-
Pracuje w kwiaciarni i zaczęła przygodę z muzyką w grupie grającej pirate metal; sympatyczna, uśmiechnięta, towarzyskanieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Gwen tego dnia przyszła wcześniej do pracy, bo chciała najpierw wyjaśnić swój wygląd szefowej. Opowiedziała o napaści na jedną dziewczynę i swojej interwencji, która zapłaciła za brawurę ciosami w twarz. Pęknięta, opuchnięta i zaczerwieniona warga trochę straszyły, ale co miała zrobić? Obiecała, że nie będzie się wychylać i po prostu posiedzi na zapleczu i zajmie się robotą właśnie tam.
Plan się sprawdzał całkiem nieźle, bo nie było wielu klientów i jakoś kiepsko z zarobkami, no ale co zrobić, prawda? Nie ich wina, bo dawały z siebie wszystko.
Kiedy Gwen wykonała swoją pracę – zadbała o świeżą wodę do kwiatów, których łodygi poprzecinała odpowiednio i zrobiła dwa bukiety na zamówienie, przyszła do Devon i oznajmiła:
- Zrobiłam, co miałam do roboty – miała trochę wolnego czasu, ale ani myślała o tym, by się lenić. Nie po to tam przyszła. – Mało tych zamówień, myślałam też, że postraszę klientów, ale nawet z nikim się nie widziałam. Cały czas myślę, co można tu zmienić i jak przyciągnąć ludzi do tego miejsca. Można na przykład wykorzystać jakąś imprezę, by sprzedać bukiety. Pary i rodziny może by się skusiły. I tak pomyślałam, że ufunduję gadżety zespołu, w którym śpiewam. Każdy bilet brałby udział w losowaniu. Może dopiero się wybijamy, ale mamy album, piosenki w radio, więc ktoś nas kojarzy. Mogłabym skrzyknąć jakichś znajomych muzyków, wszystko za darmo. Przedstawilibyśmy też historię tego miejsca i podkreśliłybyśmy jego ważność. Ja myślę, że to nie byłoby złe wyjście. Przynajmniej w ten sposób mogłabym coś zdziałać, bo serce mi się kraje, gdy widzę jak ciężko bywa tutaj od jakiegoś czasu – Gwen polubiła miejsce i właścicielki, które przyjęły ją z otwartymi rękami. Odpłacała się tym samym i gdy Devon została sama, Reed chciała jej pomóc.
- Nawet mogę się poświęcić i zjeść z jakimś obcym facetem kolację, jeśli byłoby trzeba. Uciekłby po kilkunastu minutach, bo jestem dość specyficzną i rozgadaną osobą, ale co tam. Mi tu na zależy na biznesie, bo wcale nie chcę zostać bez pracy, którą lubię. A jeśli chodzi o duszę, to właśnie tutaj się to czuje, szkoda waszej pracy. Możemy stąd coś wycisnąć, tylko potrzeba dobrego pomysłu – no właśnie, stąd taka propozycja, ale to było głośne myślenie. Nie musiało tak się stać przecież. Gwen myślała nad tematem często i zasypiała z myślą o tym, czy kolejny dzień nie będzie ostatnim w jej karierze florystki.
- Można przygotować kwiaty pod znaczenie koloru i rodzaju, ot na szczęście i według okazji. Na pewno ktoś kupiłby coś, wiedząc więcej o języku roślin – tak jej przyszło na myśl właśnie. Lepszy taki pomysł, niż żaden.
Devon Maddox
Plan się sprawdzał całkiem nieźle, bo nie było wielu klientów i jakoś kiepsko z zarobkami, no ale co zrobić, prawda? Nie ich wina, bo dawały z siebie wszystko.
Kiedy Gwen wykonała swoją pracę – zadbała o świeżą wodę do kwiatów, których łodygi poprzecinała odpowiednio i zrobiła dwa bukiety na zamówienie, przyszła do Devon i oznajmiła:
- Zrobiłam, co miałam do roboty – miała trochę wolnego czasu, ale ani myślała o tym, by się lenić. Nie po to tam przyszła. – Mało tych zamówień, myślałam też, że postraszę klientów, ale nawet z nikim się nie widziałam. Cały czas myślę, co można tu zmienić i jak przyciągnąć ludzi do tego miejsca. Można na przykład wykorzystać jakąś imprezę, by sprzedać bukiety. Pary i rodziny może by się skusiły. I tak pomyślałam, że ufunduję gadżety zespołu, w którym śpiewam. Każdy bilet brałby udział w losowaniu. Może dopiero się wybijamy, ale mamy album, piosenki w radio, więc ktoś nas kojarzy. Mogłabym skrzyknąć jakichś znajomych muzyków, wszystko za darmo. Przedstawilibyśmy też historię tego miejsca i podkreśliłybyśmy jego ważność. Ja myślę, że to nie byłoby złe wyjście. Przynajmniej w ten sposób mogłabym coś zdziałać, bo serce mi się kraje, gdy widzę jak ciężko bywa tutaj od jakiegoś czasu – Gwen polubiła miejsce i właścicielki, które przyjęły ją z otwartymi rękami. Odpłacała się tym samym i gdy Devon została sama, Reed chciała jej pomóc.
- Nawet mogę się poświęcić i zjeść z jakimś obcym facetem kolację, jeśli byłoby trzeba. Uciekłby po kilkunastu minutach, bo jestem dość specyficzną i rozgadaną osobą, ale co tam. Mi tu na zależy na biznesie, bo wcale nie chcę zostać bez pracy, którą lubię. A jeśli chodzi o duszę, to właśnie tutaj się to czuje, szkoda waszej pracy. Możemy stąd coś wycisnąć, tylko potrzeba dobrego pomysłu – no właśnie, stąd taka propozycja, ale to było głośne myślenie. Nie musiało tak się stać przecież. Gwen myślała nad tematem często i zasypiała z myślą o tym, czy kolejny dzień nie będzie ostatnim w jej karierze florystki.
- Można przygotować kwiaty pod znaczenie koloru i rodzaju, ot na szczęście i według okazji. Na pewno ktoś kupiłby coś, wiedząc więcej o języku roślin – tak jej przyszło na myśl właśnie. Lepszy taki pomysł, niż żaden.
Devon Maddox