-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Zagubienie. Właśnie takim słowem mógłby Xavier określić ostatnie swoje wybory. To co robił, na czym się skupiał i jakie podejmował decyzje były wyjściem z jego strefy komfortu. A to, że sam musiał zabiegać o czyjeś względy to już było tak bardzo do niego niepodobne, że zaczął się zastanawiać nad jakąś terapią. Bo przecież Price miał określone zasady, odkąd pamiętał szedł jedną drogą i nigdy z niej nie schodził, więc nie potrafił zrozumieć czemu akurat tamtego dnia ściągnął słynną aplikacje randkową.
Nie umiał w te wszystkie nowinki technologiczne, nie miał Facebooka, Instagrama czy innych popularnych portali. Gdy kolega namówił go do ściągnięcia Tindera myślał, że będzie przesuwać w prawo wyłącznie starsze kobiety. Jednak bardzo się pomylił, bo już przy drugim podejściu jego wzrok przykuła dziewczyna mniej więcej w jego wieku. Uśmiechała się z ekranu, a w oczach Xaviera zauważył szczerość bez cienia fałszu czy obłudy. Pierwszy raz też z takim zaangażowaniem przeczytał cokolwiek w swoim życiu, a potem wkręcił się w rozmowę do tego stopnia, że przegapił trening. Kilka dni później umówili się na pierwsze spotkanie. Nie chciał nazywać tego randką, ale jak wytłumaczyć to, że jednak kupił kwiaty i zapłacił za kolację?
Dlatego czuł się zagubiony. Jego egzystencja opierała się na tym, że się nie angażował. Szedł do przodu, krok po kroczku nie oglądając się za siebie. Nie żałował niczego co zrobił, a wręcz nawet popełniał te same błędy. Teraz natomiast nie potrafił odnaleźć w sobie odwagi do tego żeby zrezygnować z tej nowej znajomości mimo, że nie wiedział o tej dziewczynie praktycznie nic więcej niż to, gdzie pracuje, jakie ma hobby i kolor oczu.
Tak. Zagubienie - to dobre słowo.
Z rana jeszcze się wahał. Wpatrzony w sufit analizował wszystkie za i przeciw. Co jeśli to pójdzie za daleko? Nie będzie mógł już korzystać z przysługujących mu praw bycia singlem. Ale co jeśli mu się to spodoba? Nie chciał o tym myśleć. To by znaczyło, że jest taki jak wszyscy. Że szuka stabilizacji i osoby, która będzie obok niezależnie od otaczających ich problemów. Zadrżał. Wziął telefon do ręki i już chciał napisać wiadomość, że się wycofuję. Że nie zaiskrzyło. Chciał stchórzyć. A on nie tchórzy.
Wstając już zdecydował. Nie miał innego wyboru jeśli jeszcze chciał spojrzeć sobie prosto w twarz w lustrze. Tym razem pojechał do niej bez kwiatów, czekoladek czy w koszuli. Ubrał się na sportowo, a nieco nawet w znoszonych ciuchach. W końcu prowadziła zajęcia z garncarstwa, więc spodnie garniturowe tam nie pasowały. Spojrzał jeszcze na Luke'a który radośnie machał ogonem.
- Wiem co myślisz. - Przytaknął do czworonoga delikatnie się uśmiechając. Pokręcił przy okazji głową, a potem wybiegł jak poparzony z mieszkania zapominając go zamknąć.
Wchodząc do domu kultury obawy Xaviera powoli odchodziły w niepamięć. Przecież to nic złego a tym, by zobaczyć do czego ich to doprowadzi, prawda? Cichutko zastukał w odpowiednie drzwi od sali, a potem wsadził głowę w szparę wyłapując wzrokiem Imogen.
- Hej! Można? - Spytał niepewnie rozglądając się dookoła, a jego wzrok był lekko speszony, niepewny. Zagubiony.
Imogen Williams
Nie umiał w te wszystkie nowinki technologiczne, nie miał Facebooka, Instagrama czy innych popularnych portali. Gdy kolega namówił go do ściągnięcia Tindera myślał, że będzie przesuwać w prawo wyłącznie starsze kobiety. Jednak bardzo się pomylił, bo już przy drugim podejściu jego wzrok przykuła dziewczyna mniej więcej w jego wieku. Uśmiechała się z ekranu, a w oczach Xaviera zauważył szczerość bez cienia fałszu czy obłudy. Pierwszy raz też z takim zaangażowaniem przeczytał cokolwiek w swoim życiu, a potem wkręcił się w rozmowę do tego stopnia, że przegapił trening. Kilka dni później umówili się na pierwsze spotkanie. Nie chciał nazywać tego randką, ale jak wytłumaczyć to, że jednak kupił kwiaty i zapłacił za kolację?
Dlatego czuł się zagubiony. Jego egzystencja opierała się na tym, że się nie angażował. Szedł do przodu, krok po kroczku nie oglądając się za siebie. Nie żałował niczego co zrobił, a wręcz nawet popełniał te same błędy. Teraz natomiast nie potrafił odnaleźć w sobie odwagi do tego żeby zrezygnować z tej nowej znajomości mimo, że nie wiedział o tej dziewczynie praktycznie nic więcej niż to, gdzie pracuje, jakie ma hobby i kolor oczu.
Tak. Zagubienie - to dobre słowo.
Z rana jeszcze się wahał. Wpatrzony w sufit analizował wszystkie za i przeciw. Co jeśli to pójdzie za daleko? Nie będzie mógł już korzystać z przysługujących mu praw bycia singlem. Ale co jeśli mu się to spodoba? Nie chciał o tym myśleć. To by znaczyło, że jest taki jak wszyscy. Że szuka stabilizacji i osoby, która będzie obok niezależnie od otaczających ich problemów. Zadrżał. Wziął telefon do ręki i już chciał napisać wiadomość, że się wycofuję. Że nie zaiskrzyło. Chciał stchórzyć. A on nie tchórzy.
Wstając już zdecydował. Nie miał innego wyboru jeśli jeszcze chciał spojrzeć sobie prosto w twarz w lustrze. Tym razem pojechał do niej bez kwiatów, czekoladek czy w koszuli. Ubrał się na sportowo, a nieco nawet w znoszonych ciuchach. W końcu prowadziła zajęcia z garncarstwa, więc spodnie garniturowe tam nie pasowały. Spojrzał jeszcze na Luke'a który radośnie machał ogonem.
- Wiem co myślisz. - Przytaknął do czworonoga delikatnie się uśmiechając. Pokręcił przy okazji głową, a potem wybiegł jak poparzony z mieszkania zapominając go zamknąć.
Wchodząc do domu kultury obawy Xaviera powoli odchodziły w niepamięć. Przecież to nic złego a tym, by zobaczyć do czego ich to doprowadzi, prawda? Cichutko zastukał w odpowiednie drzwi od sali, a potem wsadził głowę w szparę wyłapując wzrokiem Imogen.
- Hej! Można? - Spytał niepewnie rozglądając się dookoła, a jego wzrok był lekko speszony, niepewny. Zagubiony.
Imogen Williams
-
Mess with me? You must be joking — I run on coffee, chaos, and confidence.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOna, jejpostaćautor
001
Imogen nigdy niczego przesadnie w swoim życiu nie analizowała, ani tym bardziej nie planowała. I chociaż miała już prawie dwadzieścia pięć lat - i według większości starszych pań, mieszkających na jej osiedlu, już dawno powinna była się ustatkować i założyć rodzinę.
Williams była jednak tym typem kobiety, który nie planował nawet tego, co zje na obiad. Nie lubiła zamykać się w schematach, a z góry ustalony plan, najzwyczajniej w świecie, dość szybko zaczynał ją nudzić.
Konto na Tinderze zdecydowanie nie było jej pomysłem. Namówiły ją do tego koleżanki, podczas jednej z zakrapianych czerwonym winem imprez, twierdząc, że to świetna zabawa, a przede wszystkim, że zje żywcem tych wszystkich dziadów, którzy nie potrafią sklecić jednego porządnego zdania.
Ten drugi argument sprawił, że Imogen konto założyła, jednak opisem upewniła się, że nie trafi na żadnego jegomościa, którego sensem życia była przewijanie profili w prawo i zagadywanie każdej dziewczyny, z którą go sparowało. Zanim Xavier się do niej odezwał, brunetka zapomniała o aplikacji, jednak coś w jego spojrzeniu rzucanym ze zdjęcia, kazało jej odpowiedzieć na jego wiadomość. Od słowa do słowa, umówili się na spotkanie. Zapunktował bukietem kwiatów, chociaż Imogen nie była zwolenniczką ciętych bukietów, wyznając zasadę, że każda roślinka powinna była mieć szansę na długi żywot. Nie skomentowała tego jednak wtedy, zaskakując tym samą siebie, a jeszcze większego zdziwienia nabrała, kiedy zaprosiła Xaviera na zajęcia z garncarstwa.
On jeszcze tego o niej nie wiedział, jednak Imogen uwielbiała pastwić się nad swoimi uczniami, komentując bezlitośnie niekiedy marne próby stworzenia kubka czy wazonu. Nie potrafiła się powstrzymać, już dawno godząc się z faktem, że jej usta działały zdecydowanie szybciej, niż rozum. Mimo wszystko jednak, dała zawsze była pełna, a ludzie chyba przyzwyczaili się do jej oceniającego spojrzenia i krytycznych uwag.
- Cześć. - Powitała chłopaka z uśmiechem, wycierając brudne od gliny dłonie w kawałek ścierki, który znalazła na biurku. - Już myślałam, że nie przyjdziesz. Połowa kursantów wzięła dzisiaj nieobecność, więc masz mnie do swojej dyspozycji. - Dodała z błyskiem rozbawienia w oczach. - Miałeś kiedyś do czynienia z gliną? - Zapytała, od razu przechodząc do rzeczy, nie chcąc też, by wkradła się między nich ta początkowa niezręczność, którą czuła już na ostatniej randce.
Xavier Price
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Tajne przez poufne
jak mi napiszesz posta z AI to się nie zdziw, kiedy nie dostaniesz odpowiedzi
-
Chce zostać mistrzem Pokemonnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiOn/jegopostaćautor
Xavier miał wiele wad. Był chamski, czasami egoistyczny i nie brał wielu rzeczy do siebie, jak i również nie analizował czy kogokolwiek w jakiś sposób rani. Można mu zarzucić wiele, ale Price posiadał zaletę, której inni mogli mu zazdrościć. Potrafił grać nawet w momentach, kiedy nie czuł się zbyt pewnie sam ze sobą. Tak było właśnie wtedy, gdy przekraczał próg sali w której dochodziło do lepionek z gliny.
Nie wiedział czemu to robi. Dla niej? Być może, bo jednak miała coś w sobie co nie pozwoliło mu przejść obojętnie. Chciał ją poznać nawet jeśli miałaby to być jednorazowa znajomość nie zwieńczona seksem. To było do niego niepodobne, bo zazwyczaj już planował idealne rozstanie o poranku, a w tym wypadku sam przyszedł do kobiety, która w jakiś sposób go zaintrygowała.
W sali nie było nawet połowy osób, która powinna przyjść. Xavier przyjął to z ulgą, bo przynajmniej nie będzie wystawiony na komentarze. Poza tym nie chciał żeby jakiś fan sportu go rozpoznał, bo nagłówki w gazetach sportowych mogłyby być nieco zabawne. I choć kiedyś martwił się reputacją, tak teraz szczególnie o niej nie myślał. Wręcz przeciwnie. Miał ją totalnie gdzieś, bo przy Imogen wszystko było jakieś takie inne. Kolorowe. Barwniejsze.
- Miałbym nie przyjść na takie ważne wydarzenie? Za kogo ty mnie masz? - Złapał się za serce imitując ból i rozczarowanie jej postawą, ale jego twarz zdradzała radość i jakąś formę szczęścia. Potrafiła wywołać u niego endorfiny. - Dzisiaj ja u ciebie, jutro ty u mnie na boisku. Też coś nie coś potrafię. - Puścił do niej oczko poprawiając włosy, które opadały mu na czoło. Powinien iść do fryzjera, ale jakoś odwlekał to w czasie.
- Miałem do czynienia z gliną. Czy patrol, który odwoził mnie nietrzeźwego do domu też się liczy? - Spytał podnosząc brwi do góry jednocześnie zajmując pierwsze wolne miejsce z brzegu przy maszynie, która wyglądała dla niego dosyć skomplikowanie. Już wiedział, że wyjdzie z tego jedna wielka katastrofa, ale przynajmniej nie musiał udawać. Nie tutaj, nie przy niej.
- Więc od czego zaczniemy? - Spojrzał jej prosto w oczy jakby chciał sprawdzić czy nadal ma w sobie ten blask, który znalazł na ich pierwszym spotkaniu. Nie mylił się, był tam. Jeszcze jaśniejszy niż wtedy. Xavier musiał uważać, bo nie mógł się do nikogo za bardzo przyzwyczaić. Był nauczony, że coś co przyszło zbyt łatwo, tak samo szybko i łatwo może odejść. Nie chciał żeby było tak w tym przypadku.
Imogen Williams
Nie wiedział czemu to robi. Dla niej? Być może, bo jednak miała coś w sobie co nie pozwoliło mu przejść obojętnie. Chciał ją poznać nawet jeśli miałaby to być jednorazowa znajomość nie zwieńczona seksem. To było do niego niepodobne, bo zazwyczaj już planował idealne rozstanie o poranku, a w tym wypadku sam przyszedł do kobiety, która w jakiś sposób go zaintrygowała.
W sali nie było nawet połowy osób, która powinna przyjść. Xavier przyjął to z ulgą, bo przynajmniej nie będzie wystawiony na komentarze. Poza tym nie chciał żeby jakiś fan sportu go rozpoznał, bo nagłówki w gazetach sportowych mogłyby być nieco zabawne. I choć kiedyś martwił się reputacją, tak teraz szczególnie o niej nie myślał. Wręcz przeciwnie. Miał ją totalnie gdzieś, bo przy Imogen wszystko było jakieś takie inne. Kolorowe. Barwniejsze.
- Miałbym nie przyjść na takie ważne wydarzenie? Za kogo ty mnie masz? - Złapał się za serce imitując ból i rozczarowanie jej postawą, ale jego twarz zdradzała radość i jakąś formę szczęścia. Potrafiła wywołać u niego endorfiny. - Dzisiaj ja u ciebie, jutro ty u mnie na boisku. Też coś nie coś potrafię. - Puścił do niej oczko poprawiając włosy, które opadały mu na czoło. Powinien iść do fryzjera, ale jakoś odwlekał to w czasie.
- Miałem do czynienia z gliną. Czy patrol, który odwoził mnie nietrzeźwego do domu też się liczy? - Spytał podnosząc brwi do góry jednocześnie zajmując pierwsze wolne miejsce z brzegu przy maszynie, która wyglądała dla niego dosyć skomplikowanie. Już wiedział, że wyjdzie z tego jedna wielka katastrofa, ale przynajmniej nie musiał udawać. Nie tutaj, nie przy niej.
- Więc od czego zaczniemy? - Spojrzał jej prosto w oczy jakby chciał sprawdzić czy nadal ma w sobie ten blask, który znalazł na ich pierwszym spotkaniu. Nie mylił się, był tam. Jeszcze jaśniejszy niż wtedy. Xavier musiał uważać, bo nie mógł się do nikogo za bardzo przyzwyczaić. Był nauczony, że coś co przyszło zbyt łatwo, tak samo szybko i łatwo może odejść. Nie chciał żeby było tak w tym przypadku.
Imogen Williams