

domowe rzemiosło: zna podstawy hydrauliki (od ojca), potrafi naprawić proste usterki w mieszkaniu czy kuchni; łatwo nawiązuje znajomości, potrafi zagadać prawie każdego;
Składniki:
- kromka świeżo upieczonego chleba, parzącego jeszcze w dłonie;
- odrobina masła, mięknącego w słońcu wpadającym przez kuchenne okno;
- zapach farby drukarskiej, zostający na opuszce palca po przewróceniu strony;
Przepis:
Pokroić chleb. To takie proste. To takie bezpieczne. Wsunąć nóż w miękisz i nie zranić się ostrzem. Masło rozprowadzić szeroko, żeby dziecięce dłonie mogły złapać je z obu stron i zjeść szybciej niż zdąży spłynąć. Usiąść przy stole. Gryźć końcówkę ołówka, szukając w pamięci haseł. Wpisywać je - koślawo.- w krzyżówkowe rubryczki. Słuchać, jak matka mówi o kolorach – że błękit można zrobić z ultramaryny, a czerwień z ochry i krwi serca. Słuchać, jak ojciec odchrząkuje i poprawia radio, które nigdy nie łapie wystarczająco dobrze.
Dom. Już zawsze pachnieć będzie drożdżami i spokojem.
Dom. Już zawsze będzie za ciasny na jego marzenia o niebie.
Zupa pomidorowa (przesłodzona, rozgotowana)
Składniki
- pomidory z puszki, zgniatane ręką, aż sok pryska na ściany;
- łyżka cukru – bo tak robiła matka, żeby zakryć kwaśny posmak dzieciństwa;
- makaron, co ucieka z garnka i rozgotowuje się do kleistej papki;
- sól wsypana za mocno, bo ręka drży, a niezdiagnozowane ADHD nigdy nie jest łaskawe;
Przepis:
Zagotować wodę. Do garnka wrzucić wszystko naraz. Nie czekać, nie planować, tylko pozwolić, żeby kipiało. Wyjść z domu, trzasnąć drzwiami. Wrócić nad ranem, z zapachem piwa i cudzych papierosów schowanym pod kołnierz wyprasowanej przez matkę koszuli. Wsunąć łyżkę do garnka - nadal czekającego na palniku, wymownie, z obrzydliwą zupą ściętą na wierzchu błoną.
To wtedy Atlas nauczył się, że jedzenie może być wyrzutem sumienia.
To wtedy zrozumiał, że nigdy nie potrafi usiedzieć w jednej tylko kuchni, w jednym tylko domu, i w sobie.
Risotto nero – ryż w sepii, dla chłopca, który chciał latać
Składniki:
- garść ryżu arborio, którego nie wolno zostawić samego choćby na chwilę, bo się przypali;
- bulion dolewany łyżką, cierpliwie, aż do utraty
- kałamarz, ciemny atrament, wylany na doskonałą biel ziarna;
- jedno niespełnione marzenie o samolotach, o niebie, i o wolności;
Przepis:
Mieszać. Bez końca, aż rozboli nadgarstek. Wdychać zapach czerni, głęboko, głęboko, i pozwolić, by przesiąknął ubranie. Smakować gorycz i sól, jakby były jedynym, co ukoi ten morderczy głód w środku.
Powiedziano mu, że z oczami, które widzą za mgłą, nigdy nie zostanie pilotem. Powiedziano mu, że niebo jest dla innych. Więc, tak posłusznie, z firmamentu marzeń zszedł w głąb kuchni, do ognia, do dymu. Zamiast nieba – rondel, zamiast chmur – tylko para wodna.
Risotto jest kleiste, ciężkie. Zjada się je w samotności, wpatrując się w ciemność talerza.
Stek doskonały,
Składniki:
- kawałek mięsa, zawsze ciut za cienki lub troszkę za gruby;
- patelnia rozgrzana zbyt mocno, albo bijąca chłodem;
- sól, co rozsypuje się na podłodze zamiast trafić na mięso;
- perfekcjonizm, który piecze bardziej niż płomień;
Przepis:
Próbować. Jeszcze raz. I jeszcze. Próbować na przekór wyzwiskom, na złość konkurencji, czasem nawet jakby wbrew samemu sobie. Wycierać spocone czoło fartuchem. Czuć, że nic nie wychodzi. Że każde kolejne podejście jest istną katastrofą. Że każdy kelner przynosi talerz z powrotem, ze zmarszczką niezadowolenia na czole.
Gotowanie jest przekleństwem. Gotowanie jest wybawieniem. Atlas zaczyna na zmywaku, żeby móc opłacić niebotyczne czesne za szkołę kulinarną. Mieszka z rodzicami. Potem - waletuje u kogoś w akademiku, u jakiejś byłej dziewczyny, u przyjaciół, których imion nie potrafi do końca spamiętać. Prawdziwe sukcesy zaczyna odnosić na drugim roku. Myśli, że to tylko przypadek, zbieg okoliczności. Ale może nie?
Ktoś pisze o nim artykuł. Ktoś daje mu napiwek wysokości dwumiesięcznego czynszu. Całkiem przypadkiem ląduje też w łóżku z kimś, kto pomoże znaleźć mu staż u najlepszych. Znaleźć pracę - jedną, drugą. Piąć się po drabinie sukcesu aż na sam szczyt, tak młodo (zbyt młodo).
Ale kiedy ten zgiełk niknie - a niknie zawsze, późną nocą, po każdej mniej lub bardziej udanej zmianie - Atlas zawsze zostaje sam. Tylko on, i jego mały, czarny notes - i przepisy, które nigdy nie będą idealne.
Mięso stygnie. Ręce drżą. Perfekcja nigdy nie przychodzi.
Mille-feuille – zbyt kruche, by je zjeść
Składniki:
- ciasto francuskie, upieczone na złoto, tak kruche, że rozpada się pod nożem;
- warstwy kremu waniliowego, słodkiego aż do mdłości;
- owoce, świeże i tak piękne, jak najboleśniejsze wspomnienia;
- pocałunek, który smakuje jak popiół i wódka;
Przepis:
Układać warstwa na warstwie. Delikatnie. Oddychać tak, by nie rozsypać konstrukcji. Atlas samego siebie składa jak ciasto francuskie: warstwa goryczy, warstwa słodyczy, warstwa nadziei, warstwa desperacji. Wystarczy jeden ruch, żeby się rozsypał.
A potem jest on — tamten mężczyzna. Oczy dzikiego zwierzęcia i dłonie artysty; dusza poety, i wulgaryzmy godne pierwszego lepszego łajdaka. Za którymś razem mówi Atlasowi, że jest piękny, ale tonem, który brzmi jak obelga.
(Atlas śmieje się, żeby nie płakać.)
Goście w restauracji klaszczą, ktoś mówi: najlepsze, jakie jadłem. A tamtem? Wychodzi drzwiami dla obsługi, oblepiony jeszcze potem i kremem.
Digestif
Składniki:
- Łyk ginu;
- Nowe leki;
- Okruch siostrzanej obecności;
Przepis:
Toronto nocą. Ulice pachnące deszczem i dymem. Usiąść za winklem restauracji, za Ritzem, na schodkach przeciwpożarowych których nie dosięga światło latarni, z poparzonymi dłońmi, i pojedynczym kieliszkiem. Wzniosłoby się toast, ale jakoś nie ma z kim.
Wylądować w szpitalu dwa razy, dostać dwie odmienne diagnozy połączone wspólnym punktem. Załamanie nerwowe. Wypalenie zawodowe. Fuga dysocjacyjna. Epizod psychotyczny.
Obudzić się w zupełnie innym mieście, bez dowodu, bez portfela, bez wspomnień z ostatnich dni. Zadzwonić po siostrę. Nie, nie po młodą. Po Paige, zawsze po Paige. Poprosić o podwózkę, o ratunek. Poczekać, aż pojawi się na parkingu - z torbą ubrań, w które Atlas już w zasadzie się nie mieści. Dać się objąć - mocno - jakby siostra chciała utrzymać go w jednym kawałku.