

The past isn't dead
It's alive it is happening
In the back of my head
Pachnie zawsze świeżym praniem, wanilią i ziemią. Ma chłodne i szorstkie ręce, ale jej dotyk spływa jak puch po moim czole na włosy, które przeczesuje delikatnie, z wyczuciem. Śmiała się szeptem i płakała też szeptem.
— Dlaczego jesteś smutna, mamo? — próbuję. Właśnie skończyła czytać dla mnie książkę; nie pamiętam dokładnie tytułu – ale pamiętam, że była o sierocie przygarniętej przez daleką rodzinę. Nie zorientowałabym się nawet, że płacze; jej głos jest spokojny i usypiający, ale kiedy zaczęły kleić mi się powieki i nachyla się ucałować moje czoło, czuję na nim wilgoć.
Przyłapana, uśmiecha się smutno i przeczesuje znowu moje włosy. Nabiera powietrza w płuca, ale milczy.
– Nie chciałam rozlać soku — mówię sennie, lekko marszcząc brwi. Wcześniej tego dnia, wiercąc się w krześle nad obiadowym talerzem, niechcący zaczepiłam kolanem o obrus, którym szarpnęło; wszystkie trzy wysokie szklanki z porzeczkowym napojem chlusnęły swoją zawartością, a jedna z nich potoczyła się z impetem po blacie i trzasnęła o ścianę. Ojciec tylko zacisnął pięści i mamrotał coś na wydechu, matka poderwała się z miejsca i zaczęła zbierać szkło. Idź do swojego pokoju, Helena, powiedziała łagodnie. Gdy chciałam targować się o niedojedzoną lazanię, spojrzała na mnie jakoś tak, że natychmiast zamknęłam usta i potruchtałam korytarzem. Za mną podążyły psie łapy stukające pazurami o linoleum, a zaraz po stęknięciu starych zawiasów, rozległa się przytłumiona dyskusja. Głos ojca dudnił o ściany irytacją i wyrzutem. Głos matki przetykał go nieudolnie uspokajającym szmerem. Ich crescendo cichnie dopiero, gdy nastaje pora na mycie zębów i wieczorną bajkę.
Uśmiech jest jakby przyklejony do jej twarzy, chociaż oczy wciąż napływają łzami. Głaszcze mnie po głowie, dopóki nie zasypiam.
Nie wiem, jak długo śpię; świat jest czarny i nieruchomy, gdy budzą mnie przytłumione krzyki i drapanie psich pazurów o framugę. Crescendo kulminuje zawsze wtedy, gdy myślą, że śpię. Nocami dowiaduję się rzeczy, których nie powinno słyszeć żadne dziecko.
No laws of time
Can undo what is happening
When I close my eyes
Nie potrafię sobie przypomnieć, co takiego powiedziałam.
Niewyparzona gęba jest od zawsze źródłem większości moich problemów; w większości przypadków w chwili wypowiadania słów nie zdaję sobie jeszcze sprawy z ich ciężaru. Często dopiero kiedy osiadają w przestrzeni, do mnie samej dociera jakieś drugie dno, które mają akurat w sytuacji, w której się znajduję – a czasami nigdy nie dociera do mnie, dlaczego coś, co wydawało mi niewinnym stwierdzeniem faktu, przynosi burzę.
Tamtego dnia moje słowa osiadły między nami jak mgła; ojciec natychmiast się zmienił. Przede wszystkim – zamilkł i naprężył się; patrzył trochę na mnie, a trochę w przestrzeń. To był ten przypadek, w którym nawet nie wiem, co w mojej wypowiedzi tak na niego zadziałało.
Zazwyczaj ojciec nie potrafił darować sobie komentarza (
Puszczałam mu wtedy moją ulubioną muzykę (wtedy Fleetwood Mac, Kate Bush i Queen), dopóki nie zasnął. Po powrocie zawsze zatrzymywałam się na chwilę na podjeździe, żeby tkwić w zawieszeniu – było wiele dni, kiedy te kilka lub kilkanaście minut było jedynymi, kiedy mogłam naprawdę odpocząć. Czasami mieliśmy szczęście i ojciec już spał. Czasami – nie; ojciec czekał, żeby Antek znalazł się za drzwiami, zanim nie zaczął znów zwieszać na mnie psów (a ja zdawałam sobie sprawę z tego, że drzwi nie były wystarczająco dobrą tarczą).
— Skończysz jak tamta kurwa! — tak wyrażał się o matce. — Żeby moja córka się tak puszczała... zobacz jak ty wyglądasz — tak wyrażał się o mnie. — Zrobisz z niego miękkie gówno! — tak wyrażał się o Tonym, a w tym czasie ja próbowałam doprowadzić dom do względnego porządku; robiłam pranie, karmiłam psa, wycierałam kurze w symfonii pretensji i obelg, wdychając jego kłujący zapach: kompozycję taniej kolońską, prochu i lagera.
Tamtego dnia, kiedy zamiast tego zamilkł, mimowolnie skuliłam się do wnętrza siebie. Coś w jego spojrzeniu, coś w jego oddechu, coś w naciągniętej jak struna sylwetce sprawiło, że adrenalina krąży mi w żyłach w dawce większej, niż zwykle.
— Idź posprzątać w pokoju, Anthony. Z twoją siostrą idziemy na spacer. — mówi, po czym gwiżdże na psa. Na mnie pokazuje palcem; mam wrażenie, że nie mogę odmówić. Poruszam nogami z wysiłkiem. Świat jest głównie pulsowaniem krwi w uszach, odkąd zauważam, że zabiera ze sobą broń.
Idziemy do lasu.
Wracamy bez psa.
Nawet nie potrafię sobie przypomnieć, dlaczego wyrzucił mnie tego dnia z domu. Jego instrukcje były stanowcze – jak wróci z pubu, ma mnie już nie być.
Pakując się, płaczę, nie wydając przy tym żadnego odgłosu
— Idziesz na przejażdżkę? — mówię to tak spokojnie, jakby nic się nie wydarzyło
— Posłuchajmy muzyki, co? — proponuję. Jeżdżę, póki Tony nie zasypia. Jeżdżę, póki nie robi się ciemno.
Myślę przez chwilę, czy po prostu nie odjechać. Teraz, z nim.
Ale dokąd?
Gdzie pójdzie spać? Co jutro zjemy?
Gdzie będziemy mieszkać? Gdzie pójdzie do szkoły?
— Kurwa. Przepraszam cię, młody — szepczę. Anthony śpi. Odwożę go do domu.
Zabieram plecak z samochodu. Za lwią część swojej gotówki kupuję bilet autobusowy – ostatni, który odjeżdża tej nocy.
Przez całą drogę myślę nad swoim jebanym planem.
To exile from my light
To unfold what is happening
In the back of my mind
Przez lata brnęłam do przodu tylko z myślą o planie. Ten pierwszy, który ułożyłam, diabli wzięli natychmiast. Byłam nieletnia, bez skończonej szkoły; starszą mogłam udawać, umiejętności – tak sądziłam – miałam, ale przez moje
Czasami kradłam. Czasami udawałam sympatię wobec ludzi, którzy mogliby zapewnić mi chwilowo przeżycie. Czasami spałam w pustostanach, czasami na łonie natury.
Pierwszy pokój, który udało mi się wynająć, był pełen pluskiew, drugi miał nieszczelne okno i szwankujące ogrzewanie. Z każdym zarobionym dolarem wydawało mi się, że jestem coraz bliżej zrealizowania jebanego planu. A potem życie pochłaniało wszystko, co miałam. Im bardziej starałam się coś więcej dla siebie wywalczyć, tym częściej traciłam pracę i musiałam zaczynać od nowa.
Czasami próbowałam dalej tylko dlatego, że wyobrażałam sobie, że Tony ciągle na mnie czeka. Wysyłałam mu pocztówkę z każdego miasta, do którego trafiłam. Próbowałam dzwonić, ale głównie odbierał ojciec, więc rozłączałam się bezradnie.
Raz, gdy odebrał mój brat – nie potrafiłam nic z siebie wydusić.
Zatkała mnie moja własna porażka. Słuchałam jego oddechu, powtarzanego "halo" i "kto tam", dopóki nie odwiesił słuchawki.
Potem długo nie mogłam się zdobyć na telefon, a gdy spróbowałam znowu, linia była już wyłączona.
Nigdy nie dostałam wiadomości zwrotnej. Zabijało mnie to, że nie wiedziałam, co dzieje się z Antkiem. Jak się czuje? Czy odrabia lekcje? Co go teraz interesuje?
Ja na jego miejscu nie chciałabym ze sobą rozmawiać – tak jak ja przez długie lata nie chciałam nawet myśleć o naszej matce.
Teraz zaczynałam mieć dla niej trochę więcej empatii.
Przez długie lata nie wracałam głównie dlatego, że nie miałam z czym. Nie miałam jak. Nie stać mnie było na podróż (ostatecznie zakotwiczyłam się w Maine).
Potem te wczesne powody stały się wymówką. Bo nigdy nie dostałam odpowiedzi zwrotnej – Anthony najwyraźniej nie chciał kontaktu. Nawet przestałam pisać.
Myślałam o nim codziennie, a to, że żyłam, jakby nie istniał, buzowało we mnie wstydem.
Hej, przynajmniej żyłam, co nie?
Z dnia na dzień, wiecznie w pogoni za czymś albo uciekając od czegoś, rzadko zatrzymując się gdzieś na tyle długo, by zbudować trwałe relacje. Przez moje życie przewija się kilka związków, a niektóre sprawiają nawet, że rozważałam zatrzymanie się w jednym miejscu na stałe. Nigdy nie wcielam tych rozważań w życie. Nawet po ślubie uciekam po zaledwie kilku miesiącach – i tak zrobiłam to tylko dla przetrwania. Konkretnie – gdy uświadamiam sobie, że wreszcie stać mnie na podróż do domu i opiekę nad Tony'm.
Zbieram się w sobie przez miesiąc, zanim z pomocą butelki whisky nie bookuję biletu w jedną stronę.
I woke up in the night
In the same place now
It's sailing on my eyes
It's happening, it's happening, it's happening
It's happening again
Okazuje się, że ojciec nie żyje od czterech lat, a Tony wegetuje w domu, który mógłby rozpaść się przy mocniejszym podmuchu wiatru. Nie odzywa się do mnie, gdy zjawiam się jak duch – nocą, bez zapowiedzi, wdrapując się przez okno pokoju, w którym sama w nastoletnich latach wyłamałam zatrzask, by wymykać się na wieczorne spotkania z dziewczyną.
Tony ma w spojrzeniu coś, co skręca mi wszystkie wnętrzności. Sama długo nie wiem, jak z nim rozmawiać. Jak się tłumaczyć ze swojej nieobecności (ojciec używał jej pocztówek jako rozpałki w piecu, ale to przecież żadna wymówka). Jak udowodnić bratu, że tym razem nie zostawię go samego; że może na mnie liczyć.
Remont rodzinnego domu wydaje się świetnym pomysłem, dopóki się nie rozpoczyna; ściany starej konstrukcji pamietają zdarzenia, które zdążyły wyblaknąć w moim umyśle.
Sądziłam, że jadę do domu rozprawić się z przeszłością, a tymczasem to przeszłość rozprawia się ze mną.
Po pół roku starań, dom jest zdatny do użytku. Tony wciąż nie do końca mi ufa, ale przynajmniej daje się namówić na terapię i idzie do pracy. Nie mogę przyzwyczaić się do faktu, że jest już dorosły.
Gdy jego sytuacja się stabilizuje, postanawiam wynająć mieszkanie w Toronto, do którego i tak dojeżdżam do pracy; widzę, że Tony potrzebuje więcej przestrzeni. Czasami to ja odwiedzam brata, czasami on mnie – i wciąż jest odrobinę niezręcznie, a ja nie liczę już na to, że kiedyś przestanie być ciężko. Ale po tym wszystkim nie ulega wątpliwości, że sobie poradzę. Tym razem nie ucieknę.
× Jest drobną kobietą – uważa na siebie. Zna samoobronę i uprawia boks, kiedy ma gdzie i za co. Kiedy nie ma – codziennie biega i robi ćwiczenia siłowe. Zaczęła to robić, żeby czuć się bezpieczniej po wszystkim, co przeszła – a okazało się, że pomogło jej to z impulsywnością i wyrzucaniem z siebie agresji w sposób inny, niż rozbijając sobie wszystkie szklanki i talarze;
× Nie lubi za bardzo social mediów, ma w zwyczaju nieznajomym przedstawiać się zmyślonym imieniem i wszystkie jej profile też nie zawierają jej prawdziwych danych – kto ma wiedzieć, ten wie;
× Łapała się w życiu bardzo wielu różnych prac (z większości ją zwalniano, ale znalazła swoją niszę) i zajęć o różnym stopniu legalności, żeby tylko przeżyć – ma więc dużo randomowych umiejętności (część z nich to też po prostu mądrość ulicy). Wie na przykład, jak odpalić samochód i otwierać zamki bez kluczy, potrafi unieść naraz sześć talerzy, poradzi sobie z szyciem i cerowaniem, naprawi usterki w elektronice i samochodzie, położy tynk i wytresuje psa;
× Hakerką stała się trochę przypadkiem – przez swoją dociekliwość i zabezpieczenia na niektóre strony w komputerach szkolnej biblioteki, które brzmiały jak wyzwanie. Lubi myśleć, że jest w tym etyczna – nie przyjmuje nielegalnych zleceń (raczej), na codzień bierze takie od ludzi, którzy chcą usunąć treści o sobie samych z internetu lub testuje zabezpieczenia; czasami trafi się zlecenie od jakiegoś prywatnego detektywa.
× Ma więcej możliwości niż kiedykolwiek w życiu, ale nawyków ciężko się pozbyć – ciągle jest sknerą, która na straganie targuje się o każdego centa;
× Była mężatką przez niecałe dwa lata. Został jej po tym pierścionek i sporo oszczędności. Rozwiodła się niecałe dwa miesiące temu;
× Ani ona, ani ktokolwiek w jej otoczeniu nigdy nie zgadłby, że w przyszłości będzie pracować dla policji. Mało tego – okazało się, że jest świetna w tym, co robi. Nie dość, że jest uparta, to jeszcze ma nosa do ludzi i wie, gdzie i czego szukać. Mimo braku wykształcenia, jest już uznawana za jedną z lepszych specjalistek w branży, a mimo zajmowania typowo biurkowej pozycji, doprosiła się upoważnienia do wyjść terenowych pod okiem detektywa;
× Jest melomanką i wielbicielką kobiecych wokali, głównie rockowych. Jest największą fanką Fiony Apple w okolicy, a na dobre głośniki i słuchawki jest w stanie zaszastać pieniędzmi.;
× Ma niezdiagnozowane ADHD i PTSD;
× Swój pierwszy porządny komputer zbudowała sama;
× Uwielbia psy, ale ze względu na traumę nie potrafi przełamać się do adopcji;