
I had the shiniest wheels, now they're rusting
Phileas przyszło spędzić swoje dzieciństwo w r e z y d e n c j i, a nie w domu, co jest kluczowym aspektem, który należy wziąć pod uwagę, chcąc zrozumieć jego osobę w pełni. To zdecydowanie nie było miejsce rodem z filmów familijnych, miejsce, w którym każde dziecko pragnęłoby dorastać. To było miejsce kultu pieniądza i tradycji, w powietrzu rozchodziły się tylko szepty i pretensje, zręcznie wmieszane w takt muzyki klasycznej. Nie było kurzy na pułkach, maskotek i dziecięcych klocków, czy nawet szklanek z bohaterami kreskówek. Nie. Wszystko miało swoje miejsce, rodowe filiżanki były ustawione w nieskazitelny sposób, przypominający gwiazdy na wieczornym niebie, a każda srebrna łyżeczka codziennie była polerowana na błysk.
Państwo Baskerville mieli wymagania, czy to w kontekście gosposi i ogrodników, czy nawet własnych dzieci. Owszem poświęcali czas Phileasowi i jego rodzeństwu, dawali im uwagę, ale nie w sposób, który byłyby przez nich pożądany. Zamiast ciepłego uścisku było bowiem spojrzenie ostre i przenikliwe jak sztylet, a każde odstępstwo od zasad było skrzętnie odnotowywane i wypominane.
Tak, więc Phileas reagował w tym wszystkim swój świat. Niepokorność, jednak wiele razy przegrywała z potrzebą bycia niezauważonym. W związku, z czym pierwsze kradzione papierosy, kłamstwa i podszepty, wszystko chodziło często na drugi plan, gdy zwyczajnie pragnął uwagi rodziców. Zbyt inteligentny, by w pełni się podporządkować, zbyt zlękniony, by żyć po swojemu. Sarkazm zamiast szczerości, złudzenia zamiast pragnień,
Dla tak zlęknionego i łaknącego uwagi młodzieńca, szkoła była najlepszą areną, w której to mógł realizować się niczym rasowy gladiator. Każdy konkurs, dyskusja na forum klasy, wszystko to było tylko okazją do połechtania swego ego. Przegrane zawsze brał do siebie, dusił się nimi i umartwiał, jak gdyby na każdej kończył się świat, paliły go od środka, jak gdyby wypalane były w środku jego duszy. Od tego momentu Phileas, bowiem nigdy nie pozwalał sobie na luksus bycia drugim, o trzecim nawet nie wspominając. Rywalizacja z innymi i przede wszystkim z samym sobą i swymi słabościami, stały się jego obsesją, pragnieniem, którego to chociażby nie wiem, co, nie był w stanie zaspokoić. Nie cieszył się sukcesem innych, za to każde ich potknięcie celebrował, jednak na krótko. Nawet im nie pozwalał na odciąganie od priorytetów. A priorytetem była jego wygrana, na każdym polu i w każdym aspekcie. Tak właśnie już w szkolnym wieku, rozpoczęła się jego największa obsesja. Zwycięstwa pragnął odnosić za wszelką cenę, jak to mówią- do celu po trupach.
Jego demony tak naprały rozpędu, gdy zakończył studia. To właśnie ich zakończenie dało mu narzędzia i podstawy do budowania się na nowo, do łechtania ego, do czucia się lepszym od innych. Sala sądowa nie była tylko pracą, kancelaria miejscem do przyjmowania klientów. To były jego azyle, twierdze, których strzegł niczym rycerz. A Phileas nie lubił drogi na skróty w swym szaleństwie. Brał te sprawy, od których inni odwróciliby się na pięcie. Skąpane w mroku, w winie tka wyraźnej, tak jaskrawej i bezsprzecznej, że ława przysięgłych mruczała tylko w niedowierzaniu. On się tym karmił. Nie zależało mu na klientach, nie zależało mu na tym, by pomóc komukolwiek. Chciał wygrać coś, co było pozornie skazane na porażkę. Chciał rozgłosu i uwielbienia. To wszystko. Kolejne sukcesy przyjmował z błyskiem w oku, radością kata, który puszy się jak paw przed samą egzekucją. Uwielbiał medialny rozgłos, swoje imię na kolorowych okładkach. Hedonista i cynik, dla którego liczyło się samospełnienie. Tak przynajmniej twierdził, skrywając pod powierzchnią wszystkie te obawy i potrzeby, które od dziecka tak skrupulatnie maskował w obawie przed tym, że kiedykolwiek wyjdą na światło dzienne.
- Kofeina jest jego tajną bronią, upaja się zapachem mocnego espresso o poranku, a zapijanie filiżanki kawy whisky z piersiówki jest dla niego swoistym rytuałem.
- W kieszeni marynarki zawsze ma paczkę papierosów francuskiej marki Gauloises. Czysty snobizm, jak gdyby sprowadzanie ich sprawiało mu dodatkową frajdę, podobnie jak odpalanie ich zapalniczką po dziadku, którą przetrzymuje od lat bardziej z pragmatyzmu niż romantyzmu.
- Jak i reszta rodziny, tak i on mówi po francusku płynnie, zazwyczaj korzysta z tej umiejętności, by znieważyć kogoś cichaczem lub zabrylować na salonach.
- Mól książkowy, który mógłby zaszyć się na długie godziny z książką w ręku, gdyby miał na to więcej czasu, podczas swojej i tak wypełnionej po brzegi doby. Szczególnie upodobał sobie literaturę rosyjską, na czele z Dostojewskim. Cierpienie bohaterów jego dzieł w pewien absurdalny sposób pozwala mu w tym wszystkim odnaleźć cząstkę siebie.
- ma brata bliźniaka, młodszego o 4 minuty. Wyglądają tak samo, ale są od siebie zupełnie różni. Rozumieją się bez słów i łączy ich szczególna więź.