
— Spaliłaś ciasto, pełno dymu, otwieraj szybko okna! — starsza kobieta panikowała i biegała po pomieszczeniach, aby pozbyć się jakichkolwiek skutków po nieudanej zabawie cukiernika jej wnuczki.
— Nie przyjechała. — Devon mruknęła pod nosem, ani trochę nie przejmując się zapachem spalenizny w całym domu. Siedziała nadal na krześle, jakby na moment uleciało z niej życie, dusza, zatracała się w myślach próbując zrozumieć czy to ona popełnia jakieś błędy, czy wina leży po drugiej stronie.
— Tak mi przykro, skarbie. — Powiedziała babcia, gdy tylko wróciła do kuchni, jednocześnie usiadła na przeciwko wnuczki i chwyciła jej dłoń, próbując jakkolwiek dodać jej wsparcia. Kolejny dzień matki bez matki, kolejny dzień w roku, kiedy ciasto się spaliło. Zupełnie jakby los wiedział już wcześniej, że nic tego dnia nie pójdzie prawidłowo.
A więc może zacznijmy od początku, cofnijmy się w czasie i poznajmy historię, która nie miała szczęśliwego zakończenia.
Persephone była młodą licealistką, zakochana po uszy w chłopaku, który nie brał życia na poważnie, jednak czy ktokolwiek wtedy brał? Wspólne imprezy do białego rana, romantyczne wyjścia nad ranem, a potem ogromna wpadka, która zadrwiła z ich spokojnego życia. Dziecko to dar, nie można się go tak po prostu pozbyć, jakby było zwykłym problemem, właśnie te słowa usłyszała młoda panna od swojej matki, która jak na tamte czasy okazała się bardzo opanowana, wyrozumiała i wspierająca. Obiecała pomóc, jednak nikt wtedy nie sądził, że ta pomoc okaże się pełnoetatowa.
Persephone w końcu urodziła, choć od samego początku chciała się pozbyć ciąży. Ojciec dziecka również nie poczuwał się do jakiejkolwiek odpowiedzialności, a jego rodzice tłumaczyli to młodością. Pomoc finansowa przecież zawsze wszystko załatwi, po co się przemęczać i uczestniczyć w życiu córki?
Dziewczynka otrzymała imię "Devon", ale nie od mamy, nie od taty, ale babci, kobiety, która zastąpiła jej wszystkich rodziców na raz i wciąż próbując być również babcią, przymykającą oko na niektóre dziecięce wybryki. Starsza kobieta nie mogła wpłynąć na decyzję córki, skoro już za nią zdecydowała na samym początku i zażądała urodzenia dziecka. Persephone żyła jak wcześniej, pełna marzeń i pasji, robiąca wszystko na przekór i dążąca do własnego szczęścia, pomijając w tym wszystkim bycie matką. Ukończyła szkołę, potem wyjechała na studia, została świetnym prawnikiem i podróżowała po świecie, rzadko wpadając do rodzinnego domu. A ojciec dziewczynki? Po prostu czasem "bywał".
W szkole szło jej bardzo dobrze, nie była może typową szkolną "nudziarą", ale lubiła się uczyć. Poza zajęciami lekcyjnymi uwielbiała przesiadywać w kwiaciarni babci, albo w warsztacie samochodowym dziadka, od każdego z nich zdobywała osobną wiedzę, która niezwykle pomagała jej w życiu. Dziadek odszedł zdecydowanie za szybko, jeszcze za czasów, kiedy Devon była w liceum, czuła się wtedy jakby połowa jej serca po prostu się oderwała.
Młoda Maddox była w ostatniej klasie, kiedy zakochała się do szaleństwa i bez opamiętania, zrobiłaby wtedy wszystko dla tej osoby co było niewyobrażalnym błędem. Para była ze sobą do ostatnich dni szkolnych, obiecywali sobie wierność i cierpliwość, uczucie do końca życia, jak głupie były wtedy te obietnice? Choć można było to wszystko zwalić na młodość. On wyjechał na studia tak daleko, że spotkania stały się zbyt uciążliwe i z czasem po prostu zniknęły, choć wziąć obiecywali sobie powrót do siebie, on nigdy nie nastąpił. Ona czekała i czekała aż w końcu o nim zapomniała, bo chłopiec, którego tak kochała nigdy już nie wrócił. Miała później oczywiście jakieś romanse, ale jeszcze nic poważniejszego nie wytworzyło się w jej życiu. Ukończyła szkołę ogrodniczą, dość długo pracowała w kwiaciarni babci jako florystka, a potem odnalazła w sobie inną pasję, która stała się jej codziennością. Ukończyła kurs z planowania wesel i została słynną organizatorką ślubów z licznymi wyróżnieniami na swoim koncie, była na prawdę w tym dobra. Życie przebiegało całkiem znośnie, mimo braku w nim ojca i matki, jednak ostatni rok zabrał Devon również babcię, najważniejszą osobę w jej życiu. Kwiaciarnia popadła w długi, groziło jej zamknięcie na które kobieta nie mogła pozwolić, wzięła kredyt i za wszelką cenę obiecała sobie uratować rodzinny interes.
❀ Kocha popcorn karmelowy, zabiłaby za niego!
❀ Była zakochana tak na prawdę z wzajemnością tylko raz w życiu, co nie skończyło się zbyt dobrze. Jest kochliwą osobą, ale również nie bardzo umie w związki, co jest dużą przeszkodą w jej życiu.
❀ Po śmierci babci poczuła się bardzo samotna w tym świecie, mimo posiadania rodziców, którzy nadal żyli, choć widnieli w jej życiu głównie na papierze.
❀ Dziadek dziewczynki zmarł dość szybko, więc została tylko ona i babcia, dwie przeciwko światu, zaszyte wśród kwiatów w swojej kwiaciarni.
❀ Jest niezwykle towarzyską osobą, w czasach szkolnych miała na prawdę wielu przyjaciół, choć niewielu z nich jednak nimi pozostało.