
Dzieciństwo Mabel było przepełnione spokojem i miłością. W ich domu panował zawsze wesoły gwar, pełen przekomarzania z rodzeństwem przy kuchennym stole i zapachu akwareli, dobiegającym z niewielkiego atelier mamy. Państwo Ellery prowadzili skromne, uczciwe życie i od najmłodszych lat uczyli swoje dzieci, że dobro i szczerość to najważniejsze wartości, którymi należy się kierować.
Wychowywała się w spokojnej dzielnicy, gdzie każdy znał każdego, a dzieci mogły bawić się do zmierzchu, nie martwiąc się o nic poza punktualnym powrotem na kolację. Już w szkole podstawowej odkryła swoją pasję do pisania. Swoje pierwsze krótkie opowiadania pokazywała jedynie siostrze, na której wsparcie zawsze mogła liczyć. Z czasem jednak jej talent dostrzegli nauczyciele i to właśnie oni zachęcili ją do redagowania szkolnej gazetki. Tak w jej małej główce zrodził się pomysł, który zaprowadził ją aż na studia dziennikarskie.
Noce spędzone na nauce często kończyły się spontanicznymi imprezami i długimi rozmowami w akademiku. Był to czas przyjaźni, eksperymentów i pierwszych miłostek, których imion już dawno nie pamiętała. Na prawdziwą miłość musiała nieco poczekać. Przyszła niespodziewanie i od razu pochłonęła ją w całości. Romain był ambitny, utalentowany i nieprzyzwoicie przystojny. Pozwolił jej uwierzyć, że zbuduje z nim wspaniałą przyszłość. Jednak im bardziej jego kariera nabierała tempa, tym mniej miejsca pozostawało dla nich dwojga. Telefoniczne rozmowy były coraz krótsze, wspólne kolacje coraz częściej przekładali na później. Mabel próbowała zrozumieć jego pasję i oddanie pracy, ale z czasem dostrzegła, że w jego planach coraz rzadziej pojawiało się słowo „my”. Kiedy odepchnął ją na dobre, nie błagała go, by został. Nie wierzyła w miłość, którą trzeba zdobywać na siłę. Dlatego, gdy wydawnictwo zaproponowało jej wyjazd do Paryża jako korespondentki, poczuła, jakby los podarował jej szansę na nowy start.
♦ Paryż ♦
Wpatrując się nocą w migoczące światła Paryża z okna samolotu, Mabel poczuła jednocześnie dreszcz ekscytacji i dziwną pustkę. Nie, nie pustkę. Cholerny ból, jakby miała w miejscu serca wyrwę wielkości Quebecu. Zagryzła zęby. Uparła się, że będzie dobrze.
W jej wyobrażeniach francuska stolica była miejscem niemal magicznym, eleganckim, pachnącym świeżo wypieczonymi bagietkami i smakującym czerwonym winem. Oczami wyobraźni widziała siebie spacerującą po brukowanych uliczkach Montmartre’u, w letniej sukience, z notatnikiem w dłoni i wiarą, że zaczyna się właśnie najpiękniejszy rozdział jej życia. Rzeczywistość brutalnie sprowadziła ją na ziemię, a Paryż, choć zachwycający, szybko odsłonił swoje drugie oblicze. Za fasadą romantycznych bulwarów kryły się dzielnice, do których lepiej było nie zaglądać po zmroku. Zamiast leniwych poranków ze świeżą kawą na balkonie z widokiem na Wieżę Eiffla, jej życie wypełniały niekończące się gonitwy za kolejnymi tematami. Jednego dnia dokumentowała strajki, które przeradzały się w niebezpieczne zamieszki, innego uczestniczyła w nudnych konferencjach politycznych. Deadline’y piętrzyły się jak kamienice Boulevard Saint-Germain, a dopadające ją wieczorami zmęczenie sprawiało, że przestały jej się marzyć romantyczne spacery nad Sekwaną. Jedyne czego potrzebowała to sen.
Mimo to Paryż ją fascynował. Przyzwyczaiła się do tego ogarniętego chaosem miasta, ale nie zapuściła w nim korzeni na dłużej. Nastał czas na kolejny przystanek…
♦ Donieck ♦
Znajomość rosyjskiego była jej zdecydowanym atutem. Kiedy więc szukano zastępstwa za redakcyjnego kolegę (spokojnie, nic się mu nie stało, po prostu wrócił do Kanady, bo urodziło mu się dziecko) padło na Mabel. Obawiano się, czy taki żółtodziób jak ona poradzi sobie w terenie. Postanowiła im udowodnić, że to była dobra decyzja. Jej reportaże nie były suchymi relacjami z pola walki. Chciała pokazać historię ludzi, ich życie, lęki, drobne radości i nadzieje, a nie wojska i statystyki.
Nigdy nie zapomni tych abstrakcyjnych dni, gdy syreny milkły, a miasteczka wracały na moment do normalności. Bywały jednak tygodnie, gdy alarm przeciwlotniczy wył bez końca. Godziny w schronach trwały wieczność. A strachu wymalowany na twarzach ludzi, nie dało się zapomnieć.
Życie pod ciągłą presją odcisnęło się na jej psychice. Z czasem nocami zaczęły nawiedzać ją koszmary, a ciemność zaczęła skrywać potwory…
♦ Toronto ♦
Ukraina przestała być tematem numer jeden. Głupio się przyznać, ale odetchnęła, gdy pakowała pospiesznie walizkę, a potem wsiadała wraz z ekipą do pociągu jadącego do Słowacji. Pozostawiała za sobą zniszczone budynki i równie zniszczonych ludzi. Wierzyła wtedy, że w przeciwieństwie do nich, dla niej wojna się skończyła.
Wróciła do Toronto z nadal pokiereszowanym sercem i dodatkowym mętlikiem w głowie. Meble przykryte białymi prześcieradłami czekały na nią, by ponownie tchnęła w nie życie. Ale… jak to zrobić? Jak po tym wszystkim udawać, że „wszystko jest okej”?
♦ w dzieciństwie brała lekcje baletu. Od tego zaczęła się jej miłość do Czajkowskiego, a później nawet do języka rosyjskiego,
♦ jest strasznym domatorem i czasami ciężko jest ją gdzieś wyciągnąć,
♦ imię Mabel odziedziczyła po babci. Kiedyś go nie znosiła,
♦ lubi malować. To z kolei odziedziczyła po mamie,
♦ czego się nie dotknie, to psuje – i zdecydowanie nie odziedziczyła tego po tacie, złotej rączce. Często prosi go, by wpadł do jej niewielkiego domu (na który będzie spłacać kredyt do sześćdziesiątki) i podsuwa mu różne sprzęty do naprawy,
♦ jest świetnym kierowcą, ale na rowerze jeździ jak wariat! I to bez kasku!
♦ uzależniona od kawy, lodów Ben&Jerries Karamelsutra, pomadek ochronnych, pistacji i muzyki z lat 80,
♦ nie znosi facetów w sandałach, mrozu, dźwięku styropianu, kolorowych drinków i niezdecydowanych ludzi, którzy stoją przed nią w kolejce.