

Zdobyłeś nagrodę za udział, którą dostali wszyscy? BRAWO, MISTRZU!
Dostałeś naklejkę dzielnego pacjenta, bo w wieku osiemnastu lat nie zemdlałeś przy pobieraniu krwi? JESTEŚ TYTANEM!
Pozaliczałeś wszystkie egzaminy z najgorszymi możliwymi wynikami, ale pozaliczałeś? WYMIATASZ, ORLE I SOKOLE!
A czasem nawet - nie obsikałeś deski do kibla? BIJEMY CI BRAWO NA STOJĄCO.
Dorastając w toksyczno-pozytywnym środowisku, Kenneth Fleetwood szybko pojął, że stanowił jednostkę wybitną. Zawsze błyszczącą najjaśniej, zawsze wyróżniającą się na kilometr pośród morza miernot.
Czy ktoś ośmielił się wyprowadzić go z błędu?
Ależ oczywiście.
Nauczyciele niejednokrotnie zwracali mu uwagę, że jego stopnie pozostawiają wiele do życzenia, ale on zdawał się ich nie słyszeć - niby kiwał głową na ich wywody, przyjmując je do wiadomości, a tak naprawdę jego twarz nadal przy tym pozostawała nieskalana głębszą myślą. Okej, był taki jeden moment, kiedy p r a w i e coś tam do niego dotarło, ale właśnie wtedy wydarzyła się tragedia. Kenneth Fleetwood odkrył hokej. I co gorsza, szybko okazało się, że do niego faktycznie miał smykałkę, więc całą resztę szlag oficjalnie trafił. Jakimś przedziwnym cudem - wcale nie dzięki sportowym osiągnięciom, skądże - prześlizgnął się przez wszystkie etapy edukacji i gdy nadszedł wiekopomny moment wyboru pod tytułem "co dalej?", zdecydował się na akademię policyjną, bo uznał, że to godny zawód
- fanatyk ogrodnictwa, czyli trochę Twoja stara ogrodziara - ma swoją niewielką działkę, na której własnoręcznie postawił szklarnię z warzywami. generalnie dotknij jego pomidorów, a zaginiesz w niewyjaśnionych okolicznościach;
- nie jest najostrzejszą kredką w piórniku - 99% rzeczy w życiu załatwia za pomocą charyzmy, której nie można mu odmówić;
- w szkole średniej był kapitanem drużyny hokejowej, więc przy każdej nadarzającej się okazji wspomina o tych jednych mistrzostwach, które mógłby zdobyć, gdyby sędziowie znali się na swojej profesji;
- nie potrafi pić. totalnie. ale zapiera się, że umie, przez co za każdym razem kończy w przypadkowej wannie. albo rowie;
- wydaje mu się, że jest prawdziwym koneserem markowych rzeczy, a w 9 przypadkach na 10 daje sobie opchnąć jakiś bubel (bo skoro się świeci, to musi być drogi, nie?);
- ma niezdrową obsesję na punkcie swoich włosów i bardzo pilnuje ich linii w obawie przed zakolami - od skończenia osiemnastu lat do skarpety odkłada drobniaki na ewentualną wycieczkę do Turcji.