30 y/o
For good luck!
175 cm
szofer limo
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Santa siedziała w samochodzie już prawie dwie godziny, z nogą opartą o próg i palcami stukającymi w kierownicę w rytm basu płynącego ze słuchawek. Ciężka, gęsta muzyka wypełniała jej głowę lepiej niż kawa, utrzymując ją w równowadze gdzieś między znużeniem a czujnością. Lot Air Lennox 07 — prywatny odrzutowiec senatora — miał wylądować o 18:10. Dobiegała już 19:55, a pas startowy wciąż pozostawał pusty.
Na zewnątrz panowała ta typowa dla torontońskiego lotniska mieszanina światła i chłodu: oślepiające lampy odbijały się od mokrego asfaltu, powietrze było ciężkie od zapachu paliwa i wilgoci. Santa otworzyła okno, wypuszczając kłąb zimnego powietrza do środka. Wciąż miała na sobie swoją czarną, wysłużoną skórzaną kurtkę — jedyną, która znosiła zarówno nocne kursy, jak i niekończące się czekanie.
Zsunęła jedną słuchawkę, kątem oka śledząc ruch przy hangarach. W końcu coś się poruszyło — reflektory samochodów obsługi lotniska zaczęły przesuwać się wolniej, jakby szykowały się na przyjęcie ważniejszego gościa niż kolejną korporacyjną delegację. Metaliczny kształt samolotu wyłonił się z półmroku, a Santa od razu wyprostowała się w fotelu.
Odrzutowiec senatora dotoczył się do oznaczonego miejsca, silniki wyraźnie zwalniały, wydając niski, pulsujący pomruk. Santa wyłączyła muzykę, zawiesiła słuchawki na szyi i odpaliła silnik, pozwalając mu równym tonem przebić ciszę.
Kiedy trap zaczął się opuszczać, a pierwsze sylwetki pojawiły się w świetle reflektorów, Santa jeszcze przez chwilę siedziała spokojnie. Pewna siebie. Przyzwyczajona do czekania. Do tego, że w świecie polityki wszystko jest spóźnione, wszystko jest niepewne, i wszystko trzeba przewidzieć na zimno. Dopiero wtedy ruszyła powoli do przodu, gotowa odebrać senatora Lennoxa — jakby te dwa zmarnowane godziny były niczym więcej niż kolejnym, rutynowym elementem jej dnia.
– Lot minął spokojnie? Podróż udana? – zapytała, gdy Cooper wsiadł do samochodu. Oczywiście wcześniej przywitała go przed samochodem, otwierając drzwi i zatrzaskując je za nim. Zmierzyła tylko spojrzeniem resztę zebranych ludzi, zanim zajęła swoje miejsce za kierownicą. Spojrzała na jego odbicie w lusterku wstecznym.
– Dom? Biuro? – oderwała wzrok od lusterka, przejeżdżając przez parking w stronę wyjazdu.

Cooper Lennox
gall anonim
54 y/o
For good luck!
187 cm
Senator w parlamencie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Mimo iż praktycznie całe życie miał dostęp do prywatnego odrzutowca, wciąż potrafił docenić komfort i wygodę jaki dawał ten środek transportu. Najbardziej lubił, jak ludzie z innych opcji politycznych chcieli wprowadzać kolejne regulacje mające na celu ochronę środowiska i jednocześnie korzystali z prywatnych odrzutowców i ogromnych samochodów. W tej kwestii nikt mu hipokryzji nie zarzuci. Z Ottawy mógłby wrócić na koszt podatników, w pierwszej klasie, ale dużo później i w towarzystwie tłumu ludzi. Spokój i komfort zdecydowanie były warte tego, aby za nie zapłacić.
Pożegnał się z załogą bez przesadnej wylewności, a wsiadając do samochodu drzwi trzymała długowłosa blondynka. Nawet nie pamiętał kiedy wpadł na pomysł, aby jako szofera zatrudnić kobietę, ale miny ludzi, których odwiedzał i gdzie drzwi otwierała mu właśnie Santa potwierdzały, że był to właściwy wybór. Nie oceniał tego jak jeździ, do tej pory dowiozła go w każde miejsce, bez zbędnej zwłoki, a samochód też prezentował się nienagannie. Nie miał podstaw do narzekania. Do samochodu wsiadł bez słowa, coś grzebał w telefonie. Walizka, bo miał jedną, dotrze do domu odrębnym, mniej luksusowym transportem
- Jeszcze się nie skończyła - odparł zdawkowo. Przesunął się na tylne siedzenie za kierowcą, zignorował pasy bezpieczeństwa, w zasadzie usadowił się bokiem do kierunku jazdy, prostując przy okazji jedną nogę na tylnej kanapie. Jeszcze chwilę uwagi poświęcił czemuś, co robił na telefonie ignorując pytanie dziewczyny. W końcu się jednak odezwał - Jedziemy w okolice Buffalo. Dokładny adres podam Ci później. To dwie godziny drogi, ja musze być na miejscu za trzy - krótko i rzeczowo. Sięgnął pod siedzenie, ze schowka wyciągnął butelkę wody - na alkohol czas przyjdzie później. Samochód zatrzymał się przed bramą wyjazdową, a ten czas Cooper wykorzystał by zerknąć na Santę. Widać było po nim niezadowolenie - Nie masz na sobie nic bardziej eleganckiego? Tylko tę starą kurtkę?

Santa Redwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
30 y/o
For good luck!
175 cm
szofer limo
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Santa uniosła brwi, ledwo zauważalnie, kiedy senator wsiadł i niemalże „rozlał się” na tylnej kanapie jak kot, który zna swoją pozycję w domu. Władczą, acz powściągliwą. Drzwi zamknęła za nim delikatnie, bez zbędnego trzaskania. Nawyk. Czysta profesjonalność.
Dopiero się zaczyna, powtórzyła w myślach, bardziej do siebie niż do niego. Usiadła z powrotem za kierownicą i zapięła pas. Rzut oka w lusterko: Lennox od razu zanurkował w telefon, jakby świat istniał wyłącznie tam.
Słowo „Buffalo” nie było dla niej zaskoczeniem, ale informacja, że mają trzy godziny na przejazd, a droga zajmuje dwie, sprawiła, że kącik jej ust drgnął.
– Luksus całej godziny zapasu. Rzadkość. – skomentowała krótko, odpalając silnik. Czarny SUV ruszył gładko, niemal bezszelestnie.
Gdy zatrzymała się przy bramie wyjazdowej i poczuła na sobie jego spojrzenie, wiedziała, że zaraz padnie coś, co wywoła w niej lekki przewrót oczami. Nie pomyliła się.
– Eleganckiego? – powtórzyła spokojnie, jakby analizowała samo pojęcie. Zdjęła jedną rękę z kierownicy i odgarnęła jasny kosmyk, który wysunął się spod skórzanej kurtki. – Mam mundurówkę na specjalne okazje, garnitur na rozdanie nagród i smoking na bal ambasadorów, ale niestety wszystko zostało w pralni – odparła tonem kompletnie niewinnym.
Po sekundzie dodała, tym razem już rzeczowo:
– Zawsze mogę się jej pozbyć. Uprzedzam, że bielizna nie jest moją mocną stroną. – Wróciła dłonią na kierownicę, a jej twarz lekko błysnęła w zawadiackim uśmiechu. Z jej rozmiarem biustu śmiało mogła zrezygnować z bielizny. – A jeśli pana reputację ma uratować moja kurtka, to proszę zawczasu zaznaczyć w grafiku, żebym go prasowała między pościgami a granicą.
Nie było w jej głosie kąśliwości — tylko sucha, perfekcyjnie wymierzona nuta. Wrzuciła bieg, spojrzała przed siebie. Obejrzała się za siebie, jakby mierząc go spojrzeniem. Raczej z ciekawości, której nigdy nie skrywała. W końcu otworzyli bramę, a ona wrzuciła bieg i włączyła się do ruchu.

Cooper Lennox
gall anonim
54 y/o
For good luck!
187 cm
Senator w parlamencie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

- Jakbym chciał szofera w spodniach albo mundurze, to byś tutaj nie pracowała - odgryzł się całkiem szybko, nawet ostro. Widział, jak ludzie reagują na kobietę prowadzącą auto i to jeszcze wyglądająca jak Santa. Przez większość czasu nie przeszkadzał mu jej styl chłopczycy: szczupła sylwetka, długie nogi wyglądają dobrze tak w spodniach jak i kiecce. Poza tym i tak głownie otwierała i zamykała drzwi, była szoferem do cholery, który siedział w aucie i czekał aż szef wróci po załatwieniu swoich interesów. Jedyne co go zaskoczyło to brak komentarza ze strony żony, mimo iż w momencie zatrudnienia dziewczyny, małżeństwo było już defacto fikcją. Widocznie uznała, że Cooper nie zniżyłby się do poziomu romansowania z kierowcą. Wracając jednak do Santy: dzisiaj akurat będzie potrzebował odrobiny pomocy z jej strony - Gdybyś jeździła w sukniach wieczorowych byłoby to kiczowate, ale teraz się zachowuj. Samochód jest duży i spędzasz w nim większość dnia. Nie masz w bagażniku czegoś wieczorowego, jakbyś po pracy musiała gdzieś iść? - prawdę mówiąc Cooper mocno błądził, bo świat szoferów, kelnerów, słowem ludzi obsługujących możnych i bogatych był mu bardzo obcy. Jasne, stykał się z takimi ludźmi regularnie, ale nie miał w zwyczaju wypytywać ich o funkcjonowanie poza czasem, gdy ich zadaniem było spełnienie jego poleceń. - Dla mnie możesz w aucie siedzieć nawet nago, bylebyś wchodziła i wychodziła z niego ubrana - jeżeli myślała, że go zawstydzi albo skrępuje to była w ogromnym błędzie. Niemal tak dużym jak ten samochód z przyciemnianymi szybami zapewniającymi maksimum prywatności. W oczekiwaniu na przejazd, Cooper wrócił do telefonu, coś przeczytał, coś sprawdził. Urządzenie naturalnie było wyciszone, nikt z boku nie musi wiedzieć jak bardzo zaangażowany w wymianę informacji jest senator. Chwilę, może dłuższą chwilę trwali w milczeniu, dopiero gdy samochód wyraźnie przyspieszył po znalezieniu się na drodze szybkiego ruchu, Lennox wrócił do tematu.
- Twój zapas czasu znacznie się zmniejszył. Przed dotarciem do celu musimy zahaczyć o jakiś butik i jakoś cię odziać. Nie możesz się pokazać tak, jak wyglądasz... - urwał, zerknął w telefon. Tutaj spotkał się z problemem: damska moda - Wyszukaj pod Buffalo czegoś, gdzie znajdziemy coś wieczorowego, z klasą. Ani zdzirowata mini ani suknia balowa kopciuszka - popatrzył na zegarek i prawdę mówiąc to wątpił, czy poza lotniskiem jakiś butik będzie czynny ale może jakaś galeria handlowa? Wszak miał ubrać szofera, a nie przyzwyczajona do luksusu żonę.

Santa Redwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
30 y/o
For good luck!
175 cm
szofer limo
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Santa wysłuchała jego tyrady w milczeniu. Nie przerwała. Nie zacięła ust. Nie przewróciła oczami. Tylko lekko uniosła podbródek, gdy padło „jakbym chciał szofera w spodniach albo mundurze…”. Tak, to był Cooper Lennox w swojej najbardziej naturalnej formie: pewny siebie do granic, nieświadomy tego, jak brzmi, i przekonany, że wie, jak funkcjonuje świat.
Prowadziła samochód z tą samą spokojną precyzją, której uczył ją ojciec, ale myśli miała jak napiętą strunę. Cooper Lennox. Znała sposób, w jaki trzyma telefon. Znała rytm jego oddechu, kiedy kłamał przez słuchawkę. Wiedziała, że gdy mówi krótkimi, ciętymi zdaniami, to nie z braku cierpliwości — on po prostu nie lubił, kiedy świat nie działa zgodnie z jego życzeniem. A ona uczyła się jak go wyprzedzić.
To, że chciał ją „jakoś odziać”? Gdyby wiedział, ile czasu spędziła analizując jego kalendarze, jego kontakty, typy spotkań, na jakie chodzi. Jak długo obserwowała sposób, w jaki patrzy na ludzi — ostro, chłodno, selektywnie. Znała jego preferencje, zanim on sam je formułował. Chociaż zakrawało to o niezdrową obsesję.
– Mam – powiedziała po prostu. Bez wyjaśnień. Bez dygresji. Bez przeprosin za to, że nie poinformowała go wcześniej. Kręta nitka toru szybkiego ruchu połyskiwała przed nimi jak stal.
Zjechała na pas awaryjny z taką płynnością, jakby robiła to dziesięć razy dziennie. Auto zatrzymało się równo, światła awaryjne mignęły dwa razy.
– Daj mi trzydzieści sekund. – Stu procentowa pewność w głosie, zero miejsca na dyskusję. Odpięła pasy i wysiadła. Otworzyła bagażnik. Wyjęła czarny pokrowiec — cienki, elegancki. Ruchy szybkie, sprawne, totalnie naturalne. Jakby robiła to na środku autostrady codziennie. Nie trwało to pewnie nawet trzydziestu sekund. Kurtka wprawnie ja zasłaniała, gdy założyła sukienkę od dołu. Wciągnęła ją na siebie, a potem zapięła zamek na boku. Czarna i prosta, gładka jak druga skóra. Bez pleców — jedna linia materiału, drugą stanowiły jej łopatki i smukła talia. Włosy poprawiła jednym wprawnym ruchem. Skórzana kurtka leżała teraz obok niej, rzucona lekko, jak zbędna warstwa.
– Może być? – zaczytała, wsiadając na miejsce kierowcy.
– Czy szukamy czegoś innego? – zapytała, włączając kierunkowskaz. Droga przed nimi była spokojna, tylko od czasu do czasy migały światła samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka.
– Spodziewamy się dzisiaj osób trzecich? – zapytała, zerkając w lusterko wsteczne.
– Mam wrażenie, że ten samochód za nami był na lotnisku? – skinęła lekko podbródkiem.

Cooper Lennox
gall anonim
54 y/o
For good luck!
187 cm
Senator w parlamencie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

- I nie można było tak od razu? - można to było pociągnąć pod warknięcie. Cooper miał poczucie humoru, tak uważał, a skoro on tak uważał, to była to prawda. Teraz sprawa była poważna i nie zamierzał tolerować tego, że ktoś nie współpracuje z nim tak, jak tego oczekiwał. ZWŁASZCZA jego podwładny. - Kurwa mać - warknął ponownie, gdy dziewczyna opuściła samochód. Zdecydowanie zaplusowała szybkim podejściem do sprawy, ale minusy i tak były większe. Komunikat, że coś ma był w zupełności wystarczalny. Przebieranka, która właśnie miała miejsce (Lennox zerknął przez tylną szybę) na środku drogi, w jesienny wieczór nad jeziorem Ontario, była zupełnie zbędne. Zmiana jej stroju mogła poczekać, w tej okolicy było stanowczo zbyt wielu kierowców na amerykańskich blachach, którzy w dowolnym momencie mogliby staranować auto na pasie awaryjnym. Nie takie cuda się dzieją na drogach szybkiego ruchu.
- Lepiej niż kurtka - odparł już spokojniej gdy wróciła i zajęła swoje miejsce z przodu. Czarne sukienki zawsze pasowały, praktycznie na wszystkie okazje, chociaż wybredny Cooper miał inne zdanie. Lekko się wychylił w przód by ocenić długość sukienki. W zależności od jej długości będą szukać czegoś innego: jak ledwo zakrywała dupę, musieli ją zmienić, jak była dłuższa i mrużąc oczy można było ją uznać za elegancką to jakoś przejdzie. Po prostu będzie trzeba szyć z tego, co mieli.
- Spodziewamy się całkiem wielu osób. Noc gry w pokera na wysokie stawki, a przy okazji nieco zakulisowych rozmów - zwykle Lennox nie wtajemniczał szofera w przebieg spotkania, na które się wybierał, ale że dziś Santa miała wziąć w nim udział, musiała być zorientowana w tym, czego on od niej oczekiwał. Znów zerknął przez tylną szybę, ale poza tym, że samochód jadący za nimi był luksusowy i prawdopodobnie czarny nie mógł nic więcej określić. Nie potrafił rozpoznać numerów na tablicach rejestracyjnych - Doceniam czujność, ale to całkiem możliwe. Wiem, że nie tylko ja przyleciałem do Toronto, aby przedostać się do Buffalo w sposób nieco bardziej dyskretny. Naoglądałaś się za dużo thrillerów szpiegowskich - wyjaśnił spokojnie wyraźnie odprężając się wraz z biegiem podróży. Droga była prosta, szeroka i komfortowa, a trasa niezbyt długa - Jak naoglądasz się komedii romantycznych to w każdym facecie co się do Ciebie odezwie widzisz kandydata na męża? - zakpił i znów sięgnął po wodę. Dość jednak tych żartów:
- Jak dogadujesz się z kobietami? Potrafiłabyś kogoś zmusić byś zrobiła to, czego oczekuję?


Santa Redwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
30 y/o
For good luck!
175 cm
szofer limo
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Santa nawet nie drgnęła, kiedy warknął. Znała ten ton. Lubiła go.
Był – właściwy. Naturalny. Odpowiedni dla kogoś takiego jak on.
– Można było od razu – przyznała cicho, ale bez poczucia winy. – Jasne. Tylko wtedy nie zobaczyłby pan mojego genialnego talentu do błyskawicznych przebieranek na poboczu. A to przecież wartość dodana. – To brzmiało jak proste zdanie, lecz w jej głosie tliła się miękka, pełna uznania nuta. Jakby jego zadowolenie było czymś dużo ważniejszym niż fakty.
Santa prowadziła dalej, nie odzywając się przez dłuższą chwilę. Droga przed nimi układała się w długą, nocną wstęgę, a światła mijanych samochodów odbijały się w jej oczach, nieruchomych, ciemnych. Gdy Cooper mówił — ostro, protekcjonalnie, pewnie siebie — jej twarz pozostawała idealnie gładka.
Gdy zaczął mówić o pokerowej nocy, o ludziach, o stawkach, słuchała z pełną uwagą. Nie tylko dlatego, że była to część jej pracy. Słuchała tak, jak słucha się proroka. NIemal z namacalnym namaszczeniem. Minimalnie, ledwie zauważalnie pochyliła głowę, jakby każde jego słowo było warte zapamiętania.
– Spokojnie, senatorze. Jeśli w każdym mężczyźnie widzę kandydata na męża, to jest pan bezpieczny. Pan jest poza konkurencją. – Jego kpina o komediach romantycznych sprawiła, że na chwilę uniosła kącik ust. Ale wciąż nie odrywała wzroku od asfaltu.
– Z kobietami? Radzę sobie świetnie. Gorzej z tymi, które pana nie lubią. – Rzuciła mu spojrzenie w lusterku. Santa nie zwolniła, nie speszyła się, nie zamyśliła. Wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się — zawadiacko, inteligentnie, wręcz z nutą psychopaty skrywanego za błękitnymi tęczówkami.
– tak, potrafiłabym sprawić, żeby zrobiły to, czego pan oczekuje. Każdy ma swoją słabą stronę. Kobiety tym bardziej. – Wzruszyła ramionami, jakby mówiła o planowaniu trasy, nie o subtelnej manipulacji.
– Wbrew feministycznej nagonce, mamy bardzo proste i przewidywalne słabe strony. – dodała. – W końcu pracuję z najlepszym materiałem motywacyjnym, jaki można sobie wyobrazić. – tutaj rzuciła mu jeszcze jedno spojrzenie we wstecznym lusterku.

Cooper Lennox
gall anonim
54 y/o
For good luck!
187 cm
Senator w parlamencie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

- Siedząc tu w środku i tak nic nie było widać - prychnął będac nieznacznie mniej poirytowanym. Po jej powrocie, już w stroju właściwym dla wydarzenia, na które zmierzali, poruszali się ponownie, we właściwym kierunku, zbliżali do celu. Cooper był mściwy, ale wolał patrzeć w przód, niż wstecz. A może będzie okazja by dobitnie pokazać szoferowi, że nie wyprowadza się szefa z równowagi bez powodu. Właściwie to nie robi się tego nawet mając powód.
- Po pierwsze mam żonę. Po drugie, chyba się czegoś nawdychałaś jeżeli widzisz mnie jako swojego męża - tutaj Cooper roześmiał się szczerze i w gruncie rzeczy wrednie. Trudno było o bardziej dosadny sposób na sprowadzenie dziewczyny na ziemię, nawet jeżeli tylko żartowała i się z nim przekomarzała. Nie był zwolennikiem spoufalania się z podwładnymi. To się nigdy nie kończy dobrze dla ludzi o jego pozycji.
- No i co wtedy jak zidentyfikujesz jakąś, której nie lubię? - zapytał z nutką ciekawości w głosie, której nie ukrył. Cóż, opuścił gardę, nawet jemu się to zdarzało. Potem jednak wysłuchał jej nastawienia do zadania, które być może będzie musiała wypełnić. Wyraźnie się odprężył i zrelaksował na tylnym siedzeniu. Wrócił do pierwotnej pozycji, gdzie zamiast grzecznie siedzieć na tylnej kanapie oparł się o tylne drzwi, a nogi wyciągnął na siedzisku. Powtórzył raz jeszcze adres, pod którym mieli się znaleźć i wycofał się z rozmowy.
Na miejsce dotarli o czasie. Country Club zlokalizowany był tuż obok Buffalo, aczkolwiek wciąż na terenie Kanady. Mimo późnej pory widać było, że na parkingu po prawej stronie wejścia stało sporo luksusowych samochodów. Auto zatrzymało się przed wejściem, Cooper odczekał, aż Santa otworzy drzwi.
- Oddaj klucze jakiemuś boy'owi. Idź za mną, krok z tyłu - powiedział mając na twarzy nieprzenikniony, profesjonalny wyraz. Nie zamierzał zostawiać nikomu złudzeń, że przybył z żoną czy z partnerką - takie osoby szły ramię w ramię. Tutaj zależność była jednoznaczna.
Po wejściu przywitał się z tym, kim trzeba: gospodarzem, paroma znajomymi. Wszystkich nie znał. Póki co podziękował za proponowany alkohol, ale cygaru nie odmówił. Praktycznie od razu skierował się w stronę sali, gdzie jak wskazywało dyskretne oznakowanie, zlokalizowane było kasyno. Nie sprawdzał, czy wciąż krok za nim podąża Santa. Ton głosu gdy wydawał jej polecenie był jednoznaczny. W sali rozejrzał się uważnie. Kilku graczy przyszło solo, paru w towarzystwie partnerek: głównie młodych modelek, influencerek, może escort girl.
- Przy stole z prawej stoi facet. Lekko rudawy, jakieś czterdzieści pięć lat - nie przysuwał się do blondynki, stał obok. W końcu wydawał polecenie - Dowiedz się, czy przyszedł sam, czy z kimś. Docelowo, potrzebuję na niego haka - przelotnie popatrzył dziewczynie oczy, ale już po chwili zignorował ją całkowicie bo zagadał go jakiś starszy facet, już siwy, wyraźnie po sześćdziesiątce. Zaczęli swobodnie rozmawiać na temat ostatnich planów rządu.

Santa Redwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
30 y/o
For good luck!
175 cm
szofer limo
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Lennox znowu był w trybie „mężczyzna, który nigdy nie słyszał o delikatności”. Typowe i trochę urocze? Nie. Nie urocze. On nie jest uroczy. On jest – poważny. Niebezpieczny. Niosący ze sobą ten rodzaj energii, przy której inni mężczyźni wyglądają jak dzieci z plastikowymi zabawkami.
Gdy zaczął mówić o żonie i „niewidzeniu go jako męża”, Santa zaśmiała się krótko, niskim tonem, który zawsze brzmiał tak, jakby znała lepszy żart niż on.
– Spokojnie, senatorze. Jakbym chciała pana sobie wyobrażać jako męża, musiałabym mieć znacznie bujniejszą wyobraźnię. – Rzut oka w lusterko. Błysk. – Aż takiej nie mam. Niestety dla świata.
Jego śmiech — ten wredny, ostry — nie dotknął jej ani odrobinę. Wręcz przeciwnie: wyraźnie ją pobudził. Może nawet podniecił? Uwielbiała ten dźwięk, jak się okazało. Głośny, pewny siebie, dominujący. Brzmiał jak ktoś, kto zawsze ma rację, nawet wtedy, gdy jej nie ma.
Gdy warczy, świat staje się wyraźniejszy. Jakby zaznaczał granice, których inni się boją, a ona — nie musi. Ona zna swoje miejsce. Obok, nie przeciwko. A właściwie pod nim, ale nie będziemy się zagłębiać w te szczegóły.
– Cóż… jeśli pan jej nie lubi, to znaczy, że jest problematyczna. – Drobne wzruszenie szczupłych ramion. Eleganckie.
– A problemy można rozwiązać. Pozbyć się ich albo zakryć. Zależnie od stylu gry. – tutaj jednak urwała. W jej błękitnych oczach pojawił się nieco szelmowski błysk, pewnie zwiastujący niezbyt przyjemne, grzeszne myśli!
Czasem zastanawiała się, czy on zdaje sobie sprawę z tego, jak łatwo byłoby mu przesunąć świat jednym ruchem ręki. Gdyby tylko chciał. Gdyby potrzebował wejść do płonącego budynku — zrobiłabym to pierwsza. Nie z lojalności. Z przekonania, że jego życie ma większą wartość niż moje.
Kiedy dotarli na miejsce, Santa wysiadła pierwsza. Już bez żartów.
Profesjonalizm jak żyletka — czysty, chłodny, ostry. Otworzyła mu drzwi w milczeniu. Jej srebrne spojrzenie przesunęło się po fasadzie country clubu, po samochodach, po ruchu na parkingu. Z kolejnych zaparkowanych aut wysiadali: bogaci, niektórzy nieznani, a inni wręcz popularni. Rozpoznawała twarze, ale nikomu się nie przyglądała. On przykuwał jej całą uwagę.
– Oczywiście, senatorze – odpowiedziała, gdy kazał jej oddać klucze i iść krok za nim. W jej tonie nie było nawet cienia obruszenia, wręcz wdzięczność. Przeciwnie — było coś, co brzmiało jak ciche, niemal niewidoczne: tak, właśnie tak powinno być. Oddała kluczyki valetowi jednym gestem i bez słowa dołączyła za Cooperem — dokładnie krok z tyłu, jak polecił.
Kiedy zatrzymali się przy kasynie, a on wskazał rudego mężczyznę, Santa skinęła ledwie zauważalnie. Oczy jej zwęziły się, jakby ustawiały ostrość. Czterdzieści pięć, lekka nadwaga, drogi zegarek, za duża pewność siebie… tak, już wiem. Powiedziała w myślach. Gdy dodał, że potrzebuje na niego haka, Santa odsunęła brodę o pół centymetra, jakby zakładała hełm.
– Dowiem się wszystkiego. – Jej głos był miękki, ale niezwykle pewny. Zawiesiła wzrok na jego twarzy z tej krótkiej, sztywnej odległości między nimi.
Santa ruszyła w stronę mężczyzny powoli, jakby wchodziła na scenę, a nie do sali kasyna. Nie śpieszyła się — ludzie ufają kobietom, które się nie śpieszą. Ludzi onieśmielają te, które poruszają się, jakby znały swoje miejsce w świecie.
Rudzielec stał przy stole, oparty o blat w sposób, który miał wyglądać nonszalancko, a wyglądał tylko nerwowo. Jego zegarek błyszczał jak latarnia dla ego. Santa podeszła z boku, nie frontalnie — spotyka się mężczyzn, nie atakuje. Jej palce musnęły powierzchnię stołu.
– Wygląda na to, że zna się pan na kartach – powiedziała miękko, jak ktoś, kto przyszedł zagadać, nie zlecić zadanie. On uniósł wzrok. I już był kupiony. Santa widziała to po jego źrenicach. Santa uśmiechnęła się tak, jak robią to kobiety wiedzące, że ich uśmiech jest narzędziem precyzyjnym. Nie szeroko. Nie nachalnie. Z tą lekkością, która sprawia, że chce się zobaczyć więcej.
– A teraz zgaduję… – Santa przesunęła palcem po krawędzi stołu, nie patrząc na niego, dając mu czas, by patrzył na nią. – Przyszedł pan sam. Mam rację?
– Tak – wypalił natychmiast. – A skąd pani wie? –Santa powoli, leniwie uniosła na niego spojrzenie.
– Samotni mężczyźni stoją tak, jak pan. Jakby chcieli udawać, że przyszli z kimś… ale wciąż zostawiają miejsce po lewej stronie. – Delikatnie wskazała dłonią puste miejsce obok niego.
– A prawdziwa zagadka brzmi – dodała, przeciągając słowo zagadka jak kroplę alkoholu po brzegu szkła. – Czy przyszedł pan tutaj, żeby wygrać… czy żeby zostać zauważonym?

Cooper Lennox
gall anonim
54 y/o
For good luck!
187 cm
Senator w parlamencie
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Cooper czuł się w tym miejscu jak ryba w wodzie. Nie musiał znać wszystkich zaproszonych gości, sporej części w ogóle nie kojarzył. Wystarczająco często brał udział w podobnych imprezach by roztaczać wokół siebie odpowiednią aurę, do tego to ON był rozpoznawalny. Ktoś mógłby uznać, że pojawienie się senatora na tak ekskluzywnej imprezie to proszenie się o kłopoty, niepotrzebne ryzyko. Tylko, że ludzie bogaci, wpływowi potrzebowali miejsca by spotkać się, odprężyć, a przy okazji wybadać grunt pod interesy. Przecieki do mediów, czy też internetu nikomu nie były na rękę. Nikt nie zadawał pytań o to kto z kim przyszedł, dlaczego albo czemu ważny polityk w kraju rozmawia z jakimś przedsiębiorcą. Dyskrecja była gwarantowana.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nie możesz co chwilę przychodzić i meldować. Jesteś zdana na siebie... - wyjaśnił nim im przerwano, chciał jeszcze coś dodać, ale wtedy cóż... nieproszona para uszu słyszałaby coś, czego nie powinna. Ograniczył się więc do dyskretnego zerkania w stronę blondynki gdy ona stała obok swojego celu, przynajmniej dopóki miał ją w zasięgu. Pierwszy raz zlecił jej takie bojowe zadanie, nie miał pojęcia co z tego wyjdzie, ale była na wygranej pozycji ze swoją sylwetką i strojem w starciu z przeciętnym skądinąd facetem. Stracił ją z oczu chwilę po tym jak oddaliła się od faceta. Czyżby już? Byłby w poważnym szoku, ale nie dane mu było zweryfikować tę wiedzę: został zaproszony przez kogoś innego do rozgrywki przy stole zlokalizowanym w drugim końcu sali.
Trudno mu powiedzieć ile czasu spędził grając. Bilans? Minus sto tysięcy, ale na dobrą sprawę to zwykłe frytki. W między czasie porozmawiał z człowiekiem zajmującym się transportem morskim, a także właścicielem poważnego przemysłu drzewnego. Zerknął na zegarek, a gdy miejsce obok niego przy stole na chwilę zrobiło się puste, skinął na jednego z ludzi z obsługi.
- Proszę mi zlokalizować tę kobietę i ja przyprowadzić, jeżeli jest sama. Pod salę VIP - tutaj opisał jak wyglądała Santa, wręczył facetowi jeden z żetonów tysiąc dolarowych i wrócił do gry na jeszcze dwa rozdania. Nie wiedział czy dziewczyna zdążyła coś ustalić, czy nie. Minęło dość sporo czasu. Podziękował, wstał, ruszył w miejsce, w którym miał się pojawić kelner z Santą. W sali VIP obowiązywała dodatkowa zasada, choć Cooper uważał ją za bezsensowną. Wszyscy mieli maski jak na balu karnawałowym, dla dodatkowej dyskrecji, gdyby trzeba było omówić bardzo szczegółowe niuanse interesów. Z kieliszkiem koniaku Lennox poczekał parę minut, aż w końcu pojawiła się blondynka i kelner. DOstał drugi żeton z instrukcją o pełnej dyskrecji. Po pokonaniu potężnego ochroniarza Santa i Cooper znaleźli się w pomieszczeniu będącym swoistą śluzą.
- Phillips tutaj nie wejdzie - wyjaśnił spokojnie zakładając maskę. Pokręcił glową, gdy i swoją założyła Santa. Idiotyzm. Prawdziwy idiotyzm. Tak czy inaczej pokonali niewielki korytarz, weszli do następnego pokoju. Razem z nimi był może z tuzin, może ciut więcej osób. Dwa stoły do gry, które tymczasowo zignorował - Ustaliłaś coś? - zapytał wprost, choć całkiem cicho - Nie mów tylko, że jest gejem i wolałby, abyś miała kutasa... - jeżeli był, to musiał się dobrze ukrywać.

Santa Redwood
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
ODPOWIEDZ

Wróć do „Toronto Pearson International Airport”