ODPOWIEDZ
29 y/o, 197 cm
dumny właściciel i czekoladnik w SOMA Chocolatemaker
Awatar użytkownika
I'm not a violent dog.
I don't know why I bite.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor


Fela, to do ciebie chyba 一 padło z drugiej strony drzwi zamkniętej na cztery spusty. Pochylony nad foremkami tabliczek mężczyzna właśnie rozlewał intensywnie aromatyczną, zaciągniętą jakimś dymnym akcentem masę czekoladową, cienko i w skupieniu, jakby przeprowadzał zabieg chirurgiczny.
Nie odpowiedział.

Fela, bo przyszedł...
No słyszę przecież! 一 wrzasnął rozeźlony, nie odrywając wzroku od wyrównującej się tafli. Ktokolwiek to był - sanepid, skarbówka czy inne gówno - mógł zaczekać, nie to, co wylewka po kilku dniach prowadzenia nowego przepisu od etapu ziarna.
I mówi, że kojarzysz...
Z pewnością 一 zgrzytnął pod nosem, obstawiając w tym momencie księgowego. Pajac zawsze pojawiał się w najmniej odpowiednim momencie i wymagał kwitów na wszystko, najlepiej już, zaraz, na pięć minut temu. Doceniał jego kreatywność w prowadzeniu niektórych kalkulacji, ale między bogiem a prawdą, czasami Hathaway miał ogromną ochotę zapytać (i zdarzało się, że w sumie to właśnie robił) czy fakturę o jaką upominał się Westmore ma wyciągnąć sobie na poczekaniu z dupy. Nie miał głowy do pierdół, zazwyczaj otrzymując zamówienie sprawdzał pedantycznie czy zgadza się wszystko co do ziarenka i to, czy ziarenko jest dokładnie takie jak powinno, rysował parafkę i zapominał gdzie posiewał te wszystkie papierki. Niektóre upychał w kieszeń, inne rzucał pod ladę albo wciskał w szufladę w gabinecie, po to, by wyrzucić je z głowy po niecałej minucie.
Bo to chyba jes-
Czy to Westmore? Bo jeśli tak, to możesz mu przekazać, żeby...
Nie, to Graham. Podobno wiesz o co chodzi.
Ach.
Bezgłośne westchnienie wydobyło się z jego ust, gdy faktycznie skojarzył brodacza z ciągotami do słodkiego. Jego i Emily, a jeszcze kilka takich wizyt i zapewne przyjdzie mu wyryć na pamięć jej datę urodzenia.

To co mu powiedzieć?
Chwila ciszy, Felix oszacował na oko i obrócił głowę w stronę drzwi.

Dwie minuty. Niech zaczeka, cokolwiek to jest, to chyba nikt nie umiera.


Dołączył niechętnie do części SOMY przeznaczonej dla klientów. Widział kątem oka, jak ogonek zwiedzających prowadzonych przez Axela zawija w stronę wystawowych gablot i parsknął cichym, suchym śmiechem jak pies. Nienawidził tej płytkiej perspektywy jaką gapie połykali myśląc, że od teraz już wiedzą jak to wygląda. Gówno po tym wiedzieli, podobnie jak Felix te kilkanaście lat temu, po tym jak trafił pod skrzydła ciotki i sądził, że w miesiąc nauczy się wszystkiego czego potrzeba.
Miał w planach zlikwidować ten idiotyzm, Axel i jego złote ręce były mu potrzebne na kuchni, a nie tu, do zabawiania gówniarzy i turystów.

Kogo tym razem będziesz przepraszać? 一 zagadnął zza lady, jedną ręką sięgając pod blat aby zerknąć, czy drzemią tam jakieś zapomniane przez boga i księgowego faktury. 一 Ja pierdolę, było smsa napisać, to bym ci zapakował i odebrałbyś sobie od Nancy.


Graham Malone
default (dc: default_1010)
Completely ruthless when pissed off
42 y/o, 175 cm
"doradca logistyczny" 一 załatwia rzeczy, sprząta bałagan
Awatar użytkownika
I’m not saying I’m a bad man... but if you owe me money, maybe don’t take a long holiday.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Zakołysał papierowym kubkiem z czarnym płynem na dnie, po czym wyrzucił go do śmieci i cmoknął krótko, sięgając za ucho po zwiniętego kilka chwil wcześniej papierosa. Lura, którą kupił na rogu w niewielkim kiosku była paskudna, ale za to mocna i spełniała swoje zadanie pobudzenia go po krótkiej nocy. Wrócił do domu późno, czekając aż Gabriel zamknie pub i odprowadził go do domu. Była chyba około pierwsza w nocy, kiedy wrócił do domu, a druga kiedy mógł przyłożył głowę do poduszki i zamknąć na chwilę powieki. Zaledwie cztery godziny później obudziła go niespodziewanym telefon była żona, przypominając, że ich córka, Emily, ma dzisiaj swoje pierwsze solo na wiolonczeli na niezwykle prestiżowej gali w Oakville.
   Pewnie nikogo już, włącznie z nim, nie dziwił fakt, że zupełnie o tym zapomniał. A żeby tego było mało, oszacował na szybko, że nie uda mu się tam tego dnia być. Nie tylko nie zdążyłby na czas, ale nawet nie brał pod uwagę, że miałby próbować, zważając na fakt, że musiał być w pracy, a nie znalazłby tak szybko zastępstwa. Zdecydowanie musiał zacząć prowadzić kalendarz. Wiedział, że były różne aplikacje, na których absolutnie się nie znał, ale może Gabriel mógłby mu podpowiedzieć co nieco. Zanotował w pamięci, aby go o to po południu zapytać.
   Tymczasem musiał wymyślić coś, aby wynagrodzić córce swoją nieobecność, co nie było dla niej pewnie niczym nowym, ale podejrzewał, że i tak ją ukłuło, stając się kolejną pinezką na tablicy rozczarowania. Nie był najlepszym ojcem, koncentrując się głównie na pracy, ale miał swoje zobowiązania, poza tym starał się, żeby Emily miała wszystko. Nie pomijał także byłej żony, bo chociaż ich drogi się rozeszły, to pamiętał co jej przyrzekał. Kupił im dom, płacił za zajęcia dodatkowe córki i regularnie dokładał do funduszu na jej dalsze wykształcenie i start w dorosłym życiu.
   Nie chciał, żeby musiała tak ciężko pracować i nie daj boże spłacać po nim długi albo zobowiązania, bo w jego świecie oprócz pieniędzy krążyły jeszcze przysługi i chociaż sam posiadał ich u innych wiele, to i wielu jeszcze sam nie wypełnił i w każdej chwili ktoś mógł się o swoją u niego upomnieć.
   Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to coś słodkiego. Coś mu się kiedyś obiło o uszy, że słodycze podnosiły poziom szczęścia, a cukier dodawał energii (miał nadzieję, że pozytywnej), więc ulubione czekoladki Emily mogły być dobrym początkiem. O ile w ogóle będzie chciała się z nim spotkać, jak już wróci z Oakville następnego dnia.
   Nie mógł już spać, dlatego postanowił wpaść do SOMA niedługo po otwarciu, kiedy pierwsza wycieczka turystów zniknie w głębi lokalu. Dopalał papierosa, myśląc o kilku najważniejszych obecnie sprawach, poza Emily i Gabrielem była to jego kontrola zdrowotna, która miała mieć miejsce dokładnie za tydzień. Nie przepadał za tym, zdecydowanie wolał nie wiedzieć czy cokolwiek mu dolega, bo to znaczyło o jedną rzecz mniej do przejmowania się. Co będzie, to będzie. Jego lekarz był jednak innego zdania i jako że znali się lepiej, niż przeciętny doktor z przeciętnym pacjentem, to ten wręcz zażądał pojawienia się w gabinecie Grahama, jako że ostatnio był u niego całe trzy lata wcześniej, a w jego wieku to wręcz niebezpieczne.
   Chuja się zna, siwy zrzęda.
   W głębi wiedział jednak, że trochę racji miał.
   Wewnątrz zapytał o Felixa i z nikim innym nie chciał załatwiać swoich interesów (kupowanie dziecku słodyczy też do nich należało). To on własnoręcznie wykonywał te czekoladki i chyba był ich pomysłodawcą i tylko jemu w tej kwestii ufał. Dlatego czekał i to całkiem cierpliwie, bo cierpliwości akurat musiał mieć pod dostatkiem. Impulsywne działa zawsze kończyły się gównem na podeszwach, a śmierdzących spraw nie tykał się od bardzo dawna.
   Cichy pomruk wyrwał się z jego gardła, podobny do warknięcia psa. Może mieli z Felixem trochę wspólnego? Na pewno nie wzrost, bo wielkie było z czekoladnika bydle. Grim nie miał jednak nigdy kompleksów związanych ze swoim niskim wzrostem. Świetnie nadrabiał za to atutami, jak mocną głową (i do picia i nokautowania nawet większych od siebie typów. Wystarczyło dobrze wycelować).
   一 Mam za duże palce do tych maleńkich klawiszy. Nie wiem jak wy w to trafiacie 一 mruknął niepocieszony, sięgając po czekoladowego cukierkach, który był jednym z wielu w półmisku, przeznaczonych na poczęstunek dla klientów. 一 Poza tym nie znam Nancy. Znam ciebie 一 dodał, rzucając mu znaczące spojrzenie. Odwinął papierek i położył sobie słodycz na języku, a potem przekręcił ją w buzi, uderzając twardą skorupką o zęby.
   Trudno było powiedzieć czy miał na względzie to, że chłopak może nie odpuścić, czy może chciał się wygadać, ale w końcu skrzywił się lekko i przesunął szeroką dłonią po karku.
   一 Emily. Ma dzisiaj jakiś występ… gdzieś w Oakville 一 mruknął, ociągając się trochę z dalszą, najważniejszą, częścią opowieści. 一 Wyleciało mi z głowy. Pewnie jest wściekła. Może rozżalona. Albo wszystko naraz 一 dodał trochę ciszej i wzruszył ramionami, dłoń z karku przenosząc na brodę i krótką, szorstką szczecinę. 一 To chyba będzie to, co zwykle 一 dodał zrezygnowanym tonem, mając na myśli i swoją kolejną porażkę rodzicielską i zamówienie na konkretne czekoladki.

Felix Hathaway
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Myre
29 y/o, 197 cm
dumny właściciel i czekoladnik w SOMA Chocolatemaker
Awatar użytkownika
I'm not a violent dog.
I don't know why I bite.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

Graham bywał u nich zbyt często z tym samym problemem by Felix nie nauczył się go już rozpoznawać ilekroć podchodził do lady. Podobnie kojarzył, że ilekroć wystawiali próbki, mężczyzna umilał sobie nimi czas być może odruchowo, bo cały proces odwijania i smakowania odbywał się automatycznie. Zwykle był zaraz przed kawą albo krótko tuż po niej i zawsze ale to zawsze – wołał go by wybrać mu zestaw, jakby to była kwiaciarnia.
Ale ze wszystkich klientów jacy mieli wątpliwe szczęście być obsługiwanym przez Hathawaya, Grahama akurat lubił. Chłop był konkretny, nie wydziwiał, nie wpierdalał się z pytaniami o listę alergenów (można sobie było przeczytać pod gablotą) i nie kręcił nosem na cenę. Płacił, a Felix dbał o to, żeby wychodził zadowolony, widocznie należeli pod tym względem do tego samego gatunku mruków i niereformowalnych gburów.
Gdzieś w Oakville 一 powtórzył za nim płasko, ale Nancy przydrobiła do niego z wielką filiżanką kawy czarnej jak smoła. To chyba też mieli z Grahamem wspólne. 一 Rób tak dalej, a kiedyś moje czekoladki przestaną wystarczać. Ile ona ma, osiemnaście? Dziewię... no ile? Pomyśl.
Hathaway siorbnął nieelegancko i spojrzał kontrolnie na dziewczę plączące się przy ladzie, pewnie czekając, aż ją obsłuży.

Nancy, otworzysz drugą kasę? Się kolejka organizuje 一 mruknął mało przyjaźnie; nie bez powodu zatrudniał ludzi obytych i zdolnych do uśmiechu na widok niezdecydowanych, marudzących niewdzięczników. On tej specjalnej zdolności nie posiadał i wcale nie żałował.
No to chyba czas zacząć pamiętać. Lada moment pewnie wymyśli studia, wyjedzie i tyle ją będziesz widział, bo co zapamięta? Ojca, który przychodził za późno z paczką czekoladek? Bez urazy, Graham, ale ktoś ci kurwa musi... no co!?
Nancy szturchnęła go łokciem w żebra; kurwy nie sprzedawały się dobrze. Nie w manufakturze czekolady przynajmniej, tu ludzie liczyli na profesjonalizm i z dupy wyciągniętą uprzejmość in blanco.

Ktoś ci musiał powiedzieć. I dam wiśnię z rumem, bo to już nie pięciolatka i za takie spier... Nancy, kur...
Ciężko było jednocześnie pakować, prowadzić rozmowę i unikać łokcia dziewczyny, której niski wzrost w tym wypadku działał na jego niekorzyść.

Należy jej się, tak? I dorzucę porzeczkę w deserowej. Poza tym odklej mi się od tych próbek i powiedz, co ty byś chciał zanim mnie szlag jasny trafi wśród tych wszystkich szczęśliwych fanatyków słodyczy.
Fuczał na niego, bo Graham sobie zasłużył. Za niepamięć, za obowiązki, które niewątpliwie gdzieś tam były, bo mężczyzna wyglądał raczej kiepsko z niedospaniem uwidocznionym pod oczami i wadziły w byciu sensownym rodzicem. Po części dlatego, że nie mógł opierdolić własnego ojca i pluł jadem na każdego, kto rozbudzał w nim cholerne skojarzenie.

Powinieneś zahaczyć o kwiaciarnię 一 podzielił się z nim przemyśleniem gdy odważał czekoladki i z pietyzmem dbał, żeby każda cyferka się zgadzała. Mógł być aroganckim odludkiem, ale przynajmniej nie oszukiwał klientów. 一 I jaki by to nie był powód, po prostu jej powiedz dlaczego nie dojechałeś. Mi nie musisz, nie jestem kurwa terapeu... Nancy, przysięgam, jeszcze raz, a cię oddeleguję na wycieczki.
Tym razem łokcia uniknął cudem, a jego pęd nie wskazywał, aby miał to być wyłącznie koleżeński szturchaniec. Zważywszy na to, że dziewczyna sięgała idealnie na wysokość żołądka, pewnie wyplułby go między czekoladki.

Chcesz spróbować czegoś nowego?


Graham Malone
default (dc: default_1010)
Completely ruthless when pissed off
42 y/o, 175 cm
"doradca logistyczny" 一 załatwia rzeczy, sprząta bałagan
Awatar użytkownika
I’m not saying I’m a bad man... but if you owe me money, maybe don’t take a long holiday.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Utkwił w nim uważne spojrzenie, kiedy ten tylko po nim powtórzył i przez chwilę patrzył na Felixa, ale kiedy już zasugerował, że Graham może nie wiedzieć ile jego własna córka ma lat, to prychnął cicho i pokręcił głową.
   一 Wiem przecież w jakim jest wieku. Niedawno skończyła siedemnaście 一 mruknął trochę oskarżycielskim tonem, ale nie było wiadomo kogo tak naprawdę oskarża ani o co. Zerknął w bok, na Nancy, która uwijała się szybko przy kasie, patrząc na klientów bardziej tak, jakby się ich bała, niż była gotowa do profesjonalnego obsługiwania kolejki. A może bała się szefa, który pewnie przy okazji rozmowy rejestrował każdy jej ruch, popijając czarną i mocną kawę. Wcale się mu nie dziwił, sam też lubił jak wszystko było zrobione dokładnie i całkowicie po jego myśli. Różnica była taka, że on zasadniczo pracował sam, więc nie musiał się z nikim użerać.
   一 Myślisz, że kurwa nie wiem? 一 żachnął się i zerknął na Nancy, po czym przyłożył palce do ust, co miało być formą niemych przeprosin za kolejne przekleństwa. Westchnął i mlasnął cicho, wpatrując się w Felixa ze zmarszczonymi brwiami. 一 Przecież nie robię tego specjalnie 一 dodał już nieco spokojniej i znowu oparł się o ladę, rozgryzając przy okazji cukierka. Zamruczał przeciągle pod nosem, zastanawiając się nad propozycją czekoladek z alkoholem. Niby była jednak na to trochę za młoda, ale to nie butelka wódki, a on nie był jakiś super biegły w przestrzeganiu prawa, więc w końcu skinął głową i zerknął na kręcącą się obok parę, która ewidentnie chciała obejrzeć coś, co Graham zasłaniał, a on miał to głęboko w ciasnej dupie.
   Zerknął znacząco na Felixa i wzruszył krótko ramionami, nawet trochę nie zmieniając pozycji.
   一 Porzeczkę koniecznie 一 dodał tylko, jakby przypadkiem mężczyzna miał o tym zapomnieć. Cmoknął cicho i znowu rozgryzł słodycz, po czym po prostu tę czekoladową kruszonkę połknął. Nancy była niezłomna w zwracaniu uwagi na wulgaryzmy i właściwie miała rację, nawet jeżeli była przy tym wyjątkowo irytująca.
   一 Wątpię czy zrozumie. Wiesz jakie są nastolatki… 一 mruknął z rozpędu, a potem zmierzył chłopaka przeciągłym spojrzeniem i westchnął. 一 Raczej nie. Mhm 一 zamruczał znowu sam sobie na pytanie odpowiadając. 一 Mają gdzieś powód, bo liczy się efekt. A efekt jest taki, że w dupie byłem i gówno widziałem 一 powiedział, specjalnie ściszając głos, żeby Nancy się znowu nie odpaliła, chociaż chyba usłyszała, bo zmierzyła ich ostrym spojrzeniem, wyraźnie naburmuszona.
   一 Nie wiem czy zamiast kwiaciarni nie lepiej o jakiś sklep z elektroniką. Nowy telefon? Słuchawki? Laptop? Nie wiem czy jej matka będzie zadowolona 一 mruknął w zastanowieniu. Jego była żona nie lubiła, kiedy robił młodej większe prezenty bez uzgodnienia z nią, bo twierdziła, że na takie należy zapracować. Graham miał trochę inne zdanie, ale skoro córka mieszkała z matką, więc to ona głównie zajmowała się wychowywaniem jej, to nie chciał za bardzo się sprzeciwiać i narażać na kłótnie. I tak cały ten rozwód wpłynął na Emily niezbyt pozytywnie. Potem podniósł na niego znowu wzrok i uniósł do góry palec wskazujący, czym wyraził swoją aprobatę do jego pomysłu.
   一 Tak. Chcę. I może gdzieś w bardziej ustronnym miejscu 一 zaproponował, zerkając sugestywnie na kobietę, która wyglądała już na bardzo spiętą i bynajmniej nie chodziło o innych klientów, a o ich zbyt swobodną rozmowę.

Felix Hathaway
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
Myre
29 y/o, 197 cm
dumny właściciel i czekoladnik w SOMA Chocolatemaker
Awatar użytkownika
I'm not a violent dog.
I don't know why I bite.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiwhatever
postać
autor

Nie miał większego doświadczenia z dziećmi. Młodszą siostrę z okresu wczesnodziecięcego pamiętał przez mgłę i krótko, miał więcej wspomnień związanych z dzikimi zwierzętami niż rówieśnikami owego czasu, a własnych bąbelków się nie dorobił i szczerze wątpił, aby kiedykolwiek miało się to zmienić. Myśl o tym, że sam mógł nosić tę samą pierdoloną zarazę co ojciec przerażała go w mniejszym stopniu niż ryzyko, że miałby ją komuś przekazać.
Miał za to nowe doświadczenie. Lepsze.
Nico był wyjątkowo rezolutnym i towarzyskim pięciolatkiem, aktualnie przechodził przez etap fascynacji smokami i Felix odbierał go od czasu do czasu z przedszkola, kiedy Catherine nie mogła wcześniej urwać się z pracy.
Aha 一 mruknął niezbyt komunikatywnie i siorbnął potężnie kawy. 一 Ogólnie to chyba przejebane mieć córkę. Prościej syna, bo wtedy musisz upilnować tylko jednego, a przy dziewczynie trzeba pilnować całego osiedla 一 zauważył nad pęczniejącą od dosypywanych czekoladek papierową paczką. Porzeczki dobrał więcej, wiedział, że Graham miał do niej słabość.
Na obrazowe podsumowanie Malone'a Hathaway łypnął z dziwną blendą, nie będącą jednoznacznie ani uśmiechem ani dezaprobatą. Sam był już na co najmniej trzech przedszkolnych przedstawieniach, na których Nico grał kolejno Klonowego Listka, Pana Lisa i Śnieżynkę i wiadomym było, że prędzej zatrzymałby całą linię produkcyjną niż ominął okazję do zrobienia mu setki zdjęć.

Jeśli mnie pytasz, to ja uważam, że zasypywanie jej prezentami to, Nancy zakryj uszy, chujowy pomysł. Jezu, co ty się taka kurwa wrażliwa zrobiłaś? Chodź na zaplecze, wyczerpałem się towarzysko i nie sprzyjam sprzedaży.
Przeskoczył tuż za krzątającą się jak w ukropie dziewczyną, niebezpiecznie kołysząc kawą w filiżance i z paczką czekoladek w ręce wychylił się, żeby podnieść Grahamowi ladę. Na odchodne dostał od Nancy jednym z dekoracyjnych ręczników w plecy, na co jakże dorośle ostatni raz wyciągnął się w jej stronę i gdy tylko się odwróciła, pociągnął ją za warkocz.


Służbowa kantyna wyglądała, jakby w przeciwieństwie do industrialnego wnętrza głównej hali została wyciągnięta żywcem z lat pięćdziesiątych, łącznie z szachownicą na podłodze i trzymającym się motywu przewodniego ekspresem do kawy, do którego Hathaway przyssał się momentalnie tuż po tym, jak wcisnął Grahamowi paczkę czekoladek w ręce.
Nie możesz zasypywać ją prezentami za każdy fuck up jaki zaliczasz, bo to wygląda, jakbyś leczył własne wyrzuty sumienia zamiast się ogarnąć i spędzić z nią trochę czasu jak normalny ojciec. Kawy?
Podzielność uwagi miał we krwi, prowadzenie manufaktury wymagało jednoczesnego koordynowania co najmniej kilku stanowisk, dopchnięcia do doby kolejnej godziny i na dodatek starał się odnaleźć w roli odpowiedzialnego wujka.

Zabierz ją gdzieś na weekend 一 podzielił się hojnie myślą oraz drugim kubkiem kawy. 一 Tylko nie na ryby, mówiłeś o występie, to może filharmonia? Czy coś?
Jego noga w życiu nie przekroczyła progu takiego gmachu więc Graham musiał na własną rękę rozeznać się w temacie. Felix mógł mu co najwyżej uprzejmie doradzić, by dla odmiany założył porządną koszulę i spodnie inne niż jeansy.
Przyklejony biodrami do krawędzi kuchennego blatu rozmasował sobie palcami nasadę nosa ciężko wypuszczając nim powietrze.

Mam pięcioletniego siostrzeńca 一 oznajmił nagle, a czując, że gniecenie nosa nie pomogło, przetarł oko nasadą dłoni. 一 Wiem, że mam od chuja roboty, tu zawsze jest w co ręce włożyć, ale nie wyobrażam sobie, żeby mnie ominęły jasełka. Czy inne, nie wiem, nie znam się, ale nie o to chodzi i ty wiesz o czym ja mówię.


Graham Malone
default (dc: default_1010)
Completely ruthless when pissed off
ODPOWIEDZ

Wróć do „SOMA Chocolatemaker”