Chodząc tak po mieszkaniu, które potrzebuje jeszcze mebli i dekoracji poczułam się samotna. Spodziewałam się większej radości lub zachwytu. A jak się w sumie stało? Chodzę i uderzam różne przedmioty na podłodze i się szczerze nudzę. Samotność nie jest taka fajna. Jest depresyjna. Jeśli zadzwonię do matki, ta wpadnie jak szalona do mieszkania i zacznie matkować. Do przyjaciółek też nie chciałam zadzwonić, mają własne życie i pewnie nie chcą słuchać marudzeń, jak mi źle. Ostatnią osobą na mojej liście to Daniel. Wiem, że raczej nie będzie go cieszyć moje narzekanie. Jednak jeśli go jakoś sprowadzę, tak niewinnie i jakieś głupoty? Teoretycznie posiadam jeszcze meble do złożenia. Więc to będzie idealne. Położyłam się na środku salonu, nogi oparłam o oparcie i wpatrywałam się w sufit. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer mojego brata. Telefon odłożyłam na klatkę piersiową.
— Cześć Daniel. Nie chcesz mi może pomóc? Mam parę rzeczy do złożenia, które raczej nie dam rady sama — Skłamałam i dalej wpatrywałam się w sufit. Zna adres, zna kod do bramki. Nawet drzwi głównych nie zamknęłam. Teoretycznie chyba powinna, prawda? Cóż trudno. Może na suficie namaluję jakieś dzieło? Nawet światło na to pozwala, a może się całkowicie mylę? Cóż zostaje mi jedynie czekać na kuzyna, jeśli dał się nabrać na pomoc. Zresztą pragnę rozmowy, realnej rozmowy. Nawet mogę pogadać o kluskach z serem, ale żeby ktoś tutaj przyszedł.
Daniel Cortez