-
jest to donnanieobecnośćniewątki 18+niezaimkisrimkipostaćautor
Wtorek wieczór to niezbyt imprezowy czas ale prawda była taka, że dla mężczyzn, którzy przychodzą tutaj udawać, że są już rozwodnikami i popatrzeć na wywijające tancerki różnicy nie robiło czy był świątek piątek czy środek tygodnia.
Wtorek, z doświadczenia Donny, był dniem najspokojniejszym w całym tygodniu.
W pierwszy dzień tygodnia wieczorem spływały fale przeciwników poniedziałku, we wtorek się uspokajało, dopiero w środę znowu ruszał rozruch przed czwartkiem i weekendem.
Wtorek był dniem na chwilę oddechu dla pracowników i było nie było - idealnym momentem na usterkę.
Wszystko, poza ekranem laptopa Donny, nagle zgasło i podniosła wzrok znad swojego excela spoglądając w ciemność gabinetu, w oczekiwaniu na nastanie światłości.
Ale nic takiego się nie stało po pierwszej minucie, więc w drugiej wstała, włączając latarkę w telefonie i wstając zza biurka. Przez szparę między podłogą a drzwiami widziała jasne przebłyski, zatem inni pracownicy, a nie było ich o tej porze wielu, też zaczęli błądzić po lokalu.
- Co się dzieje? - Wyszła z gabinetu, oświetlając sobie drogę, szukając znajomych twarzy w ciemności.
- Nic nie widać!
Donna wywróciła oczami na tę odpowiedź już sama dobrze wiedziała od kogo, bo poznała po głosie jedną z kelnerek, ale ugryzła się w język.
- To wiem. - Widzę, że nic nie widzę. - Co się stało, że korki wywaliło? Zalaliście coś? - Ruszyła w kierunku głównego baru, najjaśniejszego punktu w klubie bo przynajmniej na głównej sali działały granatowe światełka awaryjne przymocowane nisko tuż przy podłodze.
- Nikomu nic nie jest? - Nie chodziło o to, że nie ufała swojemu zespołowi na tyle, po prostu wypadki w takich miejscach mogły się zdarzyć przy pełnym oświetleniu, a co dopiero w ciemności.
Filippo Carissoni
Wtorek, z doświadczenia Donny, był dniem najspokojniejszym w całym tygodniu.
W pierwszy dzień tygodnia wieczorem spływały fale przeciwników poniedziałku, we wtorek się uspokajało, dopiero w środę znowu ruszał rozruch przed czwartkiem i weekendem.
Wtorek był dniem na chwilę oddechu dla pracowników i było nie było - idealnym momentem na usterkę.
Wszystko, poza ekranem laptopa Donny, nagle zgasło i podniosła wzrok znad swojego excela spoglądając w ciemność gabinetu, w oczekiwaniu na nastanie światłości.
Ale nic takiego się nie stało po pierwszej minucie, więc w drugiej wstała, włączając latarkę w telefonie i wstając zza biurka. Przez szparę między podłogą a drzwiami widziała jasne przebłyski, zatem inni pracownicy, a nie było ich o tej porze wielu, też zaczęli błądzić po lokalu.
- Co się dzieje? - Wyszła z gabinetu, oświetlając sobie drogę, szukając znajomych twarzy w ciemności.
- Nic nie widać!
Donna wywróciła oczami na tę odpowiedź już sama dobrze wiedziała od kogo, bo poznała po głosie jedną z kelnerek, ale ugryzła się w język.
- To wiem. - Widzę, że nic nie widzę. - Co się stało, że korki wywaliło? Zalaliście coś? - Ruszyła w kierunku głównego baru, najjaśniejszego punktu w klubie bo przynajmniej na głównej sali działały granatowe światełka awaryjne przymocowane nisko tuż przy podłodze.
- Nikomu nic nie jest? - Nie chodziło o to, że nie ufała swojemu zespołowi na tyle, po prostu wypadki w takich miejscach mogły się zdarzyć przy pełnym oświetleniu, a co dopiero w ciemności.
Filippo Carissoni
firtulka
ty mi nie mów jak mam własną postać prowadzić
-
drop the beatnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
#2
To miał być dobry dzień - choć od rana Filip miał pod górkę, bo zaspał na pierwsze zajęcia, a na drugich miał wejściówkę. Miał nadzieję, że gdy przyjdzie do pracy, wszystko będzie grać, a on będzie mógł użyć znanego powiedzonka "szafa gra" lecz niestety... Czy jakiś czarny kot mnie dzisiaj mijał, czy o kij tu chodzi? spytał samego siebie, gdy nagle praktycznie cały klub ogarnęła ciemność. Westchnął głośno, rzucając:
- No bez jaj! - i schodząc ze swojego miejsca, by podejść do skrzyneczki - oczywiście w międzyczasie zahaczył o łazienkę (bo chciał umyć ręce i zrobił to, lecz z kranu leciała lodowata woda), z której usłyszał to i owo, a potem powrócił do białej skrzynki.
- Nie my szefowo, tylko samo się wylało. - wyjaśnił, stojąc przy otwartej skrzynce z bezpiecznikami, które podniósł do góry, lecz to nie dało żadnego efektu.
- Przynajmniej tak słyszałem. Nie wiem, byłem w trakcie próby, gdy nagle cała konsoleta zgasła i wszędzie zrobiło się ciemno jak w du.... w czarnej dziurze. - wyjaśnił, wzruszając ramionami po "nie wiem" zastanawiając się, czy skoro zaistniały problemy z elektryką, to klub w ogóle dzisiaj będzie działał.
- Mi nic nie jest. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ostatecznie, jeżeli do godziny prąd nie wróci, to możnaby spróbować z agregatem, tylko nie wiem, jak duży musiałby być, by zasilić cały lokal. - kojarzył agregaty, ponieważ raz czy dwa gdy ćwiczył występy u jednego z ziomków, to akurat nie było prądu i chodził podłączony agregat. Drugi raz wziął wszystkie bezpieczniki najpierw w dół a potem w górę, lecz to także nic nie dało.
- Już dawno nie było takiej awarii. - stwierdził. - A! I jeszcze coś. Gdy byłem w łazience, to z kranu leciał lód... znaczy woda była lodowata. - na to niestety pomysłu nie miał. Chyba nie pozostawało nic innego, jak czekać na cud albo aż przyjedzie profesjonalna ekipa i to naprawi.
Donna Albani
To miał być dobry dzień - choć od rana Filip miał pod górkę, bo zaspał na pierwsze zajęcia, a na drugich miał wejściówkę. Miał nadzieję, że gdy przyjdzie do pracy, wszystko będzie grać, a on będzie mógł użyć znanego powiedzonka "szafa gra" lecz niestety... Czy jakiś czarny kot mnie dzisiaj mijał, czy o kij tu chodzi? spytał samego siebie, gdy nagle praktycznie cały klub ogarnęła ciemność. Westchnął głośno, rzucając:
- No bez jaj! - i schodząc ze swojego miejsca, by podejść do skrzyneczki - oczywiście w międzyczasie zahaczył o łazienkę (bo chciał umyć ręce i zrobił to, lecz z kranu leciała lodowata woda), z której usłyszał to i owo, a potem powrócił do białej skrzynki.
- Nie my szefowo, tylko samo się wylało. - wyjaśnił, stojąc przy otwartej skrzynce z bezpiecznikami, które podniósł do góry, lecz to nie dało żadnego efektu.
- Przynajmniej tak słyszałem. Nie wiem, byłem w trakcie próby, gdy nagle cała konsoleta zgasła i wszędzie zrobiło się ciemno jak w du.... w czarnej dziurze. - wyjaśnił, wzruszając ramionami po "nie wiem" zastanawiając się, czy skoro zaistniały problemy z elektryką, to klub w ogóle dzisiaj będzie działał.
- Mi nic nie jest. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ostatecznie, jeżeli do godziny prąd nie wróci, to możnaby spróbować z agregatem, tylko nie wiem, jak duży musiałby być, by zasilić cały lokal. - kojarzył agregaty, ponieważ raz czy dwa gdy ćwiczył występy u jednego z ziomków, to akurat nie było prądu i chodził podłączony agregat. Drugi raz wziął wszystkie bezpieczniki najpierw w dół a potem w górę, lecz to także nic nie dało.
- Już dawno nie było takiej awarii. - stwierdził. - A! I jeszcze coś. Gdy byłem w łazience, to z kranu leciał lód... znaczy woda była lodowata. - na to niestety pomysłu nie miał. Chyba nie pozostawało nic innego, jak czekać na cud albo aż przyjedzie profesjonalna ekipa i to naprawi.
Donna Albani