

Wściekła na cały świat za domniemane krzywdy, postanowiła pójść swoją drogą, odcinając się na wszystko, co znała do tej pory. Dlatego wylądowała na studiach chemicznych - chciała zająć się tworzeniem perfum, a nie było lepszej drogi na rozpoczęcie swojej działalności w tej dziedzinie niż chemia. Pieniądze na studia miała ze spadku po rodzicach, który jej ciotka zachowawczo spieniężyła i odłożyła na odpowiednim koncie w banku. Do tego czasu Alexa zdążyła się już nauczyć, że pieniądze nie biorą się znikąd i jeśli sama ich nie zarobi bądź wszystko nierozsądnie wyda, to dostawy nowych nie będzie.
Wszystko znów zmieniło się, gdy w połowie studiów jej najlepsza przyjaciółka przedawkowała. Narkotyki były wszędzie, każdy o tym wiedział, ale dopiero teraz zaczęło do niej docierać, jak wiele zła wyrządzały. Po raz kolejny drastycznie zmieniła swoje podejście i teraz postanowiła wykorzystać zdobywaną wiedzę jako punkt wyjściowy do walki z tą zarazą. Zaraz po nich złożyła papiery o przyjęcie do DEA. Miała dobre wyniki w nauce, czystą historię i odpowiednie opinie więc podanie było formalnością, ale już nie testy samej Agencji - wtedy jednak naprawdę dała z siebie wszystko.
I dostała się, po czym wyjechała do Quantico, by szkolić się w ichniej Akademii. A tę skończyła z wyróżnieniem, przez swoje zaangażowanie i bezkompromisowość. Naprawdę chciała pomagać w likwidowaniu całego tego syfu z ulic i z poczuciem misji rozpoczęła swoją pracę w szeregach Agencji. Pół roku później skierowano ją do Kanady, by tam wspomagała tamtejszą policję w walce z tym nieczystym biznesem.
Bezkompromisowe podejście do walki z narkotykami oraz wysoka wykrywalność towaru sprawiły, że w środowisku dealerów, handlarzy i przemytników zyskała niechlubny pseudonim "suka". Który bardzo sprawnie przyjął się wśród jej kolegów - chociaż bardziej z powodu jej zimnego podejściach do relacji międzyludzkich.
W pewnym momencie zetknęła się jednak ze ścianą. Wszechobecna korupcja, niechęć ludności, niechęć kolegów z pracy, uzależnienie od alkoholu, z którym musiała walczyć sama… Po kilku latach przyszło zobojętnienie i wypalenie zawodowe. Przestała wierzyć, że cokolwiek się zmieni i chociaż nadal wykonywała swoje obowiązki, to nie wkładała już w nie całego serca, jak robiła to wcześniej.
Rok temu, przypadkiem w barze, poznała mężczyznę, który zdawał się kompletnie do niej nie pasować. Jednak ten wykładowca botaniki na stanowym uniwersytecie miał w sobie jakieś wewnętrzne ciepło oraz opiekuńczość, której brakowało dość dzikiej naturze Alexy. Podobno przeciwieństwa się przyciągają i tak było również w tym przypadku. Obydwoje byli już dorośli, po kilku nieudanych związkach, nic więc dziwnego, że tym razem się nie spieszyli - przez pierwszy miesiąc ciężko było nawet powiedzieć, czy łączy ich coś innego niż seks. Wszystko działo się niemal samo, całkowicie naturalnie - Patrick pomógł jej uporać się z uzależnieniem, zamieszkali razem, a w Boże Narodzenie - pod wpływem nagłego impulsu oraz kilku żartów - wzięli ślub. Kiedy jednak dzieje się dobrze, to coś musi się koncertowo spierdolić. Nie inaczej było i w tym przypadku: 24 godziny po ślubie zmuszona została do organizowania pogrzebu świeżo upieczonego męża. Jeden tragiczny wypadek przekreślił wszystko, co udało jej się do tej pory wypracować - znów zaczęła pić, znów zamknęła się w sobie i znów rzuciła w wir pracy, przerzucając całą wewnętrzną gorycz oraz rozżalenie na handlarzy narkotykami.
– chodzenie po sklepach – gdy nie ma pojęcia co ze sobą zrobić, szwenda się po galeriach handlowych bez większego celu, przyglądanie się wystawom oraz półkom sklepowy, w dziwny sposób ją uspokaja
– nie ma oporów przed przygodnymi, przelotnymi znajomościami opartymi tylko na seksie - nawet jednonocnymi – jest to jeden ze sposobów na odreagowanie paskudnej rzeczywistości, gdy ma naprawdę paskudne dni, potrafi pojawić się w barze tylko po to, by wyrwać kogoś na kilka godzin bądź jedną noc; nie budzi to w niej żadnego żalu bądź wyrzutów sumienia, uważa, że lepiej tak niż gdyby miała pić jeszcze więcej; jednocześnie, jest to jeden z powodów, dla których obsesyjnie pilnuje zabezpieczenia się przed niechcianą ciążą
– szczerze nienawidzi pisania raportów i wypełniania papierologii w pracy, zdecydowanie bardziej woli działać w terenie – opisywanie tego, co się wydarzyło albo co zeznała przesłuchiwana osoba jest prawdziwą katorgą; słowa nigdy nie chcą się układać tak, jak powinny i ma wrażenie, że zapomina o połowie koniecznych faktów, chociaż nigdy żaden przełożony się nie skarżył
– często, gdy chce zająć czymś ręce, bawi się swoją zdekompletowaną talią kart, którą uważa za szczęśliwą – nie pamięta już, skąd te kartoniki się u niej wzięły, ale uwielbia je tasować, najczęściej na odprawach bądź tuż przed samą akcją; powtarzalne ruchy sprawiają, że o wiele lepiej skupia się na tym, co się dzieje dookoła niej; karty towarzyszą jej w każdej niebezpiecznej sytuacji, przez co zaczęła uważać, że pogubiona talia przynosi jej szczęście
– po śmierci męża zrobiła sobie na plecach duży tatuaż, symbolizujący jej stratę - drzewo z czerwonymi liśćmi, w którego korzeniach znajduje się serce. Ma on dla niej znaczenie symboliczne i nie jest czymś, czym chwali się przed innymi