ODPOWIEDZ
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- osiem -




Kiedy Miles dostał telefon, że Paige została napadnięta, to rzucił wszystko od razu. Powiedział tylko Pilar, że musi jechać, nie zagłębiał się w szczegóły, zostawił jej samochód i złapał z portu taksówkę. Po drodze rozmawiał jeszcze podniesionym głosem z policjantem, który został wezwany na miejsce do szpitala. Chciał go wypytać o każdy szczegół, ale facet powiedział, że to nie jest rozmowa na telefon.
Ścisnęło go w dołku, napadnięta w szpitalu, przecież takie rzeczy się nie dzieją. A gdzie była ochrona? A gdzie był... ktokolwiek? Przecież w szpitalach jest pełno ludzi. Nikt tego nie zauważył? Złość mieszała się w nim z uczuciem bezsilności, ale też... troski? Całą drogę pytał taksówkarza czy nie może jechać szybciej, a ten dwie przecznice przed szpitalem zagroził, że jeszcze raz się odezwie, to go wysadzi. Finalnie dojechali na miejsce i Miles dał mu napiwek, za to, że jednak go dowiózł, a nie wywalił po drodze. Szybko wszedł do szpitala, jakby jego nogi znały tę drogę, jakby pokonywały ją setki razy, bo może kiedyś tak było?
Kiedyś często przychodził po nią do szpitala, albo do niej, żeby zobaczyć ją między dyżurami, żeby przynieść jej ulubioną kawę. Dzisiaj jednak nie szedł tam napić się z nią kawy, dzisiaj szedł zobaczyć jak ona się czuje. Kolega zapewnił go, że wszystko jest w porządku, ale Miles chyba do końca w to nie wierzył. Musiał ją zobaczyć.
Od razu skierował kroki do pokoju socjalnego, po drodze jeszcze zatrzymał się ze znajomym policjantem, zapytał go o szczegóły, a kiedy tamten zaproponował, że sprowadzą policjantkę, która porozmawia z Paige, bo tak będzie łatwiej, Waits pokręcił głową, poprosił, żeby to on porozmawiał z nią pierwszy. Z automatu przy wejściu wziął jej ulubioną kawę i z tym parującym kubeczkiem wszedł do środka. Kiedy zobaczył ją siedzącą przy tym stoliku, przy którym pewnie setki razy rozmawiała z rodzinami swoich pacjentów, to ścisnęło go w sercu, jakby zacisnęła się na nim jakaś niewidzialna ręką. Podszedł powoli do stolika, postawił na nim kawę, a później...
Pochylił się w jej kierunku, oparł dłoń na jej ramieniu.
- Paige… nic ci nie jest? Jesteś cała? - zapytał, a później kucnął przed nią, żeby oprzeć duże dłonie na jej policzkach i spojrzeć jej w oczy, żeby obejrzeć ją. Z prawej strony, z lewej, oprzeć dłonie na jej kolanach, sprawdzić, czy rzeczywiście jest cała, czy ten włamywacz nic jej nie zrobił. Bo chociaż powiedział jej wtedy, że to koniec, to nigdy by nie chciał, żeby stała jej się krzywda.


Paige Ellery
37 y/o, 165 cm
chirurg ogólny | mount sinai hospital
Awatar użytkownika
oh I do believe in all the things you say what comes is better that what came before
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Na początku była cisza - taka, która dzwoniła jej w uszach i w której nie było miejsca na oddech. Paige siedziała w niewielkiej sali jak pusta skorupa, z kubkiem wody, którego nie potrafiła dopić. Ręce, które jeszcze chwilę wcześniej prowadziły igłę po obcej skórze z chirurgiczną precyzją, teraz drżały niekontrolowanie, jakby pamięć mięśni nie umiała się zatrzymać. Miała wrażenie, że szpitalne ściany przygniatają ją swoim ciężarem, że każdy znajomy dźwięk - sygnał monitorów, stukot kółek łóżka przesuwanego po korytarzu - nagle zamienia się w echo tamtej chwili. Wciąż czuła na obojczyku chłód metalu, jakby lufa pistoletu pozostawiła na jej ciele niewidzialny ślad.
Kiedy drzwi się otworzyły, poderwała głowę, serce zabiło mocniej, a ciało zareagowało odruchem obronnym, jakby spodziewała się, że to on wrócił - napastnik, z żądaniem, z pogardliwym rozkazem. Ale to nie była jego sylwetka.
To był Miles. Zatrzymał się na progu, a w dłoni trzymał kubek kawy, ten sam zapach, który przez lata był jak zaklęcie codzienności, jak znak, że świat toczy się dalej, że ktoś o niej pamięta. Coś w niej zadrżało, bo nagle ta kawa nie była zwykłym gestem - była wspomnieniem innego życia, które nagle stanęło naprzeciwko niej.
Paige… — Usłyszała jego głos i poczuła, że coś w jej wnętrzu zaczyna się rozszczelniać. Dotknął jej ramienia, a ona zamarła, jakby skóra nie wiedziała, jak powinna odpowiedzieć - obronnym drgnięciem czy ulgą. Kiedy przykucnął przed nią i ujął jej twarz w dłonie, spojrzała na niego, choć oczy miała wciąż zamglone.
Ja… — Zaczęła, ale głos ugrzązł jej w gardle. Nie potrafiła znaleźć słów.
Była cała, ale jednocześnie nie była. Była przytomna, ale w środku rozpadła się już dawno - tam, kiedy pacjent po raz pierwszy spojrzał na nią jak na narzędzie, a nie człowieka.
Nic mi nie jest — Wydusiła w końcu, choć zabrzmiało to bardziej jak obrona niż prawda. Powieki opadły, a łzy, które tak długo wstrzymywała, zaczęły parzyć oczy. Nie chciała, żeby Miles je widział. Nie on, nie teraz. Czuła jego dłonie na policzkach, ciężkie, pewne, i nagle przyszło jej do głowy, że to właśnie one kiedyś były jej schronieniem. Te same dłonie, które teraz sprawdzały, czy naprawdę nie została zraniona, które przesuwały się po jej kolanach, jakby miał upewnić się, że wszystko jest na swoim miejscu.
A jednak coś było nie tak. Wszystko było nie tak.
On… — Podjęła kolejną próbę, ale głos jej zadrżał. — On po prostu kazał mi siebie zszyć.
To jedno zdanie, a jednak miało w sobie całą grozę, cały absurd tamtej chwili. Spojrzała Milesowi w oczy i dopiero wtedy pozwoliła sobie na krótki, urywany oddech, który brzmiał jak pierwszy krok do przyznania się, że nie jest już w stanie tego wszystkiego unieść.
Gdyby nie wyszedł… — urwała, zaciskając usta. Nie potrafiła dokończyć. Nie musiała. W jej oczach było wszystko - „zabiłby mnie”.

Miles W. Waits
38 y/o, 191 cm
detektyw | Policja Konna Toronto
Awatar użytkownika
Oficjalnie: detektyw w wydziale konnym torontońskiej policji.
Nieoficjalnie: facet, który lepiej dogaduje się z końmi niż z ludźmi.
Zna na pamięć rozkład ulic w Toronto i każdy błąd, który popełnił w ostatnich dziesięciu latach.
Samotnik, który nie lubi samotności.
Facet, który trzyma się zasad - chyba że chodzi o czyjeś życie, wtedy potrafi złamać je wszystkie na raz.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Kiedy to powiedziała nic mi nie jest to Miles odetchnął z jakąś taką ulgą. Na to czekał, na jakieś zapewnienie, że jest cała, chociaż przecież widział, że nie jest. Za dobrze ją znał, to spojrzenie, to drżenie warg, kiedy wypowiadała te słowa. Jakby czuł to nawet w zapachu jej perfum, jej ciała, gdy pochylił się nad nią bliżej, gdy się przysunął, klękając przed nią na tej sterylnie czystej podłodze. Czuł, że coś jest nie tak, może, że wszystko, że... obiecał jej, że nie pozwoli jej skrzywdzić, a teraz to się stało. Teraz Paige może i nie płakała, ale Miles czuł, że w środku pękła, rozsypała się na kawałki. A on nawet teraz nie będzie mógł pomóc jej ich pozbierać, pomóc jej pozbierać siebie. Bo już... już nie była jego żoną.
- Kazał Ci siebie zszyć? - powtórzył po niej unosząc brew. Jakieś szczątkowe informacje przekazała mu kolega, który przyjechał na wezwanie, ale to było mało. Paige była wystraszona, chcieli ściągnąć do niej kobietę, która by z nią porozmawiała. Na spokojnie, okazując jej wsparcie i współczucie
.
Teraz chciał je jej okazać Miles, tylko trochę nie wiedział jak. Jak jej dotykać, co jej powiedzieć. W tym momencie, w którym ona wciąż była mu tak ważna, a w którym... przekreślili już to swoje wspólne życie. Zamknęli je, ponoć definitywnie.
Ale czy dwadzieścia lat życia można w ogóle tak zamknąć? Wymazać z pamięci?

Zapomnieć?
Sięgnął ręką do jej policzka, tym razem oparł na nim ciężką dłoń, kciukiem musnął jej gładką, ciepłą skórę. Znajomy dotyk sprawił, że jego niebieskie oczy spoczęły na tych jej ciemnych, zamglonych, błyszczących w świetle jarzeniówek.
- Nie myśl o tym Paige… już go tutaj nie ma - powiedział spokojnie i chociaż wiedział o tym, że musi z nią porozmawiać, musi jej zadać masę trudnych pytań, o tego napastnika, o to jak to wyglądało, o szczegóły. Bolesne, które przypomną jej to wszystko, które sprawią, że znowu będzie miała to przed oczami. To przecież... teraz mógł jej dać jeszcze chwilę. Chwilę, żeby poczuła się bezpieczniej.
Przesunął dłoń na jej szyję, palce wplótł we włosy, delikatnie, odnajdując opuszkami ten dołek na karku, przyciągnął ją do siebie, żeby oprzeć skroń o jej czoło. Oddychał spokojnie, starał się, chociaż serce wciąż jeszcze waliło mu zdecydowanie za szybko. Tak się o nią bał. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało, chociaż... przecież nie miał na to wpływu, a jednak, czuł się za nią wciąż odpowiedzialny. Jednak wciąż czuł, że jest dla niego ważna, zajmuje jakieś specjalne miejsce w sercu. Nie jako żona, nie jakoś kobieta, którą kochał, ale jako ta, z którą spędził przeszło dwadzieścia lat życia.
- Jestem przy Tobie - zapewnił ją, a później po prostu ją objął, schował w swoich ramionach. Przed całym złem. Chociaż na chwilę... może ten ostatni raz?


Paige Ellery
37 y/o, 165 cm
chirurg ogólny | mount sinai hospital
Awatar użytkownika
oh I do believe in all the things you say what comes is better that what came before
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Nie wiedziała, czy to jego dotyk przywrócił jej oddech, czy tylko złudzenie bezpieczeństwa, które Miles wciąż potrafił w niej wzbudzić - ten sam, który przez lata był jej ostoją, a potem kimś, kto zostawił po sobie echo zbyt znajomego ciepła. Przez moment miała wrażenie, że wszystko wróciło - jego obecność, jego głos, sposób, w jaki wypowiadał jej imię, jakby to jedno słowo miało moc zatrzymać cały świat.
Ale to był już inny świat.
Przy każdym jego słowie, przy każdym oddechu przypominała sobie, że nie jest już jego żoną. Że to, co kiedyś było domem, teraz jest wspomnieniem, które potrafi ranić równie mocno jak tamta noc.
Nie powinna była pozwolić, by się do niej zbliżył. A jednak, kiedy jego dłoń dotknęła jej policzka, nie cofnęła się. Gdzieś w głowie krzyczał rozsądek - żeby się odsunąć, żeby postawić mur, tak jak robiła to z każdym od miesięcy. Ale ciało zareagowało pierwsze - z ulgą, z drżeniem, z potrzebą ciepła, które nie było chłodne i obce jak tamto, z którym przyszło jej się zmierzyć. Jego słowa, „jestem przy tobie”, sprawiły, że coś w niej pękło.

Cały czas czuję chłód lufy pistoletu. Najpierw mierzył w moją głowę, potem w obojczyk — Wydusiła w końcu, głos miała cichy, ochrypły. — Tutaj. Tu, w tym miejscu.
Palce jednej dłoni zacisnęła na jego rękawie, nieświadomie, jakby w tym uścisku szukała punktu odniesienia. Drugą dłonią chwyciła jego rękę i poprowadziła na swój obojczyk - dokładnie w miejsce, w które celował napastnik. Zrobiło jej się niedobrze. Ciało znów zaczęło drżeć i z trudem przychodziło jej opanowanie się. Miała wrażenie, że miejsce, które było celem broni palnej, piecze ją. Wtem przed oczami objawił jej się obraz błękitu oczu napastnika, który kazał jej zszyć ranę z taką pewnością, jakby był w pełni panem sytuacji.
Zamilkła na chwilę, wciągnęła powietrze, a potem odsunęła się od niego minimalnie, tyle by móc spojrzeć mu w oczy. Nie chciała widzieć w nich litości. Nie mogła by jej znieść. — Nie zostawiaj mnie... — Jej głos zadrżał, lecz nie płakała. Nie potrafiła. Czuła się jakby łzy ją opuściły; oczy miała przekrwione, zmęczone, jednak była świadoma swoich słów. — Poradzę sobie, jak zawsze. Ale nie zostawiaj mnie.
Powiedziała to twardo, choć oboje wiedzieli, że to nieprawda z tym poradzę sobie. W tej jednej chwili widać było wszystko - to, jak trzyma się resztek kontroli, jak z uporem próbuje nie rozpaść się na jego oczach. Nie odsunęła się, nie próbowała wyswobodzić z jego uścisku - wręcz przeciwnie, trwała w nim, lgnąc ciężarem swojego ciała do niego. Chłonęła jego zapach, jego ciepło i to, jak bardzo kiedyś kochali się. Bo mimo wszystkiego, mimo rozwodu, mimo przeszłości - jego obecność była jedynym, co trzymało ją w pionie.

Miles W. Waits
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”