła, gdy przyszedłem — dodał, posyłając jej radosny uśmiech.
Claire Price
Nie miał pewności, dlaczego zdecydował się na tego typu lokal. W końcu to tylko niezobowiązujące spotkanie z przyjaciółką przy kilku drinkach, Co prawda lokal, w którym można zobaczyć burleskę na żywo wydawał się dziwnym wyborem, ale chciał zobaczyć coś innego. Ba, nigdy nie miał okazji oglądać jej na żywo, więc można było to uznać jako nowe doświadczenie. Jak już wychodzić z domu to na całego. Po co bawić się w pół środki?
Przybył na miejsce z bezpiecznym zapasem czasu, bo nie czuł się komfortowo, gdy ktoś musiał na niego czekać albo co gorsza niekulturalnie by się spóźnił. Wprawiało go to w jeszcze większe zakłopotanie niż gdy ktoś rozpoznawał go na ulicy i prosił o wspólne zdjęcie. Do takiej rozpoznawalności nigdy się nie przyzwyczai mimo upływu tak wielu lat.
Najpierw zamówił drinka dla siebie i dla Claire. Dopiero z Tequilą Sunrise i Jägerbombą w dłoniach odnalazł wolny stolik, wysyłając dziewczynie krótkie instrukcje, gdzie może go znaleźć. Nie minęła krótka chwila, a już pojawiła się ona na horyzoncie.
— Claire! — zaczął nieco patetycznie, podnosząc się ze swojego miejsca i ostentacyjnie całując dziewczynę w policzek. — Ile to czasu minęło od naszego ostatniego spotkania? — zagadnął, gdy wygodnie usiedli na swoich miejscach. — Zamówiłem już nam drinki, skorzystałem z okazji, że kolejka do baru nieco się przerzedziła, gdy przyszedłem — dodał, posyłając jej radosny uśmiech.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Nemo Schuster
Wychodzenie na spotkania z przyjaciółmi powoli wchodziło jej w krew. Sama nie pamiętała, w jaki dokładnie sposób poznała Schustera, ale w związku z ostatnimi informacjami oczekiwała na spotkanie z nim. Co prawda odkąd wyszła medialna relacja między nią a Laurentinem, musiała się odrobinę wstrzymywać. Zwłaszcza kiedy chodziło o czułości z jej znajomymi. Siedziała lekko skołowana przed lustrem w domu, nie wiedząc, co powinna ubrać. Czuła się niczym zagubiony w zbożu. Z każdej strony tylko wioska i nic ciekawego. Już sama nie wiedziała, co powinna z tym począć. Wzięła głęboki oddech, próbując znaleźć jakąkolwiek jasną stronę.
Tak, znalazła, że finalnie ubrała czarną sukienkę.
Nic innego nie było w jej stylu. Mogła być bardziej pogodną osobą, a finalnie uważała, że ubranie czarnej sukienki było wystarczające. Dorzuciła do tego skórzaną kurtkę i była gotowa. Na miejscu zjawiła się z delikatnym pięciominutowym spóźnieniem. Takie rzeczy zwyczajnie się wydarzały, a ona przyjmowała je jako normę. Wzięła głęboki oddech, próbując znaleźć przyjaciela w tłumie ludzi. Finalnie się jej to udało.
— Nemo! — rzuciła z siebie z podobną nutą dramatu, jak Schuster. Odwzajemniła jego buziaka w policzek i delikatnie się odsunęła — nie wiem, trudno ruszyć Ciebie sprzed biurka. Dziwne, że jako streamer w ogóle wychodzisz z domu — zażartowała z całą swoją powagą w głosie, jakby prezentowała własnie prezentację na studia dotyczącą sztuki cmentarnej — jesteś najlepszy. Tequila Sunrise, ktoś tu próbuje zdobyć u mnie dodatkowe punkty — rzuciła całkiem szczerze, praktycznie od razu przybliżając w swoją stronę drinka i upijając z niego łyka. Z orzeźwienia aż westchnęła cicho — opowiadaj, co u Ciebie, zanim pożalę się Tobie jak Niagiara wodą — a miała przygotowaną całą amunicję. Zaczynając od słynnej kłótni z Laurentinem, po żaleniu się na kontakt z bratem, a kończąc na dobrej stopie z kolegą z branży.
Wychodzenie na spotkania z przyjaciółmi powoli wchodziło jej w krew. Sama nie pamiętała, w jaki dokładnie sposób poznała Schustera, ale w związku z ostatnimi informacjami oczekiwała na spotkanie z nim. Co prawda odkąd wyszła medialna relacja między nią a Laurentinem, musiała się odrobinę wstrzymywać. Zwłaszcza kiedy chodziło o czułości z jej znajomymi. Siedziała lekko skołowana przed lustrem w domu, nie wiedząc, co powinna ubrać. Czuła się niczym zagubiony w zbożu. Z każdej strony tylko wioska i nic ciekawego. Już sama nie wiedziała, co powinna z tym począć. Wzięła głęboki oddech, próbując znaleźć jakąkolwiek jasną stronę.
Tak, znalazła, że finalnie ubrała czarną sukienkę.
Nic innego nie było w jej stylu. Mogła być bardziej pogodną osobą, a finalnie uważała, że ubranie czarnej sukienki było wystarczające. Dorzuciła do tego skórzaną kurtkę i była gotowa. Na miejscu zjawiła się z delikatnym pięciominutowym spóźnieniem. Takie rzeczy zwyczajnie się wydarzały, a ona przyjmowała je jako normę. Wzięła głęboki oddech, próbując znaleźć przyjaciela w tłumie ludzi. Finalnie się jej to udało.
— Nemo! — rzuciła z siebie z podobną nutą dramatu, jak Schuster. Odwzajemniła jego buziaka w policzek i delikatnie się odsunęła — nie wiem, trudno ruszyć Ciebie sprzed biurka. Dziwne, że jako streamer w ogóle wychodzisz z domu — zażartowała z całą swoją powagą w głosie, jakby prezentowała własnie prezentację na studia dotyczącą sztuki cmentarnej — jesteś najlepszy. Tequila Sunrise, ktoś tu próbuje zdobyć u mnie dodatkowe punkty — rzuciła całkiem szczerze, praktycznie od razu przybliżając w swoją stronę drinka i upijając z niego łyka. Z orzeźwienia aż westchnęła cicho — opowiadaj, co u Ciebie, zanim pożalę się Tobie jak Niagiara wodą — a miała przygotowaną całą amunicję. Zaczynając od słynnej kłótni z Laurentinem, po żaleniu się na kontakt z bratem, a kończąc na dobrej stopie z kolegą z branży.
-
Będę grał w grę.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
Czasami niedowierzał temu, że posiadał jakichkolwiek znajomych w życiu realnym, a nie tylko tych poznanych w sieci. Co prawda większość z nich i tak poznawał przez swoją twórczość internetową, ale nie ze wszystkimi miał okazję spotkać się na żywo; Wystarczyła mu sama możliwość napisania do kogoś. Dlatego pozwalał sobie na sporo żartów właśnie w tej tematyce: Nemo wyszedł z domu, niemożliwe i to nie dlatego, że musiał, ola boga! Na sam koniec powinien wrzucić zdjęcie drineczków na storkę i oznaczyć przyjaciółkę. Taktyczne przyznanie się do sobotniego wyskoku w czasie powrotu do domu. Najlepsza forma unikania zbędnej ilości ludzi, a przy tym spełnienie swojego influencerskiego obowiązku. Po tym będzie mógł wcisnąć na łeb czapkę z logiem Red Bulla i udać się do domu. Nocne granie w gówno gierki na niego czekało.
Chociaż mógł się nieco lepiej ubrać, gdy zobaczył Claire w sukience; Z drugiej strony w koszuli wyglądałby niedorzecznie, a koszulki polo wywoływały w nim ból głowy, ponieważ kojarzyły się z drugą pracą. Trudno, to nie miała być randka, a luźne spotkanie, więc tak szybko, jak pojawiła się w jego głowie ta myśl zniknęła pod morzem innych. Lepiej cieszyć się z możliwości zobaczenia się, a nie przejmowania się tym co akurat naciągnęło się na własny grzbiet.
Nawet nie zauważył drobnego spóźnienia. Tym razem nie miał zamiaru się go czepiać.
— Wiesz jak to jest… Nie zawsze da się wyrwać z pracy wcześniej niżby się chciało, a zwłaszcza gdy ma się tak pracowity okres, jak ja w tym momencie! — zażartował, bo swojej profesji nie traktował ani trochę poważnie, jako trudny zawód. Raczej szczycił się tym, że mógł zarabiać ogromne pieniądze ze swojego hobby, nie wychodząc przy tym z domu. Marzenia wielu. — Chociaż ostatnio wychodziłem kilka razy z domu. Co prawda, bo musiałem, ale to chyba też się liczy? — spytał, sięgając po szklankę z drinkiem. — Lubię zdobywać u ciebie punkty, chce je wymienić na coś naprawdę super. — Z delikatnym uśmiechem obserwował to, że ta od razu przeszła do picia. Chyba nie wyjdą dziś z tego lokalu bez żadnego zachwiania. — U mnie? W sumie całkiem nudno. Byłem na kilku eventach, zabrałem kota do weterynarza, spędziłam setki godzin na graniu w gry… Można powiedzieć, że stabilnie. Ojciec chce mnie zabrać na prezentacje łodzi prototypowej, ale nie wiem czy chce mi się z nim gdziekolwiek lecieć. — Wycieczki do Europy średnio mu się widziały, ale nie miał jeszcze podjętej ostatecznej decyzji. W końcu każde takie wydarzenie można przekuć w coś przynoszącego kontent. — A jak u ciebie? Wpadła ci jakaś ciekawa rola lub propozycja? — Raczej nie czytał żadnych wiadomości ze świata celebrytów, więc średnio się orientował co się u niej działo.
Claire Price
Chociaż mógł się nieco lepiej ubrać, gdy zobaczył Claire w sukience; Z drugiej strony w koszuli wyglądałby niedorzecznie, a koszulki polo wywoływały w nim ból głowy, ponieważ kojarzyły się z drugą pracą. Trudno, to nie miała być randka, a luźne spotkanie, więc tak szybko, jak pojawiła się w jego głowie ta myśl zniknęła pod morzem innych. Lepiej cieszyć się z możliwości zobaczenia się, a nie przejmowania się tym co akurat naciągnęło się na własny grzbiet.
Nawet nie zauważył drobnego spóźnienia. Tym razem nie miał zamiaru się go czepiać.
— Wiesz jak to jest… Nie zawsze da się wyrwać z pracy wcześniej niżby się chciało, a zwłaszcza gdy ma się tak pracowity okres, jak ja w tym momencie! — zażartował, bo swojej profesji nie traktował ani trochę poważnie, jako trudny zawód. Raczej szczycił się tym, że mógł zarabiać ogromne pieniądze ze swojego hobby, nie wychodząc przy tym z domu. Marzenia wielu. — Chociaż ostatnio wychodziłem kilka razy z domu. Co prawda, bo musiałem, ale to chyba też się liczy? — spytał, sięgając po szklankę z drinkiem. — Lubię zdobywać u ciebie punkty, chce je wymienić na coś naprawdę super. — Z delikatnym uśmiechem obserwował to, że ta od razu przeszła do picia. Chyba nie wyjdą dziś z tego lokalu bez żadnego zachwiania. — U mnie? W sumie całkiem nudno. Byłem na kilku eventach, zabrałem kota do weterynarza, spędziłam setki godzin na graniu w gry… Można powiedzieć, że stabilnie. Ojciec chce mnie zabrać na prezentacje łodzi prototypowej, ale nie wiem czy chce mi się z nim gdziekolwiek lecieć. — Wycieczki do Europy średnio mu się widziały, ale nie miał jeszcze podjętej ostatecznej decyzji. W końcu każde takie wydarzenie można przekuć w coś przynoszącego kontent. — A jak u ciebie? Wpadła ci jakaś ciekawa rola lub propozycja? — Raczej nie czytał żadnych wiadomości ze świata celebrytów, więc średnio się orientował co się u niej działo.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Nemo Schuster
— Jakiś poważniejszy plan streamingowy? Zdobywasz jakąś wieżę, czy wziąłeś sobie challenge? Summoners Rift podbite, czy idziesz tam z kimś na randkę? — dopytała, próbując znaleźć zaczepienie. Jak była młodsza grała odrobinę w gry komputerowe, w miarę się orientowała. Gdy brakło jej Nemo obok, była w stanie wejść do niego na stream'a, by móc go, chociażby przez dłuższą chwilę posłuchać. Był dla niej relaksacyjną alternatywą, samo jego mówienie było jak muzyka dla jej uszu — myślisz, że zakupy się liczą? Chodzi o spotkania towarzyskie — odparła niemalże bez zastanowienia. Wychodzenie z domu, bo trzeba, nigdy się nie liczyło. W trakcie zakupów można było założyć słuchawki i mieć jak najmniejszy kontakt z drugą osobą. Rzecz była w intensywnych konwersacjach, to one budowały wszystkie najważniejsze kwestie życia społecznego — na wspólny wyjazd na łonie natury? Czy wspólnego streama, żeby móc się ze mnie śmiać? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi wysoko. Zastanawiała się, jaka mogłaby być nagroda. Grając z nim na streamie, z pewnością byłaby wyśmiana. Już nie mówiąc, na jakim poziomie on grał. Co prawda serwer NA nie należał do najbardziej wybitnych, ale gracze dalej byli ambitniejsi od niej.
— Prezentacja łodzi prototypowej? Brzmi poważnie — stwierdziła Price, otwierając szerzej buzie. Czasami zazdrościła znajomym, mieli bogatszych rodziców, na więcej mogli sobie pozwalać, a ona? Miała domowe posiłki w domu, których nie dało się w żaden sposób podrobić — co się stało z kotem, że do weta go zabrałeś? — dopytała dosyć zmartwiona. Liczyła, że chodziło jedynie o jakieś szczepionki, czy obcinanie pazurków — medialny związek mi wpadł — powiedziała szeptem, przybliżając się do przyjaciela. Tak została jeszcze by dodać mu więcej szczegółów — mam ochotę umrzeć im dłużej o tym myślę, przecież ja nawet seksu nie uprawiałam, a mam udawać związek z największym playboy'em kanadyjskiej sceny — zmartwiona odsunęła się od niego, wzdychając ciężko. Ręką chwyciła za swojego drinka i pociągnęła z niego łyka. Tragedia.
— Jakiś poważniejszy plan streamingowy? Zdobywasz jakąś wieżę, czy wziąłeś sobie challenge? Summoners Rift podbite, czy idziesz tam z kimś na randkę? — dopytała, próbując znaleźć zaczepienie. Jak była młodsza grała odrobinę w gry komputerowe, w miarę się orientowała. Gdy brakło jej Nemo obok, była w stanie wejść do niego na stream'a, by móc go, chociażby przez dłuższą chwilę posłuchać. Był dla niej relaksacyjną alternatywą, samo jego mówienie było jak muzyka dla jej uszu — myślisz, że zakupy się liczą? Chodzi o spotkania towarzyskie — odparła niemalże bez zastanowienia. Wychodzenie z domu, bo trzeba, nigdy się nie liczyło. W trakcie zakupów można było założyć słuchawki i mieć jak najmniejszy kontakt z drugą osobą. Rzecz była w intensywnych konwersacjach, to one budowały wszystkie najważniejsze kwestie życia społecznego — na wspólny wyjazd na łonie natury? Czy wspólnego streama, żeby móc się ze mnie śmiać? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi wysoko. Zastanawiała się, jaka mogłaby być nagroda. Grając z nim na streamie, z pewnością byłaby wyśmiana. Już nie mówiąc, na jakim poziomie on grał. Co prawda serwer NA nie należał do najbardziej wybitnych, ale gracze dalej byli ambitniejsi od niej.
— Prezentacja łodzi prototypowej? Brzmi poważnie — stwierdziła Price, otwierając szerzej buzie. Czasami zazdrościła znajomym, mieli bogatszych rodziców, na więcej mogli sobie pozwalać, a ona? Miała domowe posiłki w domu, których nie dało się w żaden sposób podrobić — co się stało z kotem, że do weta go zabrałeś? — dopytała dosyć zmartwiona. Liczyła, że chodziło jedynie o jakieś szczepionki, czy obcinanie pazurków — medialny związek mi wpadł — powiedziała szeptem, przybliżając się do przyjaciela. Tak została jeszcze by dodać mu więcej szczegółów — mam ochotę umrzeć im dłużej o tym myślę, przecież ja nawet seksu nie uprawiałam, a mam udawać związek z największym playboy'em kanadyjskiej sceny — zmartwiona odsunęła się od niego, wzdychając ciężko. Ręką chwyciła za swojego drinka i pociągnęła z niego łyka. Tragedia.
-
Będę grał w grę.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
Niby starał się, narzucać sobie dość sztywne plany streamów, bo jego widownia mocno trzymała go za słowo. Trochę było w tym jego winy, wcześniej przyzwyczajając ich do tego. Tylko małe szaleństwo wchodziło w grę. Nic więcej.
— Chcę wykorzystać w stu procentach wakacje. W tym okresie mam wzrost ilości widzów, bo ci nie siedzą w szkole i nie muszą robić prac domowych — zażartował, a jednocześnie mówił to całkowicie poważnie. Posiadał mieszaną widownie, ale to głównie dzieciaki lubiły przesiadywać na Twitchu. Taka reguła. — Ja to cisnę challenge na streamach, często to widzowie mi je wybierają i dają czas, w jakim mam je wypełnić. A Summoners Rift to gram z chłopakami off stream, bo za dużo bluzgów w stosunku do siebie rzucamy i mógłbym dostać bana z partyzanta. — Już od kilku lat miał stałą grupę ziomków, z którymi grał w LoLa, ba nawet potrafili zorganizować sobie wspólne wyjazdy, które polegały tylko i wyłącznie na wspólnym graniu w tę grę. Czasami zapisywali się na turnieje, chcąc się sprawdzić, ale tak to robili to tylko i wyłącznie z czystej rozrywki. — Ostatnio jeden z nich próbował nas namówić na turniej… Nie wiem czy mi się chce. — Westchnął, czując, że ten pomysł będzie wielokrotnie powracał na tapet. Po co to komu ruszanie dupy sprzed komputera? Nie wiedział, ale z braku laku pewnie się zgodzi dla świętego spokoju. — Na zakupy też rzadko wychodzę, wolę zamawiać je pod drzwi, przynajmniej nie irytuje się w sklepie, gdy nie mogę czegoś znaleźć. Spotkania towarzyskie na Discordzie się liczą? Czasami mamy odpalone kamerki — dopytał, mając nadzieję, że uzyska chociaż raz twierdzącą odpowiedź. Męczyły go duże ilości obcych mu ludzi, po tego typu wyskokach długo ładował swoje baterie socjalne. — Nie będę cię wyciągać na streama, jeżeli sama nie będziesz chciała, Zawsze możesz mnie zabrać do ZOO albo oceanarium, żebym w końcu zobaczył, jak wyglądają prawdziwe zwierzątka, a nie tylko te oglądane na komputerze. Wiesz, to mityczne wyjście i dotknięcie trawy. — Musiałby mieć zdjęcie na pamiątkę z takiego wzniosłego wydarzenia.
Nowobogackie wydarzenia go męczyły; Męczyli go ludzie, którzy brali w tym udział i chcieli za wszelką cenę pokazać swoją wyższość nad innymi. Okropność.
— Może, ale to straszna nuda. Udajesz podekscytowanie, robisz sztuczny tłum, pijesz szampana i dyskutujesz z ludzi, którzy mają kija w dupie. Nic ciekawego. — Wzruszył ramionami, bo właśnie w taki sposób odbierał te imprezy. Najgorszym momentem był ten, gdy ojciec próbował się w pasować i zaczynał swoją przemądrzałą gadkę. Tragedia. — Szczepienie i pazurki. Nic strasznego, zaliczyliśmy rutynowe badania i na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku. — Ba, nawet pokusił się o znalezienie nowego zdjęcia kitka, które zrobił w ostatnim czasie. Windy wyglądał na nim nawet na miłego, co rzadko się zdarzało. — Och nie, tragedia — zawyrokował, słysząc rewelację z życia przyjaciółki. Ktoś chyba próbował jej utrudnić życie, a nie jej je ułatwić. — Słuchaj, nie musisz nic o tym mówić, a zacisnąć zęby i wycisnąć z tego typiarza wszystko co się da. Kto to w ogóle jest? — dopytał, gdy ponownie usiedli normalnie. — A co najważniejsze, jak się z tym czujesz? Wyjaśnili ci chociaż, dlaczego zdecydowali się na taki krok?
Claire Price
— Chcę wykorzystać w stu procentach wakacje. W tym okresie mam wzrost ilości widzów, bo ci nie siedzą w szkole i nie muszą robić prac domowych — zażartował, a jednocześnie mówił to całkowicie poważnie. Posiadał mieszaną widownie, ale to głównie dzieciaki lubiły przesiadywać na Twitchu. Taka reguła. — Ja to cisnę challenge na streamach, często to widzowie mi je wybierają i dają czas, w jakim mam je wypełnić. A Summoners Rift to gram z chłopakami off stream, bo za dużo bluzgów w stosunku do siebie rzucamy i mógłbym dostać bana z partyzanta. — Już od kilku lat miał stałą grupę ziomków, z którymi grał w LoLa, ba nawet potrafili zorganizować sobie wspólne wyjazdy, które polegały tylko i wyłącznie na wspólnym graniu w tę grę. Czasami zapisywali się na turnieje, chcąc się sprawdzić, ale tak to robili to tylko i wyłącznie z czystej rozrywki. — Ostatnio jeden z nich próbował nas namówić na turniej… Nie wiem czy mi się chce. — Westchnął, czując, że ten pomysł będzie wielokrotnie powracał na tapet. Po co to komu ruszanie dupy sprzed komputera? Nie wiedział, ale z braku laku pewnie się zgodzi dla świętego spokoju. — Na zakupy też rzadko wychodzę, wolę zamawiać je pod drzwi, przynajmniej nie irytuje się w sklepie, gdy nie mogę czegoś znaleźć. Spotkania towarzyskie na Discordzie się liczą? Czasami mamy odpalone kamerki — dopytał, mając nadzieję, że uzyska chociaż raz twierdzącą odpowiedź. Męczyły go duże ilości obcych mu ludzi, po tego typu wyskokach długo ładował swoje baterie socjalne. — Nie będę cię wyciągać na streama, jeżeli sama nie będziesz chciała, Zawsze możesz mnie zabrać do ZOO albo oceanarium, żebym w końcu zobaczył, jak wyglądają prawdziwe zwierzątka, a nie tylko te oglądane na komputerze. Wiesz, to mityczne wyjście i dotknięcie trawy. — Musiałby mieć zdjęcie na pamiątkę z takiego wzniosłego wydarzenia.
Nowobogackie wydarzenia go męczyły; Męczyli go ludzie, którzy brali w tym udział i chcieli za wszelką cenę pokazać swoją wyższość nad innymi. Okropność.
— Może, ale to straszna nuda. Udajesz podekscytowanie, robisz sztuczny tłum, pijesz szampana i dyskutujesz z ludzi, którzy mają kija w dupie. Nic ciekawego. — Wzruszył ramionami, bo właśnie w taki sposób odbierał te imprezy. Najgorszym momentem był ten, gdy ojciec próbował się w pasować i zaczynał swoją przemądrzałą gadkę. Tragedia. — Szczepienie i pazurki. Nic strasznego, zaliczyliśmy rutynowe badania i na szczęście wszystko jest w jak najlepszym porządku. — Ba, nawet pokusił się o znalezienie nowego zdjęcia kitka, które zrobił w ostatnim czasie. Windy wyglądał na nim nawet na miłego, co rzadko się zdarzało. — Och nie, tragedia — zawyrokował, słysząc rewelację z życia przyjaciółki. Ktoś chyba próbował jej utrudnić życie, a nie jej je ułatwić. — Słuchaj, nie musisz nic o tym mówić, a zacisnąć zęby i wycisnąć z tego typiarza wszystko co się da. Kto to w ogóle jest? — dopytał, gdy ponownie usiedli normalnie. — A co najważniejsze, jak się z tym czujesz? Wyjaśnili ci chociaż, dlaczego zdecydowali się na taki krok?
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Nemo Schuster
— Co nie oznacza, że musisz spędzać całe dni przed komputerem. Jedna streamerka dostała zawału na transmisji, mam nadzieję, że nie będziesz kolejny — rzuciła już całkiem poważnym tonem. Momentami martwiła się o przyjaciela. W końcu trzeba było powiedzieć to głośno. Ludzie związani pracą z komputerami nie wychodzili z tym za bardzo. Zresztą to normalne Claire często martwiła się o najbliższych, czy dobrze jedzą, czy wszystko u nich w porządku, jak się czują — to jaki był twój ostatni challenge? — spytała z czystej ciekawości Price. Dla niej świat game'rów był czymś obcym. Wolała go nie dotykać na co dzień. Poza tym od razu by przegrała, gdyby tylko zaczęła grać. Nawet na botach. Zwłaszcza że ostatnio zrobiły się odrobinę bardziej inteligentne — ulala, jaki turniej? Wiesz, to zawsze szansa na zdobycie nowych fanów — spytała pełna zaciekawienia. Sama szła na wiele imprez, tylko po to by łapać nowe kontakty. One dużo ułatwiały. Chociażby cross streamerów już dużo by dał, tylko czekać na interesujące połączenia, które byłyby w stanie połączyć ze sobą wielu fanów — to w sumie... suplementujesz sobie witaminę d3, jak niezbyt wychodzisz na słońce? — znowu troska zaczęła wychodzić jej bokiem. Może nie była matką Teresą, ale wśród najbliższych dbała, by wszystko było z nimi w porządku. Stąd niektórym proponowała pracę u niej, a innym za to kupi witaminy, by dana osoba nie opuściła ją zbyt szybko z tego świata — to może camping? Pogoda jest na niego idealna, a ty przytuliłbyś się do drzewa — zaproponowała, uśmiechając się szeroko. Oto jej chodziło. To symboliczne przytulenie drzewa, muśnięcie promieni słonecznych i dźwięk palonego drzewa na ognisku. Wszystko miało swoje plusy, których nie dało się ukryć. Claire delektowałaby się nimi, nawet gdyby świat miałby się skończyć.
— Oh, rozumiem... — stwierdziła, marszcząc przy tym brwi — ale nie ma tam naprawdę nic ciekawego? — spytała, próbując szukać jakiejś iskierki nadziei. Liczyła na wypróbowanie prototypu łodzi. Mogłaby wtedy się nią przepłynąć z zamkniętymi oczami, jakby jutra miało nie być. Finalnie odpocząć od natłoku wszystkich obowiązków. Na takich odsłonach musieli być też ludzie bez kija w dupie.
— Czyli standardowa procedura, sama niedługo będę musiała pójść z Churro — rzuciła, myśląc o swoim czworonogu. Nigdy nie lubiła tych corocznych wizyt kontrolnych u weta. Mnóstwo nerwów kosztowało ją samo prowadzenie zwierzaka na stół do badania — no właśnie — rzuciła, przytakując przyjacielowi. Gdyby tylko Laurentin nie okazał się dupkiem, jej życie stałoby się dużo prostsze — Laurentin Fontaine, śpiewa jakieś smutne piosenki. Ma bogatych rodziców i myśli, że wszystko tym załatwi — krótko skomentowała swojego medialnego partnera jeszcze po cichu. O tym nie mogła mówić głośno. Jeszcze ktoś przez przypadek podsłuchałby ich rozmowę — bo zalałam jego drogiego ubrania drinkiem, bo stanął mi na nerwie. Grozili mnie rozwiązaniem umowy, zapłatą za to kary i kupieniem mu nowej marynarki — miauknęła, wspominając tamtą rozmowę z menadżerem. Wiedziała, że zjebała, to była jej wina. Mogła ustąpić, a zamiast tego brnęło w najgorsze gówno — więc czuję się chujowo...
— Co nie oznacza, że musisz spędzać całe dni przed komputerem. Jedna streamerka dostała zawału na transmisji, mam nadzieję, że nie będziesz kolejny — rzuciła już całkiem poważnym tonem. Momentami martwiła się o przyjaciela. W końcu trzeba było powiedzieć to głośno. Ludzie związani pracą z komputerami nie wychodzili z tym za bardzo. Zresztą to normalne Claire często martwiła się o najbliższych, czy dobrze jedzą, czy wszystko u nich w porządku, jak się czują — to jaki był twój ostatni challenge? — spytała z czystej ciekawości Price. Dla niej świat game'rów był czymś obcym. Wolała go nie dotykać na co dzień. Poza tym od razu by przegrała, gdyby tylko zaczęła grać. Nawet na botach. Zwłaszcza że ostatnio zrobiły się odrobinę bardziej inteligentne — ulala, jaki turniej? Wiesz, to zawsze szansa na zdobycie nowych fanów — spytała pełna zaciekawienia. Sama szła na wiele imprez, tylko po to by łapać nowe kontakty. One dużo ułatwiały. Chociażby cross streamerów już dużo by dał, tylko czekać na interesujące połączenia, które byłyby w stanie połączyć ze sobą wielu fanów — to w sumie... suplementujesz sobie witaminę d3, jak niezbyt wychodzisz na słońce? — znowu troska zaczęła wychodzić jej bokiem. Może nie była matką Teresą, ale wśród najbliższych dbała, by wszystko było z nimi w porządku. Stąd niektórym proponowała pracę u niej, a innym za to kupi witaminy, by dana osoba nie opuściła ją zbyt szybko z tego świata — to może camping? Pogoda jest na niego idealna, a ty przytuliłbyś się do drzewa — zaproponowała, uśmiechając się szeroko. Oto jej chodziło. To symboliczne przytulenie drzewa, muśnięcie promieni słonecznych i dźwięk palonego drzewa na ognisku. Wszystko miało swoje plusy, których nie dało się ukryć. Claire delektowałaby się nimi, nawet gdyby świat miałby się skończyć.
— Oh, rozumiem... — stwierdziła, marszcząc przy tym brwi — ale nie ma tam naprawdę nic ciekawego? — spytała, próbując szukać jakiejś iskierki nadziei. Liczyła na wypróbowanie prototypu łodzi. Mogłaby wtedy się nią przepłynąć z zamkniętymi oczami, jakby jutra miało nie być. Finalnie odpocząć od natłoku wszystkich obowiązków. Na takich odsłonach musieli być też ludzie bez kija w dupie.
— Czyli standardowa procedura, sama niedługo będę musiała pójść z Churro — rzuciła, myśląc o swoim czworonogu. Nigdy nie lubiła tych corocznych wizyt kontrolnych u weta. Mnóstwo nerwów kosztowało ją samo prowadzenie zwierzaka na stół do badania — no właśnie — rzuciła, przytakując przyjacielowi. Gdyby tylko Laurentin nie okazał się dupkiem, jej życie stałoby się dużo prostsze — Laurentin Fontaine, śpiewa jakieś smutne piosenki. Ma bogatych rodziców i myśli, że wszystko tym załatwi — krótko skomentowała swojego medialnego partnera jeszcze po cichu. O tym nie mogła mówić głośno. Jeszcze ktoś przez przypadek podsłuchałby ich rozmowę — bo zalałam jego drogiego ubrania drinkiem, bo stanął mi na nerwie. Grozili mnie rozwiązaniem umowy, zapłatą za to kary i kupieniem mu nowej marynarki — miauknęła, wspominając tamtą rozmowę z menadżerem. Wiedziała, że zjebała, to była jej wina. Mogła ustąpić, a zamiast tego brnęło w najgorsze gówno — więc czuję się chujowo...
-
Będę grał w grę.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
— A tak, była taka sytuacja, nawet oglądałem z tego shota i dyskutowałem z widzami, jak do tego doszło. Wiesz, profesjonalna analiza ludzi, którzy na niczym się nie znają, ale chcą wypowiedzieć — stwierdził, lekko wzruszając ramionami. Dziewczyna, o której mówiła Claire lubiła sobie wypić w czasie transmisji i prowadziła, jeszcze gorsze życie od niego samego. Co jak co, ale Nemo na swoich streamach był do porzygu poprawnym i grzecznym. — Taka moja praca, Misiaczku. Nic na to nie poradzimy — dodał, uśmiechając się do niej delikatnie. Nie kwestionował swojego sposobu pracy ani tym bardziej nie miał zamiaru na nią narzekać; Co prawda ojciec zapewniał mu nieco ruchu, gdy musiał ogarniać jakiś rejs, wtedy nie mógł się opierdzielać, a być maksymalnie skupionym na wszystkim. — Czekaj, czekaj, czekaj… Ostatnio chyba cisnąłem Niezniszczalnego Demonicznego Króla, bo wjechał mi ten challenge na ambicję i chciałem go zrobić perfekcyjnie. Nie chciałabyś słyszeć mojego krzyku, gdy zagapiłem się na moment i zostałem zabitym. — Skrzywił się w brzydki sposób, bo samo wspomnienie o tej sytuacji wprowadzało go w kiepski humor. Dawno nie miał tak wielkiej ochoty wyłączenia gry w pizdu i zapomnienia o niej do końca tygodnia. Skończyło się tylko na gadaniu, bo do gry wrócił raptem po godzinie. — Pewnie jakiś sezonowy, nie słuchałem go za bardzo, bo od razu byłem na nie. A po co mi nowi? Mamy raczej podobne widownie, więc to nie przyniesie mi nowej popularności. Napływ nowych widzów to mam przez TikToka, a nie przez branie udziału w turniejach. — Wzruszył ramionami, bo skończyły się piękne czasy zdobywania popularności na eventach lub turniejach. Teraz rządziły social media i to dzięki nim zdobywało się rozgłos. Imprezy branżowe raczej służyły do spotkania starych znajomych lub ewentualnymi kontaktami z klientami. Fani oglądali shoty lub TikToki. — Mam stałą współpracę z suplementami, więc biorę to co jest potrzebne. Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz… — Chwycił delikatnie dziewczynę za rękę i pogłaskał ją po niej. Miła była świadomość posiadania w swoim życiu kogoś, kto tak się o niego martwił, a nie tylko wymagał i narzekał.
Camping? Czy on kiedyś był na jakimś? Nie potrafił sobie tego przypomnieć, a rodzice raczej nie wyglądali na ludzi, którzy lubili robić tego typu rzeczy. Brzmiało ciekawie. (Bo jeszcze nie wiedział o komarach i wszelkiego rodzaju robalach, brrr.)
— W sumie, nie brzmi to tak źle, mógłbym chcieć zrobić coś takiego. Tylko musiałbym komuś dać kota pod opiekę… — zastanawiał się na głos. Zawsze mógł podrzucić go rodzicom, ewentualnie poprosić sąsiada, żeby zajrzał do jego pupilka. O ile chciał się pakował w dług wdzięczności; W końcu nigdy nie wiadomo co ten będzie chciał w zamian.
Zastanowił się przez moment, wydymając usta. W tym momencie nie potrafił przypomnieć sobie niczego, co mogłoby świadczyć o fajności tego typu imprez. Sama nuda.
— Czasami jest dobre jedzenie, to chyba tylko to — zawyrokował, po krótkiej chwili. Prezentacja łodzi była nuda, naprawdę. Mogłeś zobaczyć ją od środka, ale wypróbowanie jej nie wchodziło w grę. Trzeba było się na to umawiać, a kolejka nie miała końca. — Niunia, zawsze możemy się umówić tak, że wybierzesz sobie jakiś jacht i wezmę cię na rejs, co ty na to? — zaproponował, gdy wyczuł zainteresowanie dziewczyny tego typu spędzaniem wolnego czasu.
— Oby Churro był takim samym okazem zdrowia, jak Windy — rzucił, po czym myślał, że się udusi po usłyszeniu rewelacji z ust dziewczyny. — Że Laurentin? Serio? — powtórzył, będąc skrajnie zaskoczonym. Nie spodziewał się, że jego psiapsi będzie w udawanym związku z jego drugim psiapsi. Co za niepokojący zbieg okoliczności. — W sumie opisałaś go w całkiem trafiony sposób. Chociaż jego smęty mają w sobie jakiś urok — zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Chyba ten związek był pełnym emocji, tylko nie takich, jakie ktokolwiek by chciał. — Po co mu kolejna marynarka? I tak ma ich za dużo, nie zbiednieje bez tej jednej. Dam ci radę — Pochylił się w jej kierunku, po czym dodał już nieco cichszym tonem: — Nie powinnaś tego brać do siebie, zdystansuj się, puszczaj wszystko mimo uszu i jakoś to przebolejesz. Kto wie, może z czasem się dogadacie?
Sięgnął po szklankę i wyzerował swojego drinka. Nie powinien tego robić, ale jakoś musiał odreagować tę informację. No kto by się tego spodziewał. Aż zaśmiał się w duchu.
Claire Price
Camping? Czy on kiedyś był na jakimś? Nie potrafił sobie tego przypomnieć, a rodzice raczej nie wyglądali na ludzi, którzy lubili robić tego typu rzeczy. Brzmiało ciekawie. (Bo jeszcze nie wiedział o komarach i wszelkiego rodzaju robalach, brrr.)
— W sumie, nie brzmi to tak źle, mógłbym chcieć zrobić coś takiego. Tylko musiałbym komuś dać kota pod opiekę… — zastanawiał się na głos. Zawsze mógł podrzucić go rodzicom, ewentualnie poprosić sąsiada, żeby zajrzał do jego pupilka. O ile chciał się pakował w dług wdzięczności; W końcu nigdy nie wiadomo co ten będzie chciał w zamian.
Zastanowił się przez moment, wydymając usta. W tym momencie nie potrafił przypomnieć sobie niczego, co mogłoby świadczyć o fajności tego typu imprez. Sama nuda.
— Czasami jest dobre jedzenie, to chyba tylko to — zawyrokował, po krótkiej chwili. Prezentacja łodzi była nuda, naprawdę. Mogłeś zobaczyć ją od środka, ale wypróbowanie jej nie wchodziło w grę. Trzeba było się na to umawiać, a kolejka nie miała końca. — Niunia, zawsze możemy się umówić tak, że wybierzesz sobie jakiś jacht i wezmę cię na rejs, co ty na to? — zaproponował, gdy wyczuł zainteresowanie dziewczyny tego typu spędzaniem wolnego czasu.
— Oby Churro był takim samym okazem zdrowia, jak Windy — rzucił, po czym myślał, że się udusi po usłyszeniu rewelacji z ust dziewczyny. — Że Laurentin? Serio? — powtórzył, będąc skrajnie zaskoczonym. Nie spodziewał się, że jego psiapsi będzie w udawanym związku z jego drugim psiapsi. Co za niepokojący zbieg okoliczności. — W sumie opisałaś go w całkiem trafiony sposób. Chociaż jego smęty mają w sobie jakiś urok — zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Chyba ten związek był pełnym emocji, tylko nie takich, jakie ktokolwiek by chciał. — Po co mu kolejna marynarka? I tak ma ich za dużo, nie zbiednieje bez tej jednej. Dam ci radę — Pochylił się w jej kierunku, po czym dodał już nieco cichszym tonem: — Nie powinnaś tego brać do siebie, zdystansuj się, puszczaj wszystko mimo uszu i jakoś to przebolejesz. Kto wie, może z czasem się dogadacie?
Sięgnął po szklankę i wyzerował swojego drinka. Nie powinien tego robić, ale jakoś musiał odreagować tę informację. No kto by się tego spodziewał. Aż zaśmiał się w duchu.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Nemo Schuster
— Brzmi jak my — rzuciła z przecudownym, firmowym uśmiechem numer siedem. Claire miała w sobie coś magicznego, kiedy troszczyła się o najbliższych. Była młoda, a teraz zaczynała brzmieć niczym matka, dająca największą reprymendę życia — to nie znaczy, że cały czas musisz spędzać w domu — dodała lekko zmartwionym głosem. Co by się nie działo, miała w sobie energię starej duszy. Co by się z nią stało, jeśli wszyscy najbliżsi odeszliby od niej? Jakby się zachowała w takiej sytuacji? Niby miała Asterin, Lucky, czy Isabel, ale one nigdy nie zastąpiłyby jej przyjaciela.
— Jaki challenge? — spytała, marszcząc przy tym zabawnie brwi. Nie do końca rozumiała, o co dokładnie chodziło. Niezniszczalny Demoniczny Król? Brzmiał jak tytuł jakiegoś taniego fantasy. Nie mogła wyjść z własnego bloku myślowego. Może zdawała sobie sprawę, o co chodziło w grze, ale nie śledziła wszystkich trendów z nią związanych — noo... — zaczęła, próbując wybrnąć z sytuacji — ja szukam każdej okazji, by było o mnie głośno — stwierdziła finalnie Claire, sytuacja z Laurentinem się nie liczyła. Była dla niej niemoralna. Udawanie, kłamanie i te fałszywe uściski. Price taka nie była. Miała w sobie odrobinę klasy, której nikt nie mógłby jej odmówić. — uważaj, bo ktoś zrobi nam zdjęcie i zakwestionuje mój związek z Laurentinem — odparła, kiedy chwycił ją za rękę. Uśmiechnęła się blado. Była zmartwiona życiem pod presją paparazzi. Czasami miała wrażenie, jakby ktoś cały czas ją śledził. Zawsze w takich sytuacjach była samotna, ona jedna. W sytuacjach towarzyskich wolała się pilnować. Cokolwiek by miało nastąpić, musiała liczyć na siebie i własną rozwagę.
— Jejku, po prostu zróbmy to — stwierdziła, uderzając pięściami w twarz — nie ma co się zastanawiać! Szum jeziora i drzew, przepiękny zachód słońca, no i to ciepło od ogniska, którego nie poczujesz nigdzie indziej — Claire z pewnością kiedyś była skautką. Jeździła na obozy do lasu, korzystała z dóbr natury. W ten sposób funkcjonowała idealnie. Nauczyła się, że pośpiech i gwar miasta nie były najistotniejszymi rzeczami, jakie mogły być w życiu. Chociaż przede wszystkim liczyło się dla niej to, że w blasku natury mogła w końcu odłożyć telefon i wytchnąć od miliona powiadomień.
— A szampan? — sprostowała go Claire, marszcząc przy tym nosek. Dla niej takie wydarzenia byłby spełnieniem szczęścia. Chciałaby móc obracać się wśród tych wszystkich bogaczy, zasięgnąć języka. Może namówiłaby kogoś na jakąś współpracę? Dla niej takie rzeczy się niesamowicie liczyły. Była prawdziwą, pracowitą mróweczką. — nie mów do mnie jak do psa, ale tak zgadzam się. Nemo Schusterze zabierz mnie na randkę na jachcie — zażartowała, uśmiechając się tak, że odsłoniła wszystkie swoje śnieżnobiałe zęby. Nigdy nie pływała na jachcie, może na jakiś statkach wycieczkowych na godzinę.
— Módlmy się za niego — rzuciła rozbawionym głosem, składając ręce. Nie spodziewała się nic oprócz zdrowia. Jaki właściciel, taki pies — no tak, ten co ma nazwisko jak fontanna — odparła bez większego zastanowienia. Mogłaby opisać jego minę jako srającego kota w puszczy, ale zdołała się powstrzymać — po nic, tamta była ważna, bo ją popsułam — stwierdziła, przybierając po chwili minę prawdziwego aniołka — ktoś tu brzmi, jakby co najmniej piorun go walnął. Typ ma większe ego niż ja dom — burknęła Claire. Z czasem faktycznie zaczęła się bardziej dogadywać z Laurentinem, ale na tamten moment buzowała w niej prawdziwa furia.
— Brzmi jak my — rzuciła z przecudownym, firmowym uśmiechem numer siedem. Claire miała w sobie coś magicznego, kiedy troszczyła się o najbliższych. Była młoda, a teraz zaczynała brzmieć niczym matka, dająca największą reprymendę życia — to nie znaczy, że cały czas musisz spędzać w domu — dodała lekko zmartwionym głosem. Co by się nie działo, miała w sobie energię starej duszy. Co by się z nią stało, jeśli wszyscy najbliżsi odeszliby od niej? Jakby się zachowała w takiej sytuacji? Niby miała Asterin, Lucky, czy Isabel, ale one nigdy nie zastąpiłyby jej przyjaciela.
— Jaki challenge? — spytała, marszcząc przy tym zabawnie brwi. Nie do końca rozumiała, o co dokładnie chodziło. Niezniszczalny Demoniczny Król? Brzmiał jak tytuł jakiegoś taniego fantasy. Nie mogła wyjść z własnego bloku myślowego. Może zdawała sobie sprawę, o co chodziło w grze, ale nie śledziła wszystkich trendów z nią związanych — noo... — zaczęła, próbując wybrnąć z sytuacji — ja szukam każdej okazji, by było o mnie głośno — stwierdziła finalnie Claire, sytuacja z Laurentinem się nie liczyła. Była dla niej niemoralna. Udawanie, kłamanie i te fałszywe uściski. Price taka nie była. Miała w sobie odrobinę klasy, której nikt nie mógłby jej odmówić. — uważaj, bo ktoś zrobi nam zdjęcie i zakwestionuje mój związek z Laurentinem — odparła, kiedy chwycił ją za rękę. Uśmiechnęła się blado. Była zmartwiona życiem pod presją paparazzi. Czasami miała wrażenie, jakby ktoś cały czas ją śledził. Zawsze w takich sytuacjach była samotna, ona jedna. W sytuacjach towarzyskich wolała się pilnować. Cokolwiek by miało nastąpić, musiała liczyć na siebie i własną rozwagę.
— Jejku, po prostu zróbmy to — stwierdziła, uderzając pięściami w twarz — nie ma co się zastanawiać! Szum jeziora i drzew, przepiękny zachód słońca, no i to ciepło od ogniska, którego nie poczujesz nigdzie indziej — Claire z pewnością kiedyś była skautką. Jeździła na obozy do lasu, korzystała z dóbr natury. W ten sposób funkcjonowała idealnie. Nauczyła się, że pośpiech i gwar miasta nie były najistotniejszymi rzeczami, jakie mogły być w życiu. Chociaż przede wszystkim liczyło się dla niej to, że w blasku natury mogła w końcu odłożyć telefon i wytchnąć od miliona powiadomień.
— A szampan? — sprostowała go Claire, marszcząc przy tym nosek. Dla niej takie wydarzenia byłby spełnieniem szczęścia. Chciałaby móc obracać się wśród tych wszystkich bogaczy, zasięgnąć języka. Może namówiłaby kogoś na jakąś współpracę? Dla niej takie rzeczy się niesamowicie liczyły. Była prawdziwą, pracowitą mróweczką. — nie mów do mnie jak do psa, ale tak zgadzam się. Nemo Schusterze zabierz mnie na randkę na jachcie — zażartowała, uśmiechając się tak, że odsłoniła wszystkie swoje śnieżnobiałe zęby. Nigdy nie pływała na jachcie, może na jakiś statkach wycieczkowych na godzinę.
— Módlmy się za niego — rzuciła rozbawionym głosem, składając ręce. Nie spodziewała się nic oprócz zdrowia. Jaki właściciel, taki pies — no tak, ten co ma nazwisko jak fontanna — odparła bez większego zastanowienia. Mogłaby opisać jego minę jako srającego kota w puszczy, ale zdołała się powstrzymać — po nic, tamta była ważna, bo ją popsułam — stwierdziła, przybierając po chwili minę prawdziwego aniołka — ktoś tu brzmi, jakby co najmniej piorun go walnął. Typ ma większe ego niż ja dom — burknęła Claire. Z czasem faktycznie zaczęła się bardziej dogadywać z Laurentinem, ale na tamten moment buzowała w niej prawdziwa furia.
-
Będę grał w grę.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkion/jegopostaćautor
Instytut Chłopskiego Rozumu to było jego ulubione miejsce, na które tak bardzo lubił się powoływać w trakcie swoich pseudo-inteligenckich monologów.
— Idealnie dobrany z nas duet — odpowiedział podobnym uśmiechem, którego używał tylko i wyłącznie w sytuacjach prywatnych. Miał kilka przerysowanych min przeznaczonych na transmisje, które z biegiem lat wydawały się całkowicie naturalne. — Problem tkwi w tym, że ja naprawdę lubię spędzać czas w domu. Po co mam z niego wychodzić skoro z jakiegoś powodu go kupiłem? Nie lepiej siedzieć w nim jak najdłużej, skoro i tak musiałem za nie sporo zapłacić? — spytał, pokazując tym samym swoją logikę, jak i usprawiedliwienie co do prowadzonego przez niego stylu życia. Średnio przepadał za tłocznymi miejscami, cenił sobie spokój życia, który udało mu się osiągnąć. Wystarczyło mu kilku przyjaciół, więcej mu do szczęścia nie było potrzebne. Drugiej połówki póki co również nie szukał.
Czasami zapominał, że nie każdy był takim nerdem, jak on. Tłumaczenie komuś gier, który nie ogarniał tego świata wcale nie należało do najprostszych. Jednocześnie nie chciało mu się tego tłumaczyć, jak czuł zobowiązanie wobec wyjaśnienia wszystkiego przyjaciółce. Podejmowanie decyzji było takie skomplikowane.
— Bez zbędnych szczegółów: To wyzwanie polega na braku jakiejkolwiek śmierci w czasie trwania meczu. Jak ktoś mnie zabije to cały challenge idzie do kosza i zaczynam od początku. — Nic go tak nie wkurzało, jak spieprzone wyzwanie, którego nie mógł już kontynuować. Dlatego tak bardzo lubił grać poza transmisjami, przynajmniej mógł bez świadków drzeć ryja, gdy coś mu nie wyszło. Przynajmniej przestał już rzucać rzeczami stojącymi na biurku, gdy coś koncertowo spieprzył. Jakiś plus.
— Parcie na szkło nie zawsze oznacza coś negatywnego. — Wzruszył ramionami, bo nie patrzył na to, jako coś negatywnego. Lepiej wykorzystywać każdą nadarzającą się sytuację niż później czegokolwiek żałować. — Musisz zapamiętać, że najważniejsze są crossy pomiędzy twórcami, najlepiej gdy znajdziesz kogoś popularniejszego od siebie i poprosisz go o zdjęcie lub nagranie wspólnego TikToka. To przynosi wiele korzyści — doradził dziewczynie po krótkiej chwili zastanowienia. Na początku swojej kariery sam tak właśnie robił, ba w tym momencie pozwalał mniejszym twórcom robić to samo. Zawsze lepiej się klikało, gdy w tytule ktoś wpisywał jego nick, że grali wspólnie w gierkę. Nie przeszkadzało mu to ani trochę, ba lubił wspierać innych streamerów. — Myślisz, że ktokolwiek uwierzy w to, że taki przegryw jak ja mógł wyrwać taką dziewczynę jak ty? Przecież moja łatka piwniczaka trzyma się mnie mocno. — Pokręcił głową po czym zaczął się śmiać. Co jak co, ale streamerzy dość krytycznie byli oceniani przez środowisko plotkarskie. Raczej każdy wolał traktować go jak przegrywa i ostatniego frajera. Czy przeszkadzało mu to? Ani trochę, przynajmniej miał nieco więcej luzu niż inni influencerzy.
Zapowiadało się oglądanie poradników związanych z campingiem na kilku najbliższych streamach. Może widzowie coś mu podpowiedzą, dzięki temu pojawił się nowy temat do rozmów w czasie luźnych pogawędek.
— W takim razie daj znać, kiedy będziesz wolna i zgramy wspólny termin na wyjazd — stwierdził, po chwili wydymając usta. Będzie musiał zmienić swój harmonogram, gdy już ustalą datę; Pięć dni w tygodniu to czas święty i nie miał zamiaru go zmieniać. — Szum jeziora, drzew i zachód słońca brzmią naprawdę zachęcająco. Zrobimy sobie super zdjątka z tego czasu? — podpytał, nie chcąc marnować takiej okazji do publikacji fajnych zdjęć na socialach. Co prawda zrobi to po chwili, bo zwykle w taki sposób dozował swój kontent. — Powinienem coś wiedzieć więcej o przygotowaniu na kemping? — Lepiej zrobić sobie mentalną notatkę wcześniej niż na ostatnią chwilę.
— Europejski szampan jest naprawdę smaczny — zażartował, nie chcąc przyznawać się do ilości wypitego przez niego tego rodzaju alkoholu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego myślenie nie było poprawnym, alkohol nie powinien rekompensować słabych eventów. Czasami nie umiał postawić sobie wyraźnej granicy ile mógł wypić tego dnia. A powinien. — He? Dlaczego jak do psa? — spytał, nie bardzo rozumiejąc słowa dziewczyny. Nie znał żadnego psa, który mógł mieć na imię Niunia. — Zabiorę cię na super randkę, gdzieś na środku jeziora. Mam tylko nadzieję, że nie masz choroby morskiej inaczej może być ciężko. — Odwzajemnił uśmiech, bo tego typu wypada należały dla niego do najprzyjemniejszych. Nie musiał się ani trochę przemęczać, a towarzysze byli zadowoleni. Same plusy.
— W sumie nigdy bym nie porównał jego nazwiska do fontanny, jesteś całkiem kreatywna — odpowiedział, kręcąc lekko głową, bo Claire zaskakiwała go na każdym kroku. — Póki nie zrobiłaś tego specjalnie, nie powinnaś do tego przykładać większej wagi. — Chyba ten jeden drink podziałał na niego aż za mocno, bo nie do końca zrozumiał wypowiedź dziewczyny do końca. — He? Dlaczego, jakby mnie walną piorun? Nie rozumiem… — powiedział, marszcząc przy tym brwi. — Typ zyskuje jak się go pozna, gwarantuję ci to.
Claire Price
— Idealnie dobrany z nas duet — odpowiedział podobnym uśmiechem, którego używał tylko i wyłącznie w sytuacjach prywatnych. Miał kilka przerysowanych min przeznaczonych na transmisje, które z biegiem lat wydawały się całkowicie naturalne. — Problem tkwi w tym, że ja naprawdę lubię spędzać czas w domu. Po co mam z niego wychodzić skoro z jakiegoś powodu go kupiłem? Nie lepiej siedzieć w nim jak najdłużej, skoro i tak musiałem za nie sporo zapłacić? — spytał, pokazując tym samym swoją logikę, jak i usprawiedliwienie co do prowadzonego przez niego stylu życia. Średnio przepadał za tłocznymi miejscami, cenił sobie spokój życia, który udało mu się osiągnąć. Wystarczyło mu kilku przyjaciół, więcej mu do szczęścia nie było potrzebne. Drugiej połówki póki co również nie szukał.
Czasami zapominał, że nie każdy był takim nerdem, jak on. Tłumaczenie komuś gier, który nie ogarniał tego świata wcale nie należało do najprostszych. Jednocześnie nie chciało mu się tego tłumaczyć, jak czuł zobowiązanie wobec wyjaśnienia wszystkiego przyjaciółce. Podejmowanie decyzji było takie skomplikowane.
— Bez zbędnych szczegółów: To wyzwanie polega na braku jakiejkolwiek śmierci w czasie trwania meczu. Jak ktoś mnie zabije to cały challenge idzie do kosza i zaczynam od początku. — Nic go tak nie wkurzało, jak spieprzone wyzwanie, którego nie mógł już kontynuować. Dlatego tak bardzo lubił grać poza transmisjami, przynajmniej mógł bez świadków drzeć ryja, gdy coś mu nie wyszło. Przynajmniej przestał już rzucać rzeczami stojącymi na biurku, gdy coś koncertowo spieprzył. Jakiś plus.
— Parcie na szkło nie zawsze oznacza coś negatywnego. — Wzruszył ramionami, bo nie patrzył na to, jako coś negatywnego. Lepiej wykorzystywać każdą nadarzającą się sytuację niż później czegokolwiek żałować. — Musisz zapamiętać, że najważniejsze są crossy pomiędzy twórcami, najlepiej gdy znajdziesz kogoś popularniejszego od siebie i poprosisz go o zdjęcie lub nagranie wspólnego TikToka. To przynosi wiele korzyści — doradził dziewczynie po krótkiej chwili zastanowienia. Na początku swojej kariery sam tak właśnie robił, ba w tym momencie pozwalał mniejszym twórcom robić to samo. Zawsze lepiej się klikało, gdy w tytule ktoś wpisywał jego nick, że grali wspólnie w gierkę. Nie przeszkadzało mu to ani trochę, ba lubił wspierać innych streamerów. — Myślisz, że ktokolwiek uwierzy w to, że taki przegryw jak ja mógł wyrwać taką dziewczynę jak ty? Przecież moja łatka piwniczaka trzyma się mnie mocno. — Pokręcił głową po czym zaczął się śmiać. Co jak co, ale streamerzy dość krytycznie byli oceniani przez środowisko plotkarskie. Raczej każdy wolał traktować go jak przegrywa i ostatniego frajera. Czy przeszkadzało mu to? Ani trochę, przynajmniej miał nieco więcej luzu niż inni influencerzy.
Zapowiadało się oglądanie poradników związanych z campingiem na kilku najbliższych streamach. Może widzowie coś mu podpowiedzą, dzięki temu pojawił się nowy temat do rozmów w czasie luźnych pogawędek.
— W takim razie daj znać, kiedy będziesz wolna i zgramy wspólny termin na wyjazd — stwierdził, po chwili wydymając usta. Będzie musiał zmienić swój harmonogram, gdy już ustalą datę; Pięć dni w tygodniu to czas święty i nie miał zamiaru go zmieniać. — Szum jeziora, drzew i zachód słońca brzmią naprawdę zachęcająco. Zrobimy sobie super zdjątka z tego czasu? — podpytał, nie chcąc marnować takiej okazji do publikacji fajnych zdjęć na socialach. Co prawda zrobi to po chwili, bo zwykle w taki sposób dozował swój kontent. — Powinienem coś wiedzieć więcej o przygotowaniu na kemping? — Lepiej zrobić sobie mentalną notatkę wcześniej niż na ostatnią chwilę.
— Europejski szampan jest naprawdę smaczny — zażartował, nie chcąc przyznawać się do ilości wypitego przez niego tego rodzaju alkoholu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego myślenie nie było poprawnym, alkohol nie powinien rekompensować słabych eventów. Czasami nie umiał postawić sobie wyraźnej granicy ile mógł wypić tego dnia. A powinien. — He? Dlaczego jak do psa? — spytał, nie bardzo rozumiejąc słowa dziewczyny. Nie znał żadnego psa, który mógł mieć na imię Niunia. — Zabiorę cię na super randkę, gdzieś na środku jeziora. Mam tylko nadzieję, że nie masz choroby morskiej inaczej może być ciężko. — Odwzajemnił uśmiech, bo tego typu wypada należały dla niego do najprzyjemniejszych. Nie musiał się ani trochę przemęczać, a towarzysze byli zadowoleni. Same plusy.
— W sumie nigdy bym nie porównał jego nazwiska do fontanny, jesteś całkiem kreatywna — odpowiedział, kręcąc lekko głową, bo Claire zaskakiwała go na każdym kroku. — Póki nie zrobiłaś tego specjalnie, nie powinnaś do tego przykładać większej wagi. — Chyba ten jeden drink podziałał na niego aż za mocno, bo nie do końca zrozumiał wypowiedź dziewczyny do końca. — He? Dlaczego, jakby mnie walną piorun? Nie rozumiem… — powiedział, marszcząc przy tym brwi. — Typ zyskuje jak się go pozna, gwarantuję ci to.
Claire Price
-
Wschodząca gwiazdanieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Nemo Schuster
— Brzmisz, jak Ci ludzie, którzy kupili dom i muszą płacić za niego subskrypcję, by ktoś mógł podlewać ich trawnik w wakacje — czyli taką użytkowniczkę Claire, która nigdzie nie pojechała na majówkę, a do niej przyjechała przyjaciółka, bo wyszło taniej. Nie ma to jak dobry pomysł na spędzanie czasu, ale relaks w nieznanym miejscu był totalnie czymś innym. Bardziej czasochłonnym, za to innym, bardziej satysfakcjonującym. Kto by w wolnym czasie nie chciał pić sobie drinka na plaży? Przecież każdy oto zabiegał.
— To prawie nie do zrobienia w tej grze, gdy dochodzi to team fight'ów — stwierdziła Claire, bo o ile sama nie była profesjonalną graczką, nawet nie była dobrą graczką, to o tyle rozumiała podstawowe zasady, które kierowały całą ligą legend. Śmierć musiała się pojawić, nieważne jak byliśmy nafeedowani.
— Wiem o tym, ale już w mojej branży trudno znaleźć taką osobę, poza planem zdjęciowym i galami aktorskimi — stwierdziła finalnie, wzdychając ciężko. Obawiała się tych relacji z osobami sławnymi. Wydawali się aż nazbyt pewni siebie, nadęci i egoistyczni. W ten sposób byłaby w stanie skwitować Laurentina. Ich pierwsze spotkanie było ucieleśnieniem tego, dlaczego unikała innych artystów. Ktoś mógłby ją za to wynieść z branży, ale mimo że była w niej nowa, zdawała sobie sprawę jak bardzo zepsuta jest.
— Sama jestem przegrywem. Aktorka z biednej rodziny mogłaby się spotykać z takim streamerem, a nie jakimś muzykiem i aktorem, co ma więcej kasy niż jest azotu w powietrzu — prychnęła bez większego przemyślenia. Znali się wystarczająco długo, by móc przekazywać sobie wszystkie, nawet te najgorsze myśli. Claire zwyczajnie działała zapobiegawczo. Wolała nie spędzać kolejnych miesięcy w medialnym związku przez przypadkową wpadkę. Ludzie potrafili źle zrozumieć zdjęcia wyjęte z kontekstu.
— Skarbie, ty podaj termin, bo nie wiem, kiedy twoje baterie społeczne się naładują, by się ze mną spotkać — parsknęła Price, kręcąc po chwili delikatnie głową. Chwilowo miała przerwy od jakichkolwiek zdjęć na planach. Była w stanie się dostosować, nawet nie miała żadnej zagwozdki, która uniemożliwiłaby im plany wyjazdowe. Tylko lepiej by nie jechali we dwójkę — no oczywiście, że tak. Tylko nie wiem, czy zdjęcia naszej dwójki byłyby dobrze odebrane... — teraz zerwało się jej na przemyślenia. Wyjazd we dwoje mógł przynieść jeszcze gorsze skutki. Przecież od razu wylałaby się na nią fala krytyki pt. gdzie Laurentin??? Wtedy nie byłaby w stanie racjonalnie odpowiedzieć. Może powinna go zabrać razem z nimi? — ciepłe ubrania i rzeczy do spania. Namioty i inne gadżety mam — głównie przez to, że kiedyś dawno, dawno temu była skautką, która uwielbiała tego typu atrakcje. Nigdy nie zastanawiała się nad nimi bardziej. Była gotowa, gdy słyszała o wyjściu do lasu. Był on innego rodzaju atrakcją niż impreza w klubie.
— No taka Niunia to idealne imię do zwierzaka — stwierdziła finalnie, wcześniej potakując na temat europejskiego szampana. Dla niej wiele imion mogło być dla zwierzaków. Chociażby taka Luna, niektórzy nazywali w ten sposób swoje córki, a inni za to psy. — nie wiem, czy mam. Na tych tanich wycieczkowcach godzinnych nie miałam... Ulala, ktoś tu mnie llubi — zaraz wykonała jakiś przedziwny ruch brwiami, akcentując własną wygraną w tej sprawie. Cóż można było o niej powiedzieć? Szybko podążała za zarzuconymi żartami.
— + 5 punktów dla Gryffindoru — tak, była potterhead i na każdym kroku była w stanie to podkreślić — zrobiłam, bo mnie przyrównał do obsługi baru — stwierdziła spokojnym tonem ze złowieszczym uśmiechem na twarzy. Upiła kilka łyków drinka. Nie mogła tak siedzieć w stuprocentowej trzeźwości. — bo nie rozumiem, jak tego człowieka można lubić — nawet sekundy się nie zastanawiała — ten palant obchodzi się do zwykłych ludzi, jak to jakiegoś gówna — trudno byłoby zmienić jej zdanie w tym temacie. Za mocno utarła w sobie pewien szlak myślowy dotyczący mężczyzny. Dopiero w kolejnych fabułach zaczyna zmieniać co do niego zdanie.
— Brzmisz, jak Ci ludzie, którzy kupili dom i muszą płacić za niego subskrypcję, by ktoś mógł podlewać ich trawnik w wakacje — czyli taką użytkowniczkę Claire, która nigdzie nie pojechała na majówkę, a do niej przyjechała przyjaciółka, bo wyszło taniej. Nie ma to jak dobry pomysł na spędzanie czasu, ale relaks w nieznanym miejscu był totalnie czymś innym. Bardziej czasochłonnym, za to innym, bardziej satysfakcjonującym. Kto by w wolnym czasie nie chciał pić sobie drinka na plaży? Przecież każdy oto zabiegał.
— To prawie nie do zrobienia w tej grze, gdy dochodzi to team fight'ów — stwierdziła Claire, bo o ile sama nie była profesjonalną graczką, nawet nie była dobrą graczką, to o tyle rozumiała podstawowe zasady, które kierowały całą ligą legend. Śmierć musiała się pojawić, nieważne jak byliśmy nafeedowani.
— Wiem o tym, ale już w mojej branży trudno znaleźć taką osobę, poza planem zdjęciowym i galami aktorskimi — stwierdziła finalnie, wzdychając ciężko. Obawiała się tych relacji z osobami sławnymi. Wydawali się aż nazbyt pewni siebie, nadęci i egoistyczni. W ten sposób byłaby w stanie skwitować Laurentina. Ich pierwsze spotkanie było ucieleśnieniem tego, dlaczego unikała innych artystów. Ktoś mógłby ją za to wynieść z branży, ale mimo że była w niej nowa, zdawała sobie sprawę jak bardzo zepsuta jest.
— Sama jestem przegrywem. Aktorka z biednej rodziny mogłaby się spotykać z takim streamerem, a nie jakimś muzykiem i aktorem, co ma więcej kasy niż jest azotu w powietrzu — prychnęła bez większego przemyślenia. Znali się wystarczająco długo, by móc przekazywać sobie wszystkie, nawet te najgorsze myśli. Claire zwyczajnie działała zapobiegawczo. Wolała nie spędzać kolejnych miesięcy w medialnym związku przez przypadkową wpadkę. Ludzie potrafili źle zrozumieć zdjęcia wyjęte z kontekstu.
— Skarbie, ty podaj termin, bo nie wiem, kiedy twoje baterie społeczne się naładują, by się ze mną spotkać — parsknęła Price, kręcąc po chwili delikatnie głową. Chwilowo miała przerwy od jakichkolwiek zdjęć na planach. Była w stanie się dostosować, nawet nie miała żadnej zagwozdki, która uniemożliwiłaby im plany wyjazdowe. Tylko lepiej by nie jechali we dwójkę — no oczywiście, że tak. Tylko nie wiem, czy zdjęcia naszej dwójki byłyby dobrze odebrane... — teraz zerwało się jej na przemyślenia. Wyjazd we dwoje mógł przynieść jeszcze gorsze skutki. Przecież od razu wylałaby się na nią fala krytyki pt. gdzie Laurentin??? Wtedy nie byłaby w stanie racjonalnie odpowiedzieć. Może powinna go zabrać razem z nimi? — ciepłe ubrania i rzeczy do spania. Namioty i inne gadżety mam — głównie przez to, że kiedyś dawno, dawno temu była skautką, która uwielbiała tego typu atrakcje. Nigdy nie zastanawiała się nad nimi bardziej. Była gotowa, gdy słyszała o wyjściu do lasu. Był on innego rodzaju atrakcją niż impreza w klubie.
— No taka Niunia to idealne imię do zwierzaka — stwierdziła finalnie, wcześniej potakując na temat europejskiego szampana. Dla niej wiele imion mogło być dla zwierzaków. Chociażby taka Luna, niektórzy nazywali w ten sposób swoje córki, a inni za to psy. — nie wiem, czy mam. Na tych tanich wycieczkowcach godzinnych nie miałam... Ulala, ktoś tu mnie llubi — zaraz wykonała jakiś przedziwny ruch brwiami, akcentując własną wygraną w tej sprawie. Cóż można było o niej powiedzieć? Szybko podążała za zarzuconymi żartami.
— + 5 punktów dla Gryffindoru — tak, była potterhead i na każdym kroku była w stanie to podkreślić — zrobiłam, bo mnie przyrównał do obsługi baru — stwierdziła spokojnym tonem ze złowieszczym uśmiechem na twarzy. Upiła kilka łyków drinka. Nie mogła tak siedzieć w stuprocentowej trzeźwości. — bo nie rozumiem, jak tego człowieka można lubić — nawet sekundy się nie zastanawiała — ten palant obchodzi się do zwykłych ludzi, jak to jakiegoś gówna — trudno byłoby zmienić jej zdanie w tym temacie. Za mocno utarła w sobie pewien szlak myślowy dotyczący mężczyzny. Dopiero w kolejnych fabułach zaczyna zmieniać co do niego zdanie.