ODPOWIEDZ
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
You're on a different road,
I'm in the Milky Way
You want me down on Earth,
but I am up in space.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

3.
Wypad do ogromnego centrum handlowego był sam w sobie nudny - przynajmniej dla takiego popaprańca, jakim był Bucky. Ilość bodźców zdecydowanie przerastała go po pierwszej godzinie, przez co wariował jeszcze bardziej niż zwykle. Uparł się jednak, by jednocześnie uzupełnić garderobę, poszukać nowych dekoracji do salonu, popatrzeć na nowe tytuły w księgarniach, sprawdzić perfumerie... I jeszcze można by tak dalej wymieniać. Nagle każdy sklep go interesował jak nigdy, a on musiał wejść i przejrzeć wszystko, co się dało. Albo chociaż tego dotknąć i stwierdzić, że jednak nie tego szukał.
A sam w sumie nie wiedział, czego szukał. Chyba, jak zwykle, mózgu.
Miał już ze sobą parę torebek, które dzielnie taszczył za sobą. Na szczęście nie mógł nazwać ich ciężkimi, bo przecież był stałym bywalcem na siłowni. Bo tak, najwidoczniej tym mierzyło się poziom siły w łapie czy coś. Bo nie w nogach, te miał już tak zmęczone, że postanowił zawędrować do windy zamiast na ruchome schody. Co z tego, że różnica między nimi była praktycznie zerowa - w windzie mógł przynajmniej sobie usiąść na ziemi. To była jego stała praktyka i miał wywalone, czy komuś to przeszkadzało. Przynajmniej nie musiał się martwić, że wciągnie mu dupę pod schody razem z nowymi zakupami. I resztą ciała.
Winda była pusta, więc wszedł do niej z zadowoleniem, od razu wciskając konkretne piętro i zaraz po tym wygodnie sadowiąc się na posadzce. Wyglądała na czystą, więc jedynie co mógł dostać, to wilka. A tym by nie pogardził, choć już od lat na takiego czekał. I mimo siadania na zimnym dalej go nie dostał. Denerwowało go to.
W ostatniej chwili, tuż przed zamknięciem drzwi wsiadła jeszcze jakaś pani. A mógł mieć windę całą dla siebie. Westchnął w duchu, wyciągając telefon i natychmiast skupiając całą swoją uwagę na ekranie. Tym sposobem pewnie zapomni wysiąść na swoim piętrze. O ile w ogóle będzie mu to dane.
Ze skupienia wyrwał go dziwny dźwięk w postaci serii szczęknięć i dość mocne szarpnięcie windą.

Natalie van Laar
Lin (shad0wlin_)
jak nie lubisz kotów to się wal >:(
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Gdy Bo pracował to Natalie szukała dla siebie jakiegokolwiek sensownego zajęcia. Codzienne przebywanie w jego galerii nie było czymś, co sprawiało jej przyjemność, fakt - fajnie było przyjść raz, albo dwa, gdy nic się nie działo, ale przez większość czasu Larue siedział i robił jakąś papierkową robotę. Prowadzenie takiego miejsca niestety wymagało i nudniejszych zajęć, van Laar jeżeli już miała przychodzić to najlepiej wtedy, gdy była jakaś wystawa.
No i też trochę nie wytrzymywała w jego towarzystwie, ale to była wina hormonów.
Zakupy były czymś, co chociaż na chwilę odwracały jej głowę od miliona myśli, w większości negatywnych. Nie czuła się tutaj w ogóle dobrze, męczyło ją Toronto nawet i jeśli była w nim od niecałego miesiąca; w żadnym stopniu nie przypominało jej ukochanego Amsterdamu. Nie była typem osoby, która dostosowuje się w sekundę do nowego otoczenia, jeśli ma tutaj zostać na stałe, będzie potrzebowała czasu, aby w końcu zrozumieć jak działa ten kraj.
Na szczęście galerie handlowe działały w podobny, o ile nie identyczny sposób. Sama nie wiedziała czego szukała, więc w gruncie rzeczy kręciła się po sklepach, nie wybierając w nich nic. Traktowała to trochę jak zwiady, bo niestety za każdym razem gdy znajdowała coś ciekawego, to cena na metce ją odrzucała. Z jednej strony głupio było jej korzystać z nieswoich pieniędzy, to co miała na karcie było funduszami Larue, z drugiej - potrzebowała kilku nowych ubrań. Biła się ze sobą, dlatego postanowiła sprawdzić resztę lokali, zanim wybierze coś najtańszego (o ile coś takiego znajdzie, bo nie dość, że ubrania były wręcz takie same, to ceny bardzo podobne).
Zgubiła się, już kolejny raz, w całym planie galerii handlowej i nie mogła znaleźć schodów do góry, więc zdecydowała się na wjechanie windą na piętro wyżej. Pomysł był świetny, szczególnie, że po wyjściu z kolejnej sieciówki dźwig znajdował się dosłownie przed nią.
Nie potrafiła ukryć swojego zdziwienia, gdy weszła do środka, widząc, że nie będzie jechać sama. Zmierzyła mężczyznę siedzącego na ziemi wzrokiem i z uniesioną brwią stanęła bokiem do niego, by obserwować jego ruchy. Bóg wie, na kogo trafiła, tak? Równie dobrze to mógł być jakiś zbok, ćpun albo menel, który będzie chciał ją zamordować, a tak to mogła chociaż poczuć się troszeczkę pewniej.
Dziwne dźwięki windy nie zbiły jej z tropu, bardziej była skupiona na postaci, która zajęła miejsce na ziemi, modląc się do wszystkich bóstw, byleby przeżyła tę przygodę. Najwyżej nigdy więcej nie wsiądzie do tak klaustrofobicznie miejsca, nauczkę będzie miała na później.
Przeklęła dopiero wtedy gdy zatrzymali się zdecydowanie za szybko i szarpnęło nimi w dół. Odwróciła się przodem do przycisków i wcisnęła kilka razy otwieranie drzwi, by jak najszybciej wyrwać się z tego miejsca… ale bezskutecznie.


Bucky Linwood
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
You're on a different road,
I'm in the Milky Way
You want me down on Earth,
but I am up in space.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Galerie sztuki poza wystawami musiały być cholernie nudne. Nawet niektóre wystawy takie były. Jak nie wszystkie. Obejrzyj jeden obraz, zastanów się nad jego sensem (lub też jego brakiem), przejdź dalej. Powtórz. Bucky by tam pewnie umarł, chyba, że akurat wcielałby się w rolę jakiegoś konesera sztuki dla własnej pracy. Póki co, preferował on jednak dużo ciekawsze motywy w książkach.
W galeriach handlowych też nie widział żadnych inspiracji. Czasami półki sklepowe były dość ciekawe, ale jedynie z wyglądu. Zakupy to zakupy. Uciążliwe, cholernie drogie (inflacja, my ass) i totalnie przewidywalne. Zbyt zwyczajne, by zrobić z nich fabułę do czegoś porządnego. Przynajmniej dla Linwooda. Jedyne co mógł wymyślić to zrobienie z tego jakiegoś labiryntu, w którym łatwo się zgubić. To akurat pasowało – on sam często zapominał, gdzie tu są toalety a potem wychodząc z nich, tracił całkowicie orientację w terenie. Ale po jaką cholerę robić labirynt z centrum handlowego, jak można było zrobić świetny labirynt na jakiejś nieznanej wyspie, z której nie ma ucieczki? To dopiero była fabuła!
Teraz natomiast Bucky musiał mierzyć się i z brakiem sensownej fabuły, a już zaraz miał też się zmierzyć z brakiem opcji wyjścia z metalowego pudła zwanego windą. Akurat z tego byłaby niezła historia, choć nawet tego się nie spodziewał. Tak samo, jak nie spodziewał się pani, która przyłączyła się do jego podróży. Starał się jednak zignorować ją tak szybko, jak to było możliwe, co oczywiście się powiodło. Nie wszedł do tej windy na pogawędkę. Przynajmniej nie na samym początku.
Absolutnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że był rozważany jako zbok i menel. Ćpunem mógł jeszcze być, choć w rzeczywistości nim nie był, ale pozostałe dwa? Był zbyt zadbany na menela i zbyt obojętny na zboczka. Ale pani mogła o tym nie wiedzieć, fakt.
Wracając natomiast do szwankującej windy… Buck podniósł się natychmiast, gdy szarpnięcie ustało. Mógł być idiotą, ale wiedział, że skoro winda się zatrzymała, coś musiało być nie tak. Westchnął ciężko, bez słowa podchodząc do drzwi i samemu wciskając guzik od otwierania drzwi. Bo jemu akurat by zadziałał, tak. No nie zadziałał. Trochę zignorował przy okazji towarzyszącą mu kobietę, ale nie zamierzał panikować jej na starcie... Przynajmniej póki co. Ściągnął brwi, kontemplując nad przyciskami, po czym wcisnął jakiś przypadkowy. Nic. Wcisnął kolejny. Też nic. Dopiero finalnie wcisnął ten, który miał uruchomić alarm. I też nic się nie zadziało.
Halooo? — rzucił prosto do ekranu, jakby był fizyczną osobą tuż obok niego. Z tego co pamiętał, windy miały chyba jakieś możliwości połączenia się z operatorem, przynajmniej te nowe. Ta wyglądała na nowoczesną, ale kij ich tam wie.

Natalie van Laar
Lin (shad0wlin_)
jak nie lubisz kotów to się wal >:(
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Tutaj nawet nie chodziło o jakąkolwiek inspirację. Natalie próbowała pozbyć się uczucia, że powinna coś w swoim życiu robić - od kiedy wyrzucili ją z pracy miała wyrzuty sumienia z tego powodu. W Toronto nawet i jeśli chciałaby coś znaleźć, to byłby wielki problem, nie do przeskoczenia, bo w końcu była w ciąży. Nikt nie zatrudniłby osobę, która za niedługo pracować nie będzie mogła. A jeśli chciałaby spróbować freelancerstwa to musiałaby mieć coś ze sobą, jakieś najprostsze portfolio i w jakiś sposób znaleźć klientów. Nie miała do tego motywacji.
Chodzenie po galerii sztuki jej, chyba, partnera było jedynie formą zabicia nudy. Tak samo jak te zakupy. Pewnie niczego sensownego nie kupi, wybierze się też jutro i pojutrze, a na sam koniec zamówi coś w internecie.
Nie była gotowa na porachunki z ćpunem, menelem czy znudzonym azjatyckim dzieckiem - wejście do windy zaczynała postrzegać jako błąd, bo zestresowała się samym faktem, że stała koło kogoś, kto siedział na ziemi. Może był psychicznie chory? Zaczynała nerwowo myśleć o każdej możliwej formie ucieczki, aż winda stanęła.
Dałaby sobie rękę odciąć, że wszystko działo się na złość. Żaden z przycisków nie działał, a wciskała nerwowo każdy. Odsunęła się (i wręcz przycisnęła do metalowej ściany), gdy chłopak, mężczyzna, cholera wie, podniósł się i podszedł do panelu.
Gdyby była wierząca to odmówiłaby już każdą ze zdrowasiek i innych modlitw, by nie okazało się, że było to zaplanowane. Nie była, więc zaklęła w myślach wielokrotnie, obserwując to, co robił, jednocześnie rozglądając się po windzie. Niekoniecznie mieli jakąkolwiek opcję na ucieczkę.
Spróbuj wcisnąć dłużej ten przycisk alarmu — zaproponowała po chwili, gdy wzięła głęboki oddech. — Był zbyt krótki, mogą pomyśleć, że ktoś się tym bawił — dodała.
W głowie przybiła sobie wyimaginowaną piąteczkę, bo zauważyła słusznie. Codziennie pewnie ktoś przypadkiem wciska ten przycisk, szczególnie gdy winda jest przepełniona, nietrudno wtedy łokciem o niego zahaczyć. Im dłużej będzie wciśnięty, tym szybciej ktoś się tym zainteresuje.
Prawda?
Jednego była pewna, jeżeli kiedykolwiek się stąd uwolnią to nigdy w życiu nie przyjdzie do tej galerii ponownie. I na wszelki wypadek będzie unikała wind.


Bucky Linwood
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
You're on a different road,
I'm in the Milky Way
You want me down on Earth,
but I am up in space.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Najlepiej żyło się takim beztroskim mężczyznom, jakim był właśnie Bucky. Freelancing był dla niego spełnieniem marzeń. Zwłaszcza, że ghostwriting był bardzo wdzięczny i po wyrobieniu sobie renomy mógł wręcz przebierać w czym chciał. Nie każdy jednak mógł znaleźć w takiej formie pracy swoje powołanie. Życie było natomiast długie, więc rebranding też był zawsze jakąś opcją. Ale dla takiego wyluzowanego gościa wszystko mogło wydawać się prostsze. Problemy nie były dla niego problemami, dopóki miał co zjeść. Nie mógł też rodzić dzieci. Mieli zatem dwie kompletnie odrębne perspektywy i kto wie, czy zrozumieliby tą odwrotną.
Biedny się zmęczył bezsensowny łażeniem, a już stawiano mu diagnozę psychiatryczną. Gdyby o tym wiedział, pewnie byłby ciekawy, skąd brały się takie myśli i stereotypy. Znaczy, to oczywiste – od kolesi, którzy faktycznie byli jakimś podłym sortem. Linwood był jaki był, mógł mieć wywalone nawet w babkę w ciąży (przynajmniej dopóki nic jej się nie działo), ale nie zrobiłby nikomu poważnej krzywdy. Wiedział też, kiedy się wycofywać, gdy ktoś ewidentnie nie łapał jego poczucia humoru lub był wyraźnie poirytowany jego psotami. Tu natomiast chciał tylko dostać się na piętro, na które mu zależało.
I niestety mu się to nie udało. Ale towarzyszącej mu pani również. Nie był natomiast pewien czy to lepiej, czy gorzej.
O, dobra myśl. — przyznał jej rację, niemalże naciskając przycisk tak, jakby chciał go wcisnąć na amen. Potrzymał go tak co najmniej z dziesięć sekund, po czym puścił. Przez chwilę nie działo się nic. Nagle jednak rozległ się dźwięk, który postawiłby na nogi chyba samego umarłego. Aż podskoczył, ale zaraz uspokoił się, gdy usłyszał przytłumiony głos z głośnika.
Tu obsługa techniczna, co się dzieje? — głos zadał to pytanie tak, jakby nie obchodziła go odpowiedź. Linwood aż przewrócił oczyma.
Winda utknęła, nie działa przycisk otwierania drzwi ani nic innego oprócz alarmu. Prosimy, by ktoś nas stąd wydostał. — czuł się dziwnie, bo nigdy nie był w takiej sytuacji. A co jak coś źle powiedział i uznają to za żart? Dostałby za swoją misję życiową bycia klaunem. Ale wolałby jednak odroczyć tą karę. Nie był na nią gotowy.
I chyba nigdy nie będzie.

Natalie van Laar
Lin (shad0wlin_)
jak nie lubisz kotów to się wal >:(
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W końcu Natalie była rodowitą europejką, unikanie problemów było jej drugim imieniem. Nie trudno było znaleźć dla niej niebezpieczeństwo w mężczyznach szczególnie, od małego była uczona, by unikać pewnych typów, nie chodzić samej po nocy, a broń cię boże, jeśli jesteś za kuso ubrana. Nawet jeśli przymusowo wyprowadziła się do innego kraju to w głowie dalej miała to, co mówiła jej mama i wyszukiwała wszędzie to, czego nie powinna. Właśnie też dlatego Bucky został w jej głowie niebezpiecznym typem, który na pewno chciał ją skrzywdzić.
Obserwowała go z ukosa zastanawiając się czy naprawdę obydwoje utknęli tutaj, czy może to jest jakiś podstęp. Za wiele filmów o zaginionych osobach obejrzała, a jeszcze więcej podcastów przesłuchała. W końcu by porwać osobę nie potrzeba czarnej nocy i braku ludzi w okolicy, najgłośniejsze takie przypadki właśnie dzieją się w dzień, gdy świadków jest wiele, ale nikt nic nie wie. Winda była idealnym do tego miejscem.
Znowu przesadzasz.
Wypuściła powietrze z płuc słysząc, że jej pomysł zadziałał. W gruncie rzeczy to nie było nic odkrywczego, chyba każdy normalny człowiek potrafiłby wpaść na ten pomysł, ale miała poprawkę na młodzieńca, bo był po prostu dziwny, w całej swojej okazałości.
Skrzywiła się na dźwięk alarmu, a gdy z panelu dobiegł ich ludzki głos. Przysunęła się bliżej, aby odpowiedzieć na pytanie, jednakże Bucky był szybszy i ją uprzedził. Powróciła do swojej poprzedniej pozycji, dociskając nagą skórę ramion do chłodnej, metalowej windy.
Zgłoszenie zostało przyjęte. — Wybrzmiało z głośnika jak grom z jasnego nieba.
To była najbanalniejsza rzecz na świecie.
Zapytaj ile czekać mamy — dodała po chwili i kiwnęła głową, aby znów coś naklikał i spytał się, bo nie miała zamiaru czekać tutaj w nieskończoność.
Miała nadzieję, że zgłoszenie nie zostało przyjęte w kraju, w którym winda była produkowana tylko dodzwonili się do ochrony w galerii handlowej, która zaraz przyjdzie i ich uwolni. Bo jeśli to miało przejść jeszcze przez kilka innych podmiotów… to trochę im to zajmie.
Odłożyła torebkę na podłogę i zsunęła się w dół, siadając na ziemi, zupełnie tak jak mężczyzna wcześniej.


Bucky Linwood
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
You're on a different road,
I'm in the Milky Way
You want me down on Earth,
but I am up in space.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lepiej było być przesadnie ostrożnym niż nadzwyczaj naiwnym. Nie bez powodu Europa była znacznie bezpieczniejsza niż takie Stany Zjednoczone, choć obecnie, pod wpływem tych wszystkich zmian, powoli zaczęło się to zmieniać. Bucky był natomiast facetem. Jego najpewniej uczono, by nie dać się okraść czy zbić na kwaśne jabłko. To też było natomiast wątpliwe, bo przecież Kanada była takim miłym krajem, gdzie nie było możliwości kradzieży na ulicy. A jednak. Nauki jednak pewnie nadrobił w dorosłości, żyjąc na własnym garnuszku. Nie, żeby miał jakichś beznadziejnych rodziców... Ale to nie była Europa.
Nawet nie sądził, że utknął w windzie z osobą, która podrzuciłaby mu niezłe scenariusze na materiał do książek. Może powinna pomyśleć o rebrandingu? Chociaż nie, Linwood miałby wtedy konkurencję. A jemy nie byłoby śpieszno do zmiany zawodu. Lubił pisanie oraz fakt, że nikt nie mógł go powiązać z żadnym konkretnym autorem. Czasami żałował, że nie był sławny, ale sława miała swoją cenę. I nie był gotów jej zapłacić.
Był dziwny, owszem. Dlatego dobrze, że ktoś o całkowicie zdrowym rozsądku też był z nim tutaj. Gdyby natomiast był sam, a wezwanie pomocy by nie zadziałało, znalazłby pewnie inne wyjście. W filmach ludzie często wydostawali się górą, co miał z tyłu głowy. Jakby nie zadziałał alarm, pewnie próbowałby poszukać wyjścia w inny sposób. Pytanie tylko, czy by je znalazł.
Yes! — wymamrotał cicho. Czuł się, jakby wypełnił właśnie jakieś ważne osiągnięcie lub etap w grze. A, jakby nie patrzeć, dalej byli uwięzieni w windzie. Może czasami jednak nie warto było cieszyć się w tak małych rzeczy. Ale krok po kroku, a w końcu stąd wyjdą. Taką miał przynajmniej nadzieję.
Aaa, fakt. Już. — wcisnął przycisk po raz kolejny, znowu trzymając go dłużej. I, słysząc głos z głośnika nawet nie czekał, aż skończy. Wciął mu się prosto w słowo. — To znowu my, haha. Z tej windy, co utknęła. Ile mamy czekać mniej więcej? — sam miał nadzieję, że niezbyt długo. Niestety, jego marzenia zostały brutalnie zniszczone.
Od pół godziny do godziny, ale postaramy się dotrzeć do państwa jak najszybciej. — oznajmił obojętny głos. Bucky skrzywił się nieco, nie kwapiąc się nawet, by podziękować za informację. To stanowczo za długo.
Ze zrezygnowaniem opadł z powrotem na posadzkę windy, siadając na przeciwko jego obecnej towarzyszki. I po cholerę się tak wcześnie cieszył?

Natalie van Laar
Lin (shad0wlin_)
jak nie lubisz kotów to się wal >:(
29 y/o, 160 cm
soon babymama
Awatar użytkownika
znowu coś nam poszło nie tak i czyja to wina decyduję ja.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Natalie zacisnęła palce mocniej na pasku torebki. Pół godziny do godziny, to brzmiało jak coś niemożliwego. Wieczność. Wystarczająco długo, żeby wydarzyło się wszystko, co najgorsze. Zaczęła zastanawiać się, czy drzwi naprawdę się nie otworzą, czy przypadkiem winda nie ruszy nagle w dół, a może on, ten dziwny chłopak, nie wpadnie na jakiś pomysł, który wcale nie będzie miał na celu wydostania ich stąd.
Odetchnęła głęboko, zmuszając się, by usiąść wygodniej. Metal był zimny, nieprzyjemny, ale nie miała zamiaru stać przez godzinę, udając, że wszystko jest w porządku.
To naprawdę potrwa aż tyle? — rzuciła bardziej do siebie niż do niego, ale zaraz zerknęła w jego stronę. Obserwowała go dłużej, niż powinna. Zastanawiała się, czy to faktycznie zwykły chłopak, który po prostu miał pecha znaleźć się tu razem z nią, czy może ktoś, kto tylko gra rolę przypadkowego towarzysza. Przecież takich historii było pełno, uśmiech, kilka luźnych słów, a potem nagle okazuje się, że cały czas ktoś planował coś znacznie gorszego.
Przygryzła wargę, próbując nie dać po sobie poznać, co chodzi jej po głowie.
Wiesz, mam nadzieję, że nie masz w zwyczaju panikować — odezwała się spokojnie, choć w środku sama czuła, że adrenalina powoli podnosi jej ciśnienie. — Bo jeśli tak, to lepiej, żebyś tego nie robił teraz.
Sięgnęła do torebki, wyjęła butelkę wody i odkręciła ją, pijąc kilka łyków. Potem bez większego zastanowienia podała ją w jego stronę.
Chcesz? I tak będziemy tu trochę siedzieć.
Spróbowała wciągnąć powietrze powoli, jakby to miało uciszyć myśli, ale one i tak krążyły wokół jednego: co, jeśli pomoc nie nadejdzie? Nie mogła pozwolić na to, żeby zginęła w obcym kraju w pierwszej lepszej windzie. Może według niektórych zasługiwała na taki koniec, ale jej byłoby zwyczajnie głupio.
Ciekawe czy na nagrobku Bo postarałby się, aby przy jej imieniu i nazwisku pojawił się fragment windy. Nawet taki wygrawerowany.
Może lepiej sprawdzić, czy da się jakoś otworzyć górną klapę — powiedziała nagle, wskazując spojrzeniem sufit. — W filmach zawsze jest jakaś droga ucieczki. Nie wiem, czy to ma sens, ale nie zamierzam siedzieć tu bezczynnie przez godzinę.


Bucky Linwood
27 y/o, 173 cm
ghostwriter, który ma marzenie o zostaniu starą kocią panną
Awatar użytkownika
You're on a different road,
I'm in the Milky Way
You want me down on Earth,
but I am up in space.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Jemu również nie widziało się całe monotonne czekanie przez tak długi okres czasu. Bucky nie umiał usiedzieć w miejscu, a ograniczenia nie wpływały na niego zbyt pozytywnie. Już teraz go nosiło, co póki co, trzymał jeszcze w ryzach. Braku zadowolenia jednak nie potrafił ukryć, a na jego ustach gościł lekki grymas. Brakowało mu akcji w tym całym zdarzeniu, ale kto go tam wie, jakby zareagował na nagły ruch windy czy jej zjazd w dół. Mógłby nawet zacząć się drzeć, że zaraz umrą spadając na samo dno – to byłoby bardzo w jego stylu.
Mam nadzieję, że nie. — wyznał szczerze. Im krócej, tym lepiej nie tylko dla niego, ale i dla jego towarzyszki. Linwood był nieprzewidywalny nawet dla siebie samego. Nie, żeby był skłonny do zrobienia komuś krzywdy, ale potrafił być nie do zniesienia. Już się irytował – był zamknięty w wielkiej puszce z jakąś kobietą, która cały czas mu się przyglądała. Z jednej strony, co innego miała do roboty? Nie lubił jednak takiej atencji, a tym bardziej nie sprzyjała mu ona w takiej sytuacji. Westchnął ciężko, rozglądając się wszędzie, byleby nie patrzeć na nieplanowane towarzystwo. Finalnie uciekł się do telefonu, który na szczęście miał dostateczną ilość baterii. Mógł sobie odpalić jakąś grę i tym samym odciągnąć myśli od brutalnej rzeczywistości.
Spokojnie, teraz nie wybuchnę. — parsknął, uśmiechając się przelotnie. Celowo nie odpowiedział jednak na pytanie. Dlaczego? Sam nie znał odpowiedzi. Czasami zaskakiwał sam siebie, więc wolał nie przekonywać o czymś, co niekoniecznie mogło być prawdą.
Zdziwił go jednak gest kobiety, przez co delikatnie uniósł brwi. Minęło kilkanaście sekund, zanim zdecydował się przejąć od niej butelkę i napić się odrobiny wody.
Dzięki. — mruknął, oddając jej butelkę. Sam zerknął na swoje zakupione skarby. — Jakbyś była głodna to mam parę rzeczy, więc częstuj się. — przesunął zakupy tak, by jego towarzyszka również miała do nich swobodny dostęp. Sam natomiast był wyjątkowo niewzruszony przez głód. Pewnie przez nerwy.
Mogę obczaić. — zgodził się z nią w pełni, bo też nie dałby rady siedzieć przez godzinę niczym grzeczny uczniak w szkole. Prawie natychmiast podniósł się do pozycji stojącej. Aż dziwne, że nie zakręciło mu się od tego w głowie. Spojrzał w górę, oceniając na szybko to, co tam widział. — Eee… Nie wiem czy sięgnę. — nie był niski, ale winda również miała swoją wysokość. Albo by musiał stanąć na palcach, albo najlepiej na jakimś podwyższeniu.

Natalie van Laar
Lin (shad0wlin_)
jak nie lubisz kotów to się wal >:(
ODPOWIEDZ

Wróć do „Yorkdale Shopping Centre”