
- Ma kurs pierwszej pomocy.
- Umie liczyć do dziesięciu po włosku, francusku oraz japońsku.
- Potrafi całkiem szybko czytać różne pisane teksty.
-
- Ma średnią orientację w terenie, często posiłkuje się Google Maps.
- Boi się jeździć sama windą.
W oczekiwaniu na narodziny dziecka człowiek jakoś tak sam wraca do pierwszych dni swojego życia znanego tylko z fotografii oraz różnych anegdot opowiadanych przez rodzinę. Jak chociażby fakt niespodziewanego przyjścia na świat przed czasem, gdy rodzice byli na wycieczce w Montrealu. Czy pierwszym słowem zamiast mama czy tata był kot. Jak podczas pierwszych samodzielnych kroków przywaliło się czołem w ścianę czy drzwi. Opowiadana każdego roku na święta historia o żółtym sweterku, który rozpadał się ze starości już, ale za każdym razem, gdy chciano go wyrzuci wybuchało się płaczem. Tak samo jak rozpadł się pokoleniowy koń na biegunach. Straszenie, że Mikołaj przyniesie rózgę, a nie prezent jeśli nie będzie się jadło groszku czy brukselki.
Później z odmętów pamięci wyłaniały się pierwsze zapamiętane wspomnienia. Prezenty na święta czy urodziny. Naucza czytania, alfabetu czy tego jak działa zegar. Zabawy z dziećmi z przedszkola, do którego została wysłana. Bicie się o ulubioną zabawkę, niechęć do jedzenia niektórych warzyw czy leżakowanie.
Idąc do szkoły zaczynało się dostrzegać, że będąc w przedszkolu wcale nie było tak źle. Rozpoczynając już taką prawdziwą edukację pamięta się więcej, chociaż zdjęcia wciąż potrafiły opowiadać zapomniane zdarzenia z życia. A to nieudane próby ugotowania czegoś prostego pod okiem mamy czy taty. Nieudolna pomoc w malowaniu ścian w domu czy ciągłe wchodzenie na pomalowane progi.
Czas szkoły średniej został nieco mniej uwieczniony na zdjęciach, bardziej w pamięci. Szczególnie ten moment, gdy po parunastu lat będąc jedynaczką, rodzice sprezentowali ci młodsze rodzeństwo. Panujący w domu chaos został uchwycony przez aparat, ale wiele towarzyszących emocji pozostało jedynie w pamięci.
Fotografie dokumentowały pierwsze lata życia młodszego rodzeństwa, a to starsze wkraczało już w dorosłe życie. Szło na studia, wyprowadziło się z domu. Na zdjęciach pojawiało się znacznie rzadziej ucząc się na pielęgniarkę.
Z biegiem lat w rodzinnym albumie pojawiła się raczej sporadycznie przy okazji rodzinnych spotkań, ważnych osiągnięć w swoim życiu.
Dorosłe życie było już swego rodzaju rutyną, wypełnioną mechanicznie wykonywanymi czynnościami. Krótkimi znajomościami, mijanymi na ulicach ludzi, tymi samymi twarzami pracowników oraz pracowniczek sklepu, gdzie robiło się zakupy.
Dopiero, gdy w życiu wydarzy się coś naprawdę ważnego człowiek zwalnia, zaczyna się zastanawiać, wspominać. Przypominają się dawno zapomniane wspomnienia, anegdoty, sytuacje. I aparat znów idzie w ruch, gdy w życiu pojawia się mała istotka przeżywająca swoje życie w asyście osób, które będą jej opowiadały, jej początki na tym świecie.
- Jest wielką fanką Dirty Dancing, a piosenki „She's Like the Wind” oraz „(I've had) the time of my life” zna na pamięć.
- Od dwóch lat regularnie ćwiczy jogę.
- Potrafi zagrać proste melodie na gitarze oraz ukulele.
- Jest ukrytą fanką Minionków, co widać w kolekcjach kubków, talerzy czy chociażby skarpetek.
- Ulubioną kuchnią nie jest chińska, włoska czy francuska a polska. Ze szczególnym uwzględnieniem pierogów oraz bigos.
- Dużo jeździ swoim wysłużonym już żółtym rowerem.
- Ma dwa psy oraz kota, które przygarnęła ze schroniska.
- Nie ma szczęścia w miłości.
- Przez dwadzieścia lat nałogowo paliła papierosy.
