Trwał; z dnia na dzień przeplatanymi nocami, malowanymi przeróżnymi koszmarami. Nigdy zaś spokojnymi snami, utkanymi z głęboko skrywanych pragnień. Na jawie nie potrafiłby pozwolić by wybrzmiał; och, nie w promieniach słońca, które oświetlały każdą jego bliznę.
Rysę przeszłości malowaną na duszy wspomnieniami z tamtych dni. Gdy zdawać się mogłoby, że po prostu nie istniał. Z wyrwanymi miesiącami życia zapewne nigdy nie zaczął ponownie, ponieważ dusza zaplątana w krzyki cierpienia nadal pozostawała tysiące kilometrów stąd. Na obcej ziemi!
Tak jak i on, gdy smętnym spojrzeniem o trzeciej nad ranem spoglądał w popękaną – w wyniku niekontrolowanej furii - lustrzaną taflę. Ciemne oczy nieznanego mężczyzny wpatrywały się w niego z intensywnością mogącą przynieść zgubę, lecz wargi wyginały się skrywanej za maską rozpaczy. I nie rozpoznawał siebie, będąc w tym zapewne jedynym, gdyż tylko on nie zatrzymywał się na granicy pozorów. Na wyuczonych gestach, które przysłaniały całą tragedię siejącą w nim spustoszenie.
Nie powinienem wracać; powtarzał sobie wszak jak mantrę, gdy przecinał swoje drogi z kimś należącym do wspomnień tamtego Emilio. Obawiał się szalenie wielu rzeczy w tym chaosie, lecz przy nich najbardziej pozostania wyłącznie widmem przeszłych dni. Czymś na co spoglądaliby z nostalgią, ale woleliby pozostawić z dala od ich teraźniejszości. Jak zachowałoby się jego serce, gdy dojrzałby w ich oczach okrutną prawdę? Nie istniał już w c a l e.
Nie powinien wracać, a jednak chwiejnym krokiem powoli kierował się ku znajomemu azylowi. Zaciskał dłoń na przedramieniu, z którego nieprzerwanie sączyła się ciemnobordowa ciecz. Odetchnął z niemałą ulgą, gdy po minucie kopania butem drzwi, te uchyliły się przed nim. Z Orientem mierzącym go trudnym do odszyfrowania wzrokiem.
— Nie pytaj, ponieważ i tak nie mógłbym Ci powiedzieć — Odpowiada od razu na powitanie, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Minął go bez dalszych wyjaśnień, sprawdzając przy tym, czy aby na pewno zastał go o tej porze samego. Dopiero w ciszy przedpokoju pochłoniętego w półciemnościach, zwrócił się do przyjaciela ponownie. — Musisz mi pomóc…
Nie musiał, lecz Emilio nie posiadał zapewne nikogo, którego mógł zaskoczyć taką niecodzienną - czy raczej szalenie niepokojącą - prośbą w środku nocy.
Orien Halcroft