-
mnie nie wkurwiajnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Spał tej nocy, jak każdej upalnej letniej, przy otwartych drzwiach na taras, ale wyjątkowy chłód nocy zwiastował powolne nadejście jesieni.
Skórę miał przez to powietrze chłodną, ale oddychało się aż za dobrze, żeby wstał i przymknał okno. I tak postanowił, że gdy tylko słońce wstanie spakuje się i pojedzie nad wodę, bo chociaż ograniczenia nie bardzo go dotyczyły i mógł mieć wakacje kiedy chciał, to nie wiadomo kiedy następnym razem najdzie go ochota, żeby jechać na plażę.
I ile jeszcze słońca ich w tym roku czeka.
Nie, żeby był wielkim miłośnikiem wylegiwania się na plaży, sam nie pochodził z terenów gdzie taka forma spędzania czasu byłaby popularna, bardziej miał ochotę wskoczyć do wody i płynąć dopóki się nie zmęczy. To byłoby już bardziej w jego stylu.
Postanowił, że zabierze Sylvie w tym samym momencie, w którym w ogóle podjął decyzję, że jedzie, w końcu kogo innego, skoro musiał przeprowadzić swoje małe śledztwo z czego wynikała jej troska jego stanem.
Przygotował całą lodówkę turystyczną jedzenia, dorzucił lemoniadę oczywiście swojej roboty i będąc już w drodze napisał do Sylvie. Nawet nie brał pod uwagę, że mu odmówi, szczerze w to wątpił, więc wcale się nie rozczarował.
Podjechał pod dom kobiety swoim szybkim (chociaż czarnym a nie czerwonym) samochodem jakiejś wykurwistej włoskiej marki, której mi się teraz szukać nie chce więc niech będzie to Maserati.
Maserati zamruczało na ulicy, Erno otworzył przed Sylvie drzwi uśmiechając się do niej szeroko na przywitanie.
A wnętrze tego samochodu przypominało trochę kuchnię Salvatore, wypucowane na błysk, nie było się trudno domyślić, że panował tu kategoryczny zakaz jedzenia i picia, chyba, że wody.
– To o co chodzi? – Zapytał w końcu, kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle i zerknął na kobietę.
– Z tą plażą nudystów? Chciałaś się na taką wybrać ale nie masz odwagi? Czy mnie prowokujesz? – Chwilę się mógł jej przyjrzeć, no nie oceniał przecież, wyjątkowo nie. Żadnych jednak wniosków z jej mimiki nie zdążył wysnuć bo światło się zmieniło i ruszył dalej, na szczęście już zjeżdżając na parking przed plażą, mijając po drodze budkę z lodami, którymi nawet nie zaprzątał sobie głowy, bo wiedział, że to tylko proszek zmieszany ze zmrożoną wodą.
Sylvie Hayward
Skórę miał przez to powietrze chłodną, ale oddychało się aż za dobrze, żeby wstał i przymknał okno. I tak postanowił, że gdy tylko słońce wstanie spakuje się i pojedzie nad wodę, bo chociaż ograniczenia nie bardzo go dotyczyły i mógł mieć wakacje kiedy chciał, to nie wiadomo kiedy następnym razem najdzie go ochota, żeby jechać na plażę.
I ile jeszcze słońca ich w tym roku czeka.
Nie, żeby był wielkim miłośnikiem wylegiwania się na plaży, sam nie pochodził z terenów gdzie taka forma spędzania czasu byłaby popularna, bardziej miał ochotę wskoczyć do wody i płynąć dopóki się nie zmęczy. To byłoby już bardziej w jego stylu.
Postanowił, że zabierze Sylvie w tym samym momencie, w którym w ogóle podjął decyzję, że jedzie, w końcu kogo innego, skoro musiał przeprowadzić swoje małe śledztwo z czego wynikała jej troska jego stanem.
Przygotował całą lodówkę turystyczną jedzenia, dorzucił lemoniadę oczywiście swojej roboty i będąc już w drodze napisał do Sylvie. Nawet nie brał pod uwagę, że mu odmówi, szczerze w to wątpił, więc wcale się nie rozczarował.
Podjechał pod dom kobiety swoim szybkim (chociaż czarnym a nie czerwonym) samochodem jakiejś wykurwistej włoskiej marki, której mi się teraz szukać nie chce więc niech będzie to Maserati.
Maserati zamruczało na ulicy, Erno otworzył przed Sylvie drzwi uśmiechając się do niej szeroko na przywitanie.
A wnętrze tego samochodu przypominało trochę kuchnię Salvatore, wypucowane na błysk, nie było się trudno domyślić, że panował tu kategoryczny zakaz jedzenia i picia, chyba, że wody.
– To o co chodzi? – Zapytał w końcu, kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle i zerknął na kobietę.
– Z tą plażą nudystów? Chciałaś się na taką wybrać ale nie masz odwagi? Czy mnie prowokujesz? – Chwilę się mógł jej przyjrzeć, no nie oceniał przecież, wyjątkowo nie. Żadnych jednak wniosków z jej mimiki nie zdążył wysnuć bo światło się zmieniło i ruszył dalej, na szczęście już zjeżdżając na parking przed plażą, mijając po drodze budkę z lodami, którymi nawet nie zaprzątał sobie głowy, bo wiedział, że to tylko proszek zmieszany ze zmrożoną wodą.
Sylvie Hayward
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
6.
Jak nie spodziewała się żadnych propozycji last minute na wypad, tak musiała być zaskoczona nie tylko taką inicjatywą od Ernesta, jak i samą wiadomością od niego. Było całkiem cicho od czasu jej wizyty, więc specjalnie nie wychylała się, bo może Salvatore potrzebował jeszcze ciszy. Skoro jednak do niej napisał… Wstępnie się wahała, czy się zgadzać. Nie bardzo miała chęć spalić się od słońca, więc wiązało się to z szukaniem cienia lub parasola, pod którym będzie mogła się schować. Taki wyjazd był jej jednak potrzebny, zwłaszcza, że ciągle siedziała albo w robocie, albo w domu. Miło, że Ernest zechciał to zmienić.
Przypuszczała, że to on zajmie się jedzeniem (albo tak nawet uzgodnili czy coś), więc ona spakowała inne niezbędne rzeczy – kremy z filtrem, coś przeciwko owadom i inne takie duperele. Naszykowana już czekała na sygnał, a gdy go dostała, zeszła prędko do Ernesta, po drodze zamykając drzwi na klucz i upewniając się, czy na pewno są zamknięte. Dopiero wtedy powędrowała prosto do samochodu, otwierając drzwi i siadając na miejscu pasażera. Również przywitała się uśmiechem.
— Co? — przez chwilę serio nie wiedziała, o co mu chodziło. Gdy skojarzyła fakty, z miejsca przewróciła oczyma.
— Prowokuję? Czyli nie miałbyś skrupułów tam jechać? — parsknęła w trakcie odbijania tej piłeczki, choć trochę żałowała, że w ogóle wspomniała ten temat. Nie mogła się natomiast powstrzymać – od czasu, gdy jej zmarły już mąż zażartował sobie, że tam kiedyś niespostrzeżenie pojadą, cały czas miała to z tyłu głowy. Może powiedział o tym kiedyś Ernestowi i ten poczuł się nagle w obowiązku, by spełnić pragnienie zmarłego człowieka? Miała nadzieję, że to tylko jej paranoja a nie solidne podstawy do wątpliwości.
Gdy parkowali, odetchnęła z ulgą na widok normalnej plaży. Chyba, że planowali jakiś ukryty event, gdzie nudyści przez pierwszą godzinę chodzili poubierani, a potem wyskakiwali z ciuchów. Nigdy nic nie wiadomo, co nie?
ernest salvatore
-
mnie nie wkurwiajnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Nie miał bladego pojęcia o żadnych zamierzchłych planach jej świętej pamięci męża na temat plaży, a nawet jeśli się zdarzyło, że kiedyś o nich usłyszał, to dawno już zapomniał skupiony na własnym życiu.
Bardzo go interesowało skąd się temat u Sylvie wziął i czy nie mogła mu po prostu napisać wprost, że chce go zobaczyć nago, tak byłoby o wiele łatwiej, żadnego krążenia wokół tematu.
Ale dawał jej czas, łaskawy pan, na zebranie odwagi, bo nie bardzo brał pod uwagę, że o coś innego jej chodzi.
Wzruszył ramionami słysząc jej pytanie i pokręcił głową.
– Skrupułów? Nie, a czemu, skoro mnie o to poprosiłaś? – Co z tego, że nie prosiła. Czytał co chciał.
Nie nadążał za jej tokiem myślenia, a może się po prostu w tym zrozumieniu minęli, ale fakt był taki że na najzwyklejszą na świecie plażę ją zabierał.
Zamki w samochodzie kliknęły cicho, kiedy Ernest nacisnął guziczek na pilocie wyciągnąwszy swoją torbę i lodówkę turystyczną z bagażnika. Zabrał wszystko, ruszając w stronę plaży, nawet nie zwracając uwagi na ludzi wokół, ale był człowiekiem, który już samą aurę miał tak specyficzną, żeby nie powiedzieć niepokojącą, że nikt mu w drogę nie wchodził.
– Ty to taka niepozorna jesteś. Coś tam tego tamtego muffinki, wino, nudyści, ja nie wiem co ci jeszcze po głowie chodzi. – Bardzo był zadowolony z faktu, że się (najprawdopodobniej) wypięła na jego żonę i stanęła po jego stronie, chociaż wciąż był na etapie sprawdzania tego, czy się też teraz na to spotkanie nie zgodziła w jakimś innym celu, niż wspólny wypoczynek.
Zatrzymał się w końcu, znajdując odpowiednie miejsce, w miarę z dala od ludzi, w miarę bo w lato to nie było takie łatwe. Po prostu mieli daleko do wody, ale to nic.
Odłożył lodówkę i swoją torbę, z której wyjął koc i zaczął mościć miejsce na plażowy piknik, a że przywiązywał wagę do szczegółów to nawet szklanki miał i sztućce.
Sylvie Hayward
Bardzo go interesowało skąd się temat u Sylvie wziął i czy nie mogła mu po prostu napisać wprost, że chce go zobaczyć nago, tak byłoby o wiele łatwiej, żadnego krążenia wokół tematu.
Ale dawał jej czas, łaskawy pan, na zebranie odwagi, bo nie bardzo brał pod uwagę, że o coś innego jej chodzi.
Wzruszył ramionami słysząc jej pytanie i pokręcił głową.
– Skrupułów? Nie, a czemu, skoro mnie o to poprosiłaś? – Co z tego, że nie prosiła. Czytał co chciał.
Nie nadążał za jej tokiem myślenia, a może się po prostu w tym zrozumieniu minęli, ale fakt był taki że na najzwyklejszą na świecie plażę ją zabierał.
Zamki w samochodzie kliknęły cicho, kiedy Ernest nacisnął guziczek na pilocie wyciągnąwszy swoją torbę i lodówkę turystyczną z bagażnika. Zabrał wszystko, ruszając w stronę plaży, nawet nie zwracając uwagi na ludzi wokół, ale był człowiekiem, który już samą aurę miał tak specyficzną, żeby nie powiedzieć niepokojącą, że nikt mu w drogę nie wchodził.
– Ty to taka niepozorna jesteś. Coś tam tego tamtego muffinki, wino, nudyści, ja nie wiem co ci jeszcze po głowie chodzi. – Bardzo był zadowolony z faktu, że się (najprawdopodobniej) wypięła na jego żonę i stanęła po jego stronie, chociaż wciąż był na etapie sprawdzania tego, czy się też teraz na to spotkanie nie zgodziła w jakimś innym celu, niż wspólny wypoczynek.
Zatrzymał się w końcu, znajdując odpowiednie miejsce, w miarę z dala od ludzi, w miarę bo w lato to nie było takie łatwe. Po prostu mieli daleko do wody, ale to nic.
Odłożył lodówkę i swoją torbę, z której wyjął koc i zaczął mościć miejsce na plażowy piknik, a że przywiązywał wagę do szczegółów to nawet szklanki miał i sztućce.
Sylvie Hayward
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Jakby chciała go zobaczyć bez ubrań, spróbowałaby pewnie poprzednim razem. Gdyby chciała, mogła mieć wywalone na fakt pod tytułem „ledwie co się rozstali”. Miała idealną okazję – przyniosła wino, mogła go upić. Mogła nawet w babeczkach mu podać jakiś usypiające proszki i co? Nie zrobiła tego. Ba, nawet jej przez myśl nie przeszły takie rewelacje i nie miała świadomości, że może ją w ogóle o coś takiego podejrzewać. Sama niewinnie myślała, że jedynie chciał zacieśnić z nią przyjacielskie więzi, a nie coś więcej.
— Poprosiłam? — prychnęła, nie wierząc własnym uszom. — Gdzie i kiedy niby? Może ci się to przyśniło. — aż pokręciła głową, w następnej kolejności wzdychając w niemalże teatralnej manierze. Nie miała pojęcia, skąd mu się to wzięło. Mogła nie zaczynać tego żartu, bo powoli zaczynała żałować tego tematu.
Bez słowa wysiadła i zabrała przy okazji swoje manatki, jednocześnie wzrokiem obrzucając wszystko dookoła, choć zrobiła to bardziej machinalnie. Ludzie, których mijali, wyglądali zwyczajnie. Klasyczne rodziny lub matki z dziećmi, świętujący ostatnie dni sierpnia. A skoro były tu też dzieci, raczej na pewno nie uprawiano tutaj tego, czego się obawiała.
Przystanęła natomiast słysząc to, co wypalił w jej kierunku Ernest.
— Słucham? — co jemu natomiast chodziło po głowie, że takie pytania zadawał. Zmarszczyła czoło i ruszyła dalej, choć dużo wolniej niż poprzednio. Próbowała pojąć sens tego, o co spytał ją Salvatore ale nie mogła za cholerę tego zrozumieć. — Co ma mi chodzić po głowie? No? Powiedz mi może, bo ja nie wiem. — rzuciła tymi słowami trochę szyderczo, a trochę też na serio. Chciała zrozumieć, bo ewidentnie czegoś nie pojmowała. Cały czas przyglądała się tyłowi głowy Ernesta, jakby to ona miała wyhodować usta i jej odpowiedzieć.
Może wtedy dowiedziałaby się czegoś sensownego.
Obojętnie przyjęła informację o miejscu, w którym się zatrzymali. Nie zależało jej jakoś szczególnie na konkretnym miejscu poza cieniem, a tego trochę tu widziała. I tak prowizorycznie już założyła na głowę kapelusz z szerokim rondem, więc chociaż czubek głowy sobie osłoni, choć i tak parował od zagadki sprezentowanej jej przez Ernesta. Rozłożyła skrupulatnie koc, na którym natychmiast się usadowiła.
ernest salvatore
— Poprosiłam? — prychnęła, nie wierząc własnym uszom. — Gdzie i kiedy niby? Może ci się to przyśniło. — aż pokręciła głową, w następnej kolejności wzdychając w niemalże teatralnej manierze. Nie miała pojęcia, skąd mu się to wzięło. Mogła nie zaczynać tego żartu, bo powoli zaczynała żałować tego tematu.
Bez słowa wysiadła i zabrała przy okazji swoje manatki, jednocześnie wzrokiem obrzucając wszystko dookoła, choć zrobiła to bardziej machinalnie. Ludzie, których mijali, wyglądali zwyczajnie. Klasyczne rodziny lub matki z dziećmi, świętujący ostatnie dni sierpnia. A skoro były tu też dzieci, raczej na pewno nie uprawiano tutaj tego, czego się obawiała.
Przystanęła natomiast słysząc to, co wypalił w jej kierunku Ernest.
— Słucham? — co jemu natomiast chodziło po głowie, że takie pytania zadawał. Zmarszczyła czoło i ruszyła dalej, choć dużo wolniej niż poprzednio. Próbowała pojąć sens tego, o co spytał ją Salvatore ale nie mogła za cholerę tego zrozumieć. — Co ma mi chodzić po głowie? No? Powiedz mi może, bo ja nie wiem. — rzuciła tymi słowami trochę szyderczo, a trochę też na serio. Chciała zrozumieć, bo ewidentnie czegoś nie pojmowała. Cały czas przyglądała się tyłowi głowy Ernesta, jakby to ona miała wyhodować usta i jej odpowiedzieć.
Może wtedy dowiedziałaby się czegoś sensownego.
Obojętnie przyjęła informację o miejscu, w którym się zatrzymali. Nie zależało jej jakoś szczególnie na konkretnym miejscu poza cieniem, a tego trochę tu widziała. I tak prowizorycznie już założyła na głowę kapelusz z szerokim rondem, więc chociaż czubek głowy sobie osłoni, choć i tak parował od zagadki sprezentowanej jej przez Ernesta. Rozłożyła skrupulatnie koc, na którym natychmiast się usadowiła.
ernest salvatore
-
mnie nie wkurwiajnieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Dobrze, że Erneścik czytać w myślach nie potrafił, bo zaraz by ją zrugał za te myśli o proszkach, z drugiej strony gdyby potrafił to pewnie zszedłby na zawał w wieku lat 30, bo już i tak nerwy miał wiecznie w strzępkach przez najmniejszą głupotę, gdyby mu przyszło wiedzieć, co ludziom naprawdę po głowie chodzi to trzeba by na każdym krzyżyk postawić.
– A może mi się przyśniło. – Wzruszył ramionami lekko, nie drążąc tematu, bo by tak tę piłeczkę odbijali i odbijali, a były ciekawsze rzeczy do roboty.
Obejrzał się na nią, kiedy tak stanęła oburzona, na jej słucham uśmiechnął się tylko i wrócił do układania piknikowego koca.
– I bardzo dobrze, kobiety powinny się słuchać. – Systematyczne zdzielanie go w łeb za każdy tego typu tekst byłoby bardziej niż usprawiedliwione, ale widać za mało jeszcze w życiu od baby po dupie dostał, żeby się czegoś nauczyć.
Może po prostu lekcja życiowa była nie taka, jak powinna.
Ułożył się w końcu na kocu, kładąc na boku i głowę podparł ręką, obserwując profil Sylvii.
– To jakie masz plany na przyszłość? – Najbliższą. Chodziło mu o wrzesień, październik i tak dalej i tak dalej, ale nie doprecyzował, kompletnie ignorując też pytanie o tym, co jej powinno po głowie chodzić, niech sobie sama odpowie (że on).
– Jedziesz gdzieś? Na święta? Do rodziców do… – Skąd ona była? Matko jedyna, nie pamiętał. Na pewno nie stąd, zupełnie jak on, ale wciąż dopóki nie była z Europy, to dla niego wszyscy Amerykanie to ci sami ludzie.
– … Nowego Jorku?
Sylvie Hayward
– A może mi się przyśniło. – Wzruszył ramionami lekko, nie drążąc tematu, bo by tak tę piłeczkę odbijali i odbijali, a były ciekawsze rzeczy do roboty.
Obejrzał się na nią, kiedy tak stanęła oburzona, na jej słucham uśmiechnął się tylko i wrócił do układania piknikowego koca.
– I bardzo dobrze, kobiety powinny się słuchać. – Systematyczne zdzielanie go w łeb za każdy tego typu tekst byłoby bardziej niż usprawiedliwione, ale widać za mało jeszcze w życiu od baby po dupie dostał, żeby się czegoś nauczyć.
Może po prostu lekcja życiowa była nie taka, jak powinna.
Ułożył się w końcu na kocu, kładąc na boku i głowę podparł ręką, obserwując profil Sylvii.
– To jakie masz plany na przyszłość? – Najbliższą. Chodziło mu o wrzesień, październik i tak dalej i tak dalej, ale nie doprecyzował, kompletnie ignorując też pytanie o tym, co jej powinno po głowie chodzić, niech sobie sama odpowie (że on).
– Jedziesz gdzieś? Na święta? Do rodziców do… – Skąd ona była? Matko jedyna, nie pamiętał. Na pewno nie stąd, zupełnie jak on, ale wciąż dopóki nie była z Europy, to dla niego wszyscy Amerykanie to ci sami ludzie.
– … Nowego Jorku?
Sylvie Hayward
-
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoenieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Dokładnie. — mentalnie odetchnęła z ulgą, że ten temat zdawał się odchodzić w czeluść zapomnienia. Aż sama się wystraszyła, że może faktycznie to z nią coś było nie tak, skoro w ogóle tak to zinterpretowała. W sumie to z żadnym nie musiało być żadnych problemów, ale akurat inne czynniki tak się złożyły… Czy coś. Wszystko jedno, nieważne.
Odpowiedź Ernesta wywołała u niej oburzenie, którego jednak nie pokazała na zewnątrz. Niczym nowym nie było traktowanie kobiet gorzej od płci przeciwnej. Sylvie natomiast uniosła jedynie brwi i posłała mu taksujące spojrzenie.
— To samo się tyczy panów, bez wyjątku. — westchnęła, przenosząc wzrok na otaczający ich krajobraz. Musiała znaleźć w czymś ukojenie, bo nie chciała się dodatkowo denerwować przy takiej wymianie zdań. Na szczęście miała na co popatrzeć i wcale nie był to jej towarzysz. Hehe.
— Plany na przyszłość? — rozbawiło ją to pytanie. — Po prostu żyć. Nie wiem, czy jestem już w pozycji, by życzyć sobie czegoś konkretnego bez żadnych większych konsekwencji. — tu wzruszyła ramionami. Od czasu śmierci męża miała dokładnie takie przeświadczenie, że jeśli nawet chciałaby od życia coś lepszego, zaraz coś innego mogło się zepsuć. Niby tak zawsze wyglądał żywot, ale trzeba było wybaczyć jej to przewrażliwienie. Mogło minąć sporo czasu, ale bezustannie zachowywała ostrożność i ciężko jej było się z tego wybić bez pomocy z zewnątrz.
— Nowy Jork w Teksasie, tego nie znałam. — zadrwiła i zaśmiała się cicho. Zwykle to Amerykańce umieszczali taką Polskę w Afryce albo uważali Europę za kraj, zamiast za kontynent. — Możliwe, że pojadę właśnie do rodziców. — niby mogłaby zostać na miejscu, ale… Święta bez męża nie były takie same. Takie samotne. Złapała się na tym, że jechała dosłownie gdziekolwiek, by uciec od tego nieprzyjemnego odczucia.
ernest salvatore
Odpowiedź Ernesta wywołała u niej oburzenie, którego jednak nie pokazała na zewnątrz. Niczym nowym nie było traktowanie kobiet gorzej od płci przeciwnej. Sylvie natomiast uniosła jedynie brwi i posłała mu taksujące spojrzenie.
— To samo się tyczy panów, bez wyjątku. — westchnęła, przenosząc wzrok na otaczający ich krajobraz. Musiała znaleźć w czymś ukojenie, bo nie chciała się dodatkowo denerwować przy takiej wymianie zdań. Na szczęście miała na co popatrzeć i wcale nie był to jej towarzysz. Hehe.
— Plany na przyszłość? — rozbawiło ją to pytanie. — Po prostu żyć. Nie wiem, czy jestem już w pozycji, by życzyć sobie czegoś konkretnego bez żadnych większych konsekwencji. — tu wzruszyła ramionami. Od czasu śmierci męża miała dokładnie takie przeświadczenie, że jeśli nawet chciałaby od życia coś lepszego, zaraz coś innego mogło się zepsuć. Niby tak zawsze wyglądał żywot, ale trzeba było wybaczyć jej to przewrażliwienie. Mogło minąć sporo czasu, ale bezustannie zachowywała ostrożność i ciężko jej było się z tego wybić bez pomocy z zewnątrz.
— Nowy Jork w Teksasie, tego nie znałam. — zadrwiła i zaśmiała się cicho. Zwykle to Amerykańce umieszczali taką Polskę w Afryce albo uważali Europę za kraj, zamiast za kontynent. — Możliwe, że pojadę właśnie do rodziców. — niby mogłaby zostać na miejscu, ale… Święta bez męża nie były takie same. Takie samotne. Złapała się na tym, że jechała dosłownie gdziekolwiek, by uciec od tego nieprzyjemnego odczucia.
ernest salvatore