Sama nie odczuwała wielkiego ciężaru tego dnia, jednak z punktu widzenia teoretycznych zmian w życiu, to jednak trochę wprowadzało. Prawnie zyskiwała przywileje i możliwości, z których tak naprawdę nie planowała korzystać. Legalnie mogła pić alkohol i palić papierosy, a ani do jednego, ani do drugiego jej nie ciągnęło. Jedyne, w czym to mogło pomóc, to aby stała się prawdziwą kobietą. Taka, która chodzi swojemu facetowi po piwo. I fajki.
Nigdy też wcześniej nie obchodziła go w jakiś wymyślny sposób. Ot, dostawała prezent od ojca, a także życzenia od tej babeczki, która jej pilnowała, a której imienia nie pamiętam, jak również, od kucharza, torcik bento. Pierwsze urodziny, które miała i które spędziła w sposób inny niż dotychczas, były rok temu. Kiedy znała już Hyunwoo i kiedy dzieliła z nim wiele wspomnień. Zorganizował jej coś, czego do tej pory miała. I co pamiętała do dzisiaj i to tak świeżo, jakby zdarzyło się ledwie wczoraj.
A to było już równo rok temu.
W tym nie musieli się ukrywać. Nie musieli naciągać jego znajomości tylko po to, aby nikt z przechodniów ich nie zobaczył. Bo nie była poszukiwana – była wolna. No, z tym detalem, że jeszcze ukrywała fakt swojej relacji przed mamą. Zamierzała jej powiedzieć, jeszcze przed świętami, ale najpierw postanowiła zrobić jeszcze jedną rzecz.
Zabierała się jednak do tego jak pies do jeża. Wciąż szukając odpowiedniego momentu i wciąż się wahając. I nie, nie chodziło o to, że planowała mu przekazać, że zostanie ojcem. Nic się takiego nie zapowiadało, nawet jeśli jej komnata tajemnic została otwarta, a Bazyliszek całkiem regularnie, nie tyle, co z niej wypełzał, a wpełzał. I to tyle z szorstkich i nieśmiesznych metafor.
Kolejne urodziny miała znów spędzić w jego towarzystwie, również nie wiedząc, co będą robić. Nie miała pojęcia, że w trakcie tych konkretnych dojdzie do wielkiego, oddanego poświęcenia z jego strony.
Okrążyła Huntera, wcześniej zdradziecko wypuszczając jego rękę, płynnie przemieszczając się po lodowej tafli, zgrabnie unikając pozostałych użytkowników lodowiska.
— Bardzo dobrze ci idzie — powiedziała, posyłając mu uśmiech, kiedy sunęła bezproblemowo tyłem, monitorując jego stabilność na łyżwach.
Pilnowała, aby nie wszedł w ten moment, w którym traci równowagę i zaczyna walczyć na tafli o życie, aby potem rozprasować się na zimnej powierzchni. Jeśli zareagowałaby zbyt późno, to pewnie pociągnąłby ją za sobą, bo nie miała realnej siły, aby go utrzymać przeciwko grawitacji.
— A jesteś pewien, że nie chcesz pingwinka? — zagaiła żartobliwie, zerkając w stronę samotnie stojącego przedmiotu. Dwa podobne były już w użytku i wiernie służyły dzieciom, które właśnie uczyły się jazdy na łyżwach. — Wyglądałbyś z nim naprawdę uroczo. — I tutaj popełniła ten sam błąd, który popełniła Sora wobec Jiwoonga. Adresując go jako uroczego. Prawdopodobnie też nie słyszała, że ilekroć dziewczyna nazywa cię uroczym lub słodkim, to tracisz centymetr własnego penisa.
Nie szydziła z niego, przynajmniej nie tak otwarcie, to nie byłoby w jej stylu. Było to jednak coś pomiędzy autentyczną troską – przecież pingwinek by faktycznie wsparł jego zdolności jazdy na łyżwach – ale i miękką zaczepką. Taką, których sam jej nauczył, w myśl zasady kto z kim przystaje, takim się staje.
Tak naprawdę była przecież dobrą i cierpliwą nauczycielką, tylko teraz wypuszczając go całkowicie, aby w końcu sam znalazł stabilność i nie opierał swojej jazdy w pełni na niej. Szkoda tylko, że zrobiła to niezapowiedzianie, ale przez cały czas miała na niego oko. Miała też odpowiednie umiejętności, by wiedzieć, kiedy może stracić równowagę i aby zareagować w czas.
— Nie stawiaj nóg tak szeroko — upomniała go grzecznie. — I nie pochylaj się aż tak w przód. Zepnij brzuch i patrz przed siebie. — Instruowała swojego umęczonego kursanta, zaraz jednak patrząc w stronę cyferblatu zegara na ścianie. — Już niedużo zostało. Chcesz zejść?
Hunter Jang