

Jej rodzinne Banff było urokliwą miejscowością - taką, w której można było się zakochać. Carys jednak zawsze czuła się tam niczym w klatce, mierząc się z nakładaną przez rodziców presją. We wszystkim zawsze m u s i a ł a być najlepsza, a na pierwszym miejscu stawiany był wynik, nie ewentualna przyjemność z jego osiągnięcia. W którymś momencie przestała zastanawiać się nad tym, co tak właściwie chciała robić, ponieważ nie dane jej było podążać inną ścieżką niż ta, którą wytyczyła dla niej matka.
Studia prawnicze stanowiły nie tyle spełnienie i c h aspiracji, co idealną okazję do tego, by u c i e c. Z tego powodu wybrała uczelnię w odległym o tysiące mil Toronto, chcąc w końcu posmakować ciut więcej swobody. Prędko jednak zdała sobie sprawę z tego, że nie umiała. Nie wiedziała, w jaki sposób miałaby odzyskać nad własnym życiem ster, bo przecież nigdy go nie miała. Od samego początku ktoś inny pociągał za sznurki.
Tym razem również czuła, że musiała wspiąć się na szczyt. Licencjat z politologii ukończyła z wyróżnieniem, a perfekcyjnie zdany LSAT otworzył przed nią drogę na prawo w najlepszych uniwersytetach. Po raz kolejny nie zdobyła się na zmianę, dalsze życie postanawiając budować tu, w Toronto. Tak wiele razy słyszała, że powinna być z siebie dumna, iż nauczyła się perfekcyjnie tę dumę udawać. Udawała zresztą nie tylko to, nigdy nie przypuszczając, że ostatecznie to właśnie to stanie się dla niej największym szczęściem. Pierwszym, jakie poznała.
Ulotka o wieczornej szkółce teatralnej wpadła w jej ręce przez zupełny p r z y p a d e k. Przypadkiem też zdecydowała się dać temu szansę, nie wiedząc jeszcze, że w najcięższych chwilach to właśnie teatr przyniesie jej ukojenie. Za jego sprawą nie odpuściła sobie, nadal dzielnie pnąc się na szczyt, jednak to wlasnie w tym miejscu mogła odreagować trudy związane choćby ze szkołą. To właśnie tam czuła, że naprawdę żyła.
Pierwszy poważniejszy angaż wywrócił jej życie do góry nogami. Sztuka, która miała podbić kanadyjskie sceny teatralne w okamgnieniu stała się spełnieniem marzeń, których ona nie była nawet świadoma. Rzuciła się w wir przygotowań - do roli oraz do egzaminów, za sprawą których miała ukończyć studia i rozpocząć aplikację. Tego jednak nie zrobiła, bo gdy jej zdrowie zaczęło uginać się pod nadmiarem zobowiązań, została zmuszona, by wybrać. I w końcu postawiła na to, czego chciała sama.
Popełniła b ł ą d. Zrozumiała to w chwili, w której powiedziano jej, że sztuka wcale nie dotrze na deski teatru. W ciągu zaledwie kilku dni z osoby, która miała wszystko, stała się p r z e g r a n ą, która nie miała już nic. Nie zaliczyła egzaminów, nie rozpoczęła nowej kariery, a gdyby tego było mało, została odcięta od pomocy, którą do tej pory oferowali jej rodzice. Została zmuszona do tego, by w końcu wkroczyć w dorosłość, na własną rękę przekonując się o tym, jakie konsekwencje pociąga za sobą przedkładanie serca ponad rozum.