

S t ó j – jedno słowo, które mogłoby zapobiec tragedii.
Ale paraliżujący strach pochwycił struny głosowe, tłamsząc gorączkowe protesty w zarodku. Mogła więc jedynie bezradnie patrzeć, jak zwodnicza Humber River przyjmuje w swoje objęcia Serene Beaumont, zatrzymując ją w nich już na zawsze.
B i e l - letniej sukienki, skrupulatnie wciśniętej na dno szafy, będącej bolesnym przypomnieniem przeklętej nocy, kiedy do domu odprowadzała ją głucha cisza. Niezdarnie potykając się o własne nogi, pozwalała łzom bezkarnie moczyć delikatny materiał, bo splamiony był znacznie większym grzechem. Dlaczego nie próbowałaś jej uratować, Melusine?
K r e w - wartkim strumieniem spływająca po rękach, którego nawet najgorliwsze modlitwy do znanych bóstw nie potrafiły mitycznie uleczyć. Bo wszędzie widziała czerwień; w snach czerwone paznokcie wbijały się okrutnie w skórę, chcąc swoim żelaznym uściskiem wciągnąć w ciemną toń jeziora, a na jawie codziennie przechodziła obok przybitego zdjęcia dziewczyny w czerwonej sukience na tablicy ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, ze wstydem odwracając od niego głowę.
U k o j e n i e - tkwiło w długich pociągnięciach pędzla po płótnie, pozbawionych kierunku i jakiejkolwiek głębszej idei. Dominującym elementem była ponura czerń spowijająca każdy skrawek nieba; jakby światło miało już nigdy więcej się przez nią nie przebić. To zrozumiałe, szeptał z wystudiowaną empatią motłoch, przecież były najlepszymi przyjaciółkami. Jeszcze tego samego wieczoru spaliła wszystkie obrazy.
U ś m i e c h - goszczący na czerwonych ustach miał stanowić oznakę heroicznego powrotu. Być tarczą obronną w gnieździe żmij, łaknących widowiska w postaci złamanego ducha. Dlatego kąciki ust ani razu nie poszybowały w dół, nawet gdy gorzki smak szampana drażnił podniebienie. Jedyną luką w perfekcyjnym akcie były znacząco powiększone źrenice pomimo sali balowej rozświetlonej niczym Nowy Jork w sylwestrowy wieczór. Wreszcie wszystko z Tobą w porządku, Melusine, chodź, zabawimy się jak za dawnych czasów.
O d d e c h - ulatujący z płuc, ostatnie tęskne tchnienie, zimne dłonie porywające do nieskończonego danse macabre, wreszcie cisza w zawiłym szale myśli. Au revoir, Jean Claude, niech Hades litościwie złączy nasze bliźniacze dusze po drugiej stronie Styksu. I wtem... bolesne p r z e b u d z e n i e .
- płynnie posługuje się językiem francuskim, przez co zdarza się jej wtrącać w zdania słówka w ojczystej mowie swoich rodziców, na ogół są to przekleństwa;
- studiuje historię sztuki na miejscowym uniwersytecie, ale robi to bardziej z miłości do malarstwa aniżeli z chęci pracy na stanowisku akademickim;
- bardzo interesuje się zjawiskami paranormalnymi i horoskopami, a na punkcie magii ma już lekką obsesję - w wolnej chwili bawi się w robienie laleczek voodoo i (nieudolnie) przeprowadza seanse spirytystyczne;
- lubi muzykę klasyczną; gdyby miała wybrać sobie podkład muzyczny do odejścia z tego świata, z całą pewnością byłaby to Lacrimosa Mozarta.