Głośna muzyka dudniła w głośnikach, alkohol lał się strumieniami, a tłumy gorących ciał ocierały się o siebie na samym środku parkietu — tak właśnie wyglądał każdy piątek w The Shop. Było gorąco, było mokro, a w powietrzu dało się czuć weekend.
Lyric jak zwykle znajdowała się za barem. Zwinnie poruszała się od lady do wielkiej półki z alkoholem, z której przy pomocy niewielkiej drabinki ściągała co to kolejne butelki, przy okazji kiwając głową do rytmicznej melodii wygrywanej przez nowego DJa. Pech chciał, że Giulio, który zawsze grywał swoje sety przez cały weekend, dostał jakiejś okropnej jelitówki i Alba musiała znaleźć za niego zastępstwo, bo przecież klub musiał działać niezależnie od tego, co by się nie działo. Chociaż kiedy szefowa wpadła do lokalu przed otwarciem miała w głosie taką desperację wisząc na telefonie z Giu, że Lyric przez moment myślała, że autentycznie karze facetowi przyjść do roboty ze sraczką. Dosłownie kazać mu założyć pampersa i zagrać dla ludzi te klubowe tracki. Całe szczęście jedna z kelnerek poleciła jakiegoś młodego, obiecującego DJa i tak się złożyło, że akurat tego wieczoru był wolny.
I w dodatku okazał się całkiem niezły. Bo Hollis akurat była prawdziwą koneserką muzyki i już po kilku kawałkach potrafiła stwierdzić, czy ktoś był chujowy. A Filippo nie był. Bo nóżka chodziła, główka chodziła i nawet bioderka, ale nie za bardzo, bo rozlałaby te wszystkie drineczki, które miksowała i przelewała do kolorowego szkła.
Ostatni który zrobiła, był jej specjalnością — gin, zielony chartreuse, maraschino i sok z limonki. Zdecydowanie ten z tych bardziej kwaśnych niż słodkich, który miał idealnie wyważone proporcje. Podany oczywiście na lodzie. Zgarnęła go z blatu, przerzuciła bordową ścierkę przez ramię i ruszyła w stronę parkietu.
Zwinnie wyminęła tańczących ludzi, by finalnie znaleźć się na DJce tuż obok Filippo. Przeczekała aż spokojnie zmiksuje przejście na kolejną piosenkę, a następnie przesunęła się nieco bliżej.
— Trzymaj — krzyknęła, wystawiając rękę przed siebie. Chociaż muzykę ze sceny było słychać zupełnie inaczej przez ustawienie akustyki i tak było tam równie głośno. — Mój popisowy drink — dodała jeszcze, kiedy chłopak spojrzał na nią z uniesioną brwią i ewidentnym zaciekawieniem. — No co? W klubach, w których grywasz nie poją cię alkoholem? — zaśmiała się i wcisnęła mu tą szklankę. W The Shop każdy DJ miał open bar, oczywiście w miarach zdrowego rozsądku, chociaż zdarzały się przypadki, że potem nie mogli wyjść za konsolę, dlatego Alba wprowadziła prostą zasadę, że to barmanki zanoszą im alkohol. Normalnie Lyric powinna zapytać się go co chciał, ale zazwyczaj dobrze czytała ludzi, a Filippo wyglądał jej na takiego, co woli kwaśne smaki niż te przesadnie słodkie.
— No spróbuj i powiedz mi jak wrażenia — ponagliła go, uśmiechając się szczerze, przy okazji kręcąc biodrami to energicznej muzyki. — Tylko bez ściemy. Umiem przyjąć krytykę — bo przecież nikt tutaj nie będzie się obrażać, gdyby jednak mu nie smakowało. Chociaż Hollis miała nadzieje, że jednak trafiła w jego gusta.
Filippo Carissoni