ODPOWIEDZ
34 y/o
For good luck!
163 cm
prawniczka / bizneswoman Cobalt Legal Strategies
Awatar użytkownika
"Prawdziwy duch Bożego Narodzenia tkwi w twoim sercu." - Ekspres Polarny
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Saffron & Harold



Adam Horowitz miał siedemdziesiąt osiem lat i był jednym z najbogatszych Kanadyjczyków. Patriarcha imperium zbudowanego na nieruchomościach, funduszach i spółkach-córkach. Wyznawał staromodne wartości rodzinne, samemu będąc żonaty z tą samą kobietą od ponad pięćdziesięciu lat. Planował kontrolowaną sukcesję połączoną z wielkim przejęciem – chce połączyć swój holding z zagraniczną grupą inwestycyjną poprzez serię wykupów nieruchomości i restrukturyzację spółek. Rozeznał się w środowisku prawniczym, szukając najlepszych prawników, a zarazem robił to tak dyskretnie i wybiórczo, że spotkanie w restauracji na ostatnim piętrze Ritza do ostatniej chwili było t a j e m n i c z e dla adresatów wiadomości.
Ulice Toronto pulsowały barwami świątecznych lampek, którymi obwieszono już całe miasto. Saffron lubiła ten okres za wizualny aspekt, ale równocześnie nienawidziła, bo to oznaczało wysokie natężenie Zimmanów na trzy, cztery dni. "Happy Hanukkah" nigdy łatwo nie przechodziło jej przez gardło. Pod hotel podjechała punktualnie, zostawiając sobie bezpieczny zapas piętnastu minut. Oddelegowała ochroniarza do pozostania w holu, podczas, gdy sama ruszyła w stronę wind. Spotkania z ważnymi klientami budziły w niej napięcie podobne do tego, którego doświadczała przy rodzinnym stole. Niepewność co do decyzji kontrahenta sprawiała, że robiła dokładnie to co robiła jako dwunastolatka - stawała na głowie, aby dobić interesu. Nigdy jednak nie uciekała się do żenującego spektaklu podlizywania się lub upodlania, była na to zbyt dumna jako kobieta. Miała nadzieję, że i tym razem spotkanie przebiegnie w komfortowej i profesjonalnej atmosferze, a Horowitz nie okaże się biznesową wersją Harveya Weinsteina i nie powita jej w szlafroku prosząc o masaż.
Zbliżając się do windy, nieopatrznie potrąciła kogoś ramieniem. Miała już na końcu języka przeprosiny, gdy zorientowała się na kogo wpadła. H a r o l d C a r n e g i e. Ze wszystkich ludzi w Toronto, musiała wpaść akurat na niego. Zadarła głowę, bo nawet w szpilkach przewyższał ją wzrostem, czego naturalnie nie lubiła, bo dawało mu to niesprawiedliwą przewagę. Automatycznie wyprostowała się jeszcze bardziej, w naturalnym kobiecym geście odrzucając długie, wzburzone włosy na plecy.
— Proszę, proszę. Carnegie — ile to się już nie widzieli? — Spotkanie przy windzie, jak za dobrych dawnych lat...
Nie byli jedynymi osobami, które chciały z niej skorzystać. Weszła do środka, zajmując miejsce w tylnym prawym rogu i nawet nie ukrywała tego, że na niego patrzy. Niegrzecznie byłoby poprzestać na tych kilku słowach, zważywszy na to ile lat się znali. Poprawiła poły czarnego płaszcza, pod którym miała elegancką sukienkę dobraną odpowiednio do okoliczności.



Harold Carnegie
Wesołych Świąt !
mavielous
patrzenie w tęczówki
34 y/o
For good luck!
191 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Miał za sobą kilkanaście lat pracy i szereg klientów, z których każdy kolejny zasługiwał na miano jeszcze bardziej o s o b l i w e g o niż każdy kolejny. Im więcej pieniędzy posiadał, tym skuteczniej potrafił sprawić, że osoba odpowiadająca za wyszarpnięcie go ze szponów odpowiedzialności czuła się bardziej jak chłopiec na posyłki, niżeli prawdziwy, poważny adwokat.
Harold niejednokrotnie był tego poczucia pozbawiany, jednak w takich przypadkach nauczył się trzymać język za zębami. Choć wyjątkowo dumny, potrafił spakować tę dumę we własną kieszeń, która kilka miesięcy, a czasami nawet kilka tygodni później miała wypełnić się niebotyczną sumą pieniędzy. Bo tak, Carnegie nie traktował własnej pracy jak powołania. Traktował ją jako sposób na zarobek, a choć czasami wyjątkowo ciężki, jednocześnie też naprawdę satysfakcjonujący.
Zwłaszcza wtedy, gdy w y g r y w a ł.
Dzisiaj tak właściwie nie do końca był pewien, czego należało się spodziewać. Spotkanie umówione zostało w ostatniej chwili, a on sam zdołał wyłącznie zrobić bardzo zdawkowe rozeznanie na temat autora zaproszenia. Był człowiekiem zaskakującym, zwłaszcza w kwestii interesów, a przecież Harold nie tym się w swojej karierze zajmował. Mimo to, mając na uwadze majątek starszego mężczyzny, postanowił spróbować.
Ostatecznie kluczowym aspektem miało być dla niego to, jak wiele mógł na tym zarobić.
Płaszcz pozostawił na tylnym siedzeniu samochodu, którym zaopiekował się pracownik obsługi hotelu. Wziął ze sobą wyłącznie aktówkę, na której rączce zacisnął własną dłoń, maszerując w kierunku windy. Nie rozglądał się, bowiem towarzystwo, na którym skupić miał dziś swoją uwagę, prawdopodobnie i tak znajdowało się już na górze.
Kiedy więc k t o ś o niego zahaczył, a później wypowiedział na głos jego nazwisko, był odrobinę zaskoczony. I musiał spuścić wzrok, aby odnaleźć ją spojrzeniem.
A choć ciężko było mu ocenić, czy był z tego spotkania z a d o w o l o n y, wygiął usta w zaczepnym grymasie. — Ktoś mógłby pomyśleć, że się stęskniłaś — skomentował, przepuszczając ją w drzwiach windy. Niezależnie od tego, jak zacięta bywała ich rywalizacja w przeszłości, Hal najwyraźniej miał w sobie choć trochę z dżentelmena. Przy Saffron jednak przeważnie wychodził z niego dupek. — Randka? — uniósł jedną brew ku górze, kiedy i on przystanął z tyłu windy.
Prawdopodobieństwo tego, że oboje zmierzali właśnie na spotkanie biznesowe nie było jednak takie małe. Znał ją trochę, a lata temu irytowała go przede wszystkim przez to, jak skrupulatna była. Prawdę powiedziawszy nie różnili się od siebie bardzo. Obojgu nie brakowało zapału, a Saffron też wybitnie ceniła sobie pracę.
Nie zdziwiłoby go więc, gdyby okazało się, że i ona spędzała w niej wieczór.

Saffron Zimman
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
34 y/o
For good luck!
163 cm
prawniczka / bizneswoman Cobalt Legal Strategies
Awatar użytkownika
"Prawdziwy duch Bożego Narodzenia tkwi w twoim sercu." - Ekspres Polarny
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Uśmiechnęła się kącikiem ust, tym wyćwiczonym na salach konferencyjnych i na sądowych korytarzach.
— Zawsze miałeś skłonność do przeceniania własnej atrakcyjności, Carnegie — odparła spokojnie, choć poczuła to znajome ukłucie pod żebrami. Irytację? Czujność? Coś pomiędzy. Drzwi windy zamknęły się z cichym sykiem, a kabina ruszyła w górę. Cisza, jaka zapadła, była gęsta i niekomfortowa, wypełniona cichym szumem mechanizmu i ich wzajemną obecnością. Nie zamierzała odpowiadać na zaczepkę o randce. Saffron oparła ciężar ciała równomiernie na obu stopach, dłonie splotła luźno przed sobą. Świadomie nie poprawiła włosów ani płaszcza - wiedziała, że ją obserwuje, i nie zamierzała dawać Haroldowi powodu do myślenia, że jest podenerwowana. Ostatnia osoba z windowego towarzystwa wysiadła, zostawiając ich samych. Rzut oka na panel przycisków wystarczył, by w żołądku poczuła nieprzyjemny ścisk. To samo piętro. Oczywiście. Statystycznie nie było w tym nic dziwnego, a jednak jej umysł natychmiast zaczął pracować szybciej, ostrzej. Horowitz. Dyskrecja. Selekcja. Restauracja na szczycie Ritza. Czy naprawdę zaprosił ich oboje? Czy to test? A może zwykły zbieg okoliczności, który tylko ona - wiecznie nadinterpretująca - rozdmuchuje do rangi zagrożenia? Była boleśnie świadoma obecności Carnegie tuż koło siebie. Tego, jak pewnie stał, jakby winda była kolejną salą sądową. Zawsze ją to drażniło. I zawsze, wbrew logice, mobilizowało.
— Jeśli to ta sama kolacja — powiedziała, żeby wybadać grunt — To gra zacznie się zaraz po wyjściu z windy.
Oboje byli ubrani zbyt elegancko na randkę, nawet jeśli miał to być Ritz. Nie, żeby kiedykolwiek zastanawiała się jak na randki chodzi (o ile w ogóle) ubrany Harold Carnegie. Jeśli Horowitz rzeczywiście działał na kilku frontach naraz, obecność Harolda mogła oznaczać wszystko: konkurencję, zabezpieczenie, próbę porównania stylów. A Saffron nienawidziła sytuacji, w których ktoś stawiał ją w roli jednej z opcji. Inaczej sobie wyobrażała ten wieczór, bo jeśli ktokolwiek miał spijać śmietankę to ona.



Harold Carnegie
Wesołych Świąt !
mavielous
patrzenie w tęczówki
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Ritz-Carlton”