- 
				 most days I am a museum of things I want to forget most days I am a museum of things I want to forget nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Dopiero gdy chłodna bryza zaczęła czerwienić jego policzki, podniósł się nieśpiesznie z drewnianych desek ławki, powoli uchylając wreszcie powieki. Z głębokim westchnięciem mogącym nieść w sobie całe nieszczęścia tego padołu łez, wepchnął dłonie w kieszenie i poprzekrzywiał szyję we wszystkich kierunkach świata, pozwalając mięśniom rozbudzić się ze zbyt długiego zastoju. Krok za krokiem ku podjętej decyzji, która zapadła tak naprawdę godziny temu, a zostawała oddalana w czasie wyłącznie przez chwytający mocno za gardło niepokój. Wszak wybór pobliskiego parku nie był przecież przypadkowy, bo mieścił się niespełna kilkanaście minut nieszczęsną wędrówką od jej mieszkania. A przynajmniej tego, które Nadir uważał za aktualne.
Zapukaj w końcu; powtórzone zapewne kilkadziesiąt razy przed drzwiami wejściowymi nim ciało zaczęło w nim w pełni współpracować, by zaciśniętą pięścią wybić krótką melodię. Na tyle głośną, by dotarła do niej pomimo niezapowiedzianej wizyty.
- Nie dam rady tym razem - Tyle i aż tyle opuściło jego usta na powitanie po miesiącach rozłąki. Z gorzkością grymasu słowa wykrzywiły jego usta, które nie poruszyły się już ponownie. Zastygł cały w oczekiwaniu niczym posąg, czując, jak wszystko się w nim napina ze zdenerwowania. Chociaż spoglądał teraz na drobną kobietę z góry, górując nad nią wzrostem, to nadal czuł się przy niej niczym mały chłopiec kulący się w jej ramionach chroniących go przed wszelkim złem tego świata czy ten młodzieniec, którego wyrwała z podróży po Duacie.
Wiedział dlatego, że zrozumiała splątane chaotycznie myśli siostrzeńca wokół wypowiedzianych przez niego słów. Ona po prostu rozumiała; od ciepłych piasków ich Aleksandrii po biel zaśnieżonego Toronto.
Nefertari El-Masry
